James Patterson - Róże Są Czerwone

Здесь есть возможность читать онлайн «James Patterson - Róże Są Czerwone» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Róże Są Czerwone: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Róże Są Czerwone»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Seria krwawych napadów na banki w Marylandzie i Wirginii. Tajemniczy, wyjątkowo przebiegły przestępca wynajmuje za każdym razem innych ludzi do rabunku… a potem ich zabija. Śledztwem kieruje Alex Cross. Kolejne tropy prowadzą donikąd. Lecz Cross nie rezygnuje. Nawet kiedy przekonuje się, że inteligentny zbrodniarz prowadzi z nim wyrafinowaną grę. I że za najmniejszy błąd może zapłacić śmiercią.

Róże Są Czerwone — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Róże Są Czerwone», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Macdougall wzruszył ramionami.

– Przyszło nam to do głowy. Trzecie spotkanie miało zadecydować, czy w to wchodzimy, czy nie. Mogliśmy zgarnąć połowę z trzydziestu milionów. Jasne, że w to weszliśmy. On wiedział, że się zdecydujemy. Próbowaliśmy wytargować większą działkę. Wyśmiał nas. Nie chciał o tym słyszeć. Zgodziliśmy się na jego warunki. Powiedział, że albo je przyjmiemy, albo wypadamy z gry. Po spotkaniu wyszedł z hotelu. Tym razem pilnowało go dwóch naszych. Facet był wysoki, nabity i z czarną brodą. Podejrzewaliśmy, że to przebranie. Chłopcy znów go o mało nie zgubili. Ale udało im się. Mieli fart. Zobaczyli, że wszedł do szpitala dla weteranów Hazelwood w Waszyngtonie. Już tam został. Nie wiemy, jak naprawdę wygląda, ale nie wyszedł stamtąd.

Macdougall zamilkł. Popatrzył kolejno na Weissa, Betsey i na mnie.

– To psychol, mili państwo. Siedzi w wariatkowie. Tam go dorwiecie.

Rozdział 94

Agenci FBI natychmiast pojechali do szpitala Hazelwood. Wyciągnęli akta wszystkich pacjentów i całego personelu. Urząd do spraw Weteranów sprzeciwiał się, ale szybko ustąpił.

Kopie akt pacjentów trafiły do mnie. Przez resztę dnia porównywałem je z kartotekami personelu i klientów MetroHartford. Dziękowałem Bogu za komputery. Nawet jeśli Supermózg był w szpitalu, nikt nie wiedział, jak wygląda. Nadal brakowało jego połowy z trzydziestu milionów dolarów. Ale zbliżyliśmy się do niego bardziej niż kiedykolwiek. Odzyskaliśmy prawie cały łup nowojorskich detektywów. Rozpłynęło się tylko kilkaset tysięcy. Każdy z pięciu aresztowanych gliniarzy próbował pójść z nami na jakiś układ.

Około wpół do dziesiątej wieczorem poszliśmy z Betsey na kolację do nowojorskiej restauracji „Ecco”. Włożyła żółtą sukienkę, złote kolczyki i bransoletki. Wszystko to tworzyło znakomity kontrast z jej opalenizną i czarnymi włosami. Sądzę, że wiedziała, jak świetnie się prezentuje. Wyglądała bardzo kobieco.

– Czy to randka? – zapytała, kiedy usiedliśmy przy stoliku w przytulnym, ale hałaśliwym lokalu na Manhattanie.

Uśmiechnąłem się.

– Może coś z tego wyjdzie. Jeśli nie będziemy rozmawiać o pracy.

– Masz na to moje słowo. Nawet gdyby wszedł tutaj Supermózg i przysiadł się do nas.

– Przykro mi z powodu Jima Walsha – powiedziałem.

Jeszcze nie mieliśmy okazji porozmawiać o tym.

– Wiem, Alex. Mnie też. To był naprawdę porządny facet.

– Zaskoczyło cię jego samobójstwo?

Położyła dłoń na mojej.

– Tak. Kompletnie. Ale nie mówmy dziś o tym, okay?

Po raz pierwszy opowiedziała mi trochę o sobie. Pochodziła z rodziny katolickiej i skończyła szkołę średnią Johna Carrolla w Waszyngtonie. Wychowywali ją w surowej dyscyplinie. Matka umarła, kiedy Betsey miała szesnaście lat. Ojciec był sierżantem w wojsku, potem strażakiem.

– Chodziłem z dziewczyną z twojej szkoły – powiedziałem. – W śmiesznym, niemodnym mundurku.

Betsey zabawnie zamrugała oczami.

– Ostatnio?

Miała poczucie humoru. Powiedziała, że wyniosła je z domu i ze swojej dzielnicy.

– Każdy chłopak w naszej okolicy musiał się wygłupiać. Inaczej miał przechlapane. Mój ojciec chciał mieć syna, a urodziłam się ja. Był twardym facetem, ale lubił pożartować. Umarł w pracy na atak serca. Chyba dlatego haruję co dzień jak wariatka.

– Ja straciłem rodziców, kiedy nie miałem nawet dziesięciu lat. Wychowywała mnie babcia. I też całe życie haruję.

– Skończyłeś Georgetown, a potem Johns Hopkins, tak?

Przewróciłem oczami i roześmiałem się.

– Dobrze się przygotowałaś do randki. Tak, mam doktorat z psychologii z Johns Hopkins. Jestem za bardzo wykształcony jak na gliniarza.

Roześmiała się.

– Ja też poszłam do Georgetown. Ale po tobie.

– Tylko cztery krótkie lata, agentko Cavalierre. Dobrze grałaś w lacrosse.

Zmarszczyła brwi.

– To raczej ty przygotowałeś się do randki.

Roześmiałem się.

– Nie, nie… Po prostu raz widziałem, jak grałaś.

– Zapamiętałeś to?!

– Zapamiętałem ciebie. Szybko biegałaś. Najpierw nie mogłem tego skojarzyć, ale potem sobie przypomniałem.

Betsey zapytała o moją trzyletnią prywatną praktykę psychologa.

– Wolałeś być detektywem?

– Lubię akcję.

– Ja też – przyznała.

Porozmawialiśmy trochę o naszych rodzinach. Opowiedziałem jej, jak zginęła moja żona Maria. Pokazałem zdjęcia starszych dzieci i małego Aleksa.

– Nigdy nie byłam mężatką – powiedziała cicho Betsey. – Mam pięć młodszych sióstr. Wszystkie wyszły za mąż i mają dzieci. Przepadam za nimi. Nazywają mnie ciocią Gliną.

– Mogę ci zadać osobiste pytanie?

Skinęła głową.

– Strzelaj. Zniosę wszystko.

– Chciałaś się kiedyś ustatkować, ciociu Glino?

– To pytanie osobiste czy profesjonalne, doktorze?

Wyczułem, że jest bardzo ostrożna. Poczucie humoru było prawdopodobnie jej najlepszą tarczą.

– Przyjacielskie – odpowiedziałem.

– Wiem, Alex. Miałam kiedyś bliskich przyjaciół. Facetów, kilku chłopaków. Ale kiedy sprawa robiła się poważna, zawsze się wycofywałam. O, cholera, wygadałam się.

Uśmiechnąłem się.

– Prawda zawsze w końcu wyjdzie na wierzch.

Przysunęła się bliżej. Pocałowała mnie w czoło, potem delikatnie w usta. Trudno było się jej oprzeć.

– Lubię być z tobą – powiedziała. – I bardzo lubię z tobą rozmawiać. Idziemy?

Wróciliśmy do hotelu. Odprowadziłem ją do pokoju. Pocałowaliśmy się przed drzwiami i podobało mi się to jeszcze bardziej niż za pierwszym razem w Hartford. Powoli i spokojnie do zwycięstwa.

– Jeszcze nie jesteś gotowy? – raczej stwierdziła, niż zapytała.

– Nie.

Uśmiechnęła się.

– Ale jesteś już blisko.

Weszła do pokoju i zamknęła drzwi.

– Nie wiesz, co tracisz – zawołała z wewnątrz.

Uśmiechałem się w drodze do swojego pokoju. Chyba wiedziałem, co tracę.

Rozdział 95

– Jesteśmy! – zawołał John Sampson i klasnął w dłonie. – Gdzie się chowacie, źli faceci?

W środę o szóstej rano wygramoliliśmy się obaj z mojego starego porsche na parkingu służbowym szpitala Hazelwood na North Capitol Street w Waszyngtonie. Duży budynek położony był w dużej odległości od Wojskowego Centrum Medycznego Waltera Reeda i niedaleko od Domu Żołnierza i Lotnika.

Tutaj zadekował się Supermózg? – zastanawiałem się. Czy to możliwe? Tak twierdził Brian Macdougall. Ta informacja była jego asem atutowym.

John i ja włożyliśmy sportowe koszulki, workowate spodnie khaki i wysokie adidasy. Mieliśmy pracować w szpitalu dzień lub dwa. Jak dotąd FBI nie udało się zidentyfikować Supermózga wśród pacjentów i personelu.

Teren szpitala otaczał wysoki, porośnięty bluszczem mur z kamieni polnych. Krajobraz nie był ciekawy: trochę krzaków, kilka drzew liściastych i iglastych, proste ławki.

Wskazałem jasnożółty sześciopiętrowy budynek najbliżej nas.

– To szpital główny.

Wokół stało jeszcze sześć mniejszych budowli przypominających bunkry. Sampson zmrużył oczy.

– Już tu byłem. Znałem kilku facetów z Wietnamu, którzy tutaj skończyli. Nie byli zachwyceni. Jak nie chcieli jeść, wpychali im rurki do nosa. Parszywe miejsce.

Spojrzałem na niego i pokręciłem głową.

– Hazelwood naprawdę ci się nie podoba.

– Nie podoba mi się system opieki medycznej nad weteranami. Nie podoba mi się traktowanie mężczyzn i kobiet, którzy ucierpieli, walcząc na wojnie. Większość tutejszego personelu jest jednak w porządku. Prawdopodobnie nie używają już nawet w ogóle rurek do nosa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Róże Są Czerwone»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Róże Są Czerwone» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


James Patterson - WMC - First to Die
James Patterson
James Patterson - French Kiss
James Patterson
James Patterson - Truth or Die
James Patterson
James Patterson - Kill Alex Cross
James Patterson
James Patterson - Murder House
James Patterson
James Patterson - Second Honeymoon
James Patterson
James Patterson - Tick Tock
James Patterson
James Patterson - The 8th Confession
James Patterson
James Patterson - Podmuchy Wiatru
James Patterson
James Patterson - Wielki Zły Wilk
James Patterson
James Patterson - Cross
James Patterson
Отзывы о книге «Róże Są Czerwone»

Обсуждение, отзывы о книге «Róże Są Czerwone» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x