– Imponujące, panie Porter -odezwała się. Neumannowi trudno było zrozumieć jej rozwleką, śpiewną gwarę z Norfolk. -
Gdybym pana nie znała, powiedziałabym, że pan trenuje przed wyścigiem.
– Trudno zerwać ze starymi nawykami. Zresztą, bieg służy ciału i duszy. Powinnaś sama czasem pobiegać. Straciłabyś te parę zbędnych funtów.
– Ach! – odepchnęła go żartobliwie. – I tak już jestem zbyt koścista. Wszyscy chłopcy w wiosce tak powiadają. Lubią Eleanor Carrick, bo ma duże… no, sam pan wie. Chodzi z nimi na plażę i płacą jej, żeby rozpięła bluzkę.
– Widziałem ją wczoraj w wiosce – odparł Neumann. – Spasiona bela. Jesteś dwa razy ładniejsza od Eleanor Carrick.
– Tak pan sądzi?
– A i owszem. – Neumann rozmasował ramiona i tupnął. – Muszę się przejść. Inaczej zesztywnieję.
– Ma pan ochotę na towarzystwo?
Skinął głową. To nie była prawda, ale nie widział w tym nic groźnego. Jenny Colville zadurzyła się w nim po uszy, to nie ulegało wątpliwości. Codziennie wyszukiwała preteksty, żeby wpaść do Doghertych i nigdy nie odmówiła zaproszeniu Mary na podwieczorek albo kolację. Neumann starał się okazywać dziewczynie właściwą dozę zainteresowania i zawsze starannie unikał zostania z nią sam na sam. Aż do dziś. Postara się wykorzystać rozmowę do swoich celów – przekonać się, czy wioska kupiła historyjkę o jego pobycie u Doghertych. Szli w milczeniu, Jenny wpatrywała się w morze. Neumann wziął garść kamieni i puszczał kaczki.
– Czy mogę pana spytać o wojnę? – odezwała się dziewczyna.
– Oczywiście.
– Czy te pańskie rany były bardzo ciężkie?
– Na tyle ciężkie, żeby skrócić moje dni w armii i zapewnić bilet do domu.
– Gdzie był pan ranny?
– W głowę. Kiedyś, jak już cię lepiej poznam, odsłonię włosy i pokażę ci blizny.
Popatrzyła na niego z uśmiechem.
– Pana głowa wygląda zupełnie dobrze.
– Co chciałaś przez to powiedzieć, Jenny Colville?
– Że jest pan przystojny. I inteligentny. Ja to widzę. Wiatr zarzucił jej na twarz kosmyk włosów. Wsunęła go z powrotem pod czapkę.
– Po prostu nie rozumiem, co pan robi w takiej dziurze jak Hampton Sands.
Czyli jego historyjka wzbudziła podejrzenia w wiosce!
– Potrzebowałem miejsca, w którym mógłbym odpocząć i wydobrzeć. Dogherty z żoną mnie zaprosili, a ja skorzystałem z okazji.
– A dlaczego ja w to nie wierzę?
– Powinnaś wierzyć, Jenny. To prawda.
– Ojciec powiada, że jest pan kryminalistą albo członkiem IRA. Mówił, że Sean też kiedyś był w IRA.
-Jenny, naprawdę potrafisz sobie wyobrazić Seana Dogherty'ego jako żołnierza Irlandzkiej Armii Republikańskiej? Zresztą, twój ojciec boryka się z własnymi poważnymi problemami.
Twarz dziewczyny pociemniała. Zatrzymała się i popatrzyła na niego.
– A to co ma znaczyć?
Neumann wystraszył się, że się posunął za daleko. Może powinien zbagatelizować sprawę, znaleźć wykręt, zmienić temat. Ale coś mu kazało skończyć, skoro już zaczął.
Czemu nie potrafię trzymać języka za zębami i wynieść się z tej plaży? – pomyślał. Oczywiście znał odpowiedź. Jego ojczym był starym łajdakiem, który za byle co walił go na odlew w twarz i raczył bezlitosnymi uwagami, które wywoływały łzy. Neumann nie miał wątpliwości, że Jenny Colville znacznie więcej wycierpiała od swego ojca. Chciał jej powiedzieć coś, co by jej uświadomiło, że nie zawsze tak musi być. Chciał jej powiedzieć, że nie jest sama. Chciał jej pomóc.
– To ma znaczyć, że za dużo pije. – Neumann łagodnie musnął jej twarz. – I że źle traktuje śliczną, inteligentną pannę, która niczym sobie na to nie zasłużyła.
– Naprawdę pan tak uważa?
– Uważam, że co?
– Że jestem piękna i inteligentna. Nikt nigdy mi tego nie powiedział.
– Oczywiście, że tak uważam. Wzięła go za rękę i ruszyli dalej.
– Ma pan dziewczynę? – zapytała.
– Nie.
– Dlaczego?
Właśnie, dlaczego? Wojna. To prosta odpowiedź. Ale właściwie nigdy nie miał czasu na dziewczynę. Jego życie było pasmem ciągłych obsesji: obsesji wyparcia się swej angielskości i stania się dobrym Niemcem, obsesji zdobycia medalu olimpijskiego, obsesji posiadania największej liczby odznaczeń w Fallschirmjäger.
Jego ostatnią kochanką była gruba francuska wieśniaczka z wioski niedaleko miejsca, gdzie stacjonowali. Okazywała mu czułość, a on rozpaczliwie potrzebował czułości. Przez miesiąc noc w noc wpuszczała go tylnymi drzwiami do domu i potajemnie brała do łóżka. Teraz wystarczyło zamknąć oczy, a znowu widział jej ciało wyciągające się ku niemu w migotliwym blasku świeczki. Poprzysięgła sobie, że co noc będzie całować jego głowę, póki ostatecznie nie wydobrzeje. W końcu Neumanna ogarnęły wyrzuty sumienia okupanta i zerwał związek. Teraz bał się, co będzie z dziewczyną, gdy wojna się skończy.
– Posmutniał pan – odezwała się Jenny.
– Myślałem o czymś.
– A ja bym powiedziała, że o kimś. A sądząc po wyrazie pańskiej twarzy, to była kobieta.
– Spostrzegawcza z ciebie dziewczyna.
– Ładna była?
– Była Francuzką i była bardzo ładna.
– Czy złamała panu serce?
– Można tak powiedzieć.
– Ale zostawił ją pan.
– Tak, chyba tak.
– Dlaczego?
– Bo za bardzo ją kochałem.
– Jak to?
– Kiedyś pojmiesz.
– Co pan przez to rozumie?
– Że jesteś o wiele za młoda, żeby przestawać z takimi jak ja. Pobiegam jeszcze trochę. A ty lepiej wróć do domu i przebierz się w czyste ubrania. Wyglądasz, jakbyś spędziła noc na plaży.
Popatrzyli na siebie. Oboje wiedzieli, że tak było. Jenny już się odwróciła, by odejść, ale zawahała się.
– Nigdy mnie nie skrzywdzisz, prawda, James?
– Oczywiście że nie.
– Obiecujesz?
– Obiecuję.
Podeszła, szybko pocałowała go w usta, odwróciła się i pobiegła po piasku. Neumann potrząsnął głową i ruszył z powrotem plażą.
Londyn
Alfred Vicary miał wrażenie, że pogrąża się w piachu. Im bardziej z nim walczył, tym bardziej piach go zasypywał. Na jakikolwiek trafiał ślad, w jakimkolwiek podążał kierunku – zawsze wydawało mu się, że zostaje w tyle. Zaczynał wątpić, czy w ogóle uda mu się schwytać szpiegów.
Źródłem jego desperacji stały się dwa rozszyfrowane niemieckie komunikaty, które dziś rano przyjechały z Bletchley Park. Pierwszy pochodził od niemieckiego agenta w Anglii – prosił Berlin, by zaczął regularnie odbierać materiały. W drugim Hamburg właśnie to nakazywał swojemu agentowi w Wielkiej Brytanii. Skoro wywiadowca potrzebuje kuriera, nasuwa się logiczny wniosek, że coś ukradł. Vicary'ego ogarnęło przerażenie, że nawet jeśli kiedyś dopadnie szpiegów, może już być za późno.
Nad drzwiami Boothby'ego paliło się czerwone światło. Vicary nacisnął dzwonek i czekał. Upłynęła minuta, a światło nadal było czerwone. Dokładnie w stylu Boothby'ego: żądać natychmiastowego stawienia się, a potem przetrzymywać ofiarę.
„Dlaczego wcześniej nam o nich nie wspomniałeś?".
„Ależ powiedziałem, drogi staruszku… Boothby'emu".
Vicary ponownie nacisnął guzik. Czy to możliwe, żeby Boothby naprawdę wiedział o istnieniu siatki Vogla i zataił ten fakt przed nim? Przecież to nonsens. Nasuwało się tylko jedno wytłumaczenie. Boothby gwałtownie się sprzeciwiał przekazaniu jemu tej sprawy i od samego początku jasno dał mu to do zrozumienia. Ale czy niechęć Boothby'ego sięgałaby tak daleko, by utrudniać z premedytacją pracę podwładnemu? Niewykluczone. Gdyby Vicary nie poradził sobie z problemem, Boothby miałby podstawy do zwolnienia go i mógłby powierzyć sprawę jakiemuś zaufanemu koledze sprzed wojny, a nie jednemu z nowych, których tak serdecznie nie znosił.
Читать дальше