– Niektórym z nas nie wolno sobie folgować.
– Pieprz zasady, Ewo.
Zrobił krok w jej stronę. Gdyby się cofnęła, poszedłby za nią, jak każdy myśliwy za swoją ofiarą. Ale stanęła wpatrzona w niego i potrząsnęła głową.
– Nie mogę spaprać sprawy o morderstwo, bo podejrzany mnie pociąga.
– Cholera jasna, nie zabiłem jej.
Przeżyła szok, widząc, że traci panowanie nad sobą, słysząc wściekłość i smutek w jego głosie. I z przerażeniem uświadomiła sobie, że mu wierzy, a nie miała pewności, żadnej pewności, czy nie uwierzyła mu tylko dlatego, że było jej to potrzebne.
– Nie wystarczy, że dasz mi na to słowo. Mam pracę do wykonania, obowiązki wobec ofiary, wobec systemu. Muszę być obiektywna, a ja…
Nie mogę być, uświadomiła sobie. Nie mogę.
Patrzyli na siebie, gdy komunikator, który miała w torebce, zaczaj wysyłać wysokie krótkie sygnały.
Jej ręce trochę drżały, kiedy odwróciła się i wyjęła niewielkie urządzenie. Rozpoznała na wyświetlaczu kod siedziby policji i zgłosiła swój NI. Zaczerpnąwszy tchu, odpowiedziała na sygnał czujnika rozpoznającego głos.
– Dallas, porucznik Ewa. Bez dźwięku, proszę, sam wyświetlacz. Roarke widział jej profil, gdy czytała przekazywany tekst. To wystarczyło, by zauważył, że jej oczy zmieniły się, pociemniały, po czym stały się zimne i obojętne.
Odłożyła komunikator i gdy zwróciła się ku niemu, zobaczył, że niewiele w niej pozostało z kobiety, która jeszcze przed chwilą drżała w jego ramionach.
– Muszę iść. Skontaktuję się z tobą w sprawie twoich rzeczy.
– Świetnie to robisz – mruknął Roarke. – Z miejsca wskakujesz w skórę gliny. A ona idealnie do ciebie pasuje.
– Cieszę się. Nie kłopocz się odprowadzaniem mnie do drzwi. Znajdę drogę.
– Ewo!
Zatrzymała się w progu i odwróciła głowę. Oto i on, postać w czerni otoczona wiekami przemocy. Serce jej mocno zabiło.
– Zobaczymy się jeszcze? Skinęła głową.
– Możesz na to liczyć.
Pozwolił jej odejść, wiedząc, że Summerset wynurzy się z mroku, by podać jej kurtkę i życzyć dobrej nocy.
Gdy Roarke został sam, wyjął z kieszeni szary guzik, który znalazł na podłodze swojej limuzyny. Ten sam, który odpadł od żakietu szarego kostiumu, jaki miała na sobie podczas ich pierwszego spotkania.
Przyglądał mu się, wiedząc, że nie zamierza go jej oddać, i czuł się jak idiota.
Straż przy drzwiach do mieszkania Loli Starr pełnił rekrut. Ewa wzięła go za takiego, ponieważ sprawiał wrażenie młokosa, któremu nie sprzedano by nawet piwa, a jego mundur wyglądał tak, jakby został wyciągnięty ze starych wojskowych zapasów i świetnie pasował do bladozielonego odcienia jego skóry.
Po paru miesiącach pracy w tej okolicy przestała wymiotować na widok trupa. Te odrażające ulice pełne były ćpunów, prostytutek i zwykłych drani, napadających na siebie tyleż dla zabawy, co dla zysku. Z zapachu, jaki ją powitał, wywnioskowała, że ktoś niedawno tu umarł albo wozy utylizacyjne omijały to miejsce przez cały ostatni tydzień.
– Szeregowy. – Zatrzymała się błyskając odznaką. Stanął na baczność, gdy wyszła z tej żałosnej namiastki windy. Instynkt słusznie ją ostrzegł, że jeśli szybko się nie przedstawi, zostanie ogłuszona bronią, którą młody mężczyzna trzyma w trzęsącej się ręce.
– Sir. – Jego oczy były przerażone i rozbiegane.
– Proszę zdać sprawę ze stanu rzeczy.
– Sir – powtórzył i odetchnął głęboko dla uspokojenia nerwów. – Właściciel domu zatrzymał nasz patrol i powiedział, że w jednym z mieszkań znajduje się martwa kobieta.
– Czy to… – Jej wzrok powędrował szybko do plakietki z nazwiskiem, którą miał przypiętą nad kieszonką na piersi. – Szeregowy Prosky?
– Tak jest, sir, ona… – Przełknął z trudem ślinę i Ewa dostrzegła, że wyraz przerażenia znowu pojawił się na jego twarzy.
– W jaki sposób ustaliliście, że ta osoba nie żyje, Prosky? Zbadaliście jej puls?
Niezdrowy rumieniec zabarwił jego policzki.
– Nie, sir. Trzymałem się obowiązującej procedury: zabezpieczyłem miejsce zbrodni, powiadomiłem dowództwo. Stwierdziłem naocznie, że ofiara nie żyje, a mieszkanie nie zostało zdemolowane.
– Czy właściciel domu wchodził do środka? – Tego wszystkiego mogła dowiedzieć się później, ale widziała, że chłopak stopniowo się uspokajał, kiedy zmuszała go do mówienia.
– Nie, sir, mówi, że nie. Po złożeniu skargi przez jednego z klientów ofiary, który był z nią umówiony na dziewiątą wieczorem, właściciel sprawdził mieszkanie. Otworzył drzwi i zobaczył ją. Tam jest tylko jeden pokój, pani porucznik, a ona – widać ją, gdy tylko otworzy się drzwi. Po zrobieniu tego odkrycia przerażony właściciel domu wybiegł na ulicę i zatrzymał nasz patrol. Natychmiast wróciłem z nim na miejsce zbrodni, stwierdziłem naocznie, że ofiara nie żyje, i złożyłem meldunek.
– Opuszczaliście swój posterunek? Choćby na krótko? Wreszcie się uspokoił i udało mu się skupić na niej wzrok.
– Nie, pani porucznik. Myślałem, że będę musiał, na chwilę. Pierwszy raz znalazłem się w takiej sytuacji i trudno mi było się powstrzymać.
– Moim zdaniem świetnie sobie poradziliście, Prosky. – Z policyjnej torby, którą ze sobą przyniosła, wyjęła spray zabezpieczający i użyła go. – Wezwijcie lekarza sądowego i ekipę śledczą. Pokój trzeba dokładnie przeszukać, a ciało przewieźć do kostnicy.
– Tak jest, sir. Czy mam pozostać na posterunku?
– Do przybycia pierwszego zespołu. Potem możecie się odmeldować. – Skończywszy spryskiwać kozaki, popatrzyła na niego. – Jesteście żonaci, Prosky? – spytała wsuwając magnetofon do kieszeni koszuli.
– Nie, sir. Tak jakby zaręczony.
– Gdy złożycie już raport, poszukajcie swojej narzeczonej. Ci, którzy chodzą na kielicha, nie żyją tak długo jak ci, którzy szukają pocieszenia w miłości z jakąś miłą dziewczyną. Gdzie mogę znaleźć właściciela domu? – spytała przekręcając gałkę u drzwi.
– Jest na dole, w A jeden.
– Więc powiedzcie mu, żeby nie ruszał się stamtąd. Spiszę jego zeznania, kiedy tu skończę.
Weszła do środka, zamknęła drzwi. Ewa, która nie była już rekrutem, nie odczuła mdłości na widok podziurawionego ciała i obryzganych krwią zabawek.
Ale poczuła ból w sercu.
Potem ogarnął ją gniew, głuchy, gwałtowny gniew, gdy jej wzrok padł na staroświecką broń wciśniętą w ramiona misia.
To było jeszcze dziecko.
Była siódma wieczorem. Ewa wciąż przebywała poza domem. Przespała się z godzinę przy biurku, gdy komputer szukał informacji. Skoro sprawa Loli Starr nie była opatrzona Kodem Piątym, Ewa mogła swobodnie korzystać z banku danych Międzynarodowego Centrum Informacji o Przestępstwach Kryminalnych. Na razie MCIPK nie znalazło nic, co pasowałoby do tej sprawy.
Teraz Ewa, blada ze zmęczenia, sztucznie pobudzona sztuczną kofeiną, patrzyła na Feeneya.
– Dallas, ona była prostytutką.
– Tę pieprzoną licencję dostała zaledwie trzy miesiące temu. Na jej łóżku leżały lalki.
Nie mogła spokojnie o tym myśleć – o tych wszystkich głupich dziewczęcych rzeczach, w których musiała grzebać, kiedy żałosne ciało ofiary leżało na tanich, przeładowanych ozdobami poduszkach i lalkach. Rozwścieczona Ewa rzuciła na biurko jedno ze zdjęć zrobionych przez fotografa policyjnego.
– Z taką buzią powinna być maskotką szkolnej drużyny sportowej. A ona przyjmowała klientów i zbierała fotografie modnych apartamentów i jeszcze modniejszych strojów. Myślisz, że wiedziała, w co się pakuje?
Читать дальше