– To przesłuchanie jest nagrywane. Rozumiesz? – Tak.
– Porucznik Dallas, NI 5347BQ, prowadząca przesłuchanie. Osoba przesłuchiwana: Roarke. Zaznaczyć inicjałami datę i czas. Przesłuchiwany zrezygnował z obecności adwokata. Zgadza się?
– Tak, przesłuchiwany zrezygnował z obecności adwokata.
– Znasz licencjonowaną prostytutkę Georgie Castle?
– Nie.
– Byłeś na Zachodniej Osiemdziesiątej Dziewiątej pod numerem sto pięćdziesiątym szóstym?
– Wydaje mi się, że nie.
– Czy posiadasz Rugera P – dziewięćdziesiąt, automatyczną bojową broń z około dwutysięcznego piątego roku?
– Możliwe, że mam broń tego typu. Musiałbym sprawdzić dla pewności. Ale załóżmy, że jestem w jej posiadaniu.
– Kiedy kupiłeś wyżej wymienioną broń?
– To także musiałbym sprawdzić. – Ani razu nie zamrugał oczami, ani na chwilę nie spuścił z niej wzroku. – Mam dużą kolekcję i nie przechowuję wszystkich informacji na jej temat w głowie czy też kieszonkowym dzienniku.
– Czy kupiłeś wyżej wymienioną broń u Sotheby'ego?
– Możliwe. Często wzbogacam moją kolekcję poprzez aukcje.
– Ciche aukcje.
– Zdarza się.
Żołądek, który i tak był już ściśnięty, zaczaj podchodzić jej do gardła.
– Czy wzbogaciłeś swoją kolekcję o wspomnianą już broń podczas cichej aukcji u Sotheby'ego, która odbyła się drugiego października ubiegłego roku?
Roarke wyciągnął z kieszeni swój dziennik i przebiegł wzrokiem informacje zapisane pod tą datą.
– Nie, nie mam żadnej notatki na ten temat. Chyba w tym dniu przebywałem w Tokio i uczestniczyłem w licznych spotkaniach. Można to z łatwością sprawdzić.
Niech cię diabli wezmą, niech cię diabli wezmą, pomyślała. Wiesz, że to żadna odpowiedź.
– Podczas aukcji często korzysta się z usług swoich przedstawicieli.
– Owszem. – Patrząc na nią beznamiętnym wzrokiem, wsunął notes do kieszeni. – Można sprawdzić u Sotheby'ego, że nigdy nie kupuję przez pośredników. Kiedy postanawiam coś kupić, to dlatego, że to widziałem na własne oczy. Oceniłem wartość przedmiotu. Gdy decyduję się na wzięcie udziału w licytacji, robię to osobiście.
W przypadku cichej aukcji albo bym na nią przybył, albo uczestniczył w niej przez telełącze.
– Czy do tradycji nie należy posługiwanie się tajnym elektronicznym licytatorem albo osobą podstawioną, która ma prawo podbijać cenę do określonego pułapu?
– Tradycje niewiele mnie obchodzą. Chodzi o to, że mogę zmienić zdanie i już czegoś nie chcieć. Z tego czy innego powodu może to dla mnie stracić na atrakcyjności.
Zrozumiała podtekst jego wypowiedzi i próbowała pogodzić się z faktem, że z nią skończył.
– Ze wspomnianej broni, zarejestrowanej na twoje nazwisko i kupionej podczas cichej aukcji u Sotheby'ego w październiku ubiegłego roku, została zamordowana Georgie Castle wczoraj o siódmej trzydzieści wieczorem.
– Oboje wiemy, że wczoraj wieczorem o siódmej trzydzieści nie było mnie w Nowym Jorku. – Przesunął wzrokiem po jej twarzy. – Śledziłaś przebieg połączenia, prawda?
Nie odpowiedziała. Nie mogła.
– Twoja broń została znaleziona na miejscu zbrodni.
– Czy na pewno należy do mnie?
– Kto ma dostęp do twojej kolekcji?
– Ja. Tylko ja.
– A służba?
– Nie. O ile sobie przypominasz, pani porucznik, moje gabloty są pozamykane. Tylko ja znam kod umożliwiający ich otwarcie.
– Kod można złamać.
– Nieprawdopodobne, ale możliwe – zgodził się. – Tylko że kluczem, który je otwiera, jest rysunek mojej dłoni i otwarcie gabloty w jakikolwiek inny sposób uruchamia alarm.
Cholera jasna, daj mi szansę. Czy on nie widzi, że go bronię, że próbuję go uratować?
– System zabezpieczeń można ominąć.
– To prawda. Kiedy jakakolwiek gablota zostanie otwarta bez mojego upoważnienia, wejście do pokoju automatycznie się zamyka.
Nie można się stamtąd wydostać, a jednocześnie strażnicy są o tym powiadamiani. Mogę panią zapewnić, pani porucznik, że to niezawodny system. Uważani, że muszę chronić swoją własność.
Podniosła wzrok, gdy Feeney wszedł do pokoju. Dał jej znak głową; wstała.
– Przepraszam.
Gdy drzwi zamknęły się za nimi, wcisnął ręce do kieszeni.
– Strzał w dziesiątkę, Dallas. Elektroniczny licytator, pieniądze przekazane gotówką, przesyłka dostarczona pocztą elektroniczną. Główny specjalista od Sotheby'ego twierdzi, że ta sprawa została załatwiona w nietypowy dla Roarke'a sposób. On zawsze uczestniczy w aukcji albo osobiście, albo przez bezpośrednie telełącze. Nigdy przedtem nie dokonywał transakcji w ten sposób, a korzysta z ich usług od mniej więcej piętnastu lat.
Odetchnęła z zadowoleniem.
– To potwierdza zeznania Roarke'a. Coś jeszcze?
– Przejrzałem rejestr broni. Ruger został wpisany na nazwisko Roarke'a zaledwie tydzień temu. Piekielnie trudno byłoby postawić go w stan oskarżenia. Szef mówi, żeby go zwolnić.
Nie mogła sobie pozwolić na odprężenie się, jeszcze nie mogła, więc tylko kiwnęła głową.
– Dzięki, Feeney. Wróciła do pokoju.
– Jesteś wolny. – Wycofała się przez otwarte drzwi na korytarz. – Wstał.
– Tak po prostu?
– Chwilowo nie mamy powodu, by cię zatrzymywać czy też narażać na dalsze niedogodności.
– Niedogodności? – Szedł w jej kierunku, dopóki drzwi nie zatrzasnęły się za jego plecami. – Tak to nazywasz? Niedogodności?
Pomyślała, że ma prawo do gniewu i rozgoryczenia. Ale ona musiała zrobić to, co do niej należało.
– Trzy kobiety nie żyją. Trzeba sprawdzić każdą możliwość.
– A ja jestem tylko jedną z twoich możliwości? – Wyciągnął gwałtownie ręce i ku jej zaskoczeniu otoczył ją ramionami. – To wszystko, co nas łączy?
– Jestem gliną. Nie mogę sobie pozwolić na przeoczenie czegokolwiek, na udawanie czegokolwiek.
– Na okazanie zaufania – przerwał jej. – Komukolwiek. Gdyby sprawa przybrała trochę inny obrót, to zamknęłabyś mnie? Wsadziłabyś mnie do więzienia?
– Proszę się cofnąć! – Feeney podszedł do nich. Jego wzrok miotał błyskawice. – Proszę się cofnąć, do cholery!
– Zostaw nas samych, Feeney.
– Zaraz to zrobię, do diabła. – Nie zwracając uwagi na Ewę, popchnął Roarke'a. – Przestań ją atakować, ty ważniaku. Cały czas walczy o ciebie. A sprawy tak stoją, że mogła przez to stracić pracę. Simpson już się szykuje, żeby z niej zrobić kozła ofiarnego, bo była taka głupia, że przespała się z tobą.
– Zamknij się, Feeney.
– Do cholery, Dallas.
– Powiedziałam, żebyś się zamknął. – Odzyskała spokój i popatrzyła na Roarke'a obojętnym wzrokiem. – Nasz wydział docenia twoją chęć do współpracy – powiedziała zdjąwszy jego rękę ze swego ramienia. Odwróciła się i odeszła szybkim krokiem.
– Co pan, u diabła, chciał przez to powiedzieć? – spytał Roarke. Feeney tylko prychnął.
– Mam lepsze rzeczy do roboty niż tracenie czasu na rozmowy z tobą.
Roarke przycisnął go do ściany.
– Za chwilę będziesz mógł mnie oskarżyć o obrazę oficera, Feeney. Ale teraz gadaj, co miała znaczyć ta wzmianka o Simpsonie.
– Chcesz wiedzieć, ważniaku? – Feeney rozejrzał się po korytarzu w poszukiwaniu względnie ustronnego miejsca i ruchem głowy wskazał męską toaletę. – Chodź do mojego biura, to ci powiem.
Miała kota za towarzystwo. Już zaczynała żałować, że będzie musiała oddać tego nikomu niepotrzebnego, tłustego kocura rodzinie Georgie. Już dawno powinna była to zrobić, ale nawet obecność tego biednego zwierzaka przynosiła jej pociechę.
Читать дальше