Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ultimatum Bourne’a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ultimatum Bourne’a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Związku Radzieckim Jason Bourne staje do ostatecznej rozgrywki ze swoim największym wrogiem – słynnym terrorystą Carlosem – i tajnym międzynarodowym stowarzyszeniem. Żeby przeszkodzić potężnej Meduzie w zdobyciu władzy nad światem, raz jeszcze musi zrobić to, czego miał nadzieję nie robić nigdy więcej. I zwabić Carlosa w śmiertelną pułapkę, z której żywy wyjdzie tylko jeden z nich…

Ultimatum Bourne’a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ultimatum Bourne’a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Okazało się, że Holland miał tylko częściowo rację. Pierwsze przesłuchanie kasety z zeznaniami Panova istotnie było dla nich wstrząsającym przeżyciem; jego głos był przepełniony ogromnym bólem, a informacje chaotyczne i niejasne, szczególnie dla kogoś przyzwyczajonego do precyzyjnego sposobu wysławiania się psychiatry. Jednak już za drugim razem udało im się osiągnąć wysoki stopień koncentracji, do czego bez wątpienia przyczyniła się świadomość ogromu cierpień, jakimi okupił Mo swoją wymuszoną środkami chemicznymi relację. Nie było czasu na osobiste uczucia, liczyły się tylko fakty. Obaj mężczyźni sporządzali szczegółowe notatki, przesłuchując kilkakrotnie budzące wątpliwość fragmenty, aby zmniejszyć do minimum ryzyko pomyłki. Po trzecim razie niejasności wyraźnie się zmniejszyły, po czwartym zaś obaj mieli po trzydzieści kilka stron notatek. Następną godzinę spędzili w milczeniu, analizując zebrany materiał i próbując ułożyć go w spójną całość.

– Jesteś gotów? – zapytał wreszcie siedzący na kanapie z ołówkiem w dłoni dyrektor CIA.

– Jasne – odparł Conklin. Zajmował miejsce przy biurku zastawionym sprzętem elektronicznym; w zasięgu ręki miał magnetofon.

– Jakieś uwagi na początek?

– Owszem. Dziewięćdziesiąt dziewięć przecinek czterdzieści cztery pro cent tego, co wysłuchaliśmy, nic nam nie daje, z wyjątkiem dowodów na to, jak dużo potrafi ten cholerny Walsh. Przeskakiwał z wątku na wątek szybciej, niż mogłem nadążyć, a przecież nie jestem takim znowu amatorem, jeśli chodzi o przesłuchania.

– Zgadzam się z tobą. – Holland skinął głową. – Walsh rzeczywiście jest dobry.

– Albo nawet jeszcze lepszy, ale to już nie nasza sprawa. Interesuje nas tylko to, co powiedział Mo… z jeszcze jednym ale. Najważniejsze jest nie to, co im ujawnił, bo i tak musimy przyjąć założenie, iż ujawnił wszystko, co mu po wiedziałem, ale to, co tam usłyszał. – Conklin umilkł na chwilą i przekartkował kilka stron. – O, na przykład: "Rodzina będzie zadowolona… Nasz super da nam swoje błogosławieństwo". W tym momencie najwyraźniej powtarza czyjeś słowa. Mo nie zna przestępczego żargonu, a jeśli nawet, to nie w takim stopniu, żeby automatycznie kojarzyć pewne fakty i słowa, ale w tym wypadku jednak nastąpiło coś takiego. Wystarczy zastąpić słowo super podobnie brzmiącym su premo – capo supremo, bynajmniej nie dobroduszny superman, z jakim mogło się kojarzyć. W takim układzie rodzina przestaje oznaczać gromadę niedołężnych ciotek, a błogosławieństwo zamienia się w nagrodę lub pochwałę.

– Mafia… – powiedział cicho Peter, wpatrując się w Conklina ostrym, przenikliwym spojrzeniem; kilka drinków, jakie wypił podczas minionych godzin, nie pozostawiło w jego organizmie najmniejszego śladu. – Nie przyszło mi to do głowy, ale instynktownie podkreśliłem ten sam fragment. Masz rację. Jest tu jeszcze parę rzeczy pasujących do tego toku myślenia. – Holland przerzucił kilka stron. – Proszę: "Nowy Jork chce wszystko zgarnąć". Albo tutaj: "Ten z Wall Street to naprawdę ktoś". – Dyrektor CIA ponownie odwrócił dwie lub trzy kartki. – Albo: "Blondaski…", i coś jeszcze, ale nie zrozumiałem.

– Nie mam tego. To znaczy, słyszałem, ale nie wiedziałem, o co chodzi.

– Bo i skąd miałby pan wiedzieć, panie Aleksieju Konsolikow? – Holland uśmiechnął się szeroko. – Pod tą warstwą ogłady i wykształcenia bije przecież rosyjskie serce. Nie masz pojęcia o tym, co niektórzy z nas musieli przejść.

– Hę?

– Jestem, przynajmniej teoretycznie, białym protestantem pochodzenia anglosaksońskiego. Blondaski to jedno z przezwisk, jakimi nas obrzucały inne mniejszości. Pomyśl tylko: Armbruster, Swayne, Atkinson, Burton, Teagarten – same blondaski. Ado tego Wall Street, gdzie większość rekinów pochodzi, albo przynajmniej pochodziła, właśnie z tego środowiska.

– "Meduza" – powiedział Aleks, kiwając głową. – "Meduza" i mafia… Jezus, Maria!

– Mamy numer telefonu! – Peter pochylił się do przodu na kanapie. – Był w notatniku, który Bourne zabrał z domu Swayne'a.

– Dzwoniłem tam, nie pamiętasz? Ciągle zgłasza się tylko automatyczna sekretarka.

– To nam wystarczy, żeby go zlokalizować.

– Po co? Ten, kto odbiera informacje, robi to też przez telefon, najprawdopodobniej z budki, jeśli ma choć odrobinę oleju w głowie. Niczego w ten sposób nie osiągniemy.

– Coś mi się wydaje, agencie, że nie macie wielkiego pojęcia o współczesnej technice, co?

– Odpowiem ci w ten sposób: kupiłem sobie magnetowid, żeby oglądać stare filmy, ale nie potrafiłem ustawić tego cholernego zegara, więc zadzwoniłem do sprzedawcy, a on na to: "Proszę przeczytać instrukcję na wewnętrznej stronie pokrywy". Próbowałem, ale za cholerę nie mogłem dojść do tego, jak się ją otwiera.

– W takim razie pozwól, że powiem ci, co możemy zrobić z automatyczną sekretarką: możemy ją uszkodzić.

– Świetny pomysł. Może jeszcze będziesz uprzejmy mi wyjaśnić, co nam to da.

– Zapomniałeś, że będziemy już wiedzieć, gdzie się znajduje.

– I co z tego?

– Ktoś przyjdzie, żeby ją naprawić.

– Aaa…

– Zgarniemy go i zapytamy, kto go przysłał.

– Wiesz, Peter, jak na amatora miewasz jednak czasem dobre pomysły. Twoje obecne wysokie stanowisko, na które w ogóle sobie nie zasłużyłeś, nie ma tu nic do rzeczy.

– Wybacz, ale nie postawię ci drinka.

Bryce Ogilvie, współwłaściciel kancelarii adwokackiej Ogilvie, Spofford, Crawford i Cohen, dyktował właśnie nadzwyczaj skomplikowaną odpowiedź dla wydziału antytrustowego Departamentu Sprawiedliwości, kiedy zadzwonił stojący na jego biurku telefon, podłączony do prywatnej, omijającej sekretariat linii. Ogilvie podniósł słuchawkę, nacisnął zielony guzik i spojrzał na sekretarkę.

– Zechce pani wybaczyć… – powiedział uprzejmie.

– Oczywiście, sir. – Dziewczyna wstała z fotela, przeszła na ukos przez obszerny gabinet i zniknęła za drzwiami.

– O co chodzi? – zapytał prawnik, zwalniając przycisk.

– Automat nie działa – odparł głos w słuchawce.

– Co się stało?

– Nie wiem. Cały czas jest przerywany sygnał.

– To najlepsze urządzenie, jakie można dostać. Może po prostu ktoś wtedy dzwonił.

– Próbuję już od dwóch godzin. Nawet najlepsza maszyna może się kiedyś zepsuć.

– Dobra, poślij kogoś, żeby sprawdził. Najlepiej któregoś z czarnuchów. – Oczywiście. Żaden biały nie odważyłby się tam pojawić.

Rozdział 25

Kilka minut po północy Bourne wysiadł z metra w Argenteuil. Podzielił dobę na części, czyniąc niezbędne przygotowania i jednocześnie szukając Marie; zajrzał do każdej kawiarni, sklepu i hotelu, odwiedził wszystkie miejsca będące fragmentami koszmaru, w jakim oboje uczestniczyli trzynaście lat temu. Kilkakrotnie wstrzymywał nagle oddech, widząc z daleka jakąś kobietę: tył głowy, mignięcie profilu, ciemnorude włosy – w przyćmionym świetle i tłoku wydawało mu się, że każda z nich może być jego żoną. Żadna nie była, ale dało mu to tyle, że zrozumiał dręczący go lęk, a dzięki temu mógł nad nim zapanować. To była najtrudniejsza do wytrzymania część dnia; resztę wypełniły zwykłe problemy i obawy.

Aleks! Gdzie on się podział, do cholery? Nie było go w Wirginii. Ze względu na różnicę czasu Bourne liczył na to, że Conklin zajmie się szczegółami, a przede wszystkim szybkim przekazaniem pieniędzy do Europy. Dzień pracy na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych zaczął się o czwartej po południu czasu paryskiego, natomiast dzień pracy we Francji zakończył się o piątej lub nawet wcześniej, także czasu paryskiego! Oznaczało to, że na załatwienie formalności związanych z przelaniem na konto niejakiego pana Simona w jednym z paryskich banków sumy miliona dolarów miał zaledwie niecałą godzinę, a to z kolei oznaczało, że wspomniany pan Simon musiałby pojawić się we wspomnianym, jeszcze nie wybranym, banku. W tej sprawie dużą pomoc okazał mu Bernardine. Pomoc, dobre sobie! On to po prostu załatwił.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ultimatum Bourne’a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ultimatum Bourne’a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a»

Обсуждение, отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x