– Czy ten mężczyzna był twoim klientem? – Zapytała Eve, wskazując zdjęcie, które trzymała Letta.
– Tak. Jestem prawie pewna, że to on. Wydaje mi się, że tu na zdjęciu jest po operacji plastycznej oczu, zmienił też usta, ale zasadnicze rysy twarzy pozostały te same. I lista zakupów, pamiętam, co kupował.
– Czy kiedykolwiek wcześniej był w salonie?
– Cóż… Zdaje się, że tak. Nosi różne peruki, to znaczy włosy zastępcze – poprawiła się, rzucając Martinowi przepraszające spojrzenie. – Zmienia barwniki do skóry i oczu. Lubi zmieniać wygląd, jak wielu naszych klientów. To jedna z usług, jakie świadczymy w Paradise. Zmieniając wygląd, możesz wpływać na swoje samopoczucie i poprawiać…
– Letta, nie musisz mi wciskać tego marketingowego kitu. Przypomnij sobie dzień, kiedy kupował te rzeczy.
– No dobra. To znaczy, oczywiście, proszę pani. Zdaje się, że było wczesne popołudnie, bo część pracowników nie wróciła jeszcze z lunchu. Byłam zajęta, pewna kobieta oglądała każdy produkt, jaki mamy w kolorze blond. Przymierzyła dosłownie wszystko, a w końcu wyszła, niczego nie kupując. – Konsultantka przewróciła znacząco fioletowymi oczami; zaniepokoiła się, widząc surowy wzrok Martina, na szczęście uśmiechnął się do niej ze współczuciem, więc się uspokoiła. – Wtedy podszedł do mnie ten mężczyzna i poprosił o pokazanie Dystyngowanego Gentlemana z prawdziwych czarnych i siwych włosów. Odetchnęłam z ulgą. Wiedział, czego chce, choć wcale nie wydaje mi się, żeby akurat ten model do niego pasował.
– Dlaczego uważasz, że te włosy do niego nie pasowały?
– To duży, przysadzisty facet… Mężczyzna… O kwadratowej twarzy. Wystarczyło na niego popatrzeć, a od razu było wiadomo, że pracował rękami, może w handlu? Dystyngowany Gentleman był dla niego zbyt elegancki, ale się uparł. Sam przymierzył, nie potrzebował pomocy, wiedział, jak to się wkłada.
– A jakie miał włosy? Mam na myśli własne, nie zastępcze.
– Był łysy jak niemowlę… Naturalna łysina. Całkowita. Zdrowa skóra, o dobrze dobranym odcieniu, błyszcząca. Nie wiem, dlaczego chciał ją ukrywać. A potem na wystawie zobaczył Jurnego Kapitana, poprosił, żebym podała. Moim zdaniem, ten model bardziej do niego pasował. Powiedziałam mu, że wygląda jak generał. Chyba był zadowolony. Uśmiechał się. Ma bardzo
Przyjemny uśmiech. Zachowywał się wytwornie, był bardzo grzeczny. Zwracał się do mnie „panno Letto”, „uprzejmie dziękuję”, „bardzo proszę”. Nieczęsto zdarzają nam się tacy klienci.
Konsultantka przez chwilę w milczeniu, marszcząc czoło, zbierała myśli.
– A później powiedział, że chce kupić trochę Młodości. Roześmiał się, bo sama pani słyszy, jak to brzmi: kupić trochę młodości. Ja też się zaśmiałam. Przeszliśmy do stoiska z preparatami do pielęgnacji skóry. Jesteśmy tak wyszkoleni, że możemy obsługiwać klientów we wszystkich działach. Każdy z nas zna całą linię produktów Paradise i przez cały czas asystujemy naszym klientom. Oprowadziłam go po wszystkich stoiskach. Mówił dokładnie, o co mu chodzi, a kiedy ja coś proponowałam, grzecznie odmawiał. Nie kupił niczego, co mu doradzałam. Sam wiedział, czego potrzebuje. Na koniec przeszliśmy do stoiska z żywnością dietetyczną. Powiedziałam, że nie wygląda na osobę, która powinna stosować dietę, na co on stwierdził, że obawia się, że ostatnio zbyt dobrze się odżywia. Nie skorzystał z darmowej dostawy, powiedział, że chce zabrać zakupy ze sobą. Wystawiłam rachunek i zapakowałam towar. Wtedy wyjął z kieszeni pokaźny zwitek gotówki, a mnie mało oczy nie wyszły na wierzch.
– Wasi klienci nie płacą gotówką?
– O nie, często dokonujemy transakcji gotówkowych. Zwykle suma nie przekracza dwóch tysięcy, a tym razem rachunek wyniósł ponad cztery razy tyle. Chyba zauważył moje zaskoczenie, bo się uśmiechnął i powiedział, że kiedy robi takie zakupy, woli płacić na bieżąco.
– Spędziłaś z nim dużo czasu, prawda?
– Ponad godzinę.
– Powiedz, zwróciłaś uwagę, w jaki sposób mówił? Miał obcy akcent?
– Wydaje mi się, że tak. Ledwo zauważalny, nie potrafiłam go umiejscowić. Miał dziwny głos, taki wysoki. Jakby kobiecy. Miły, miękki, kulturalny. Wie pani, teraz, jak o tym myślę, mam wrażenie, że jednak Dystyngowany Gentleman do niego pasował.
– Przedstawił się? Wspomniał, gdzie mieszka, gdzie pracuje?
– Nie. Próbowałam coś z niego wyciągnąć, ale nie zdradził nazwiska. „Chętnie pokażę panu inne modele, panie…”, ale on tylko się uśmiechnął i pokręcił głową. Zwracałam się do niego per pan. Wtedy pomyślałam, że skoro nie chce, żeby mu dostarczyć zakupy do domu, to znaczy, że mieszka w Nowym Jorku, ale teraz nie jestem już taka przekonana.
– Mówiłaś, że już go kiedyś widziałaś.
– Tak, jestem prawie pewna. Zaraz po tym, jak zaczęłam tu pracować, w okolicach Bożego Narodzenia, pod koniec października, a może na początku listopada. Odpowiadałam za stoisko z preparatami do pielęgnacji skóry. Miał na sobie płaszcz i kapelusz, ale właściwie nie mam wątpliwości, że to był ten sam człowiek.
– Ty go obsługiwałaś?
Nie, Nina. Ale pamiętam, to na pewno był on. Wpadłyśmy na siebie, kiedy sięgałyśmy po produkty dla naszych klientów. Nina powiedziała, że ten facet chce kupić całą linię kosmetyków Młodość, produkowanych przez Artistry. Kosztuje dobre kilka tysięcy, więc jest z tego niezła prowizja. Zazdrościłam, że to nie mnie dostał się taki klient.
– I od tej pory go nie widziałaś?
– Nie, proszę pani.
Eye zadała jej jeszcze kilka pytań, a następnie poprosiła na rozmowę Ninę.
Okazało się, że ta nie ma takiej dobrej pamięci jak jej koleżanka. Dopiero kiedy Eye zwróciła się z pytaniami do pozostałych sprzedawców, przypomniała sobie, że Yost pojawiał się w Paradise raz, dwa razy do roku.
– W innych miastach też musi bywać w podobnych miejscach stwierdziła Eye, kiedy już siedziały w wozie. – Mniej więcej w tym stylu. Nie rezygnuje z luksusu, wszystko najlepszej jakości. Płaci gotówką, wchodząc do salonu, zawsze wie, czego chce. Zwraca uwagę na reklamę, interesuje się produktami, z których korzysta.
– Musi ciągle przesiadywać przed ekranem.
– Możliwe, ale ja się założę, że raczej sprawdza dane w komputerze. Zna składniki, opinie na temat producenta, reakcje klientów. Zobaczymy, czy WPE uda się odnaleźć jakiś ślad. Niech sprawdzą linię produktów pielęgnacyjnych, od października wstecz. Sporo tego kupił, a to może znaczyć, że zobaczył reklamę, sprawdził firmę i zdecydował się na zakup. Artistry na pewno ma swoją stronę z informacjami i pytaniami od klientów.
Sprawdziły jeszcze sklep z walizkami, ale nikt z pracowników nie przypomniał sobie Yosta. Dużo lepiej poszło im w centrum, u jubilera okazało się, że sprzedawca ma doskonałą pamięć wzrokową. Eye zrozumiała to już w chwili, gdy podeszła do szklanej lady pełnej nie oprawionych drogich kamieni, srebrnych monet i pustych pudełeczek na kosztowności. Oczy mężczyzny zaokrągliły się, a usta zaczęły drżeć. Słysząc jego przyspieszony oddech, zaczęła się martwić, że zaraz dostanie ataku serca.
– Pani Roarke! Pani Roarke!
Miał silny akcent, zdaje się, że hinduski, Eve była zbyt zajęta, by zastanawiać się, skąd pochodzi.
– Dallas – poprawiła go, machając mu przed oczyma odznaką. Porucznik Dallas.
– To dla nas zaszczyt. Nie jesteśmy godni – wykrztusił i zaczął w niezrozumiałym języku nawoływać współpracownika. – Proszę dalej, zapraszam w nasze skromne progi. Znajdzie pani wszystko, czego pani pragnie. Proszę wybierać. To prezent. Może naszyjnik? Bransoletkę? A może kolczyki?
Читать дальше