J. Robb - Dotyk Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «J. Robb - Dotyk Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dotyk Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dotyk Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W luksusowym nowojorskim apartamentowcu zostaje zastrzelona Sharon DeBlass, wnuczka wpływowego senatora. Śledztwo w tej sprawie prowadzi porucznik Eve Dallas – młoda, zdolna i energiczna policjantka z wydziału zabójstw. Pierwsze ślady prowadzą do Roarke'a – tajemniczego miliardera, o którym nie wiadomo nic, poza tym, że jest oszałamiająco bogaty, przystojny i inteligentny – i że lekceważy sobie wszelkie zasady i nakazy. Jakie skutki będzie miało spotkanie tych dwojga? Tymczasem zabójca uderza drugi raz.
Nora Roberts, mistrzyni w łączeniu wątków sensacyjnych i romansowych znowu dostarcza swoim czytelniczkom wspaniałej rozrywki.

Dotyk Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dotyk Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Bali się nawet oddychać.

– Aresztujcie go – powtórzyła Ewa. – W chwili gdy bomba została włożona do skrzynki, Ewie zaczęły drżeć mięśnie brzucha.

– Prześlę swój raport. Wy, chłopcy, jesteście ze sto dwudziestego trzeciego?

– Zgadza się, pani porucznik.

Dobra robota. – Wyciągnęła zdrową rękę i wybrała baton Galaxy, który nie został zmiażdżony przez walczącą parę. – Idę do domu.

– Nie zapłaciłaś! – krzyknął za nią Fran9ois.

– Odpieprz się, Frank! – wrzasnęła nie zatrzymując się.

Przez ten incydent spóźniła się na spotkanie. Gdy przybyła do domu Roarke'a, była 7:10. Nałykała się proszków, by uśmierzyć ból w ręce i w ramieniu. Wiedziała, że jeśli w ciągu paru najbliższych dni nie nastąpi poprawa, będzie musiała się przebadać. Nienawidziła lekarzy.

Zaparkowała samochód i przez chwilę przyglądała się domowi Roarke'a. Przypomina twierdzę, pomyślała. Jego cztery piętra górowały nad oszronionymi drzewami, które rosły w Central Parku. To był jeden ze starych, liczących blisko dwieście lat budynków, i został wzniesiony z kamienia, o ile wzrok ją nie mylił.

Dom był przeszklony, z okien biły złociste światła. Na teren posiadłości wjeżdżało się przez dobrze strzeżoną bramę, za którą rosły wiecznie zielone krzewy i szlachetne drzewa.

Jeszcze większe wrażenie niż wspaniała architektura i artystycznie zakomponowany ogród zrobiła na Ewie niczym nie zmącona cisza. Nie dochodziły tu żadne odgłosy miasta. Nie słychać było warkotu samochodów ani hałaśliwego tłumu pieszych. Nawet niebo nad jej głową trochę się różniło od tego, jakie zwykle oglądała w centrum. Tutaj widać było gwiazdy, a nie migotanie i błyski powietrznych środków transportu.

Przyjemne życie, jeśli można sobie na nie pozwolić, pomyślała zapuszczając silnik. Podjechała do bramy, przygotowana na to, że będzie musiała pokazać odznakę. Zobaczyła, że małe czerwone oko fotokomórki mignęło, po czym znieruchomiało. Brama otworzyła się bezszelestnie.

Więc przepustka dla niej została wcześniej wprowadzona do pamięci komputera, pomyślała. Sama nie wiedziała, czy powinno ją to rozbawić, czy zaniepokoić. Minęła bramę, wjechała na podjazd i zostawiła samochód u podnóża granitowych schodów.

Lokaj otworzył jej drzwi. Nigdy dotąd nie widziała lokaja poza starymi kasetami video, ale ten jej nie rozczarował. Miał siwe włosy, nieodgadnione spojrzenie, ciemny garnitur i starannie zawiązany staromodny krawat.

– Porucznik Dallas.

Mówił z lekkim angielskim, a zarazem słowiańskim akcentem.

– Jestem umówiona z Roarke'em.

– Oczekuje pani. – Wprowadził ją do przestronnego, wysokiego hallu, który wyglądał raczej jak wejście do muzeum niż do domu.

Wiszący u sufitu żyrandol w kształcie gwiazdy rzucał światło na lśniącą drewnianą podłogę, którą zdobił dywan o wyraźnym czerwono – zielono – niebieskim wzorze. Środkowy filar skręcających w lewo schodów zastępowała rzeźba gryfa.

Na ścianach wisiały obrazy – w rodzaju tych, które oglądała na wystawie francuskich impresjonistów podczas wycieczki szkolnej. W okresie Fascynacji Przeszłością, jaki nastąpił na początku dwudziestego pierwszego wieku, pochwalono to malarstwo za sielankowe sceny i cudownie przytłumione barwy.

Nie było tu żadnych hologramów ani żywych rzeźb. Tylko płótna i farba.

– Pozwoli pani, że wezmę jej okrycie? Przypomniała sobie, że nie jest tu sama i gdy się odwróciła, wydało się jej, że widzi w jego tajemniczych oczach złośliwy protekcjonalizm. Zrzuciła z ramion kurtkę i zauważyła, że lokaj dziwnie ostrożnie wziął skórę między swe wypielęgnowane palce. Do diabła, przecież w miarę dokładnie oczyściła ją z krwi.

– Tędy proszę, pani porucznik Dallas. Zechce pani chwilę poczekać, Roarke'a zatrzymał telefon zza Pacyfiku.

– Nie ma sprawy.

Salon też przypominał muzeum. Na ozdobionym lazurytem i malachitem kominku płonęły autentyczne polana. Dwie lampy świeciły niczym kolorowe klejnoty. Podwójne sofy o zakrzywionych oparciach i wykwintnych obiciach harmonizowały z szafirowym kolorem ścian. Meble były drewniane, wypolerowane do niemal przykrego dla oka połysku. Tu i ówdzie ustawiono przedmioty sztuki. Rzeźby, misy, kryształy.

Obcasy jej kozaków zastukały o podłogę, po czym odgłos kroków został stłumiony przez dywan.

– Napije się pani czegoś, pani porucznik?

Zerknęła do tyłu i z rozbawieniem zobaczyła, że lokaj w dalszym ciągu trzyma jej kurtkę między palcami, niczym brudną szmatę.

– Jasne. Co pan ma, panie…?

– Summerset, pani porucznik. Po prostu Summerset. Jestem pewien, że możemy zaspokoić każde pani życzenie.

– Ona lubi kawę – rzekł Roarke od progu – ale sądzę, że chciałaby spróbować Montcarta rocznik czterdziesty dziewiąty.

Ewie wydawało się, że dostrzegła w oczach Summerseta błysk przerażenia.

– Czterdziesty dziewiąty, sir?

– Zgadza się. Dziękuję, Summerset.

– Tak, sir. – Dyndając kurtką, wyszedł wyprostowany.

– Przepraszam, że kazałem pani czekać – zaczaj Roarke, po czym jego oczy zwęziły się, pociemniały.

– Nie ma sprawy – rzekła Ewa, gdy do niej podszedł. – Oglądałam właśnie… Hej…

Szarpnęła podbródkiem, gdy ujął go w dłoń, ale nie rozluźnił palców, odwracając ją lewym policzkiem do światła.

– Ma pani siniaki na twarzy – stwierdził obojętnym tonem. Także jego oczy, wpatrujące się w skaleczenia, nie zdradzały żadnych uczuć.

Ale jego palce były ciepłe, naprężone i przyprawiły ją o wewnętrzne drżenie.

– Bójka o baton – powiedziała wzruszając ramionami. Poszukał wzrokiem jej oczu i popatrzył w nie chwilę dłużej niż to było konieczne.

– Kto wygrał?

– Ja. Nie lubię, jak ktoś przeszkadza mi w jedzeniu.

Zapamiętam to sobie. – Puścił ją, a rękę wsunął do kieszeni. Ponieważ znowu chciał jej dotknąć. Martwiło go to, że chciał, i to bardzo, głaskać ją, dopóki nie zniknie siniec, który szpecił jej policzek. – Mam nadzieję, że kolacja będzie pani smakowała.

– Kolacja? Nie przyszłam tu po to, żeby jeść, Roarke. Przyszłam, by obejrzeć pana kolekcję.

– Zrobi pani jedno i drugie. – Odwrócił się, kiedy Summerset wniósł tacę, na której stała odkorkowana butelka wina koloni dojrzałej pszenicy i dwa kryształowe kieliszki.

– Rocznik czterdziesty dziewiąty, sir.

– Dziękuję. Resztą sam się zajmę. – Napełniając kieliszki, zwrócił się do Ewy. – Pomyślałem, że ten rocznik będzie pani odpowiadał. Może ma mało subtelny smak… – Odwrócił się, podając jej wino.

– Ale za to działa na zmysły. – Stuknął się z nią kieliszkiem, aż kryształ zadźwięczał, potem patrzył, jak próbuje wykwintny trunek.

Boże, co za twarz, pomyślał. Ile w niej ekspresji, uczuć i umiejętności panowania nad sobą. Właśnie teraz, gdy poczuła na języku smak wina, starała się nie okazać swego zdziwienia i zadowolenia. Nie mógł doczekać się chwili, kiedy sam poczuje jej smak.

– Odpowiada pani? – spytał.

– Jest dobre. – Miała wrażenie, że pije coś tak cennego jak złoto.

– Cieszę się. Rozpocząłem produkcję win właśnie od Montcarta. Może usiądziemy przy kominku?

Propozycja była kusząca. Niemal widziała, jak siedzi z nogami wyciągniętymi w stronę miłego ciepła, popijając wino, a lampy rzucają kolorowe niczym klejnoty refleksy światła.

– To nie jest wizyta towarzyska, Roarke. To śledztwo w sprawie morderstwa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dotyk Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dotyk Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dotyk Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Dotyk Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x