Kiedy drzwi windy otworzyły się, Stowe zorientowała się, że zjechała do garażu. Eye wysiadła, a agentka nacisnęła przycisk parteru.
– Proszę tylko o to, żeby nie zwracała pani uwagi na wyskoki Jacoby”ego. Myślę, że możemy sobie wzajemnie pomóc.
Eye wsunęła dłoń między drzwi windy, nie pozwalając się im zasunąć.
– Postaraj się, żeby Jacoby nie wchodził mi w drogę, a ja się zastanowię.
Kiedy drzwi się zamknęły, ruszyła przed siebie, rozglądając się w poszukiwaniu służbowego pojazdu w kolorze zielonego groszku. Stał na swoim miejscu, zarysowany i z wgniecioną blachą. Jakiś dowcipny serwisant na tylnej szybie wymalował sprayem wielką jaskrawożółtą uśmiechniętą twarz.
Dobrze się stało, że jednak nie miała przy sobie lasera.
Eve dotarła do salonu jako pierwsza. Wóz mile ją zaskoczył, bo w drodze ani razu nie przyniósł jej wstydu.
Znała Paradise. Była tu w związku z innym morderstwem na tle seksualnym. Tamta sprawa też miała związek z Roarkiem. Przypomniała sobie, że to ona ich połączyła.
Choć od tego czasu minął ponad rok, w bogatym wystroju wnętrza nic się nie zmieniło. W tle sączyła się łagodna muzyka, niezagłuszająca dyskretnego szumu fontann, a powietrze pachniało świeżymi kwiatami. Klienci relaksowali się, popijając prawdziwą kawę, soki owocowe w wysokich szklankach lub wodę mineralną z bąbelkami. W recepcji za kontuarem stała kobieta z dużym biustem, w dopasowanej czerwonej sukience, ta sama, która przywitała Eye ostatnim razem.
Zmieniła fryzurę, zauważyła Eye. Tym razem burza loków, upiętych na czubku głowy, miała kolor różowy jak wielkanocna pisanka.
Nie rozpoznała Eye. Kiedy zauważyła zniszczoną kurtkę, znoszone buty i niedbałe uczesanie, w jej oczach, zamiast przyjaznego powitania, pojawiła się niechęć, wręcz niesmak.
– Przykro mi, obsługujemy tylko umówionych klientów. Niestety, nasi konsultanci mogą być do pani dyspozycji najwcześniej za osiem miesięcy. Może polecić pani jakiś inny salon?
Eye pochyliła się nad wysokim kontuarem.
– Denis, nie poznajesz mnie? Och, łamiesz mi serce. Chwileczkę, na pewno przypomnisz sobie to! – Uśmiechając się, wyjęła odznakę i podsunęła pod wyrzeźbiony ręką drogiego chirurga nos recepcjonistki.
– Och nie, znowu? – Denis dokładnie pamiętała, z kim ma do czynienia. Przypomniała sobie nawet, kogo policjantka poślubiła po tym, jak widziała ją ostatni raz. – Przepraszam, nie to chciałam powiedzieć, panno…
– Pani porucznik.
– Tak, oczywiście. – Denis zaryzykowała próbę radosnego śmiechu. – Przepraszam, ale jestem dziś trochę roztargniona. Mamy tyle pracy. Naturalnie, dla pani zawsze znajdziemy czas. W czym możemy pomóc?
– Gdzie jest dział sprzedaży?
– Z przyjemnością panią zaprowadzę. Szuka pani czegoś konkretnego czy tylko chce się pani rozejrzeć? Nasi konsultanci…
– Denis, po prostu pokaż mi, co tam macie. I poproś szefa działu.
– Oczywiście. Proszę za mną. Czy mają panie ochotę na coś do picia?
– Chętnie. Poproszę to różowe z bąbelkami. – Peabody mówiła szybko. Nie czekając, aż przełożona jej przerwie. – Bez alkoholu – dodała, widząc jej groźną minę.
– Zaraz podam.
Wjechały na piętro. Dział sprzedaży znajdował się za miniaturową oazą z basenami i palmami. Szerokie przeszklone drzwi prowadzące do części handlowej otworzyły się automatycznie. W obszernym pomieszczeniu mieściło się kilka stanowisk, przy których zajmowano się poprawianiem urody.
Sprzedawcy ubrani byli w zwiewne czerwone płaszcze i śnieżnobiałe skórzane kombinezony, ściśle przylegające do ich doskonałych ciał. Nad ladami umieszczono ekrany, na których pokazywano różne sposoby pielęgnacji skóry, masażu ciała, układania fryzur i techniki masażu relaksacyjnego. Wszystko przy użyciu sprzedawanych na miejscu produktów.
– Zapraszam do środka, proszę się rozejrzeć, a ja poszukam Martina. Zajmuje się obsługą klientów.
– O rany, ale cudeńka.- Peabody z zachwytem podeszła do imponującej gabloty, w której stały buteleczki z matowego szkła, przeróżne złote tubki i słoiczki z czerwonymi zakręt-
– W takich wytwornych miejscach zawsze dają próbki kosmetyków.
– Peabody, trzymaj ręce przy sobie i skup się na pracy.
– Ale to wszystko za darmo…
– Tak, a do tych prezentów wcisną ci krem za sześć miesięcznych pensji. – To miejsce pachnie jak dżungla. Eye nie mogła się uwolnić od tej myśli. Przegrzane, wypełnione zapachem potu dziwnie erotyczne. – To musi być najstarszy salon w mieście. Niczego nie kupię. – Spojrzała na gablotę, pełną bajecznie kolorowych pojemniczków. Zabawki dla dużych dziewczynek, pomyślała z niepokojącą zazdrością.
Stroje ekspedientów były niczym w porównaniu z kreacją Martina.
Przed nim dreptała Denis, stukając o posadzkę czerwonymi obcasami o niebotycznej wysokości. Wyglądała jak pokojówka, prowadząca członka rodziny królewskiej. Wprawdzie zanim znikła szklanymi drzwiami, nie dygnęła w ukłonie, ale Eye była pewna, że przebiegło jej to przez myśl.
Martin prezentował się szalenie dostojnie. Pod długim, ciągnącym się po ziemi, szafirowym płaszczem widać było błyszczący kombinezon ze srebrnej skóry, opinający jego doskonale umięśnione ciało. Pięknie wyrzeźbione uda, naprężone bicepsy, imponujące wybrzuszenie w wąskiej nogawce. Twarz miał proporcjonalną, a gęste kręcone włosy, srebrne jak kombinezon, związane szafirowym troczkiem, opadały na plecy w starannie przemyślanym nieładzie.
Uśmiechając się, wyciągnął w stronę Eye ciężką od biżuterii rękę. Porucznik Dallas – powiedział z uwodzicielskim francuskim akcentem. Zanim zdążyła zaprotestować, podniósł jej dłoń i pocałował powietrze tuż nad nią. – Co za zaszczyt, witamy w Paradise. W czym możemy pomóc?
– Szukam mężczyzny.
– Chreie, a kto z nas nie szuka?
– Mam na myśli konkretnego człowieka – wyjaśniła, z trudem opanowując rozbawienie. Wyjęła z teczki zdjęcie Yosta.
Martin przez chwilę przyglądał się portretowi.
– Przystojny, choć nieco brutalny typ. Moim zdaniem, Dystyngowany Gentleman nie pasuje do jego rysów twarzy i stylu. Sprzedawcy powinni byli mu odradzić ten zakup.
– Rozpoznaje pan perukę?
– Włosy zastępcze – poprawił z błyskiem w oczach. – Tak. Ten model nie cieszy się popularnością ze względu na kolor. Większość osób próbuje uniknąć siwych włosów. Mogę wiedzieć, dlaczego szuka pani tego człowieka w Paradise?
– Dlatego, że właśnie u was kupił te włosy zastępcze oraz sporo innych produktów. Trzeciego maja, płacił gotówką. Chciałabym porozmawiać z osobą, która go obsługiwała.
– Hm. Ma pani listę zakupów?
Eve wyjęła z teczki wydruk i wręczyła mężczyźnie.
– Sporo jak na gotówkę. Nie sądzi pani, że Jurny Kapitan bardziej do niego pasuje? Proszę chwileczkę zaczekać. Podszedł do brunetki, obsługującej najbliższe stoisko, i pokazał jej listę zakupów i zdjęcie. Przyglądając się, zmarszczyła czoło, po czym pokiwała głową i oddaliła się w pośpiechu. – Zdaje się, że wiem, która konsultantka zajmowała się tym klientem. Może wolą panie skorzystać z mojego gabinetu?
– Nie, dziękuję, tu jest dobrze. Poznał go pan?
– Niestety, moje kontakty z klientami ograniczają się jedynie do interwencji w razie problemów. Rozmawiam też z VIP-ami, takimi jak pani. 0, Jest Letta. Leta, ma coeur, mam nadzieję, że pomożesz pani porucznik Dallas.
– Oczywiście. – Słysząc nosowy głos konsultantki i silny akcent ze Środkowego Zachodu, Martin wykrzywił się z niesmakiem.
Читать дальше