– Nie wiem, czy chcę cię puścić. Pocałowała go po raz ostatni i spytała:
– Kiedy znowu się spotkamy?
– Mogę cię zaprosić jutro na kolację? W jakimś porządnym miejscu? Gdzie moglibyśmy potańczyć?
– Z rozkoszą.
– Co powiesz na Savoy, koło ósmej?
– Doskonale.
Przywróciły ją do rzeczywistości strugi lodowatego deszczu i widok Pope'a z Dickym tkwiących w zaparkowanej furgonetce. Przynajmniej się nie wtrącali. Może na razie wystarczała im obserwacja z daleka.
O tej porze nie jeździło już wiele samochodów. Szybko złapała taksówkę na Brompton Road. Wsiadła i kazała się zawieźć na dworzec Victoria. Obejrzawszy się, dostrzegła za sobą wóz Pope'a i Dicky'ego.
Przy dworcu zapłaciła taksówkarzowi i weszła na stację, wtapiając się w tłum pasażerów, którzy wysiadali z nocnego pociągu do Londynu. Zerknęła za siebie i kątem oka zauważyła Dicky'ego Dobbsa, jak wpada na peron i rozgląda się na wszystkie strony.
Wyszła innymi drzwiami i rozpłynęła się w mroku.
Bawaria, Niemcy; marzec 1938
Jej dom w sekretnej wiosce Vogla ma kruche ściany, hulają w nim przeciągi, nigdzie tak nie marzła jak tu. Na szczęście jest w nim kominek i po południu, kiedy uczy się szyfrów i połączeń radiowych, przychodzi pracownik Abwehry, który układa szczapy i świerkowe bale na noc. Teraz ogień się wypalił, chłód wkrada się do środka, więc ona wstaje i dorzuca do popiołu duże polano. Vogel leży cicho na podłodze za nią. Jako kochanek zupełnie się nie sprawdził: nudny, egoistyczny, składa się wyłącznie z łokci i kolan. A nawet kiedy próbuje ją zaspokoić, okazuje się niezręczny, twardy i zbyt sobą zajęty. Istny cud, że w ogóle udało jej się go uwieść. Ma swoje powody. Jeśli Vogel się w niej zakocha albo popadnie w obsesję na jej punkcie, nie wyśle jej do Anglii. Na razie jej metoda się sprawdza. Przed chwilą, poruszając się w niej, wyznał jej miłość. Teraz zaś, leżąc na dywanie, wpatrzony w sufit, najwyraźniej żałuje swoich słów.
– Czasem wolałbym, żebyś nie jechała – powiada.
– Nie jechała gdzie?
– Do Anglii.
Podchodzi, kładzie się obok niego na dywanie i całuje go. Z ust cuchnie mu papierosami, kawą i zepsutymi zębami.
– Biedny Vogel. Doszczętnie złamałam ci serce, prawda?
– Tak, chyba tak. Czasem się zastanawiam, czyby cię nie zabrać ze sobą do Berlina. Mógłbym ci kupić mieszkanie.
– Jakiż czarujący pomysł – mówi, a równocześnie myśli, że chyba wolałaby wpaść w ręce MI- 5, niż spędzić wojnę w charakterze metresy Kurta Vogla w jakiejś nędznej norze w Berlinie.
– Niestety, jesteś zbyt cenna dla Niemiec, żeby cię zatrzymać w Berlinie. Musisz się znaleźć poza linią wroga, w Anglii. -
Zawiesza głos i zapala papierosa. – I pozostaje jeszcze coś. Zadaję sobie pytanie: czemu taka piękna kobieta miałaby się zakochać w kimś takim jak ja? Po czym sam udzielam sobie odpowiedzi. Sądzi, że jeśli ją pokocha, nie wyśle jej do Anglii.
– Nie jestem na tyle sprytna ani podstępna, żeby na coś takiego wpaść.
– Oczywiście, że jesteś. Dlatego cię wybrałem. Narasta w niej złość.
– Ale przyjemnie spędziłem ten czas z tobą. Emilio mówił, że jesteś świetna w łóżku. Najlepsza dupa w całej mojej pieprzonej karierze – tak to ujął. Ale cóż, Emilio bywa dość wulgarny. Twierdził, że przewyższasz nawet najdroższe dziwki. Chciał cię zatrzymać w Hiszpanii jako metresę. Musiałem mu zapłacić podwójną stawkę. Ale wierz mi, okazałaś się warta tych pieniędzy.
Ona zrywa się na nogi.
– Wynoś się stąd, ale już! Rano wyjeżdżam! Mam dość tego zadupia!
– O, tak, wyjeżdżasz rano. Ale nie tam, gdzie sądzisz. Pozostaje tylko jeden problem. Twoi szkoleniowcy wspominali, że nadal masz opory przed zabiciem nożem. Mówią, że doskonale strzelasz – lepiej od chłopców. Ale sztyletem jeszcze słabo się posługujesz.
Nie odpowiada, tylko mierzy wzrokiem mężczyznę rozciągniętego na dywanie.
– Coś ci zaproponuję. Jeśli będziesz musiała skorzystać ze sztyletu, pomyśl o tym mężczyźnie, który skrzywdził cię w dzieciństwie.
Przerażona szeroko otwiera usta. Tylko jednej, jedynej osobie się z tego zwierzyła. Marii. Ale Maria musiała powtórzyć ojcu, a on, łajdak, przekazał to Voglowi.
– Nie wiem, o czym mówisz – zaprzecza, ale bez przekonania.
– Oczywiście, że wiesz. Właśnie dlatego stałaś się taką pozbawioną serca, pieprzoną suką.
Reaguje instynktownie. Podchodzi bliżej i wymierza mu złośliwego kopniaka w brodę. Vogel uderza głową o podłogę. Leży bez ruchu, możliwe że stracił przytomność. Jej sztylet jest na podłodze, przy kominku – nauczono ją trzymać go przy sobie bez przerwy. Podnosi go, otwiera lśniące ostrze. W blasku ognia wydaje się czerwone jak krew. Przysuwa się do Vogla. Chce go zabić, zanurzyć sztylet w śmiertelne miejsca, których ją nauczono: serce, nerki, ucho lub oko. Ale Vogel już się podparł na łokciu, mierzy z pistoletu prosto w jej głowę.
– Doskonale – chwali. Krew spływa mu z wargi. – Sądzę, że już jesteś gotowa. Odłóż sztylet i siadaj. Musimy porozmawiać. I bardzo proszę, ubierz się. Dziwacznie wyglądasz.
Wkłada szlafrok i poprawia ogień, podczas gdy Vogel ubiera się i opatruje skaleczenie.
– Jesteś skończonym draniem, Vogel. Musiałabym postradać zmysły, żeby dla ciebie pracować.
– Nawet nie próbuj myśleć, żeby się teraz wycofać. Dostarczyłbym gestapo bardzo przekonujących dowodów, że twój ojciec zdradził führera. A jeśli choć raz mi podpadniesz w czasie pobytu w Wielkiej Brytanii, dam cię Anglikom na srebrnej tacy. Sądzisz, że tamten typek cię zranił? To sobie wyobraź, że raz za razem będzie cię gwałcić banda angielskich strażników. Zapewniam cię, byłabyś ich ulubioną więźniarką. Pewnie by sobie nie zawracali głowy wieszaniem cię.
Nieruchomieje w mroku. Zastanawia się, jak by mu rozbić czaszkę żelaznym pogrzebaczem, ale Vogel nadal trzyma broń. Uświadamia sobie, że to on nią manipulował. Sądziła, że udało jej się go przechytrzyć, że panuje nad sytuacją, a to Vogel wszystkim kierował. Chciał zaszczepić w niej chęć zabijania. I przyznaje, że doskonale się spisał.
– A przy okazji – odzywa się znowu Vogel – kiedy dawałaś mi się jebać, uśmierciłem cię. Anna Katerina von Steiner, lat dwadzieścia siedem, zginęła godzinę temu w nieszczęśliwym wypadku samochodowym na obrzeżach Berlina. Straszna szkoda. Taki talent zmarnowany.
Vogel już się ubrał, przykłada do wargi wilgotną szmatkę. Zostają na niej ślady krwi.
– Rano, tak jak zaplanowaliśmy, jedziesz do Holandii. Zostajesz tam przez pół roku, mocno ustalasz swoją tożsamość. Następnie ruszasz do Anglii. To twoje dokumenty na Holandię, pieniądze, bilet kolejowy. Mam w Amsterdamie ludzi, którzy się z tobą skontaktują i cię poprowadzą.
Zbliża się i staje tuż przy niej.
– Anna zmarnowała sobie życie. Ale Catherine Blake może zdziałać coś naprawdę wielkiego.
Słyszy zamykające się za nim drzwi, skrzypienie butów na śniegu. W głuchej ciszy rozlega się jedynie trzask ognia i zawodzenie wiatru szarpiącego świerkami. Przez chwilę stoi nieruchomo; potem zaczyna się trząść. Nogi się pod nią uginają. Pada na kolana przy ogniu i wybucha niepohamowanym płaczem.
Berlin
Kurt Vogel spał w gabinecie na polowym łóżku, kiedy usłyszał jakiś hałas. Poderwał się na nogi.
– Kto tam?
Читать дальше