– Parę dni temu Luftwaffe zrobiła te oto fotografie. – Canaris położył dwa powiększenia na niskim, bogato rzeźbionym stoliku, przy którym siedzieli. – To Selsey Bili na południu Anglii. Jesteśmy prawie pewni, że te punkty wiążą się z projektem. – Canaris posłużył się srebrnym ołówkiem jako strzałką. – Najwyraźniej buduje się tu w pośpiechu coś dużego. Są tam olbrzymie hałdy cementu i stali zbrojeniowej. Na tym zdjęciu widać rusztowanie.
– Imponujące, admirale Canaris – przyznał Hitler. – Co jeszcze wiecie?
– Wiemy, że nad przedsięwzięciem pracują najlepsi angielscy i amerykańscy inżynierowie. Wiem też, że jest w to bezpośrednio zaangażowany generał Eisenhower. Niestety brak nam jednego, bardzo ważnego elementu układanki – celu, jakiemu mają służyć te olbrzymie konstrukcje betonowe. – Canaris zawiesił głos. – Wystarczy znaleźć ten element, a możliwe, że otrzymamy rozwiązanie tajemnicy inwazji aliantów.
Relacja Canarisa najwyraźniej zrobiła olbrzymie wrażenie na Hitlerze.
– Mam tylko jedno pytanie, admirale – powiedział Hitler. – Skąd pochodzą pańskie informacje?
Canaris się zawahał. Himmler się skrzywił i rzucił:
– Wszak nie podejrzewa pan, admirale, że coś, co tu będzie dziś powiedziane, wyjdzie poza ściany tego pokoju?
– Oczywiście, że nie, Herr Reichsführer. Jeden z naszych agentów w Londynie otrzymuje informacje bezpośrednio od wysoko postawionego członka zespołu Mulberry. Źródło przecieków nie zdaje sobie sprawy, że dostarcza nam wiadomości. Wedle informacji brigadenführera Schellenberga brytyjski kontrwywiad wie o naszej operacji, ale nie jest w stanie jej powstrzymać.
– To prawda – potwierdził Schellenberg. – Wiem z pewnych źródeł, że w MI- 5 panuje kryzys.
– No, no. Cóż za przyjemność widzieć, że choć raz SD i Abwehra ze sobą współpracują, zamiast skakać sobie do oczu. Może świadczy to o nadejściu dobrych czasów. – Hitler zwrócił się do Canarisa: – Może brigadenführer Schellenberg pomoże panu rozwiązać tajemnicę owych betonowych bloków?
Schellenberg uśmiechnął się i odparł:
– Czyta pan w moich myślach.
Londyn
Catherine Blake rzucała czerstwy chleb gołębiom na Trafalgar Square. Co za głupie miejsce spotkania – pomyślała. Ale Voglowi najwyraźniej podobała się myśl, że jego agenci będą się spotykać pod samym nosem angielskich władz. Weszła na plac od południa, dotarłszy tam przez St James's Park i Pall Mall. Neumann miał się zjawić od północnej strony, z St Martin's Place i Soho. Catherine jak zwykle stawiła się trochę przed czasem. Chciała się upewnić, czy nikt jej nie śledzi, zanim postanowi, czy przekazać koledze materiały, czy nie. Plac błyszczał po porannym deszczu. Znad rzeki docierał zimny wiatr i świstał wśród worków z piaskiem. Znak wskazujący drogę do najbliższego schronu chwiał się, jakby sam nie wiedział, gdzie jest ta droga.
Catherine patrzyła na północ, ku St Martin's Place, gdy na placu zjawił się Neumann. Obserwowała, jak nadchodzi. Za sobą miał gęsty tłum przechodniów. Niektórzy szli dalej St Martin's Place, inni – tak jak on – wybierali drogę przez plac. Nie sposób było stwierdzić z całą pewnością, czy nikt go nie śledzi. Rzuciła resztkę chleba i wstała. Zaskoczone ptaki poderwały się do lotu i niczym szwadron spitfire'ów pofrunęły ku rzece.
Catherine ruszyła w stronę Neumanna. Wyjątkowo jej zależało na bezpiecznym dostarczeniu właśnie tego negatywu. Ubiegłej nocy Jordan przyniósł do domu inny notes – nigdy przedtem go nie widziała – i zamknął go w sejfie. Tego ranka ledwie udał się do pracy, wróciła do jego domu i gdy wyszła sprzątaczka, wślizgnęła się do środka dzięki własnym kluczom i sfotografowała całą zawartość notatnika.
Neumann był już o kilka kroków od niej. Przed spotkaniem Catherine włożyła film do małej koperty. Wyjęła ją i szykowała się, by przejść, nie zatrzymując się i wsunąć ją Neumannowi do ręki. On jednak stanął przed nią, wziął przesyłkę i dał jej świstek papieru.
– Wiadomość od naszego przyjaciela – powiedział i roztopił się w tłumie przechodniów.
Wiadomość od Vogla przeczytała, popijając lurowatą kawę w kawiarni przy Leicester Square. Jeszcze raz przebiegła ją wzrokiem, by się upewnić, czy zrozumiała. Złożyła kartkę i schowała ją w torebce. Spali ją w domu. Zostawiła pieniądze na stoliku i wyszła.
Vogel zaczął od pochwały za już wykonaną pracę. Pisał jednak, że potrzebują dokładniejszych informacji. Catherine musi na piśmie zrelacjonować całą akcję, krok po kroku: jak nawiązała znajomość z Jordanem, jak uzyskała dostęp do jego dokumentów, co Jordan jej mówił. Chyba wiedziała, co się za tym kryje: dostarczała ogromnie ważnych informacji i Vogel chciał się upewnić, czy ich źródło jest wiarygodne.
Ruszyła na północ Charing Cross Road. Od czasu do czasu przystawała i przeglądając się w witrynach, sprawdzała, czy nikt jej nie śledzi. Skręciła w Oxford Street i stanęła w kolejce oczekujących na autobus. Przyjechał od razu, usiadła na górze z tyłu.
Już wcześniej przypuszczała, że materiały, które Jordan przynosił do domu, nie dadzą pełnego obrazu tego, nad czym pracuje. To logiczne. Za dnia Jordan krążył między dwoma budynkami: SHAEF na Grosvenor Square i drugim, mniejszym, na uboczu. Ilekroć przenosił dokumenty, przykuwał sobie do ręki walizkę.
Catherine musi zobaczyć te papiery.
Ale jak?
Przez chwilę brała pod uwagę kolejne przypadkowe spotkanie, tym razem na Grosvenor Square. Ściągnęłaby wtedy Jordana do domu i spędziliby razem popołudnie. Ale pomysł był bardzo ryzykowny. Drugie przypadkowe spotkanie mogłoby obudzić w Jordanie podejrzliwość. Zresztą, wcale nie wiadomo, czy dałby się namówić na pójście do domu. A nawet gdyby, to i tak nie sposób wymknąć się z łóżka w środku dnia i sfotografować zawartość teczki. Zapamiętała jedno stwierdzenie Vogla ze szkolenia: „Kiedy ludzie za biurkiem przestają myśleć o niebezpieczeństwie, agenci terenowi giną". Postanowiła zdobyć się na cierpliwość i czekać. Jeśli nadal będzie się cieszyć zaufaniem Petera Jordana, przyjdzie czas, kiedy sekrety jego pracy pojawią się w teczce. Da Voglowi ten pisemny raport, ale na razie nie zmieni obranej przez siebie taktyki.
Catherine wyjrzała przez okno. Zdała sobie sprawę, że nie wie, gdzie jest. Nadal na Oxford Street, ale na którym jej odcinku? Tak ją pochłonęły rozważania nad Voglem i Jordanem, że na chwilę zapomniała o całym świecie. Autobus przejechał Oxford Circus; uspokoiła się. I właśnie wtedy dostrzegła, że jakaś kobieta ją obserwuje. Siedziała naprzeciwko, tyle że po drugiej stronie, twarzą do Catherine, i patrzyła prosto na nią. Catherine odwróciła wzrok, udając, że wygląda przez okno, ale tamta nadal się na nią gapiła.
Co tej babie odbiło? Czemu mi się tak przygląda?
Zerknęła na nią jeszcze raz. Twarz wydała jej się jakby znajoma.
Autobus dojeżdżał do przystanku. Catherine wzięła swoje rzeczy. Nie będzie ryzykować. Natychmiast wysiada. Autobus zwolnił, wjechał w zatoczkę. Catherine zaczęła się podnosić. Wtedy kobieta wyciągnęła rękę nad przejściem, dotknęła jej ramienia i powiedziała:
– Anno, kochanie, to naprawdę ty?
Ten koszmar śnił jej się regularnie, od kiedy zabiła Beatrice Pymm. Zawsze zaczynał się tak samo. Bawi się na podłodze w gotowalni matki. Matka siedzi przed toaletką i pudruje nieskazitelnie piękną twarz. Do pokoju wchodzi papa. Ma na sobie biały smoking z medalami na piersi. Pochyla się nad matką, całuje ją w kark i mówi, że musi się pospieszyć, bo się spóźnią. Następnie zjawia się Kurt Vogel. Jest ubrany w ciemny garnitur przedsiębiorcy pogrzebowego, ma łeb wilka. Trzyma jej rzeczy: piękny srebrny sztylet z wysadzaną rubinami i brylantami swastyką na rączce, mauzera z tłumikiem i walizkę z radiem.
Читать дальше