– Udało się? – zapytał Bourne, odsuwając się od okna. Dymitr odłożył z trzaskiem słuchawkę.
– I to jak! – odparł. – Zlokalizowano go na ulicy Nemczinowka. Jedzie w kierunku Odincowa.
– Nic mi to nie mówi. Co jest w tym Odincowie czy jak to się nazywa?
– Nie wiem dokładnie, ale należy przyjąć, że on wie. Pamiętajcie, że zna Moskwę i okolice. Odincowo to coś w rodzaju uprzemysłowionego przedmieścia, mniej więcej trzydzieści pięć minut drogi od centrum…
– Niech to szlag trafi! – ryknął Aleks, szarpiąc się z paskami podtrzymującymi protezę.
– Pozwól, że ja to zrobię powiedział Jason tonem nie znoszącym sprzeciwu i zajął się opornymi wiązaniami. – Dlaczego Carlos ciągle używa waszego samochodu? – zapytał Krupkina. – W ten sposób dużo ryzykuje, a to do niego niepodobne.
– Nie ma wielkiego wyboru. Doskonale wie o tym, że prawie wszyscy taksówkarze współpracują z nami lub z milicją, a on jest poważnie ranny i chyba bez broni, bo gdyby było inaczej, na pewno by z niej skorzystał. Nie da rady sterroryzować kierowcy ani ukraść innego samochodu… Poza tym Nemczinowka jest mało uczęszczana i daleko od centrum. To czysty przypadek, że udało się go tam zauważyć.
– Chodźmy stąd wreszcie! – wykrzyknął Conklin, zirytowany zarówno troskliwością Jasona, jak i własną nieporadnością. Zerwał się z kanapy, za chwiał, gniewnie odtrącił dłoń Krupkina i ruszył do drzwi. – Tracimy tylko czas. Możemy rozmawiać w samochodzie.
Morena, odezwij się. – Krupkin siedział w samochodzie obok kierowcy, z ręką na pokrętle strojenia nadajnika, i mówił po rosyjsku do mikrofonu. – Morena, odezwij się. Wzywam morenę.
– Co on gada, do diabła? – zapytał Bourne Aleksa.
– Stara się nawiązać łączność z samochodem śledzącym Carlosa, przeskakując z jednej wysokiej częstotliwości na drugą. Na tym właśnie polega kod moreny.
– Jaki?
– Morena jest blisko spokrewniona z węgorzem – powiedział Krupkin, oglądając się do tyłu. – Ma gąbczaste skrzela i może zanurzać się na duże głębokości. Niektóre jej odmiany są bardzo niebezpieczne.
– Dziękuję, profesorze – odparł Bourne.
Krupkin parsknął śmiechem.
– Nie ma za co. Chyba sam przyznasz, że to dobra nazwa, prawda? Trzeba mieć specjalnie dostosowane nadajniki.
– Kiedy nam to ukradliście?
– Właśnie że nie wam, tylko Brytyjczykom. Londyn nigdy nie chwali się tymi rzeczami, ale w pewnych dziedzinach zostawili daleko w tyle nie tylko was, ale nawet Japończyków. To ich cholerne MI6 spędza mi sen z powiek. Przesiadują całymi dniami w klubach, palą śmierdzące fajki i udają niewiniątka, ale ich agenci są najtrudniejsi do zdemaskowania.
– Oni też mieli swoje wpadki – zauważył nieśmiało Conklin.
– Może w przeszłości, ale na pewno nie teraz, Aleksiej. Zbyt długo po zostawałeś poza obiegiem. My dwaj ponieśliśmy więcej porażek niż ich cały wydział, a w dodatku oni potrafią za każdym razem wychodzić z twarzą. My się jeszcze tego nie nauczyliśmy. Skrzętnie ukrywamy wszystkie wpadki, jak to określiłeś, i pragniemy za wszelką cenę zdobyć szacunek, którego nikt nie chce nam okazywać. Może dlatego, że historycznie rzecz biorąc, jesteśmy od nich znacznie młodsi. – Krupkin ponownie przeszedł na rosyjski. – Morena, odezwij się, proszę! Jestem już przy końcu skali. Gdzie jesteś, morena?
– Zgłaszam się, towarzyszu! – rozległ się metaliczny głos z głośnika. – Słyszycie mnie?
– Mówicie jak kastrat, ale słyszę was.
– Wy jesteście zapewne towarzysz Krupkin…
– A kogo się spodziewaliście, papieża? Kto mówi?
– Orłow.
– To dobrze. Ty przynajmniej zawsze wiesz, co robisz.
– Mam nadzieję, że ty też, Dymitrze.
– O co ci chodzi?
– O twój kategoryczny rozkaz, żeby nic nie robić. Jesteśmy dwa kilometry od budynku, na małym trawiastym pagórku. Cały czas mamy samochód w zasięgu wzroku. Stoi na parkingu, a podejrzany wszedł do budynku.
– Co za budynek? Jaki pagórek? Nic nie rozumiem!
– Magazyn broni w Kubince.
Conklin podskoczył na fotelu.
– O, mój Boże! – wykrzyknął.
– Co się stało? – zapytał Bourne.
– Wtargnął do magazynu broni – wyjaśnił mu Aleks, po czym szybko dodał. – W tym kraju magazyny broni to prawdziwe arsenały, w każdym można wyposażyć małą armię.
– Wcale nie jechał do Odincowa… – mruknął Krupkin. – Magazyn jest cztery lub pięć kilometrów dalej na południe. Musiał już tu kiedyś być.
– Takie miejsca są na pewno ściśle strzeżone – odezwał się Bourne. – Chyba nie może tak po prostu wejść do środka.
– Już to zrobił – poprawił go oficer KGB.
– Ale do samej zbrojowni…
– Właśnie nad tym się zastanawiam – odparł Krupkin, obracając w palcach mikrofon. – Skoro już tu był, jak dużo wie o tym miejscu, a przede wszystkim, kogo tam zna?
– Połącz się z nimi przez radio i każ im go zatrzymać! – wykrzyknął Jason.
– A jeżeli trafię na niewłaściwą osobę albo spóźnię się i tylko go zaalarmuję? Wystarczy jeden nieprzemyślany telefon czy nawet pojawienie się podejrzanego samochodu, a zginą dziesiątki kobiet i mężczyzn. Obok magazynu są niewielkie koszary, a w nich oddział obrony cywilnej. Wiemy już, co zrobił na Wawiłowa i w hotelu. To szaleniec!
– Dymitr! – zabrzęczał metalicznie głośnik. – Coś się dzieje. Obiekt wyszedł przez boczne drzwi. Niesie plecak i idzie do samochodu… Nie rozumiem! To chyba nie on. To znaczy, wygląda właściwie tak samo, ale zachowuje się jakoś inaczej…
– Zmienił ubranie?
– Nie, jest cały na czarno, a jedną rękę ma na temblaku, ale jest jakby bardziej wyprostowany i porusza się szybciej niż przedtem.
– Chcesz powiedzieć, że nie sprawia wrażenia rannego, tak?
– Chyba tak.
– Może udawać – ostrzegł Krupkina Conklin. – Ten sukinsyn jest gotów nabrać po raz ostatni powietrza w płuca i udawać, że za chwilę wystartuje w maratonie.
– Dlaczego miałby to robić, Aleksiej?
– Nie wiem, ale skoro twój człowiek go widzi, to on może widzieć jego. Pewnie śpieszy się, i tyle.
– O co chodzi? – zapytał niecierpliwie Bourne.
– Ktoś wyszedł na zewnątrz z workiem zabawek i idzie do samochodu – poinformował go po angielsku Conklin.
– Na litość boską, zatrzymajcie go!
– Nie jesteśmy pewni, czy to Szakal – wtrącił się Krupkin. – Ubranie jest to samo, łącznie z temblakiem, ale są pewne różnice w zachowaniu…
– Chce was zmylić! – przerwał mu Jason.
– Szto…?Ja kto?
– Postawił się na waszym miejscu i próbuje myśleć tak jak wy. Nawet jeśli nie wie, że go wytropiliście i obserwujecie, postępuje tak, jakby to się stało. Kiedy tam dotrzemy?
– Jeżeli nasz młody towarzysz będzie w dalszym ciągu jechał jak szaleniec, to najdalej za trzy lub cztery minuty.
– Krupkin! – zawołał agent z samochodu śledzącego Szakala. – Wyszło jeszcze czworo ludzi, trzech mężczyzn i kobieta! Wszyscy biegną do samochodu.
– Co on powiedział? – zapytał Bourne. Kiedy Aleks przetłumaczył wiadomość, Jason zmarszczył brwi. – Zakładnicy…? Tym razem przechytrzył! – Delta pochylił się do przodu i dotknął ramienia Krupkina. – Powiedz swoim ludziom, żeby ruszyli natychmiast, jak tylko samochód odjedzie, i narobili maksymalnie dużo hałasu. Kiedy będą przejeżdżać koło magazynu, mogą nawet trąbić albo coś w tym rodzaju.
– Co takiego? – wybuchnął oficer radzieckiego wywiadu. – Czy byłbyś łaskaw mi wytłumaczyć, dlaczego miałbym wydać taki rozkaz?
Читать дальше