James Patterson - Podmuchy Wiatru

Здесь есть возможность читать онлайн «James Patterson - Podmuchy Wiatru» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Podmuchy Wiatru: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Podmuchy Wiatru»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Doktor Frannie O’Neill spotyka w lesie niedaleko szpitala dziewczynkę. Jedenastolatka jest zadziwiająco silna i inteligentna. Ale nie to wprawia Frannie w największe zdumienie… Kilka dni później lekarkę odwiedza agent FBI. Kieruje śledztwem w sprawie szokujących eksperymentów genetycznych prowadzonych w tajnym laboratorium.

Podmuchy Wiatru — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Podmuchy Wiatru», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Puma zaczęła warczeć i odsłoniła wielkie, potężne, żółtobrązowe kły. Max nie była pewna, czy zwierzę jej się boi, czy też wyczuło, że ma do czynienia z niezwyczajnym przeciwnikiem. W każdym razie wielki kocur nie rzucał się do ataku.

Max przyszło do głowy, że mogłaby spróbować rozpędzić się i wzbić w powietrze. W górze byłaby bezpieczna. Może wyszłaby z tej konfrontacji bez szwanku.

Puma nie przestawała warczeć. Jej paszcza była lekko rozwarta. Zwierzę i człowiek stali w całkowitym bezruchu, nie odrywając od siebie wzroku. Max nie miała pojęcia, jak wybrnąć z tej patowej sytuacji.

Musiała złapać oddech. Zaczynała się dusić, a to ograniczało jej możliwości ucieczki. Musiała zaryzykować.

Powoli zaczerpnęła powietrza – i wtedy puma zaatakowała. Rzuciła się na Max szybko jak błyskawica. Wybrała najlepszy moment na atak. Instynkt!

Max krzyknęła, ale był to okrzyk wściekłości, a nie strachu.

Odskoczyła w bok – nawet nie wiedziała, że potrafi tak szybko i zwinnie się poruszać. Jeszcze nigdy nie miała okazji tego sprawdzić.

Jestem szybka – jak ten kot, pomyślała z nadzieją, która po chwili przerodziła się w absolutną pewność.

Wielka puma zaryła pazurami w ziemię i odwróciła się, jednym płynnym ruchem. Wyglądała na nieco zaskoczoną.

Max z całej siły uderzyła ją w łeb. Puma zatoczyła się w bok, ale po chwili znów rzuciła się do ataku.

Max nieco uniosła i odchyliła skrzydło do tyłu. Następnie po raz drugi uderzyła pumę, tym razem prosto w szczękę. Aż nie mogła uwierzyć, że to takie przyjemne uczucie. Zwierzę, zamroczone, na chwilę straciło orientację.

To dało Max dość czasu, by przebiec parę kroków i wznieść się w powietrze. Puma, rozwścieczona ucieczką swojej ofiary, rzuciła się za nią i wyskoczyła do góry, jakby też chciała pofrunąć. Potężne szczęki kłapnęły, ale pochwyciły tylko powietrze.

Max pięła się ku górze, dopóki nie poczuła się całkowicie bezpieczna. Wtedy obejrzała się na pumę i pokazała jej język.

– Miau – rzuciła i odleciała.

ROZDZIAŁ 46

Przeczesywaliśmy z Kitem porośnięte lasami wzgórza wznoszące się nad autostradą Peak-to-Peak, która biegnie u ich podnóża aż do tych prawdziwych, wysokich gór, znajdujących się na zachodzie. Jak dotąd, niczego nie znaleźliśmy. Byliśmy jak ogary, które zgubiły trop.

Nigdy nie zdarzyło mi się odgrywać roli tropiciela. Zresztą, obydwoje czuliśmy się dość dziwnie, a to, że byliśmy tu razem, jeszcze potęgowało wrażenie.

Ale prezentowaliśmy się nieźle. Kit miał na sobie zielone szorty i niewiele ponadto. Było tak gorąco, że zaraz po wymarszu ściągnął koszulkę z napisem: UNIWERSYTET DARTMOUTH. WYDZIAŁ PRAWA. Ja wystroiłam się w szorty w kolorze khaki, traperki i mój szczęśliwy podkoszulek; ale na razie szczęścia mi nie przyniósł.

Ta dziewczynka musiała gdzieś być, ale gdzie? Gdzie ja ukryłabym się na jej miejscu? Co może myśleć jedenasto- dwunastoletnie dziecko?

Strasznie byłam ciekawa jej losów. W dzieciństwie zapisałam się do zuchów, potem, już w liceum, zdobyłam naukową nagrodę Westinghouse i zaliczyłam zaawansowany kurs biologii; gdybym miała taki kaprys, mogłam pójść na medycynę i leczyć ludzi. Chciałam wiedzieć wszystko o skrzydlatej dziewczynce. Zresztą, kto by nie chciał? Kto mógłby się oprzeć ciekawości?

Przyjemny chłód poranka przerodził się w typowy skwar letniego popołudnia. Zapragnęłam choć na chwilę zdjąć ciężki plecak i odetchnąć.

Z boku dobiegało ciche posapywanie Kita. Dobrze, że w tej chwili nie patrzyłam w jego niebieskie oczy.

Ostatniego wieczoru pocałowałam go, bo po pierwsze rozczuliłam się, a po drugie, wlałam w siebie trochę za dużo whisky. Kit miał w sobie coś niezwykłego, pewną wrażliwość, której nie dostrzegałam u innych znanych mi mężczyzn, a której początkowo nie chciałam zauważyć także u niego.

Może zmienił się pod wpływem tego, co spotkało jego żonę i dzieci, ale ja miałam wrażenie, że taki, jak teraz, był zawsze. Z drugiej strony, sam stwierdził: „nie wiesz, kim jestem”.

– No i co? – spytał, kiedy znaleźliśmy się na szczycie małego pagórka. – Którędy teraz? Masz jakiś pomysł?

Jasne, miałam mnóstwo doskonałych pomysłów.

– Stawiam na południowe zbocze tamtego wzgórza – powiedziałam. – Gdybym starała się wymknąć pościgowi, schowałabym się w miejscu, z którego miałabym widok na całą dolinę.

– Mówisz o tamtym zboczu? – spytał i przewrócił oczami.

– To tylko trzy, cztery kilometry drogi – pocieszyłam go.

– „Tylko trzy, cztery kilometry”? – wyszeptał z niedowierzaniem.

Śmieszne. Kit miał poczucie humoru, ale potrafił, kiedy trzeba, zachować powagę, co podobało mi się w nim jeszcze bardziej. Poprzedniego wieczoru wyznał mi, że tak naprawdę nie jest myśliwym, ale przecież mimo to nie wiedziałam o nim zbyt wiele, prawda?

– Jeśli się sprężymy, możemy dotrzeć tam w parę godzin – powiedziałam. – Mówię poważnie.

– Ąj, aj, kapitanie. Wedle rozkazu.

– Zuch chłopak. Tacy właśnie zdobywali Dziki Zachód.

Po dwóch godzinach wędrówki w górę i w dół skalistych zboczy, nareszcie znaleźliśmy się po zawietrznej stronie wzgórza, od którego pochodziła nazwa miasta: Bear Bluff.

– Odpocznijmy chwilę – zaproponowałam.

Kit, połyskujący od potu, wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Zdaje się, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Rzadko spotyka się ludzi takich jak on, trochę zarozumiałych, ale wcale przez to nie irytujących. Był pewny siebie, ale miał w sobie też odrobinę pokory, i to mi się podobało.

– Nie musisz mnie rozpieszczać – powiedział z szerokim uśmiechem. – Jestem w niezłej formie jak na mieszczucha.

Roześmiałam się. Jasne, jesteś w niezłej formie, pomyślałam. Bez względu na to, skąd pochodzisz.

Zdjęłam plecak i spojrzałam na zegarek. Było parę minut przed piątą. Wygrzebałam z torby parę mandarynek i rzuciłam jedną Kitowi. Niezbyt celnie, co prawda, ale i tak udało mu się ją złapać.

– Dobry refleks – zauważyłam, szczerząc radośnie zęby jak nie przymierzając wioskowa idiotka. Inna sprawa, że przy Kicie lubiłam się wygłupiać. To chyba oznaczało, iż mam do niego zaufanie.

Pożerając słodkie mandarynki, rozglądałam się wokół. Niczego niezwykłego jednak nie zobaczyłam. Wygnieciona trawa w miejscu, gdzie zapewne spały jelenie. Płytka jaskinia, za mała, by człowiek mógł się w niej schronić. Sępy krążące nad naszymi głowami.

Co spodziewałam się tu znaleźć?

Przysypane pierzem gniazdo małej dziewczynki, z wielkim łożem i kolekcją lalek Barbie?

Kit podszedł do mnie. Poczułam bijącą od niego woń mandarynek i potu.

– Frannie – powiedział cicho. Miał naprawdę miły głos. Łagodny baryton. Mogłam go słuchać godzinami, jak poprzedniego wieczoru.

– Tak?

Wyciągnął rękę ku najbardziej stromej części zbocza.

– Spójrz. Tam, w górze. Widzisz coś?

Odwróciłam głowę we wskazanym kierunku.

Tuż nad kępą sosen i skał w połowie zbocza widać było jakieś duże, latające stworzenie.

Nie był to jastrząb ani myszołów.

Z wrażenia odebrało mi mowę.

Skrzydlata dziewczynka!

Szybowała wysoko nad nami niczym orzeł, ale wyglądała o wiele piękniej.

– O Boże – powtarzał Kit, wodząc za nią pełnym zachwytu spojrzeniem. – Ona naprawdę istnieje.

ROZDZIAŁ 47

Kit był w stanie głębokiego szoku i zdawał się nie przyjmować do wiadomości tego, co widzi. On i Frannie patrzyli w niemym podziwie na dziewczynkę, która wyglądała jak zupełnie normalne dziecko, tyle że miała skrzydła i potrafiła latać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Podmuchy Wiatru»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Podmuchy Wiatru» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


James Patterson - WMC - First to Die
James Patterson
James Patterson - Filthy Rich
James Patterson
James Patterson - French Kiss
James Patterson
James Patterson - Truth or Die
James Patterson
James Patterson - Kill Alex Cross
James Patterson
James Patterson - Murder House
James Patterson
James Patterson - Maximum Ride Forever
James Patterson
James PATTERSON - Cross Fire
James PATTERSON
James Patterson - The 8th Confession
James Patterson
James Patterson - Wielki Zły Wilk
James Patterson
James Patterson - Cross
James Patterson
Отзывы о книге «Podmuchy Wiatru»

Обсуждение, отзывы о книге «Podmuchy Wiatru» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x