– Powinieneś się postarać o jakiegoś hydraulika. Gorącej wody w prysznicu nie wystarcza na dłużej niż na dziesięć minut.
– Zanotuję to sobie. Jeszcze jedno piętro.
– Dziwię się, że nie ma tu wind – mruknęła, gdy znowu zaczęli wspinać się po schodach.
– Są. To, że ja wolę wchodzić po schodach, nie oznacza, że służba też musi to robić.
– Jaka służba? – ciągnęła. – Nie widziałam tu żadnych służących.
– Mam kilku. Na ogół wolę ludzi od maszyn. To tutaj. Posługując się skanerem, w którym był zakodowany obraz jego dłoni, otworzył podwójne rzeźbione drzwi. Czujnik włączył światła, gdy przeszli przez próg. Choć różnych rzeczy się spodziewała, ten widok całkowicie ją zaskoczył.
To było muzeum broni: rewolwery, noże, miecze, kusze. Zgromadzono tu rozmaite okrycia ochronne, począwszy od średniowiecznej zbroi po nieprzepuszczalne cienkie kamizelki, używane teraz przez wojsko. Chromowane, żelazne i inkrustowane rękojeści błyszczały zza szyby, migotały na ścianach.
Jeśli reszta domu wydawała się jej innym światem, chyba bardziej cywilizowanym od tego, który znała, to te eksponaty nadawały mu całkowicie odmienny charakter. Sławiły przemoc.
– Dlaczego? – tylko tyle zdołała powiedzieć.
– Interesuje mnie, czym ludzie zabijali innych ludzi na przestrzeni wieków. – Przeszedł przez pokój i dotknął kolczastej kuli, która zwisała z łańcucha. – Rycerze używali ich do walki w turniejach i na polu bitwy jeszcze przed królem Arturem. Tysiąc lat temu… – Nacisnął szereg guzików na gablocie wystawowej i wyjął lśniącą broń wielkości dłoni, ulubione narzędzie walki gangów ulicznych podczas Rewolty Miejskiej, do jakiej doszło w dwudziestym pierwszym wieku, – A tu mamy coś bardziej poręcznego a równie śmiercionośnego. Postęp bez postępu.
Odłożył broń na miejsce, zamknął i zabezpieczył gablotę.
– Ale ciebie interesuje coś nowszego od pierwszego eksponatu i starszego od drugiego. Powiedziałaś: kaliber trzydzieści osiem, Smith amp; Wesson, model dziesiątka.
To straszny pokój, pomyślała. Straszny i fascynujący. Popatrzyła przez salę na gospodarza, uświadamiając sobie, że te narzędzia przemocy doskonale do niego pasują.
– Zebranie tego wszystko musiało zająć ci wiele lat.
– Piętnaście – powiedział przechodząc po nie pokrytej dywanem podłodze do innego działu. – Teraz już prawie szesnaście. Zdobyłem swój pierwszy pistolet, kiedy miałem dziewięć lat – od mężczyzny, który celował z niego w moją głowę.
Zmarszczył brwi. Nie zamierzał jej o tym mówić.
– Domyślam się, że spudłował – skomentowała Ewa, podchodząc do niego.
– Na szczęście był trochę oszołomiony, bo kopnąłem go w krocze. To była półautomatyczna dziewięciomilimetrowa Beretta, którą przeszmuglował z Niemiec. Chciał się nią posłużyć, by zabrać mi towar, który mu dostarczyłem, i oszczędzić na opłacie za transport. W efekcie miałem należną mi sumę pieniędzy, towar i Berettę. I tak, z jego błędnej oceny mojej osoby, narodziło się Roarke Industries. To ten, który cię interesuje – dodał wskazując nań palcem, gdy otworzyła się kolejna gablota w ścianie. – Domyślam się, że będziesz chciała go zabrać, by zobaczyć, czy ostatnio z niego strzelano, sprawdzić odciski palców i tak dalej.
Kiwnęła wolno głową, podczas gdy jej umysł pracował szybko. Tylko cztery osoby wiedziały, że broń pozostawiono na miejscu zbrodni. Ona, Feeney, jej dowódca i morderca. Roarke jest albo niewinny, albo bardzo, bardzo mądry.
Ciekawa była, czy może być i niewinny, i mądry.
– Doceniam twoją chęć do współpracy. – Wyjęła ze swej konduktorki plastykową torebkę do przechowywania dowodów rzeczowych i sięgnęła po broń, podobną do tej, która była już w posiadaniu policji. Wystarczyła sekunda, by uświadomiła sobie, że nie jest to ten sam egzemplarz, który Roarke jej wskazał.
Poszukała oczami jego oczu i wpatrywała się w nie przez chwilę. Och, przyjrzał się jej uważnie. Mimo, że jej ręka zawisła niezdecydowanie w powietrzu, pomyślała, że dobrze się zrozumieli.
– Który?
– Ten. – Popukał w szybę tuż pod trzydziestką ósemką. Gdy zabezpieczyła rewolwer i wsunęła go do torby, Roarke zamknął gablotę. – Nie jest naładowany, oczywiście, ale mam amunicję, jeśli chcesz wziąć próbkę.
– Dziękuję. Odnotuję w raporcie, że chętnie ze mną współpracowałeś.
– Naprawdę? – Uśmiechnął się, wyjął z szuflady pudełko i podał je Ewie. - Co jeszcze odnotujesz, poruczniku?
– Wszystko, co ma związek ze sprawą. – Wrzuciła pudełko z amunicją do torby, wyjęła z niej notes, po czym wbiła swój numer identyfikacyjny, datę i opis wszystkiego, co wzięła. – Twoje pokwitowanie. – Podała mu pasek papieru, kiedy notes go wypluł. – Te rzeczy zostaną ci zwrócone tak szybko, jak to będzie możliwe, o ile nie zostaną zatrzymane w charakterze dowodu. Tak czy inaczej, zostaniesz o tym powiadomiony.
Wcisnął papier do kieszeni, dotykając pakami czegoś, co wcześniej do niej schował.
– W sąsiednim skrzydle jest pokój – muzyczny. Możemy wypić tam kawę i brandy.
– Wątpię, byśmy mieli wspólne zainteresowania muzyczne, Roarke.
– Możesz się zdziwić – mruknął – ile mamy ze sobą wspólnego. – Znowu dotknął jej policzka, tym razem przesuwając rękę, dopóki nie znalazła się na jej karku. – I ile będzie nas jeszcze łączyło.
Zesztywniała i podniosła rękę, by zepchnąć jego dłoń. Ale on tylko zacisnął palce na jej nadgarstku. Pomyślała, że w ciągu sekundy może powalić go na łopatki. Mimo to stała bez ruchu, oddychając ciężko, czując, jak mocno krew pulsuje jej w żyłach.
Teraz się uśmiechał.
– Nie jesteś tchórzem, Ewo. – Powiedział to cicho, zbliżając usta do jej ust. Nie pocałował jej jednak; trwali w bezruchu, dopóki ręka, która miała go odtrącić, nie zacisnęła się na jego dłoni. Dopiero, wtedy przywarła do niego.
Nie zastanawiała się nad tym, co robi. Gdyby pomyślała choćby przez chwilę, wiedziałaby, że łamie wszystkie przepisy. Ale chciała zobaczyć, chciała wiedzieć. Chciała czuć.
Jego wargi były miękkie, raczej uległe niż władcze. Ugryzł ją delikatnie w usta, zmuszając, by je rozchyliła i pozwoliła jego językowi wsunąć się w nie i zaćmić jej umysł smakiem pocałunku.
Namiętność rozpaliła się w niej niczym kula ognia, zanim jeszcze jej dotknął, zanim jego ręce prześlizgnęły się po obciągniętych dżinsami biodrach i wsunęły uwodzicielsko pod sweter.
Z nerwową rozkoszą poczuła, że robi się wilgotna.
Myślał, że pragnie jej ust, tych pełnych ponętnych ust. Ale gdy ich posmakował, zapragnął jej całej.
Była przyciśnięta do niego; to silne, szczupłe ciało zaczęło drżeć. Jej mała jędrna pierś spoczywała w jego dłoni. Słyszał namiętne gardłowe pomruki, prawie czuł smak pożądania Ewy, gdy całowała go żarliwie.
Chciał zapomnieć o cierpliwości i opanowaniu, które narzucał sobie przez całe życie, i popełnić szaleństwo.
Tutaj. Ta myśl całkowicie nim owładnęła. Musiał to zrobić. Tutaj i teraz.
Pociągnąłby ją na podłogę, gdyby go nie powstrzymała, blada i bez tchu.
– To nie może się stać.
– Nic się nie dzieje, do diabła – odparł.
Osaczyły go niebezpieczne myśli. Widziała to tak wyraźnie, jak widziała narzędzia przemocy i zbrodni, które ich otaczały.
Są mężczyźni, którzy prowadzą negocjacje, kiedy czegoś chcą. Są też tacy, którzy po prostu biorą.
Читать дальше