Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ultimatum Bourne’a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ultimatum Bourne’a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Związku Radzieckim Jason Bourne staje do ostatecznej rozgrywki ze swoim największym wrogiem – słynnym terrorystą Carlosem – i tajnym międzynarodowym stowarzyszeniem. Żeby przeszkodzić potężnej Meduzie w zdobyciu władzy nad światem, raz jeszcze musi zrobić to, czego miał nadzieję nie robić nigdy więcej. I zwabić Carlosa w śmiertelną pułapkę, z której żywy wyjdzie tylko jeden z nich…

Ultimatum Bourne’a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ultimatum Bourne’a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Rozumiem.

– Weźmie pan samochód?

– A powinienem?

– Szczerze mówiąc, na pańskim miejscu nie robiłbym tego. Istnieje minimalne ryzyko, że w ten sposób można by trafić do mnie.

– Tak właśnie pomyślałem. Kupiłem sobie plan metra. Kiedy mogę się teraz z panem skontaktować?

– Będę potrzebował czterech, może pięciu godzin, żeby pojechać na lotniska i wrócić. Jak słusznie zauważył nasz znajomy święty, nie wiadomo dokładnie, skąd przyleci pańska żona. Zdobycie wszystkich list pasażerów zajmie mi trochę czasu.

– Proszę się skoncentrować na samolotach przylatujących jutro rano. Na pewno nie będzie miała fałszywego paszportu, bo nie wiedziałaby, jak go zdobyć.

– Według słów świętego Aleksa nie należy nie doceniać Marie St. Jacques Webb. Użył nawet francuskiego słowa. Powiedział, że ona fest formidable.

– Zapewniam pana, że potrafi przeskoczyć samą siebie.

– Qu'est- ce que c'est?

– Innymi słowy, jest zdolna do nadzwyczaj oryginalnych pomysłów.

– Co pan będzie robił?

– Na razie idę do metra. Ściemnia się. Zadzwonię po północy.

– Bonne chance.

– Merci.

Kiedy Bourne wyszedł z budki i powłócząc nogą ruszył wzdłuż Quai des Tuileries, miał już gotowy plan działania. W pobliżu znajdowała się stacja, gdzie wsiądzie w metro do Havre Caumartin, a stamtąd pociągiem dostanie się do Argenteuil, średniowiecznego miasteczka założonego tysiąc czterysta lat temu wokół klasztoru. Obecnie było to przedmieście Paryża i centrum operacyjne zabójcy bardziej bezwzględnego i brutalnego od tych, jakich można było spotkać w średniowieczu. To jedno przez stulecia pozostało niezmienne: uświęcanie i dowartościowywanie przestępstwa bliskością miejsc religijnego kultu.

Do Le Coeur du Soldat nie wchodziło się z ulicy, bulwaru ani alei, tylko ze ślepego zaułka naprzeciwko od dawna nieczynnej fabryki, niegdyś znakomicie prosperującego zakładu metalurgicznego usytuowanego w najbrzydszej części miasta. Na próżno by szukać numeru baru w książce telefonicznej; trafiali tutaj ci, którzy wiedzieli, jak trafić, oraz ci, którzy wiedzieli, kogo pytać o drogę. Im brudniejsze i bardziej zaniedbane stawały się domy i ulice, tym wskazówki przechodniów zyskiwały na dokładności.

Bourne stał w ciemnym, wąskim zaułku oparty o ceglany, wyszczerbiony mur naprzeciwko wejścia do lokalu. Nad masywnymi drzwiami jarzył się przyćmioną czerwienią toporny, częściowo uszkodzony neon: L Ceur'd Soldat. Kiedy drzwi otwierały się lub zamykały, wpuszczając i wypuszczając klientów, mroczną uliczkę wypełniały metaliczne, donośne dźwięki marszowej muzyki; goście tego lokalu z pewnością nie zostaliby zaproszeni na przyjęcie haute couture. Wyglądam dokładnie tak, jak powinienem, pomyślał Jason, po czym potarł zapałkę o mur, zapalił cienkie, czarne cygaro i ruszył w kierunku drzwi.

Gdyby nie rozbrzmiewający wokół język i ogłuszająca muzyka, poczułby się tak, jak w którymś z portowych barów w Palermo. Torując sobie powoli drogę do zatłoczonego baru, rozglądał się od niechcenia dookoła, starając się zapamiętać każdy szczegół. Potężnie zbudowany mężczyzna w bluzie czołgisty wstał właśnie ze stołka i Jason natychmiast zajął jego miejsce.

Szponiasta dłoń opadła mu na ramię; Bourne podbił ją w górę, wykręcił i wstał, prostując się na całą wysokość.

– O co chodzi? – zapytał po francusku niezbyt głośno, ale tak, żeby być dobrze słyszanym.

– To moje miejsce, świnio! Idę się tylko odlać!

– Więc może kiedy wrócisz, ja tam pójdę – odparł Jason, wpatrując się ostro w oczy napastnika i nie zwalniając uchwytu, wzmocnionego dodatkowo odpowiednim ustawieniem kciuka, uciskającego boleśnie nerw.

– Ty cholerny kulasie!… – zasyczał mężczyzna, starając się nie okazać bólu. – Masz szczęście, że nie ruszę inwalidy, bo…

– Powiem ci coś – zaproponował Bourne, rozluźniając uchwyt. – Jak wrócisz, będziemy się zmieniać, a ja postawię ci drinka za każdym razem, jak pozwolisz mi trochę ulżyć tej mojej cholernej nodze. Zgoda?

Na twarzy barczystego mężczyzny pojawił się uśmiech.

– Jesteś w porządku, koleś!

– Wcale nie jestem w porządku, tylko nie chcę zarobić guza. Rozsmarowałbyś mnie jak masło. – Bourne cofnął rękę.

– Nie jestem pewien! – roześmiał się czołgista, obmacując sobie przegub. – Siedź, siedź! Jak się wysikam, to ja tobie postawię drinka. Nie wyglądasz na faceta, który ma za dużo forsy.

– Jak to mówią, pozory często mylą – odparł Jason, siadając ponownie na stołku. – Mam też lepsze ciuchy, ale kumpel, z którym się umówiłem, powiedział, żebym lepiej ich nie wkładał… Właśnie wróciłem ze szmalem z Afryki. Wiesz, szkolenie dzikusów i tak dalej…

Z głośników buchnęły ogłuszające dźwięki kolejnego marsza, a oczy czołgisty zrobiły się okrągłe jak spodki.

– Afryka? – zapytał ze zdumieniem. – Wiedziałem! Znam ten chwyt: LPN!

Resztki banku danych, jakie pozostały w jego pamięci, pozwoliły kameleonowi na natychmiastowe rozszyfrowanie skrótu. LPN – Legion Patria Nostra – Legia Cudzoziemska. Najemnicy. Co prawda akurat nie to miał na myśli, ale niech i tak będzie.

– Boże, ty też? – zapytał na wszelki wypadek.

– La Legion etrangere! "Legia jest naszą ojczyzną!"

– Niesamowite!

– Ma się rozumieć, nie chwalimy się tym na lewo i prawo, bo byliśmy najlepsi i dostawaliśmy największe pieniądze, ale to przecież nasi ludzie. Żołnierze!

– Kiedy opuściłeś Legię? – zagadnął Bourne, przeczuwając niejasno kłopoty.

– Dziewięć lat temu. Wyrzucili mnie przed przedłużeniem kontraktu z powodu nadwagi. Mieli rację, a przy okazji chyba ocalili mi życie. Jestem z Belgii, dochrapałem się porucznika.

– Ja wyleciałem miesiąc temu, przed końcem pierwszego kontraktu, podczas tej zabawy w Angoli. Zostałem ranny, a przy okazji dopatrzyli się w papierach, że jestem starszy, niż im mówiłem. Nie lubią płacić za leczenie. – Jak łatwo przyszły mu te słowa!

– Angola? Więc my to zrobiliśmy? Na co to komu?

– Ja tam o niczym nie wiem. Jestem zwykłym żołnierzem, wykonuję rozkazy i nie dyskutuję o tych, których nie rozumiem.

– Siedź tutaj! Pęcherz mi pęka… Zaraz wracam, to sobie trochę pogadamy. Może mamy wspólnych kumpli? Nic nie słyszałem o operacji w Angoli…

Jason oparł się o bar i zamówił une biere, dziękując w duchu Bogu za to, że muzyka była zbyt głośna, a barman za bardzo zajęty, żeby podsłuchiwać ich rozmowę. Jednak zdecydowanie większą wdzięczność żywił wobec świętego Aleksa, który dawał każdemu szkolonemu przez siebie agentowi następującą radę: "Najpierw bij po gębie, a potem wyciągaj rękę na zgodę". Conklin wyznawał bowiem teorię, że przyjaźń zawiązująca się w miejsce wrogości jest znacznie trwalsza od tej, która ma bezproblemowe początki. Bourne pociągnął z ulgą łyk piwa. Miał teraz przyjaciela w Le Coeur du Soldat. Zdobył przyczółek, pozornie mało istotny, ale w sprawach tego rodzaju pozory często mogły mylić.

Czołgista wrócił do baru, obejmując potężnym ramieniem młodego, dwudziestoparoletniego chłopaka średniego wzrostu i postury obszernego sejfu, ubranego w kurtkę amerykańskiej piechoty. Jason wykonał ruch, jakby chciał zejść ze stołka.

– Siedź, siedź! – ryknął jego nowy przyjaciel, nachylając się nad głowami

ludzi i przekrzykując grzmiącą muzykę. – Przyprowadziłem nam dziewicę.

– Że co?

– Zapomniałeś? Ma zamiar wstąpić do Legii.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ultimatum Bourne’a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ultimatum Bourne’a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a»

Обсуждение, отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x