– Skasujcie to, a potem zniszczcie taśmę – polecił, wstając z krzesła. – Jak zwykle o niczym nie wiecie ani nic nie słyszeliście.
– Jak zwykle, towarzyszu generale.
– Jak zwykle zostaniecie za to wynagrodzeni.
Było siedemnaście po czwartej, kiedy Rodczenko wrócił do swojego gabinetu, usiadł za biurkiem i zagłębił się w notatki. Nieprawdopodobne! Niemożliwe, a jednak prawdziwe, bo przecież słyszał wszystko na własne uszy. Nie chodziło o monseigneura w Paryżu; miał teraz drugorzędne znaczenie, a poza tym, w każdej chwili można było się z nim skontaktować. Ta sprawa może poczekać, w przeciwieństwie do innej, nie cierpiącej zwłoki. Generał podniósł słuchawkę i połączył się ze swoją sekretarką.
– Muszę natychmiast rozmawiać przez satelitę z naszym konsulatem w Nowym Jorku. Maksymalny stopień tajności, najwyższa komplikacja szyfru.
Jak mogło do tego dojść?
"Meduza"!
Marie słuchała ze zmarszczonymi brwiami dobiegającego ze słuchawki głosu męża.
– Gdzie teraz jesteś? – zapytała.
– W budce telefonicznej przy Plaza- Athenee – odpowiedział Bourne. – Wrócę za kilka godzin.
– Co się dzieje?
– Mieliśmy trochę kłopotów, ale i posunęliśmy się naprzód.
– Niewiele mi to mówi.
– Bo właściwie nie ma o czym mówić.
– Jaki jest ten Krupkin?
– To prawdziwy oryginał. Zawiózł nas do radzieckiej ambasady. Zadzwoniłem stamtąd do twojego brata.
– Co takiego…? Jak się czują dzieci?
– Znakomicie. Wszystko jest w porządku. Jamie świetnie się bawi, a pani Cooper nie pozwala Johnny'emu dotknąć Alison.
– Co oznacza, że on po prostu nie chce jej dotknąć.
– Niech i tak będzie.
– Podaj mi numer. Zadzwonię do nich.
– Holland przygotowuje specjalną linię. Powinna być gotowa za godzinę.
– Kłamiesz, Davidzie.
– Być może. Powinnaś do nich polecieć. Zadzwonię do ciebie, gdybym miał się spóźnić.
– Zaczekaj chwilę! Mo chce z tobą porozmawiać…
Połączenie zostało przerwane. Siedzący po drugiej stronie pokoju Panov potrząsnął głową, widząc reakcję Marie.
– Nie przejmuj się – powiedział. – Jestem ostatnią osobą, z którą miałby teraz ochotę rozmawiać.
– On wrócił, Mo. To nie był David.
– Ma teraz co innego do roboty – odparł łagodnie psychiatra. – David na pewno by sobie z tym nie poradził.
– To chyba najstraszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek od ciebie usłyszałam.
Panov skinął głową.
– Ja też tak uważam.
Szary citroen stał po drugiej stronie Avenue Montaigne, kilkadziesiąt metrów od ocienionego markizą wejścia do eleganckiego budynku, w którym mieszkała Dominique Lavier. Krupkin, Aleks i Bourne siedzieli z tyłu, Aleks na dodatkowym rozkładanym miejscu. Trzej mężczyźni rozmawiali przyciszonymi głosami, nie spuszczając ani na chwilę wzroku z przeszklonych drzwi.
– Jest pan pewien, że się uda? – zapytał Jason.
– Jestem pewien tylko tego, że Siergiej jest najwyższej klasy profesjonalistą – odparł Krupkin. – Przeszedł szkolenie w Nowogrodzie, a jego francuski jest bez zarzutu. Poza tym ma przy sobie tyle różnych papierów, że udałoby mu się oszukać nawet Wydział Dokumentów Deuxieme.
– A tamci dwaj? – nie ustępował Bourne.
– Szeregowi pracownicy, ale także dobrzy fachowcy, a przede wszystkim całkowicie lojalni wobec swoich zwierzchników… Idzie!
Przeszklone drzwi otworzyły się i na ulicę wyszedł Siergiej. Skręcił w lewo, by po chwili przejść na drugą stronę szerokiego bulwaru. Dotarłszy do samochodu, otworzył drzwiczki i zwinnie wskoczył na miejsce kierowcy.
– Wszystko w porządku – oznajmił, odwracając głowę. – Madame jeszcze nie wróciła, a mieszkanie ma numer dwadzieścia jeden. Pierwsze piętro po prawej stronie, od frontu. Przeczesaliśmy je dokładnie: nic nie było.
– Jesteś pewien? – zapytał z naciskiem Conklin. – Nie możemy sobie pozwolić na żaden błąd!
– Mamy najlepszy sprzęt, sir – odparł z uśmiechem funkcjonariusz KGB. – Przykro mi o tym mówić, ale został wyprodukowany przez General Electronic Corporation na specjalne, tajne zamówienie CIA.
– W takim razie dwa zero dla nas.
– Minus dwanaście za to, że pozwoliliście sobie to ukraść – wtrącił się Krupkin. – Poza tym jestem pewien, że jeszcze kilka lat temu w materacu madame Lavier mogły być ukryte mikrofony, ale teraz…
– Tam też sprawdziliśmy – przerwał mu Siergiej.
– To dobrze. Chodzi mi o to, że Szakal nie może pilnować jednocześnie wszystkich, którzy dla niego pracują. To by było zbyt skomplikowane.
– Gdzie tamci dwaj? – zapytał Bourne.
– W budynku, sir. Zaraz do nich pójdę, a oprócz tego będziemy mieli jeszcze jeden samochód na ulicy. Kontakt radiowy non stop, ma się rozumieć… Teraz was podwiozę.
– Zaczekaj – odezwał się Conklin. – Jak tam wejdziemy? Co mamy powiedzieć?
– Nic, bo już wszystko zostało powiedziane. Jesteście pracownikami SEDCE…
– Czego?
– To tutejszy odpowiednik CIA – wyjaśnił Aleks. – Wywiad i kontrwywiad.
– A Deuxieme?
– Jeden z wydziałów SEDCE – odparł Conklin, myśląc już o czymś innym. – Według niektórych jednostka elitarna, według innych – wręcz przeciwnie… Nie sądzisz, Siergiej, że będą chcieli to sprawdzić?
– Już to zrobili, sir. Najpierw pokazałem portierowi legitymację, a potem
podałem mu zastrzeżony numer telefonu, gdzie potwierdzono moje personalia.
Zaraz potem opisałem dokładnie was trzech i powiedziałem, że ma o nic nie pytać,
tylko dać wam klucze do mieszkania madame Lavier… Ruszajmy. Zrobicie lepsze wrażenie, jeśli przyjedziecie samochodem.
– Czasem najlepsze efekty daje proste kłamstwo, wsparte odpowiednim
autorytetem – zauważył Krupkin. Citroen przejechał na drugą stronę szerokiej
ulicy i zatrzymał się przed przeszklonymi drzwiami. – Skręć w pierwszą przecznicę,
Siergiej – polecił oficer KGB, sięgając do klamki. – Aha, moje radio…
– Proszę. – Kierowca podał Krupkinowi zminiaturyzowany nadajnik. – Zgłoszę się, jak zajmę pozycję.
– Będę miał kontakt z wami wszystkimi?
– Tak jest. Z odległości większej niż sto pięćdziesiąt metrów nie sposób zlokalizować źródła sygnału.
– Chodźmy, panowie.
Kiedy znaleźli się w wyłożonym marmurowymi płytami holu, Krupkin skinął głową elegancko ubranemu portierowi.
– Laporte est owerte – powiedział mężczyzna, starając się nie patrzeć mu w oczy. – Schowam się, kiedy przyjdzie madame – mówił dalej po francusku. – Gdyby ktoś mnie pytał, to nie wiem, jak weszliście, ale z tyłu jest wejście dla służby…
– Właśnie z niego skorzystaliśmy – odparł Krupkin. Ruszyli we trójkę do windy.
Mieszkanie madame Lavier stanowiło przykład stylu haute couture. Na ścianach wisiały niezliczone zdjęcia przeróżnych notabli biorących udział w mniej lub bardziej ważnych wydarzeniach, a także oprawione szkice znanych projektantów. Krzesła, kanapy i fotele, utrzymane w różnych odcieniach czerwieni, czerni i zieleni, w najmniejszym stopniu nie przypominały ani krzeseł, ani kanap, ani foteli; sprawiały wrażenie, jakby przeniesiono je tutaj z jakiegoś statku kosmicznego.
Conklin i Krupkin zaczęli jak na komendę przeszukiwać stoliki i biurka, szczególną wagę przywiązując do wszelkich listów i notatek.
– Jeżeli to jest biurko, to gdzie, do diabła, podziały się szuflady? – zapytał w pewnej chwili Aleks.
Читать дальше