Potem Vicary przyjrzał się Pelikanowi. Pelikan mógł być pisarzem, ale równie dobrze i robotnikiem portowym; Niemcem, ale równie dobrze i Francuzem. Może to Polak – teraz było ich tu pełno. W przeciwieństwie do Hawke'a, Pelikan wytrzymał wzrok Vicary'ego, odpowiadając spokojnym, lekko rozbawionym spojrzeniem. Samych jego oczu Vicary nie mógł dostrzec: ukrywały się za bardzo grubymi szkłami, odrobinę przydymionymi dla osłony przed ostrym światłem. Pod czarnym skórzanym płaszczem miał dwa swetry, szary golf i spłowiały beżowy, rozpinany, który wyglądał, jakby był udziergany przez jakąś troskliwą ciocię lub babcię o równie sokolim wzroku jak jego. Wypalił papierosa do końca, a potem złamanym paznokciem kciuka zgniótł niedopałek.
Boothby zdjął płaszcz, ściszył radio, po czym spojrzał na Vicary'ego i spytał:
– I cóż? Od czego powinienem zacząć?
Hawke nie pracował „dla nas", on pracował dla Boothby'ego.
Boothby znał ojca Hawke'a. Pracował z nim w Indiach. Służby bezpieczeństwa. Poznał młodego Hawke'a w Wielkiej Brytanii w 1935 roku, podczas lunchu w siedzibie rodu w Kencie. Młody Hawke pił i za dużo gadał, obrzucał obelgami dzieło ojca i Boothby'ego, cytował Marksa i Lenina, jakby to był Szekspir, pogardliwym wymachiwaniem ramion ogarniał cudowne ogrody, jakby świadczyły one o zepsuciu brytyjskiej klasy rządzącej. Po lunchu ojciec Hawke'a uśmiechnął się bezsilnie do Boothby'ego, przepraszając za oburzające zachowanie potomka. Dzisiejsza młodzież… Sam wiesz… Bzdury, których ich uczą w szkole… Pieniądze wydane na drogie szkoły wyrzucone w błoto.
Boothby też się uśmiechnął. Od bardzo dawna szukał takiego kogoś jak Hawke.
Boothby'emu zlecono nowe zadanie: mieć oko na komunistów. Zwłaszcza na uniwersytetach, szczególnie w Cambridge i Oksfordzie. Komunistyczna Partia Wielkiej Brytanii, miłośnie wspierana i zachęcana przez mocodawców z Rosji, działała na uczelniach w poszukiwaniu narybku. NKWD szukała szpiegów. Hawke zgodził się pracować dla Boothby'ego w Oksfordzie. Boothby uwiódł Hawke'a. Nadał kierunek jego pozbawionemu kierunku sercu. Boothby to potrafił. Hawke trzymał z komunistami: pił z nimi, kłócił się z nimi, grał z nimi w tenisa, cudzołożył. A kiedy zgłosiła się do niego partia, powiedział, żeby się od niego odpieprzyli.
Wtedy przyszedł do niego Pelikan.
Hawke zawiadomił Boothby'ego. Hawke był dobrym chłopcem.
Pelikan był Niemcem, żydem i komunistą. Boothby natychmiast dostrzegł korzystne strony tego faktu. Pelikan aktywnie działał w Berlinie w latach dwudziestych, ale po dojściu do władzy Hitlera doszedł do wniosku, że lepiej poszukać bezpieczniejszego lądu. W 1933 roku emigrował do Anglii. NKWD znała Pelikana z jego berlińskich czasów. Dowiedziawszy się, że osiadł w Anglii, skaptowała go jako agenta. Miał się zajmować jedynie wyszukiwaniem talentów, żadnej poważnej roboty. Pierwszym upatrzonym przez niego agentem był człowiek Boothby'ego, Hawke. W czasie następnego spotkania Hawke'a i Pelikana jak spod ziemi wyrósł Boothby i tak śmiertelnie przeraził Pelikana, że Pelikan zgodził się pracować dla Brytyjczyków.
Nadążasz, Alfredzie?
Stojący przy oknie Vicary myślał. O, tak. Co więcej, jestem już cztery ruchy przed tobą.
W sierpniu 1939 Boothby ściągnął Hawke'a do MI- 5. Na rozkaz Boothby'ego Pelikan powiadomił rosyjskich mocodawców, że jego pierwszy błyskotliwy agent pracuje w brytyjskim wywiadzie. Moskwa nie posiadała się z radości. Gwiazda Pelikana wzeszła wysoko. Boothby wykorzystywał Pelikana do przekazywania Rosjanom prawdziwych, lecz bezwartościowych informacji, a wszystkie one miały pochodzić od wtyczki w MI- 5, Hawke'a, wszystkie też mogły być potwierdzone przez inne źródła Rosjan. Gwiazda Pelikana płonęła pełnym blaskiem.
W listopadzie 1939 roku Boothby wysłał Pelikana do Holandii. Młody, arogancki oficer wywiadu SS, niejaki Walter Schellenberg regularnie tam podróżował pod przybranym nazwiskiem i spotykał się z dwoma agentami MI- 6.
Schellenberg udawał członka Schwarze Kapelle i prosił Brytyjczyków o pomoc. Tak naprawdę jednak zależało mu na uzyskaniu od Anglików nazwisk prawdziwych niemieckich zdrajców, by móc ich aresztować. Pelikan spotkał się z Schellenbergiem w kafejce w holenderskiej miejscowości przygranicznej i zaproponował, że będzie dla niego szpiegować w Anglii. Przyznał, że od czasu do czasu pracował dla NKWD, miedzy innymi wciągnął w tę robotę chłopaka z Oksfordu, niejakiego Hawke'a, który właśnie zaczął pracować w MI- 5 i z którym utrzymuje stały kontakt. Na znak dobrej woli Pelikan ofiarował Schellenbergowi zbiór azjatyckich rysunków erotycznych. Schellenberg dał Pelikanowi tysiąc funtów, aparat fotograficzny i radio, po czym kazał mu wracać do Anglii.
W 1940 roku MI- 5 zreorganizowano. Vernon Kell, stary dyrektor generalny, który w 1909 roku założył agencję, wyleciał na rozkaz Churchilla. Jego stanowisko przejął David Petrie. Boothby, który znał go z Indii, szybko ruszył w górę. Przekazał Pelikana innemu oficerowi – „też amatorowi, jak pan, Alfredzie; tyle że ten to prawnik, nie profesor" – ale nadal mocno trzymał go w garści. Pelikan był zbyt ważny, by powierzyć go komuś, kto z trudem trafia do kantyny. Zresztą, kontakty Pelikana z Schellenbergiem stawały się diabelnie interesujące.
Na Schellenbergu pierwsze raporty Pelikana zrobiły ogromne wrażenie. Rzeczywiście dostarczał mu dobrego, choć nieszkodliwego materiału: produkcja amunicji, ruchy wojsk, szacowanie strat. Schellenberg chciwie to spijał, choć wiedział, że wiadomości pochodzą od żydowskiego komunisty, który wyławiał talenty dla NKWD. Podobnie jak wszyscy w SS nie znosił Canarisa i zawodowych oficerów wywiadu z Abwehry. Nie ufali informacjom, przekazywanym führerowi przez Canarisa. Schellenberg dostrzegł swoją wielką szansę. Może stworzyć odrębną siatkę wywiadowczą w Wielkiej Brytanii, która będzie się kontaktować bezpośrednio z nim i Heinrichem Himmlerem, całkowicie pomijając przy tym Abwehrę.
Boothby też zwietrzył okazję. Siatka Pelikana posłuży mu do dwóch celów: weryfikacji dezorientujących informacji, które Canaris otrzymywał od podwójnych agentów, a równocześnie siania ziarna nieufności między dwoma rywalizującymi agencjami wywiadowczymi w Niemczech. Balansował na cienkiej linie. MI- 5 chciała, żeby Canaris utrzymał stanowisko – w końcu jego organizacja była przez nią całkowicie kupiona i manipulowana – choć odrobina intryg pałacowych też by się przydała. Brytyjski wywiad mógł delikatnie rozdmuchiwać ogień niechęci i zdrady. Boothby za pośrednictwem Pelikana zaczął karmić Schellenberga informacjami podającymi w wątpliwość lojalność Canarisa; oczywiście nie na tyle, żeby Schellenberg mógł wbić nóż w plecy Szczwanego Lisa, ale dość, by dostarczyć mu narzędzie. W 1942 roku Boothby uznał, że gra się wymyka spod kontroli. Schellenberg opracował długą listę grzechów Canarisa i przedstawił ją Himmlerowi. Organizatorzy siatki podwójnych szpiegów postanowili podrzucić Canarisowi parę smakowitych kąsków, żeby go uchronić przed szubienicą – naprawdę wartościowych informacji, które przekonają Hitlera o skuteczności działania Abwehry. Poskutkowało. Himmler schował teczkę Schellenberga do szuflady, a Szczwany Lis utrzymał stanowisko.
Boothby nalał sobie kolejny kubek paskudnej kawy. Vicary nie zdołał dopić pierwszego. Postawił go, na wpół opróżniony, na oknie obok zasuszonej ćmy, powoli obracającej się w proch. Wiatr wygonił chłopców z zaułka. Rozszalał się na dobre i siekł deszczem w okna. W pokoju panował mrok. Po porannym ożywieniu budynek zamarł. Ciszę przerywało jedynie skrzypienie podłogi pod stopami krążącego nieustannie Boothby'ego. Vicary odwrócił się od okna i przyjrzał generałowi. Pasował do tego zapuszczonego mieszkania jak ksiądz do zamtuza, ale najwyraźniej doskonale się bawił. Nawet szpiedzy lubią czasem zdradzać tajemnice.
Читать дальше