– To najnowszy pomysł Leconte'a – odparł Rosjanin.
– Tego tenisisty?
– Nie, projektanta mebli. Trzeba nacisnąć w odpowiednim miejscu i same się wysuwają.
– Chyba żartujesz.
– Sam spróbuj.
Conklin spróbował; okazało się, że niewidoczna szuflada znajdowała się w najmniej oczekiwanym miejscu.
– Niech to…
Z kieszeni Krupkina, do której schował miniaturowe radio, dobiegły dwa ostre piski.
– To pewnie Siergiej – powiedział Rosjanin, wyjmując nadajnik. – Jesteś już na miejscu? – zapytał, zbliżywszy aparat do ust.
– Owszem, i mam nowiny – odpowiedział mu spokojny głos Siergieja. – Lavier właśnie weszła do budynku.
– A portier?
– Zniknął.
– Znakomicie. Wyłączam się… Aleksiej, zmykaj stąd. Lavier już tu idzie.
– Chcesz się zabawić w chowanego? – zapytał Aleks, flegmatycznie przerzucając kartki notesu z numerami telefonów.
– Wolałbym nie zaczynać od otwartego konfliktu, a na pewno do tego dojdzie, kiedy zobaczy cię szperającego w jej osobistych rzeczach.
– Już dobrze, dobrze… – mruknął Conklin, odkładając notes. – Ale jeśli nie zechce z nami współpracować, to i tak jej to zabiorę.
– Zechce – odezwał się Bourne. – Już wam powiedziałem: chce się wyrwać, ale żeby jej się to udało, Szakal musi zginąć. Pieniądze grają drugoplanową rolę. Nie twierdzę, że jej na nich nie zależy, ale najpierw musi myśleć o czymś innym.
– Pieniądze? – zdziwił się Krupkin. – Jakie pieniądze?
– Obiecałem, że jej zapłacę, i dotrzymam słowa.
– Mogę pana zapewnić, że madame Lavier przede wszystkim pomyśli o pieniądzach – zapewnił go Rosjanin.
Rozległ się chrobot klucza wkładanego do zamka; na ten dźwięk wszyscy trzej mężczyźni spojrzeli w stronę drzwi. Niemal w tym samym momencie do pokoju weszła zaskoczona Dominique Lavier. Udało jej się jednak błyskawicznie zapanować nad zdumieniem. Świadczyły o nim jedynie wysoko uniesione, jak u manekina, brwi. Spokojnie schowała klucze do wyszywanej perełkami torebki, obrzuciła intruzów chłodnym spojrzeniem i odezwała się po angielsku:
– Cóż, Kruppie, właściwie mogłam się spodziewać, że i ty znajdziesz się w tym bigosie.
– Jesteś jak zawsze czarująca, Jacqueline… A raczej Domie, żeby od razu zrezygnować ze zbędnych konwenansów.
Aleks wytrzeszczył oczy.
– Kruppie…? Domie…? Czy to jakiś zjazd rodzinny?
– Towarzysz Krupkin jest jednym z najlepiej znanych w Paryżu oficerów KGB – odparła Lavier, kładąc torebkę na podłużnym czerwonym stoliku tuż koło białej sofy. – W pewnych kręgach znajomość z nim należy po prostu do dobrego tonu.
– Tym bardziej że niesie ze sobą spore korzyści, droga Domie. Nawet nie masz pojęcia, jak wiele ewidentnie fałszywych informacji usiłuje mi się podsunąć podczas różnych przyjęć… Mam wrażenie, że zdążyłaś już poznać mego wysokiego amerykańskiego przyjaciela, a nawet przeprowadzić z nim coś w rodzaju negocjacji, więc pozwolisz, że przedstawię ci jego kolegę. Madame, oto monsieur Aleksiej Konsolikow.
– Nie wierzę ci. On nie jest Rosjaninem. Potrafię z daleka wyczuć zapach brudnego niedźwiedzia.
– Miażdżysz mnie, Domie! W takim razie będzie lepiej, jeśli sam się przedstawi, oczywiście pod warunkiem, że ma na to ochotę.
– Nazywam się Aleks Conklin, panno Lavier, i jestem Amerykaninem, ale nasz wspólny przyjaciel wcale pani nie oszukał. Moi rodzice pochodzili z Rosji, a ja władam biegle tym językiem, tak że biedny Kruppie nie bardzo może wodzić mnie za nos, nawet kiedy jesteśmy w towarzystwie jego ziomków.
– To doprawdy wspaniałe.
– Dla niego raczej okropne. Musi sobie zdawać z tego sprawę każdy, kto go choć trochę zna.
– Jestem zraniony, śmiertelnie zraniony! – wykrzyknął Krupkin. – Ale moje obrażenia nie mają w tej chwili najmniejszego znaczenia. Będziesz z na mi współpracować, Domie?
– Będę, Kruppie, z całych sił! Chciałabym tylko, żeby Jason Bourne sprecyzował swoją ofertę. Trzymając się Carlosa, jestem zamkniętym w klatce zwierzęciem, ale bez niego zaledwie starą, wyeksploatowaną kurtyzaną. Pragnę, żeby zapłacił za śmierć mojej siostry i wszystko, co mi zrobił, lecz nie mam ochoty zaraz potem znaleźć się w rynsztoku.
– Proszę podać cenę – zaproponował Jason.
– Lepiej niech ją pani napisze – poprawił go Conklin, rzuciwszy szybkie spojrzenie na Krupkina.
– Niech pomyślę… – odparła z zastanowieniem Lavier, podchodząc do biurka Leconte'a. – Od sześćdziesiątki dzieli mnie kilka lat – nie ma znaczenia, z której strony – więc jeśli założymy, że Szakal zginie, a mnie nie przytrafi się jakaś poważna choroba, zostało mi piętnaście do dwudziestu lat życia. – Nachyliła się nad biurkiem, otworzyła notatnik, napisała w nim liczbę, wydarła kartkę i podała ją Jasonowi. – Chyba nie powinien pan się targować,
panie Bourne. Wydaje mi się, że to uczciwa propozycja.
Jason spojrzał na kartkę, na której obok litery S przeciętej dwoma równoległymi, pionowymi kreskami widniała jedynka z sześcioma zerami.
– Zgadzam się – powiedział, oddając kartkę kobiecie. – Proszę tylko powiedzieć, gdzie i w jaki sposób chce pani odebrać pieniądze, a ja zajmę się tym natychmiast, jak stąd wyjdziemy. Cała suma powinna nadejść najdalej jutro rano.
Podstarzała prostytutka spojrzała Bourne'owi prosto w oczy.
– Wierzę panu – powiedziała po chwili i ponownie nachyliła się nad biurkiem, zapisując na kartce potrzebne informacje. Kiedy skończyła, oddała kartkę Jasonowi. – Umowa stoi, monsieur. Miejmy nadzieję, że Bóg jest po naszej stronie, bo jeśli nie, to wszyscy jesteśmy już martwi.
– Mówi to pani jako siostra zakonna?
– Mówię to jako kobieta, która potwornie się boi. Bourne skinął głową.
– Mam do pani kilka pytań. Zechce pani usiąść?
– Oui. Najlepiej z papierosem. – Lavier wróciła na białą sofę, wyjęła z torebki papierosa i zapadając się w miękkie poduszki, wzięła do ręki leżącą na stoliku złotą zapalniczkę. – Obrzydliwy nałóg, ale są chwile, kiedy trudno byłoby się bez niego obejść – powiedziała, zaciągnąwszy się głęboko. – Pańskie pytania, monsieur?
– Co się stało w hotelu Meurice? A przede wszystkim, jak do tego doszło?
– Wszystko zaczęło się przez tę kobietę – domyślam się, że była to pańska żona. Pan i pański przyjaciel z Deuxieme czekaliście na Carlosa, żeby go zabić, jak tylko się zjawi, ale kiedy pan wszedł na jezdnię, ta kobieta nie wiadomo czemu zaczęła krzyczeć… Resztę sam pan widział. Dlaczego kazał mi pan zatrzymać się właśnie w Meurice, skoro wiedział pan, że ona tam jest?
– O to chodzi, że nie wiedziałem. Jak teraz wygląda nasza sytuacja?
– Carlos nadal mi ufa. Wierzy, że wszystkiemu jest winna pańska żona i nie ma najmniejszego powodu, żeby mnie podejrzewać. Przede wszystkim dlatego, że pan był na miejscu, co potwierdza moją wiarygodność. Gdyby nie ten oficer Deuxieme, już by pan nie żył.
Bourne ponownie skinął głową.
– W jaki sposób może pani dotrzeć do Carlosa?
– Nie mogę. Nigdy nie mogłam i nigdy mi na tym nie zależało. On wolał, żeby tak było, a czeki zawsze przychodziły na czas, więc nie miałam powodu do narzekań.
– Ale przekazywała mu pani wiadomości. – Jason nie dawał za wygraną. – Sam słyszałem.
– Owszem, lecz nigdy bezpośrednio. Dzwoniłam do tanich kafejek i rozmawiałam z nieznajomymi, starymi ludźmi, z których większość nie miała najmniejszego pojęcia, o czym mówię, ale zaraz potem oni dzwonili do kogoś innego i powtarzali to, co usłyszeli, a ten ktoś dzwonił jeszcze gdzie indziej, i tak dalej… Musiało to działać, bo wiadomości bardzo szybko docierały do celu.
Читать дальше