Erick Van Lustbader - Dziedzictwo Bourne'a

Здесь есть возможность читать онлайн «Erick Van Lustbader - Dziedzictwo Bourne'a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dziedzictwo Bourne'a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dziedzictwo Bourne'a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

David Webb – spokojny wykładowca na spokojnym uniwersytecie. Do dnia gdy kula snajpera chybia go o włos. Ten dzień oznacza dla Davida powrót do dawnej tożsamości – Jasona Bourne'a, superagenta CIA, wyszkolonego w sztuce zabijania i przeżycia. Znowu musi nie dać się zabić i odkryć, kto i dlaczego na niego poluje. Ale prawdę kryje ostatnie miejsce, do jakiego chciałby wrócić – jego przeszłość.

Dziedzictwo Bourne'a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dziedzictwo Bourne'a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ale jak? – spytała Zina. – Jak to możliwe?

– Za trzy dni spotkamy się w Nairobi – odparł Spalko. – Zobaczycie sami.

Nad jego głową zamyka się woda, ciemna, głęboka, rojąca się od niewypowiedzianych koszmarów. Idzie na dno. Bez względu na to, jak bardzo się szamocze, jak rozpaczliwie próbuje wypłynąć na powierzchnię, kręcąc się wkoło, opada coraz niżej i niżej, jakby miał ołów u nóg. Spogląda w dół, dostrzega śliski od wodorostów gruby sznur obwiązany wokół lewej kostki. Nie widzi, co jest na jego końcu, bo sznur znika w czarnej otchłani. Ale cokolwiek to jest, musi być bardzo ciężkie, gdyż pociąga go za sobą, mocno napinając sznur. Rozpaczliwym ruchem sięga w dół, napuchniętymi palcami szarpie węzeł i Budda odpływa, obracając się powoli, znika w niezgłębionym mroku…

Chan obudził się gwałtownie, jak zwykle miotany poczuciem potwornej straty. Łóżko. Zmięte, wilgotne prześcieradła. Przez jakiś czas przed oczami przewijał mu się znajomy koszmar. Sięgnął w dół i pomacał kostkę u nogi, żeby się upewnić, że nie ma tam sznura. Potem, ostrożnie, nieufnie, niemal z nabożną czcią, przesunął palcem po napiętych mięśniach brzucha, po piersi i wreszcie dotknął małego rzeźbionego Buddy na złotym łańcuszku. Nigdy go nie zdejmował, nawet przed snem. Był tam. Oczywiście, że tam był, jak zawsze. Jego talizman, chociaż próbował sobie wmówić, że nie wierzy w talizmany.

Zdegustowany mruknął coś pod nosem, wstał, poszedł do łazienki i ochlapał sobie głowę zimną wodą. Zapalił światło i szybko zamrugał. Zbliżył twarz do lustra i przyjrzał się swemu odbiciu, jakby widział je pierwszy raz w życiu. Chrząknął, oddał mocz, wrócił do pokoju, zapalił lampkę, usiadł na brzegu łóżka i jeszcze raz przeczytał skąpe dossier, które dał mu Spalko. Nie było w nim absolutnie niczego, co wskazywałoby, że David Webb posiadł umiejętności, jakimi się przed nim wykazał. Dotknął siniaka na gardle i pomyślał o jego sprytnie zastawionej sieci ze splecionych pnączy. Wyjął z teczki kartkę i porwał ją na strzępy. Akta były bezużyteczne, więcej niż bezużyteczne, bo zmyliły go i sprawiły, że nie docenił przeciwnika. Nasuwał się też inny, równie niepokojący wniosek: Spalko dostarczył mu fałszywych albo niekompletnych informacji.

Podejrzewał, że dobrze wie, kim jest David Webb. Musiał teraz sprawdzić, czy czegoś nie knuł. Co do Webba miał swoje własne plany i nie chciał, żeby ktoś – nawet sam Stiepan Spalko – wszedł mu w drogę.

Westchnął ciężko, zgasił światło i położył się, lecz jego umysł nie był gotowy do snu. Całe ciało wibrowało od domysłów i spekulacji. Do chwili zawarcia ostatniej umowy ze Spalkiem nie wiedział nawet, że Webb istnieje, że w ogóle żyje. I pewnie nie przyjąłby tego zlecenia, gdyby Spalko nie pomachał mu nim przed nosem jak marchewką. Musiał wiedzieć, że nie oprze się pokusie. Współpracując z nim, od jakiegoś czasu czuł się bardzo nieswojo. Spalko myślał, że go kupił, ale Spalko jest megalomanem.

W dżunglach Kambodży, gdzie musiał radzić sobie jako dziecko i młody chłopak, poznał wielu megalomanów. Upał, wilgoć, chaos wojny, niepewność jutra – wszystko to razem sprawiało, że ludzie popadali w obłęd. We wrogim środowisku słabi umierali, silni przeżywali, a każdy jakoś się zmieniał.

Leżąc na plecach, przesunął palcami po swoich bliznach. Było to coś w rodzaju rytuału, może nawet przesądu, była to ucieczka przed złem. Nie przed przemocą, jaką dorosły stosuje przeciwko dorosłemu, tylko przed narastającym, nienazwanym strachem, jaki odczuwa dziecko w środku nocy. Budząc się z koszmaru, dzieci biegną do rodziców, wpełząją do ich ciepłego, bezpiecznego łóżka i szybko zasypiają. Ale on nie miał rodziców, nie miał nikogo, kto mógłby go pocieszyć! Przeciwnie, wciąż musiał uciekać przed ogłupiałymi dorosłymi, dla których był jedynie źródłem pieniędzy lub seksu. Zarówno biali, jak i Azjaci, których miał nieszczęście spotkać, przez wiele lat traktowali go jak niewolnika. Nie należał do ich świata i dobrze o tym wiedzieli. Jako mieszaniec był obrzucany obelgami, przeklinany, bity, wykorzystywany i poniżany tak, jak tylko można poniżyć człowieka.

Mimo to wytrwał. Przetrwanie z dnia na dzień stało się jego jedynym celem. Gorzkie doświadczenie nauczyło go jednak, że sama ucieczka nie wystarczy, że ci, którzy chcą go zniewolić, zawsze będą go ścigać i surowo karać. Dwukrotnie omal nie umarł. I dopiero wtedy zrozumiał, że przetrwanie to za mało. Że albo zacznie zabijać, albo ktoś zabije jego.

Tuż przed piątą rano oddział antyterrorystyczny, ściągnięty z blokady na szosie, po cichu stanął przed motelem. O obecności Jasona Bourne'a zawiadomił ich recepcjonista, który, obudziwszy się z drzemki po silnym środku uspokajającym, na ekranie telewizora zobaczył jego twarz. Uszczypnął się, żeby sprawdzić, czy nie śni, wypił kieliszek taniej żytniówki i zadzwonił na policję.

Dowódca oddziału rozkazał, żeby zgaszono światła przed motelem, gdyż u tak po ciemku był pewniejszy i bezpieczniejszy. Ale gdy zaczęli zajmować pozycje, zawarczał silnik stojącej na podjeździe chłodni i rozbłysły silne reflektory. Dowódca rozpaczliwie zamachał rękami, podbiegł bliżej i kazał kierowcy się wynosić. Widząc uzbrojonych po zęby agentów, kierowca wybałuszył oczy i natychmiast posłuchał: zgasił światła, wyjechał z parkingu i skręcił na szosę.

Dowódca dał znak podwładnym i ruszyli prosto do pokoju Bourne'a. Na bezgłośny rozkaz dwóch agentów pobiegło na tyły motelu. Dowódca dał im dwadzieścia sekund, żeby zdążyli dotrzeć na miejsce, po czym kazał ludziom włożyć maski przeciwgazowe. Dwóch z nich uklękło i przez otwarte okno odpaliło ładunki z gazem łzawiącym. Wtedy dowódca dał znak ręką: wyważyli drzwi i z gotową do strzału bronią wpadli do pokoju. W środku syczał pojemnik z gazem i mrugał ekran telewizora z wyłączonym dźwiękiem. Leciały wiadomości CNN i z ekranu gapiła się na nich twarz poszukiwanego. Na łóżku nie było pościeli, na przetartej wykładzinie walały się resztki jedzenia. Bourne zniknął.

Owinąwszy się prześcieradłem, kocem i narzutą, legł między sięgającymi sufitu stertami skrzyń wypełnionych plastikowymi koszykami. W koszykach były truskawki. Udało mu się znaleźć miejsce metr nad podłogą, w ciasnym kominie z drewnianych skrzyń. Wszedłszy do chłodni, zamknął za sobą drzwi; wszystkie chłodnie miały w środku klamki, a raczej długie dźwignie na wypadek, gdyby ktoś się w nich zatrzasnął. Zapalił latarkę i zobaczył przejście szerokie na tyle, że mógł się nim przecisnąć. Na prawej ścianie, tuż pod sufitem, było zakratowane ujście przewodu wentylacyjnego.

Nagle zesztywniał. Ciężarówka zwalniała i w końcu się zatrzymała. Blokada. Nadeszła krytyczna, najniebezpieczniejsza chwila.

Przez pięć minut panowała całkowita cisza, a potem drzwi gwałtownie się otworzyły. Usłyszał czyjś głos.

– Zabierał pan jakichś autostopowiczów?

– Nie. – Kierowca był wystraszony.

– Niech pan spojrzy na zdjęcie. Może widział pan tego faceta gdzieś przy drodze?

– Nie, nie widziałem. Co on zrobił?

– Co pan wiezie? – Głos innego policjanta.

– Świeże truskawki – powiedział Guy. – Jezu, ludzie, miejcie serce. Przy otwartych drzwiach zaraz mi sflaczeją. Jak zaczną gnić, zabulę za nie z własnej pensji.

Ktoś chrząknął, ktoś inny burknął. Światło silnej latarki omiotło przejście i podłogę, musnęło rząd skrzyń, między którymi półleżał Bourne.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dziedzictwo Bourne'a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dziedzictwo Bourne'a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Eric Lustbader - Blood Trust
Eric Lustbader
Eric Lustbader - Last Snow
Eric Lustbader
Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła
Margit Sandemo
Eric Lustbader - First Daughter
Eric Lustbader
Eric van Lustbader - The Bourne Objective
Eric van Lustbader
Eric Lustbader - The Testament
Eric Lustbader
Robert Ludlum - The Bourne Sanction
Robert Ludlum
Phyllis Bourne - Moonlight Kisses
Phyllis Bourne
Robert Barr - From Whose Bourne
Robert Barr
Отзывы о книге «Dziedzictwo Bourne'a»

Обсуждение, отзывы о книге «Dziedzictwo Bourne'a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x