James Patterson - Podmuchy Wiatru

Здесь есть возможность читать онлайн «James Patterson - Podmuchy Wiatru» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Podmuchy Wiatru: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Podmuchy Wiatru»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Doktor Frannie O’Neill spotyka w lesie niedaleko szpitala dziewczynkę. Jedenastolatka jest zadziwiająco silna i inteligentna. Ale nie to wprawia Frannie w największe zdumienie… Kilka dni później lekarkę odwiedza agent FBI. Kieruje śledztwem w sprawie szokujących eksperymentów genetycznych prowadzonych w tajnym laboratorium.

Podmuchy Wiatru — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Podmuchy Wiatru», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Leciała na wysokości około stu pięćdziesięciu metrów nad ziemią.

Ruszyli za nią.

By nie tracić jej z oczu, musieli w pocie czoła zdobywać kolejne wzgórza i czołgać się po kamienistych zboczach.

Bardzo szybko odkryli, że z jednego punktu do drugiego najłatwiej dostać się drogą powietrzną.

Ogarniając spojrzeniem strome zbocze wzgórza, Kit nie mógł pojąć, jak to się dzieje, że Frannie znajduje oparcie dla nóg tam, gdzie on widzi tylko gładkie skały, zwiastujące pewną śmierć, a co najmniej połamane kości. Włożył z powrotem koszulkę, jakby spodziewał się, że ochroni go w razie upadku.

Nie był tradycjonalistą. Nie raziło go to, że kobieta jest w czymś od niego lepsza, ale do pewnych granic. Tymczasem powiedzieć, że Frannie była w dobrej formie, to za mało – ona była w doskonałej formie. We wspinaczce prezentowała poziom zgoła olimpijski.

Dobrze chociaż, że nie okazywała swojej wyższości. Wręcz przeciwnie, ciągle starała się służyć mu pomocą i dodawać odwagi.

– Nie patrz w dół – powiedziała. – Patrz na mnie.

– To da się zrobić – odparł. – No, i widok będzie ładniejszy. Dzięki za radę. Teraz wszystko pójdzie mi trochę łatwiej.

Patrz na Frannie. Rób to, co ona. Widzisz? Frannie nie spada na łeb, na szyję. Ty też tego nie rób.

Podciągnął się na półce skalnej, wymacał gruby korzeń i zacisnął na nim dłoń. Następnie wsunął stopę w wąską szczelinę. Jak dotąd, nieźle sobie radził. Wtedy się pośliznął.

Zaczął zsuwać się w głąb kamienistej otchłani. O nie, Jezu, nie.

Udało mu się pochwycić cienką gałąź, która pod jego ciężarem zgięła się wpół.

Na szczęście, wytrzymała.

– No, L.L.Bean, dasz radę – krzyczała do niego Frannie. – Tylko bądź ostrożny. Nie trać koncentracji.

Zasapany, mając przed oczami obraz swojego ciała, roztrzaskanego o skały, powoli zaczął piąć się ku górze. Taki już był… nigdy nie poddawał się bez walki. Z trudem wgramolił się na półkę skalną. W zwyczajnych okolicznościach rzuciłby jakąś złośliwą uwagę, ale teraz był zbyt wyczerpany, by wydobyć z siebie głos.

– Jak ty mnie nazwałaś? – wydyszał wreszcie.

– O czym ty mówisz?

Kit z trudem uniósł się na rękach i wstał. Chwiejnym krokiem podszedł do Frannie, która siedziała na kamieniu i masowała stopy. Miała ładne palce u nóg, długie, szczupłe i bardzo giętkie.

– Czemu powiedziałaś na mnie „L.L.Bean”?

Popatrzyła na niego mrużąc oczy i wzruszyła ramionami.

– To chyba przez te twoje ciuchy. Są nowe, prosto spod igły, typowe dla mieszczuchów. Jak z katalogu firmy L.L.Bean.

– Ranisz moje uczucia.

Frannie nie wytrzymała. Zgięła się wpół, ujęła pod boki i wybuchnęła gromkim śmiechem. Po jej policzkach popłynęły łzy. Kit spojrzał na nią i jego sapanie przerodziło się w chrapliwy, radosny rechot.

– To nie było aż tak śmieszne – powiedziała Frannie, kiedy wreszcie odzyskała głos.

– Wiem – wykrztusił Kit. – To wcale nie było śmieszne. Widać mamy marne poczucie humoru.

I znów wybuchnęli histerycznym śmiechem.

Frannie pierwsza przyszła do siebie. Otarła twarz z łez. Następnie wygrzebała z plecaka apteczkę i rzuciła ją Kitowi.

– Twój brzuch. Masz krew na koszuli. Ojej. Nie mogę znieść widoku krwi – zażartowała.

Kit posmarował spirytusem otarcie naskórka na brzuchu. Nawet się nie skrzywił. Frannie patrzyła na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Kiedy skończył dezynfekować ranę, mruknął: „Au” i uśmiechnął się.

Po chwili powiódł spojrzeniem po okolicznych wzgórzach.

– Cóż, nie udało nam się jej dogonić. Znów gdzieś zniknęła.

– Ciągle się zastanawiam, kim są jej rodzice – powiedziała Frannie. – Skąd ona się wzięła? Gdzie mieszka?

Kit nie odpowiedział.

Frannie przyjrzała mu się uważnie.

– Zaraz, zaraz. Ty coś o niej wiesz, zgadza się?

Kit westchnął ciężko.

– Wiedziałem, że dzieje się tu coś dziwnego. Ja… ten… jestem agentem FBI, Frannie. Mówiłem ci o tym wczoraj. Przyjechałem do Kolorado w związku ze sprawą, którą prowadziłem. Już od trzech lat nad nią siedzę.

Frannie zbladła.

– Co takiego? Jaką sprawą? – wyrzuciła z siebie. – A ja co? Jestem podejrzana?

– Nie szalej, uspokój się. Posłuchaj, co mam do powiedzenia. Wszystko zaczęło się w Cambridge, Massachusetts, przynajmniej tak mi się wydaje. Doktor Anthony Peyser prowadził tam eksperymenty, których celem, jak sądzimy, było przyspieszenie ludzkiego rozwoju.

– To znaczy, że chciał wpłynąć na ewolucję człowieka, Kit? O to chodzi?

– Coś w tym stylu. Nie jesteśmy pewni. Peyser, przy współpracy grupy studentów, których sam dobrał, prowadził jakieś ważne badania. W końcu nastąpił w nich przełom, chociaż na czym polegał, nie wiem. Potem jednak ci sami badacze wpadli w tarapaty w Bostonie. Oskarżono ich o eksperymentowanie na ludziach – włóczęgach, bezdomnych, a nawet studentach potrzebujących pieniędzy. Cel uświęca środki, i tak dalej. Pewnie słyszałaś co nieco o małych laboratoriach, a nawet uniwersyteckich centrach badawczych, którym niedawno postawiono ten sam zarzut. Wojsko ma też sporo na sumieniu.

– Tak, czytałam o tym. Jak chyba każdy. Czyli od samego początku wiedziałeś o istnieniu tego gangu lekarzy. Dlatego uwierzyłeś mi, kiedy powiedziałam ci o tej dziewczynce, prawda?

– Ufam ci i tyle. Dlatego wiedziałem, że nie kłamiesz. Może więc i ty mi choć trochę zaufasz? – powiedział. – Umowa stoi?

– Tutaj rozbijemy się na noc – odparła sucho Frannie.

Kiedy chciała, potrafiła być twarda. Ale to mu się w niej nawet podobało.

ROZDZIAŁ 48

Musiałam jeszcze to wszystko przemyśleć, ale na razie nie miałam powodu, by nie wierzyć Kitowi. Prawdę mówiąc, budził moje zaufanie. Dobrze mu patrzyło z oczu.

– Idę do spożywczego – powiedziałam i ruszyłam w stronę lasu. – Trzeba ci czegoś?

– „Denver Post”, orzechowych M amp;M, środków uspokajających – zażartował.

– Pilnuj ognia.

Kit skinął głową, wydał z siebie gardłowy pomruk godny jaskiniowca i obdarzył mnie jednym ze swoich olśniewających uśmiechów. Miał ich wiele w swoim repertuarze. Wciąż nie mogłam ochłonąć ze zdumienia, że tak dobrze nam jest ze sobą.

Niecałe sto metrów od obozu płynął strumień. Stanęłam na brzegu i naciągnęłam linkę na składaną wędkę, którą zawsze noszę w plecaku. Kotłująca się woda wpływała do małego stawu; już tu kiedyś byłam, może z Davidem.

W ściółce na brzegu roiło się od dżdżownic. Nadziałam jedną na haczyk i zarzuciłam wędkę. Teraz pozostawało tylko czekać, aż przypłynie kolacja.

Już po paru minutach złowiłam sporego pstrąga. Odcięłam żyłkę, zostawiłam rybę w wodzie, założyłam nową linkę i znowu zarzuciłam wędkę. Pstrąg miał zaledwie trzydzieści parę centymetrów długości, ale przez następne pół godziny nic już nie złowiłam, a poza tym nadciągał zmierzch.

Jeden średni pstrąg będzie musiał wystarczyć na kolację. Na szczęście przezornie zabrałam ze sobą parę ziemniaków i pomidorów, więc jakoś to będzie.

Szósty zmysł podpowiadał mi, że dziewczynka jest gdzieś blisko. Za każdym razem, kiedy się pokazywała, wydawało się, że igra z nami, albo ma zamiar nas tu przyprowadzić. Dlaczego? Czyżby chciała, żebyśmy ją znaleźli? A może pragnęła nam coś pokazać? Ale co? Gdzie mieszkała? Z czego żyła? Czy chciała nam zdradzić jakąś tajemnicę?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Podmuchy Wiatru»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Podmuchy Wiatru» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


James Patterson - WMC - First to Die
James Patterson
James Patterson - Filthy Rich
James Patterson
James Patterson - French Kiss
James Patterson
James Patterson - Truth or Die
James Patterson
James Patterson - Kill Alex Cross
James Patterson
James Patterson - Murder House
James Patterson
James Patterson - Maximum Ride Forever
James Patterson
James PATTERSON - Cross Fire
James PATTERSON
James Patterson - The 8th Confession
James Patterson
James Patterson - Wielki Zły Wilk
James Patterson
James Patterson - Cross
James Patterson
Отзывы о книге «Podmuchy Wiatru»

Обсуждение, отзывы о книге «Podmuchy Wiatru» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x