J. Robb - Dotyk Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «J. Robb - Dotyk Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dotyk Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dotyk Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W luksusowym nowojorskim apartamentowcu zostaje zastrzelona Sharon DeBlass, wnuczka wpływowego senatora. Śledztwo w tej sprawie prowadzi porucznik Eve Dallas – młoda, zdolna i energiczna policjantka z wydziału zabójstw. Pierwsze ślady prowadzą do Roarke'a – tajemniczego miliardera, o którym nie wiadomo nic, poza tym, że jest oszałamiająco bogaty, przystojny i inteligentny – i że lekceważy sobie wszelkie zasady i nakazy. Jakie skutki będzie miało spotkanie tych dwojga? Tymczasem zabójca uderza drugi raz.
Nora Roberts, mistrzyni w łączeniu wątków sensacyjnych i romansowych znowu dostarcza swoim czytelniczkom wspaniałej rozrywki.

Dotyk Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dotyk Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zanim zdążyła sobie odpowiedzieć na to doniosłe pytanie, drzwi otworzyły się z szumem – zobaczyła wyłożone białym dywanem foyer wielkości małego domu. Było tam pełno roślin, żywych roślin: fikusów, palm i krzewów, które wyglądały jak kwitnące poza sezonem derenie. W powietrzu unosił się ostry aromatyczny zapach kwiatów rozkwitających w jaskrawym fiolecie i najróżniejszych odcieniach czerwiem.

Ogród otaczał wytworną poczekalnię, w której stały wygodne fiołkoworóżowe sofy, błyszczące drewniane stoliki i mosiężne lampy rzucające kolorowe refleksy.

W samym środku poczekalni znajdował się okrągły blat, wyposażony niczym kabina pilota w monitory i pulpity sterujące, przyrządy pomiarowe i telełącza. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn obsługiwało urządzenia pewnie i z widoczną znajomością rzeczy, tworząc zgrany zespól.

Minęły ich i weszły w przeszklony korytarz. Wystarczyło zerknąć w dół, by zobaczyć Manhattan. Z głośników sączyła się cicha muzyka, w której Ewa rozpoznała symfonię Mozarta. Interesowała się muzyką od dziesiątego roku życia.

Kobieta w zabójczym kostiumie znowu się zatrzymała, błysnęła swym perfekcyjnie obojętnym uśmiechem, po czym powiedziała do ukrytego głośnika:

– Porucznik Dallas, sir.

– Caro, wpuść ją do mojego gabinetu. Dziękuję.

Caro ponownie przycisnęła dłoń do czarnej gładkiej szybki.

– Proszę wejść – zaprosiła ją, gdy szklane drzwi się rozsunęły.

Dziękuję. – Ewa patrzyła z ciekawością na oddalającą się kobietę, zastanawiając się, jak można kroczyć z takim wdziękiem na trzycalowych obcasach. Weszła do gabinetu Roarke'a.

Zgodnie z jej przewidywaniami, był tak samo imponujący jak reszta nowojorskiej siedziby. Mimo malowniczej panoramy Nowego Jorku, którą można było oglądać z trzech stron, mimo wysokiego sufitu z morzem świetlnych punkcików oraz wyściełanych mebli wibrujących najrozmaitszymi odcieniami topazów i szmaragdów, siedzący za mahoniowym biurkiem mężczyzna przyciągał uwagę.

Co on w sobie ma, u diabła, po raz kolejny pomyślała Ewa, gdy Roarke wstał, obdarzając ją czarującym uśmiechem.

– Porucznik Dallas – powiedział z tą swoją fascynującą irlandzką śpiewnością – miło mi, że cię widzę, jak zawsze.

– Może zmienisz zdanie, kiedy poznasz cel mojej wizyty. Uniósł brew.

– Więc wejdź i powiedz, o co chodzi. Potem zobaczymy. Napijesz się kawy?

– Nie próbuj odwracać mojej uwagi. – Podeszła bliżej. Potem, by zaspokoić ciekawość, przeszła się po pokoju. Był tak duży jak helikopter i miał wszelkie udogodnienia pięciogwiazdkowego hotelu: zautomatyzowany barek, ekran na całą ścianę, wygodny wyściełany fotel z video i nastrojową muzyką. Z lewej strony umieszczona była ogromna wanna z biczem wodnym oraz elektroniczna suszarka. Wszystkie standardowe, lecz najnowocześniejsze urządzenia biurowe, były wbudowane w ścianę.

Roarke obserwował Ewę z dobrotliwym wyrazem twarzy. Podziwiał sposób, w jaki się poruszała, w jaki jej obojętne oczy ślizgały się po pokoju.

– Chcesz się przejść, Ewo?

– Nie. Jak możesz pracować w takich warunkach? – Rozłożyła ręce, wskazując przeszklone ściany. – Zupełnie jakbyś był na dworze.

– Nie lubię przebywać w zamknięciu. Masz zamiar usiąść czy kręcić się po pokoju?

Mam zamiar stać. Muszę ci zadać parę pytań, Roarke. Twój adwokat może być przy tym obecny.

– Chcesz mnie aresztować?

– Na razie nie.

– Więc dopóki tego nie zrobisz, dajmy sobie spokój z prawnikami. Pytaj.

Choć wbiła wzrok w jego oczy, wiedziała, że wepchnął ręce do kieszeni spodni. Ręce zdradzały emocje.

– Przedwczoraj w nocy – rzekła – między ósmą a dziesiątą wieczorem. Możesz powiedzieć, gdzie byłeś?

– Wydaje mi się, że wyszedłem stąd parę minut po ósmej. – Pewną ręką dotknął swego biurkowego terminarza. – Wyłączyłem monitor o 8:17, wyszedłem z budynku i pojechałem do domu.

– Pojechałeś – przerwała mu – czy zostałeś odwieziony?

– Pojechałem. Nie lubię trzymać pracowników w pogotowiu przez wiele godzin po to, by spełniali moje zachcianki.

– Masz cholernie demokratyczne zasady. – I cholernie nieprzydatne, pomyślała. Bardzo chciała, by miał alibi. – A potem?

– Nalałem sobie brandy, wziąłem prysznic, przebrałem się. Zjadłem późną kolację z przyjaciółką.

– Jak późną i z jaką przyjaciółką?

– Wydaje mi się, że przyjechałem około dziesiątej. Lubię być punktualny. Do domu Madeline Montmart.

Ewa natychmiast przypomniała sobie zgrabną blondynkę o zmysłowych ustach i migdałowych oczach.

– Madeline Montmart, tej aktorki?

– Tak. Chyba jedliśmy pieczone przepiórki, jeśli to ci w czymś pomoże.

Zignorowała jego pełną sarkazmu uwagę.

– Nikt cię nie widział między ósmą siedemnaście a dziesiątą wieczorem?

– Może ktoś z personelu, ale w końcu dobrze im płacę, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że powiedzą to, o co ich poproszę. - W jego głosie zabrzmiała nuta zdenerwowania. – Popełniono następne morderstwo, prawda?

– Lola Starr, licencjonowana prostytutka. Niektóre szczegóły zostaną przekazane mediom w ciągu godziny.

– A niektóre nie.

– Czy masz tłumik, Roarke? Wyraz jego twarzy nie zmienił się.

– Nawet kilka. Wyglądasz na wykończoną, Ewo. Całą noc byłaś na nogach?

– Miałam robotę. Masz szwedzki rewolwer SIG dwa – dziesięć, z mniej więcej tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego?

– Nabyłem taki jakieś sześć tygodni temu. Usiądź.

– Znałeś Lolę Starr? – Wyjęła z teczki fotografię, którą znalazła w mieszkaniu Loli. Piękna dziewczyna o twarzy elfa promieniała zuchwałą radością.

Roarke spojrzał na zdjęcie, gdy wylądowało na biurku. Jego oczy błysnęły gniewnie. Tym razem jego głos był przepełniony czymś, co Ewa uznała za litość.

– Jest za młoda, by dostać licencję.

– Skończyła osiemnaście lat cztery miesiące temu. Podanie złożyła w dniu swoich urodzin.

– Nie miała czasu, by zmienić zdanie, prawda? – Podniósł na Ewę oczy. Tak, była w nich litość. – Nie znałem jej. Nie korzystam z usług prostytutek. Ani dzieci. – Wziął do ręki zdjęcie i przez biurko podał je Ewie. – Usiądź.

– Czy kiedykolwiek…

– Siadaj, do cholery. – W nagłym przypływie złości chwycił ją za ramiona i popchnął na krzesło. Jej teczka przewróciła się i wypadły z niej zdjęcia Loli, która niczym nie przypominała tamtej zuchwałej, rozradowanej dziewczyny.

Mogła pierwsza je zgarnąć – miała tak samo dobry refleks jak on. Jednak pewnie chciała, żeby je zobaczył. Widać potrzebowała tego.

Przykucnąwszy, Roarke podniósł jedno ze zdjęć zrobionych na miejscu zbrodni. Popatrzył na nie.

Jezus Maria – rzekł cicho. – Uważasz, że jestem zdolny do czegoś takiego?

– Nieważne, co myślę. Prowadzenie śledztwa… – Przerwała, czując na sobie jego gniewny wzrok.

– Uważasz, że jestem zdolny do czegoś takiego? – powtórzył ostrym jak brzytwa głosem.

– Nie, ale muszę wykonać swoją robotę.

– Masz obrzydliwą robotę. Pozbierała zdjęcia i schowała je do teczki.

– Czasami.

– Jak możesz spokojnie spać po zobaczeniu czegoś takiego? Wzdrygnęła się nerwowo. Zauważył to, mimo że błyskawicznie zapanowała nad sobą. Intrygowały go jej reakcje, ale zmartwił się, że sprawił jej przykrość.

– Mogę, bo wiem, że dorwę faceta, który to zrobił. Zejdź mi z drogi. Nie ruszając się z miejsca, położył rękę na jej zesztywniałej dłoni.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dotyk Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dotyk Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dotyk Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Dotyk Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x