Kot odszedł od miski i otarł się o nogi Samanthy. Kobieta pochyliła się i podrapała kota między uszami, co Ewa uznała za mimowolny i instynktowny odruch.
– Gdzie jest moja matka? – Niepokój Samanthy przeszedł w strach i jej głos się zmienił.
Żaden z policyjnych obowiązków Ewy nie napawał jej takim przerażeniem, jak ten, który musiała teraz wypełnić, żaden aspekt jej pracy nie przeszywał jej serca takim bólem, jaki teraz odczuwała.
– Przykro mi, pani Bennett. Bardzo mi przykro. Pani matka nie żyje.
Samantha nic nie powiedziała. Jej oczy, mające ten sam złotawy kolor co oczy jej matki, błądziły nerwowo po pokoju. Zanim zdążyła osunąć się na podłogę, Ewa posadziła ją na krześle.
– To pomyłka – wydusiła. – To musi być jakaś pomyłka. Wybieramy się do kina. Na szóstą. W każdy wtorek chodzimy do kina. – Popatrzyła na Ewę z rozpaczliwą nadzieją w oczach. – Nie mogła umrzeć. Ma dopiero pięćdziesiąt parę lat. Jest zdrowa i silna.
To nie pomyłka. Przykro mi.
– Czy to był wypadek? – Łzy popłynęły jej z oczu. – Miała wypadek?
– To nie był wypadek. – Nie miała wyjścia, musiała powiedzieć prawdę. – Pani matka została zamordowana.
– Nie, to niemożliwe. – Łzy wciąż zalewały jej twarz. Spróbowała je powstrzymać, jednocześnie kiwając przecząco głową. – Wszyscy ją lubili. Wszyscy. Nikt by jej nie skrzywdził. Chcę ją zobaczyć. Chcę ją natychmiast zobaczyć.
– Nie mogę pani na to pozwolić.
– To moja matka. – Łzy kapały jej na kolana, nawet gdy podniosła głos. – Mam do tego prawo. Chcę zobaczyć moją matkę.
Ewa położyła ręce na ramionach Samanthy, sadzając ją z powrotem na krześle, z którego się zerwała.
– Nie zobaczy jej pani. To jej nie pomoże. Pani to też nie pomoże. Natomiast odpowie pani na moje pytania, bo to pomoże mi odnaleźć człowieka, który jej to zrobił. No dobrze, czy mogę coś dla pani zrobić? Zadzwonić do kogoś?
– Nie, nie. – Samantha pogrzebała w torebce w poszukiwaniu chusteczki. – Mój mąż, moje dzieci. Muszę im powiedzieć. Mój ojciec. Jak ja im to powiem?
– Gdzie jest pański ojciec, Samantho?
– Mieszka… mieszka w Westchester. Rozwiedli się jakieś dwa lata temu. Zatrzymał dom, ponieważ ona chciała przenieść się do miasta. Chciała pisać książki. Chciała zostać pisarką.
Ewa obróciła się twarzą do urządzenia filtrującego wodę, nalała pełną szklankę i wcisnęła ją Samancie w rękę.
– Wie pani, jak pańska matka zarabiała na życie?
– Tak. – Samantha zacisnęła usta, zgniotła wilgotną chusteczkę w lodowatych palcach. – Nikt nie mógł jej tego wyperswadować. Za każdym razem uśmiechała się i mówiła, że już najwyższy czas, by zrobiła coś szokującego, i że to dostarczy jej wspaniałego materiału do książek. Moja matka – Samantha przerwała, by wypić łyk wody – bardzo młodo wyszła za mąż. Parę lat temu powiedziała, że musi się przeprowadzić, poznać inne życie. „Tego też nie mogliśmy jej wyperswadować. Nigdy niczego nie można jej było wyperswadować.
Znowu zaczęła płakać; ukryła twarz w dłoniach, łkając cicho. Ewa wzięła od niej szklankę, z której prawie nic nie wypiła, i poczekała, aż minie pierwszy ból i szok.
– Czy to był trudny rozwód? Czy pani ojciec był rozgniewany?
– Raczej zdumiony. Zakłopotany. Smutny. Chciał, żeby wróciła i zawsze powtarzał, że jest to tylko etap przejściowy w jej życiu. On… – Nagle pojęła cel tego pytania. Opuściła ręce. – Nigdy by jej nie skrzywdził. Nigdy, nigdy, nigdy. Kochał ją. Każdy ją kochał. Nic nie można było na to poradzić.
– W porządku. – Tą sprawą Ewa zajmie się. później. – Byłyście zżyte z matką?
– Tak, bardzo zżyte.
– Czy rozmawiała z panią o swoich klientach?
– Czasami. Czułam się wtedy zakłopotana, ale znalazła sposób, by przedstawiać to wszystko niesłychanie zabawnie. Nazywała siebie Seksowną Babunią i rozśmieszała mnie.
– Czy kiedykolwiek wspominała, że ktoś budzi jej niepokój?
– Nie. Umiała obchodzić się z ludźmi. Między innymi na tym polegał jej urok. Zamierzała to robić tylko do chwili opublikowania swej pierwszej książki.
– Wymieniła kiedyś nazwisko Sharon DeBlass albo Loli Starr?
– Nie. – Samantha zaczęła odgarniać włosy z czoła, gdy nagle jej ręką zawisła w powietrzu. – Starr, Lola Starr. Słyszałam w wiadomościach. Słyszałam o niej. Została zamordowana. O Boże! O Boże! – Opuściła rękę i włosy znowu opadły jej na twarz.
– Poproszę funkcjonariusza, żeby odwiózł panią do domu, Samantho.
– Nie mogę wyjść. Nie mogę jej zostawić.
– Owszem, może pani. Zajmę się nią. – Ewa położyła ręce na ^dłoniach Samanthy. – Obiecuję, że się nią zajmę w pani imieniu.
Proszę już iść. – Pomogła Samancie wstać. Objęła w talii zrozpaczoną kobietę i zaprowadziła ją do drzwi. Chciała, żeby wyszła, zanim ekipa techniczna skończy pracę w sypialni. – Czy pani mąż jest w domu?
– Tak, z dziećmi. Mamy dwoje dzieci. Dwuletnie i półroczne. Tony jest w domu z dziećmi.
– Dobrze. Jaki jest pani adres?
Kobieta wciąż była w szoku. Ewa miała nadzieję, że apatia, jaką dostrzegła w twarzy Samanthy, gdy podawała adres w Westchester, pomoże jej przetrwać najtrudniejsze chwile.
– Banks!
– Tak jest, pani porucznik.
– Zawieźcie panią Bennett do domu. Wezwę innego funkcjonariusza do pełnienia służby przy drzwiach. Zostańcie z rodziną tak długo, jak długo będziecie potrzebni.
– Tak jest, pani porucznik. – Banks ze współczuciem poprowadził Samanthę w stronę wind. – Tędy, pani Bennett – mruknął.
Samantha oparła się całym ciałem o Banksa, jakby była pijana.
– Zajmie się nią pani?
Ewa popatrzyła w przerażone oczy Samanthy.
– Obiecuję.
Godzinę później Ewa weszła do budynku policji z kotem pod pachą.
– Proszę, proszę, pani porucznik złapała kota włamywacza. – Siedzący za biurkiem sierżant zaśmiał się z własnego dowcipu.
– Żartowniś z ciebie, Riley. Komendant jest jeszcze u siebie?
– Czeka na panią. Ma pani iść na górę, gdy tylko się pani pokaże.
– Pochylił się i podrapał mruczącego kota. – Następne zabójstwo? – Tak.
Usłyszawszy głośne cmoknięcie, podniosła oczy i zobaczyła, że jakiś przystojniaczek w kombinezonie ze sztucznego materiału patrzy na nią pożądliwym wzrokiem. Kombinezon i krew kapiąca z kącika jego ust były dokładnie w tym samym kolorze. Za jedną rękę przykuty był do ławki. Drugą potarł krocze i mrugnął do niej.
– Hej, dziecinko. Mam tu coś dla ciebie.
– Powiadom komendanta Whitneya, że już do niego idę – powiedziała Rileyowi, gdy sierżant przewrócił oczami.
Nie mogąc się oprzeć, podeszła do ławki i pochyliła się na tyle nisko, że poczuła kwaśny smród wymiotów.
– To było urocze powitanie – mruknęła, po czym uniosła brew, gdy mężczyzna odsunął kawałek materiału i poruszył swą męskością.
– Spójrz, kotku, jaki malutki, malusieńki penis – powiedział.
– Uśmiechnęła się i pochyliła jeszcze trochę niżej.
– Lepiej na niego uważaj, ty skurwielu, bo mój kotek może go pomylić z malutką, malusieńką myszką i go odgryźć.
Poczuła się lepiej, widząc, jak obiekt jego dumy i radości skurczył się, zanim zdążył go zakryć. W dobrym humorze wsiadła do windy i poprosiła o piętro dowódcy Whitneya.
Czekał na nią z Feeneyem i raportem, który przesłała bezpośrednio z miejsca zbrodni. Zgodnie z obowiązującą procedurą złożyła jeszcze ustne sprawozdanie z przebiegu zdarzeń.
Читать дальше