Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ultimatum Bourne’a
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ultimatum Bourne’a: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ultimatum Bourne’a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ultimatum Bourne’a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ultimatum Bourne’a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Ha, ha! – ryknął śmiechem pułkownik. – Krupkin nie może was oszukać, tak?
– Rzeczywiście, nie może.
– To dobrze. On mówi za szybko, da? Nawet w rosyjski jego słowa lecą jak kule.
– Tak samo, kiedy mówi po francusku, pułkowniku.
– Skoro już o tym mowa… – wtrącił się Dymitr. – Może przeszlibyśmy do sprawy, towarzyszu? Nasz współpracownik z placu Dzierżyńskiego kazał nam natychmiast tutaj przyjechać.
– Da, natychmiast! – Oficer KGB podszedł do szafki z telewizorem i magnetowidami, wziął pilota i odwrócił się do pozostałych. – Ja mówić angielski, dobre ćwiczenie… Chodźcie, patrzcie. Wszystko na kasecie. Cały materiał zrobiony kobiety i mężczyźni, którzy nie znają francuskiego.
– Wybraliśmy tych, którzy z całą pewnością nie zostali skaptowani przez Szakala – wyjaśnił Krupkin.
– Patrzcie! – powtórzył pułkownik, naciskając przycisk odtwarzania. Na ekranie telewizora pojawił się drżący i skaczący obraz. Większość ujęć była wykonywana z ręki, najczęściej z jadącego lub stojącego samochodu. Kolejne sceny przedstawiały różnych ludzi chodzących po ulicach Moskwy, wsiadających do rządowych limuzyn, jadących nimi za miasto, bocznymi drogami. Za każdym razem, kiedy śledzony obiekt spotykał się z kimś, operator wykonywał zbliżenia twarzy tych osób. Fragmenty zarejestrowane we wnętrzach były ciemne i niewyraźne z powodu niewystarczającego światła i braku wprawy człowieka obsługującego ukrytą kamerę.
– Ta to droga dziwka! – roześmiał się pułkownik, kiedy na ekranie pojawił się sześćdziesięciokilkuletni mężczyzna wsiadający do windy ze znacznie młodszą od siebie kobietą. – Hotel Słoneczny na Warszawskiej. Jak to pokażę generałowi, chyba da mi wszystko, co będę chciał, no nie?
Po kilku minutach projekcji Krupkina i dwóch Amerykanów zaczęła powoli nużyć długa i monotonna parada nieznajomych postaci. W pewnej chwili na ekranie pojawiła się duża świątynia, a wokół niej tłum ludzi. Lekko przyćmione oświetlenie wskazywało na to, że zdjęcia wykonano wczesnym wieczorem.
– Cerkiew Wasyla Błogosławionego na placu Czerwonym – wyjaśnił Krupkin. – Teraz jest tam muzeum, nawet bardzo interesujące, ale mimo to od czasu do czasu jacyś fanatycy – zwykle z zagranicy – odprawiają nabożeństwo. Nikt im nie przeszkadza, co rzecz jasna doprowadza ich do białej gorączki.
Obraz ściemniał, stracił na ostrości i zaczaj się dziko kołysać; operator wszedł do wnętrza cerkwi, potrącany i popychany przez tłoczących się tam ludzi. Po chwili podskoki ustały – najprawdopodobniej agent oparł kamerę o jeden z filarów podtrzymujących wysokie sklepienie. W centrum ekranu znajdował się zaawansowany wiekiem mężczyzna o zupełnie siwych włosach, kontrastujących mocno z czernią lekkiego, nieprzemakalnego płaszcza.
Szedł powoli wzdłuż bocznej nawy, przypatrując się wiszącym na ścianach ikonom i wysokim, majestatycznym witrażom.
– Rodczenko – poinformował widzów przyciszonym głosem pułkownik w wymiętym mundurze. – Wielki Rodczenko.
Mężczyzna dotarł do zakątka katedry oświetlonego migotliwym blaskiem dwóch dużych świec. Kamera podskoczyła raptownie, kiedy operator wszedł na jakieś podwyższenie; zaraz potem uruchomił teleobiektyw i obraz stał się bardziej szczegółowy. Siwowłosy człowiek podszedł do innego mężczyzny – łysiejącego, szczupłego, ubranego w sutannę.
– To on! – ryknął Bourne. – Carlos! Na ekranie pojawiła się trzecia osoba.
– Boże! – wykrzyknął Conklin. – Niech pan to zatrzyma! – Komisarz natychmiast wcisnął pauzę i obraz znieruchomiał, odrobinę drżący, ale w miarę stabilny. – Poznajesz go, Davidzie?
– Znam go, ale nie poznaję… – odpowiedział ledwo słyszalnie Bourne, usiłując przywołać w wyobraźni obrazy sprzed wielu lat. Eksplozje, oślepiające erupcje ognia, na ich tle niewyraźne, zamazane sylwetki pędzące w głąb dżungli… A potem człowiek o orientalnych rysach przygwożdżony do pnia drzewa serią z pistoletu maszynowego, wstrząsany drgawkami… Widziane jakby przez mgłę wspomnienia ustąpiły miejsca wyraźnemu obrazowi, przed stawiającemu surowo urządzony pokój i siedzących przy długim stole mężczyzn w mundurach. Jeden z nich siedział samotnie po drugiej stronie stołu i sprawiał wrażenie bardzo zdenerwowanego, a może niepewnego. Jason znał go! To był on, ten sam! Znacznie młodszy niż teraz, szczuplejszy… W pokoju był jeszcze jeden człowiek, także w mundurze. Chodził w tę i z powrotem z jedną ręką założoną do tyłu, drugą grożąc siedzącemu na drewnianym krześle Bourne'owi. Mówił coś, z twarzą wykrzywioną złością i nienawiścią… Bourne nagle przestał oddychać, bo rozpoznał w mężczyźnie widocznym na ekranie telewizora tego, którego zapamiętał sprzed lat, z Wietnamu.
– Sąd wojskowy w obozie na pomoc od Sajgonu… – wyszeptał.
– To Ogilvie – powiedział głucho Conklin. – Bryce Ogilvie… Boże, a więc jednak stało się! "Meduza" odnalazła Szakala!
Rozdział 36
To był sąd, prawda, Aleks? – zapytał niepewnie Bourne. Mówił cicho, jakby dziwiąc się własnym słowom. – Sąd wojskowy, tak?
– Tak. – Conklin skinął głową. – Ale to nie ty byłeś oskarżony.
– Nie ja?
– Nie. Ty oskarżałeś. Jeśli weźmie się pod uwagę, kim byłeś i gdzie służyłeś, można się temu dziwić. Sporo ludzi usiłowało cię powstrzymać, ale nic nie wskórali… Porozmawiamy o tym później.
– Chcę porozmawiać o tym teraz – odparł stanowczo Jason. – Ten człowiek jest z Szakalem, tutaj, przed nami. Muszę wiedzieć, kim jest i dlaczego znalazł się w Moskwie, a przede wszystkim, co łączy go z Carlosem.
– Może później…
– Teraz. Twój przyjaciel Krupkin pomaga nam, jak może, a to znaczy, że jednocześnie pomaga Marie i mnie, za co jestem mu ogromnie wdzięczny. Pułkownik też jest po naszej stronie, bo gdyby nie był, nigdy nie zobaczylibyśmy tego, co widzimy. Muszę wiedzieć, co zaszło między mną a tym człowiekiem, a jeśli chodzi o zalecane przez Langley środki ostrożności, to mogą kazać się wypchać. Im więcej się o nim teraz dowiem, tym lepiej będę wiedział, czego mam się spodziewać. – Bourne odwrócił się od Aleksa i spojrzał na dwóch Rosjan. – Dla waszej informacji, panowie: w moim życiu jest pewien okres, którego nie mogę sobie dokładnie przypomnieć. To wszystko, co powinniście o tym wiedzieć. Mów, Aleks.
– Ja nieraz ledwo pamiętam wczorajszy wieczór – powiedział pułkownik.
– Zrób to, Aleksiej. Tamte sprawy nie mają już żadnego wpływu na nasze stosunki. Sajgon to zamknięty rozdział, podobnie jak Kabul.
– W porządku. – Conklin usiadł w jednym z foteli. Kiedy zaczął mówić, masując sobie prawą łydkę, widać było, że próbuje narzucić sobie chłodny spokój, ale nie bardzo mu się to udaje. – W grudniu 1970 jeden z waszych ludzi zginął podczas patrolu. Nazwano to wypadkiem spowodowanym przez przyjacielski ostrzał, ale ty nie dałeś się na to nabrać. Wiedziałeś, że został zabity z polecenia kogoś z kwatery głównej, kto postanowił w ten sposób zamknąć mu na zawsze usta. Ten, który zginął, był żółtkiem i daleko mu było
do świętości, ale wiedział wszystko o trasach i sposobach przemytu narkotyków. To ci dało wiele do myślenia.
– Przypominam sobie tylko oderwane obrazy… – przerwał mu Bourne. – Żadnej ciągłości. Widzę, ale nie pamiętam.
– Akurat te fakty nie mają teraz już żadnego znaczenia, tak samo jak parę tysięcy innych podejrzanych zdarzeń z tamtego okresu. Należy się domyślać, że gdzieś w Złotym Trójkącie zniknął bez śladu duży transport narkotyków, a podejrzenie padło akurat na twojego zwiadowcą. Jakaś gorąca głowa w Sajgonie doszła do wniosku, że dobrze będzie pokazać innym, co dzieje się z tymi, którzy zawodzą pokładane w nich zaufanie. Wysłał na wasz teren helikopter z paroma ludźmi, a oni upozorowali atak Wietkongu i sprzątnęli chłopaka – przy okazji także paru innych, ma się rozumieć. Mieli jednak pecha, bo ty wszystko widziałeś, a potem poszedłeś za nimi do helikoptera i tam dałeś im do wyboru: wsiąść, a wtedy ty zestrzelisz maszynę i wszyscy zginą, albo wrócić z tobą do obozu. Wybrali to drugie rozwiązanie, ty zaś wystąpiłeś do dowództwa z oskarżeniem o wielokrotne morderstwo. Wtedy na scenie pojawił się Stalowy Ogilvie, żeby ratować swoich kumpli.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ultimatum Bourne’a»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ultimatum Bourne’a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.