Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ultimatum Bourne’a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ultimatum Bourne’a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Związku Radzieckim Jason Bourne staje do ostatecznej rozgrywki ze swoim największym wrogiem – słynnym terrorystą Carlosem – i tajnym międzynarodowym stowarzyszeniem. Żeby przeszkodzić potężnej Meduzie w zdobyciu władzy nad światem, raz jeszcze musi zrobić to, czego miał nadzieję nie robić nigdy więcej. I zwabić Carlosa w śmiertelną pułapkę, z której żywy wyjdzie tylko jeden z nich…

Ultimatum Bourne’a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ultimatum Bourne’a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– To znaczy gdzie?

– Dzwonię ze stróżówki przy bramie. Zapłaciłem za to ponad sto dolarów, a dozorca, taki francuski buffone, gapi się na mnie cały czas przez okno. Pewnie pilnuje, żebym mu niczego nie ukradł, na przykład dziurawego wiadra…

– Jaki dozorca? O czym ty mówisz?

– Jestem na cmentarzu, jakieś dwadzieścia pięć mil od Paryża.

– Na cmentarzu? Dlaczego?

– Dlatego że twoi dwaj znajomi prosto z lotniska przyjechali właśnie tutaj, ty ignorante! W tej chwili odbywa się tu pogrzeb, po ciemku i z pochodniami, a w dodatku zaraz lunie deszcz, więc jeśli tych dwóch typków przyleciało tu tylko po to, żeby wziąć udział w tej barbarzyńskiej ceremonii, to znaczy, że tam u was w Ameryce powietrze szkodzi rozumowi! Nie będziemy się tym dalej zajmować, Nowy Jork. Mamy wystarczająco dużo pracy.

– Umówili się na spotkanie ze swoim kumplem… – mruknął DeFazio bardziej do siebie niż do swego rozmówcy. – Co do pracy, to jeśli jeszcze kiedykolwiek chcecie pracować z nami, Filadelfią, Chicago albo z Los Angeles, to zrobicie dokładnie to, co wam powiem. Zostaniecie hojnie wynagrodzeni.

– Wreszcie zaczynasz gadać do rzeczy.

– Zostań tam i obserwuj ich dyskretnie. Ustal, dokąd poszli i z kim się widzieli. Zjawię się najszybciej, jak będę mógł, ale to trochę potrwa, bo na wszelki wypadek polecę przez Kanadę albo Meksyk. Powinienem być na miejscu jutro wieczorem albo pojutrze rano.

– Ciao – powiedział człowiek z Paryża.

– Omerta – odparł Louis DeFazio.

Rozdział 30

Blask migoczących w nocnej mżawce świec wydobywał z ciemności dwa szeregi żałobników, który podążali w milczeniu za białą trumną niesioną na ramionach sześciu mężczyzn. Procesji towarzyszyli czterej werbliści, wybijając powolny rytm marsza żałobnego, nieregularny, bo co chwila któryś z nich ślizgał się na rozmokłej ziemi i kępach wilgotnej trawy. Morris Panov potrząsnął z niedowierzaniem głową, obserwując tajemniczy rytuał. W pewnej chwili z ulgą dostrzegł między nagrobkami sylwetkę utykającego Aleksa.

– Widziałeś ich? – zapytał Conklin.

– Niestety, nie – odparł Mo. – Tobie chyba nie poszło lepiej?

– Nawet gorzej. Trafiłem na wariata.

– Jak to?

– W domku dozorcy paliło się światło, więc poszedłem tam, żeby sprawdzić, czy David albo Marie nie zostawili dla nas jakiejś wiadomości. Przy oknie stał jakiś kretyn, który powiedział, że jest tu dozorcą, i zapytał, czy nie chciałbym wynająć jego telefonu.

– Telefonu?

– Bredził coś o specjalnej stawce za dzisiejszą noc i o tym, że najbliższy automat jest dziesięć kilometrów stąd.

– Rzeczywiście wariat – zgodził się Panov.

– Wytłumaczyłem mu, że szukam kobiety i mężczyzny, z którymi miałem się tu spotkać, i zapytałem, czy nie zostawili u niego wiadomości, a on na to, że nie ma wiadomości, ale ma telefon, bardzo dobry, za jedyne dwieście franków…

– Wygląda na to, że miałbym co robić w Paryżu – zauważył z uśmiechem Panov. – A nie widział przypadkiem jakiejś pary, która pętałaby się po okolicy?

– Powiedział, że nawet kilka, i wskazał na tę procesję ze świeczkami, a potem zaczął znowu zaglądać przez okno.

– Co to właściwie za procesja?

– Też go zapytałem. Jakaś sekta czy coś w tym rodzaju. Grzebią swoich zmarłych tylko w nocy Podejrzewa, że to Cyganie, ale na wszelki wypadek się przeżegnał.

– Zanosi się na to że trochę zmokną – zauważył Panov, stawiając kołnierz. Mżawka przechodziła stopniowo w deszcz.

– Boże, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem? – wykrzyknął Conklin, oglądając się za siebie.

– O deszczu?

– Nie, o dużym grobowcu na zboczu wzgórza, za domkiem dozorcy. Przecież tam wszystko się stało!

– Tam usiłowałeś… – Mo nie dopowiedział pytania. Nie musiał.

– Mógł mnie tam zabić, ale tego nie zrobił – dokończył za niego Aleks. – Chodźmy!

Dwaj Amerykanie cofnęli się na żwirową ścieżkę i ruszyli w ciemności w górę łagodnego, porośniętego trawą zbocza. Dookoła nich lśniły mokre od deszczu białe nagrobki.

– Powoli! – wysapał Panov. – Ty już się zdążyłeś przyzwyczaić do tego, że nie masz stopy, ale ja jestem ciągle wykończony po tym, jak nafaszerowali mnie chemikaliami.

– Przepraszam.

– Mo! – rozległ się w ciemności kobiecy głos. Zaraz potem ujrzeli postać stojącą pod marmurowym, wspartym na kolumnach dachem grobowca tak dużego, że wyglądał jak miniaturowe mauzoleum; pomachała do nich ręką.

– Marie! – ryknął Panov i popędził jak spięty ostrogą, wyprzedzając Aleksa.

– Ładne rzeczy! – warknął Conklin, kuśtykając ostrożnie po mikrej trawie. – Wystarczy, że zawoła go kobieta, i już o wszystkim zapomina. Powinieneś zgłosić się do psychiatry, ty łgarzu!

W serdecznym powitaniu, jakie nastąpiło zaraz potem, nie było ni odrobiny fałszu; rodzina znowu znalazła się razem. W chwilę później Panov i Marie pogrążyli się w cichej rozmowie, natomiast Bourne odszedł z Conklinem na skraj marmurowej kolumnady. Deszcz lał już jak z cebra. Kondukt pogrzebowy znacznie się przerzedził, świece zgasły, a przy trumnie pozostała najwyżej połowa żałobników.

– Nie chciałem tu przychodzić, Aleks – powiedział Jason – ale jak zobaczyłem te tłumy, nie byłem w stanie wymyślić nic innego.

– Pamiętasz domek dozorcy i szeroką ścieżkę prowadzącą do parkingu? Skończyła mi się amunicja… Mogłeś rozwalić mi łeb na kawałki.

– Ile razy mam ci powtarzać, że nie mógłbym tego zrobić? Widziałem twoje oczy, niezbyt dokładnie, ale widziałem. Owszem, był w nich gniew, ale przede wszystkim niepewność i zdziwienie.

– To jeszcze nie powód, żeby oszczędzić kogoś, kto próbował cię zabić.

– To jest powód, jeśli wcześniej straciłeś pamięć. Nie masz wspomnień jako takich, ale pozostały oderwane fragmenty, pojawiające się i znikające obrazy…

Conklin spojrzał na Bourne'a ze smutnym uśmiechem.

– Pulsujące obrazy… Mo to wymyślił. Ukradłeś mu pomysł.

– Całkiem możliwe – odparł Bourne; obaj mężczyźni jak na komendę popatrzyli na Marie i Panova. – Rozmawiają o mnie, prawda?

– A co w tym dziwnego? Oboje troszczą się o ciebie.

– Nie chcę nawet myśleć o tym, ile jeszcze przysporzę im zmartwień. Obawiam się, że tobie też.

– Co chcesz przez to powiedzieć, Davidzie?

– Właśnie to. Zapomnij o Davidzie. David Webb nie istnieje, w każdym razie na pewno nie teraz i nie tutaj. To tylko rola, którą gram przed jego żoną, ale wiem, że marnie mi to wychodzi. Chcę, żeby wróciła do Stanów, do swoich dzieci.

– Jej dzieci? Na pewno tego nie zrobi. Przyleciała tu po to, żeby cię znaleźć, i to jej się udało. Na pewno cię nie opuści, bo dobrze pamięta wszystko, co tu się działo trzynaście lat temu. Gdyby nie ona, już byś nie żył.

– Stanowi dla mnie obciążenie. Musi wyjechać. Znajdę jakiś sposób. Aleks spojrzał prosto w zimne oczy człowieka zwanego kameleonem.

– Masz już pięćdziesiąt lat, Jason – powiedział przyciszonym głosem. – To nie jest Paryż trzynaście lat temu ani Sajgon jeszcze dawniej. To dzieje się teraz i dlatego potrzebna ci jest każda pomoc, jaka tylko się znajdzie. Skoro ona uważa, że może ci przyjść z pomocą, to ja jej wierzę.

– Ja tutaj decyduję, kto w co ma wierzyć! – parsknął z wściekłością Bourne.

– Chyba trochę przesadziłeś, kolego.

– Wiesz, o co mi chodzi – dodał Jason nieco łagodniejszym tonem. – Nie chcę dopuścić do tego, co się zdarzyło w Hongkongu. Chyba nie powinieneś się tym przejmować.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ultimatum Bourne’a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ultimatum Bourne’a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a»

Обсуждение, отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x