– Zgadzam się – rzekł Mick. – Nigdy nie przepadałem za tymi paskudnymi hałaśliwymi zabawkami. Dobra kosa to jest to.- Odsunął się o krok, by wszyscy mogli zobaczyć jego nóż.- Zanim cię ktoś tym poczęstuje, musi podejść na tyle blisko, że przynajmniej spojrzy ci w oczy. Nóż wymaga odwagi. Łatwiej strzelić do człowieka z bezpiecznej odległości, niż stanąć z nim twarzą w twarz. Osobiście używam pięści. – Uśmiechnął się szeroko. – Uczciwa walka, w której człowiek się porządnie spoci, rozwiązuje większość problemów, a po wszystkim zawsze można pójść na piwo. – Odwrócił się do Roarke’a. – Rozwaliło się kilka nosów, co, Roarke?
– Pewnie więcej niż się należało. – Roarke zamknął gablotę. – Kawy? – gładko zmienił temat.
Eve, zapinając pasek od kabury. patrzyła na męża, który z zadowoleniem jadł lekkie śniadanie. W sypialni na ekranie ściennym migotały poranne wiadomości, a na monitorze komputera przesuwały się tajemnicze tabele z raportami giełdowymi.
Kot Galahad usiadł obok Roarke’a i z nadzieją wpatrywał się w leżący na talerzu plaster irlandzkiego bekonu.
– Jak to możliwe, że wyglądasz, jak gdybyś właśnie wrócił z tygodniowych wakacji w luksusowym kurorcie? – zapytała Eve z niedowierzaniem.
– Zdrowy styl życia?
– Nie chrzań. Wiem, że poszedłeś spać po trzeciej. Całą noc piliście whisky i opowiadaliście sobie jakieś brednie. Słyszałam, jak Mick się śmiał, kiedy wtaczaliście się na piętro.
– To fakt, pod koniec miał już trochę w czubie. – Roarke spojrzał na żonę, a w jego błękitnych oczach nie było śladu zmęczenia. – Kilka kieliszków whisky jeszcze nigdy mi nie zaszkodziło. Wybacz. że cię obudziliśmy.
– Tylko na chwilę. Nie słyszałam, kiedy przyszedłeś do łóżka.
– Najpierw musiałem ułożyć do snu Micka.
– Co zamierzacie dziś robić?
– Mick ma swoje sprawy do załatwienia. Jeśli będzie mnie potrzebował, Summerset powie mu. gdzie mnie szukać.
– Myślałam. że popracujesz trochę w domu.
– Nie. – Przygiądal się jej znad filiżanki kawy. – Nie dziś. Przestań się o mnie martwić. Ma pani dość spraw na głowie, pani porucznik.
– Ty jesteś tą najważniejszą.
Roześmiał się i wstał, by ją pocałować.
– Jestem głęboko poruszony.
– Niepotrzebnie. – Chwyciła go za rękę i ścisnęła, by podkreślić wagę swych słów. – Lepiej na siebie uważaj.
– Oczywiście.
– Może przynajmniej weźmiesz szofera? I limuzynę. – Wiedziała, że limuzyna ma wzmocnioną blachę i przetrzyma każde, choćby największe, gradobicie.
– Dobrze. zrobię to dla ciebie.
– Dzięki. Muszę pędzić.
– Pani porucznik?
– O co chodzi?
Ujął w dłonie jej twarz i delikatnie pocałował czoło, policzki, ista.
– Kocham cię.
Zawrzało w niej, a po chwili poczuła ogarniający ją spokój.
– Wiem. Choć nie jestem rudowłosą Francuzką z bogatym tatusiem. Ile na niej zarobiłeś?
– W jakim sensie?
Śmiejąc się, potrząsnęła głową.
– Och, nieważne. – Zanim wyszła, jeszcze raz na niego spojrzała. – Ja też cię kocham. Galahad dobrał się do twojego bekonu
Na korytarzu usłyszała nieco poirytowany głos Roarke”a:
– Ile razy rozmawialiśmy o takim zachowaniu?
Uśmiechnęła się i zbiegła po schodach.
Na dole, jak zwykie, czekał Summerset. W wyciągniętej dłoni dwoma kościstymi palcami trzymał jej skórzaną kurtkę.
– Zakładam, że będzie pani na kolacji?
– A zakładaj sobie, co tylko chcesz. – Wzięła od niego kurtkę. Wkładając ją, zerknęła w górę schodów. – Chwileczkę, Summerset, będziesz mi na minutę potrzebny.
– Słucham?
– Daruj sobie ten wyniosły ton – odezwała się ściszonym łosem. Wskazała dłonią wyjście. – Idziemy.
– Mam jeszcze sporo do zrobienia – zaczął.
– Milczeć. – Zamknęła drzwi i nabrała w płucaświeżego powietrza. – Jesteś z nim już dość długo, wiesz wszystko,czego mi potrzeba. Po pierwsze, opowiedz mi o tym Micku Connellym.
– Nie mam zwyczaju plotkować na temat naszych gości.
– Jasna cholera! – Pięść Eve nagle znalazła się na jego klatce piersiowej. – Czy ja wyglądam na osobę, którą interesują plotki? Ktoś chce wtrzsnąć Roarkiem. Nie wiem dlaczego, ale jakiś osobnik próbuje mu dokuczyć. Mów, co wiesz o Connellym.
Czarne jak onyks oczy Summerseta zwęziły się, kiedy zobaczył jej pieść. Przez chwile rozważał propozycję.
– Był szalony, tak jak oni wszyscy. Czasy były szalone. Z tego, co wiem, miał trudną sytuację w domu, ale i pozostali pod tym względem niczym się nie różnili. Niektórzy przeżywali większy dramat, inni mniejszy. Pojawił się, kiedy już pracowałem dla Roarke”a. Grzeczny, ale kiedy trzeba, potrafił być ostry. Był głodny, jak inni.
Czy kiedykolwiek pokłócił ię z Roarkiem?
– Wszyscy od czasu do czasu się kłócili, czasami dochodziło nawet do bójek. Mick dałby sobie za Roarke”a odciąć rękę. Każdy z nich by to zrobił. Mick go podziwiał. Roarke raz za niego oberwał, od policji – dodał Summerset z ironicznym uśmiechem. – Mick wpadł u pasera.
– Dobra. Dziękuję. – Uspokoiły ją słowa kamerdynera.
– Chodzi o tę zamordowaną pokojówkę?
– Tak. Chcę, żebyś wykorzystał ten swój długi nos do czegoś innego poza zadzieraniem. Spróbuj trochę powęszyć. Poszperaj w przeszłości. Jeśli zauważysz coś podejrzanego, jeśli cokolwiek przyjdzie ci do głowy, daj mi znać. Tylko ty możesz obserwować Roarke”a, nie wzbudzając jego podejrzeń. Spodziewa się, że będziesz wiedział, gdzie jest, więc nie spuszczaj go z oka.
Summerset położył rękę na jej ramieniu, powstrzymując ją przed odejściem.
– Grozi mu jakieś niebezpieczeństwo?
– Gdyby tak było, nie pozwoliłabym mu ruszyć się z domu na krok, nawet jeśli miałabym go związać.
Przez chwilę jeszcze kamerdyner stal przed domem i przyglądając się, jak Eve wsiada do swojego rozklekotanego pojazdu służbowego, zastanawiał się nad tym, co powiedziała.
Kiedy przechodziła przez salę detektywów, Eve zdawało się, że zaraz z uszu buchnie jej para. Światełko łącza wściekle migotało, dopominając się, by sprawdziła nagromadzone wiadomości, a komputer analizujący przychodzące dane rozgrzał się do czerwoności.
Zignorowała oba urządzenia i zaczęła szperać w szufladach.
– Pani porucznik? McNab…
– Potrzebny mi laser – obwieściła Eve zdziwionej asystentce.
I pełne uzbrojenie. Znalazła skórzany futerał, z którego wyjęła sześciocalowy nóż. Ostrze. wystawione na światło dzienne, błysnęło złowrogo.
Peabody otworzyła szeroko oczy.
– Pani porucznik?
– Zamierzam odwiedzić serwis. Jestem uzbrojona. Rozwalę tych skurwieli. Wszystkich po kolei. A potem zaniosę ciała do mojego samochodu i podłożę ogień.
– Jezu, Dallas, przecież mamy stan pogotowia.
– Wiem i jestem w najwyższym pogotowiu. – Eve rzuciła asystentce gniewne spojrzenie. Nie przejechałam nawet pięćdziesięciu mil po tym, jak te kłamliwe zasrańce powiedziały, że wóz jest zrobiony na cacy. Zrobiony na cacy? Mam ci powiedzieć. jak wygląda wóz zrobiony na cacy?
– Chętnie posłucham, ale najpierw schowaj nóż.
Gniewnie parskając, Eve wsunęła ostrze do pochwy”.
– Kopci, a poza tym strzela, kiedy staję na światłach. Po prostu wierzga jak wściekła…
– Kobyła?
– Właśnie. Odprowadziłam do diagnozy i wiesz, co się okazało? Że nadaje się do złomowania. To ma być jakiś żart czy co?
Читать дальше