Francis Dick - Zagrożenie

Здесь есть возможность читать онлайн «Francis Dick - Zagrożenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zagrożenie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zagrożenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Andrew Douglas to "doradca w przypadku porwania", jak sam określa, pracujący zawsze w cieniu. Bo jedynie tak pomoże ofiarom kidnapingu i tym, do których porywacze zwracają się o okup. Gdy młoda włoska dżokejka, Alessia Cenci, zostaje uprowadzona, Douglas zaczyna pertraktacje. jako fikcyjny szofer ojca Alessi jedzie z nim potajemnie złożyć okup – co budzi sprzeciw szefa miejscowej policji, który wolałby bez skrupułów rozprawić się z bandytami…

Zagrożenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zagrożenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Owszem – odparłem skromnie. – Niedawno doszło do trzech porwań mających związek ze światem wyścigów konnych: uprowadzono mężczyznę we Włoszech, właściciela toru wyścigów konnych, Alessię Cenci, dziewczynę-dżokeja, o której zapewne pan słyszał, oraz syna Johna Nerrity’ego.

Zmarszczył brwi. – Sądzi pan, że te sprawy są ze sobą powiązane? Wyjaśniłem mu, jaki związek łączył dwa ostatnie porwania, i to sprawiło, że zasępił się jeszcze bardziej.

– Nikt nie potrafi stwierdzić, czy ten człowiek teraz, gdy sprawa Nerrity’ego zakończyła się dla niego fiaskiem, uderzy raz jeszcze – powiedziałem – ale pomysł zmuszenia kogoś, aby sprzedał cennego konia, może wydać się na tyle zyskowny, że przyciągnie potencjalnych naśladowców. Jeżeli chodzi o mnie, uważam, że tak, właściciele koni wyścigowych powinni pomyśleć o ubezpieczeniu na wypadek wymuszeń dotyczących bezpośrednio ich cennych wierzchowców.

Starszy Steward przyglądał mi się z powagą. Był krępym, mniej więcej sześćdziesięcioletnim mężczyzną roztaczającym wokół siebie aurę władczego dostojeństwa jak nasz prezes, choć rzecz jasna nie był równie przystojny. Morgan Freemantle, najwyższy autorytet w olbrzymiej machinie biznesu związanego z wyścigami konnymi, miał w sobie więcej władzy niż uroku, więcej inteligencji niż życzliwości i więcej rezerwy niż cierpliwości. Domyślałem się, że ludzie nie tyle go lubili, co raczej darzyli sporym szacunkiem, a on sam był zapewne panaceum na większość bolączek trawiących świat wyścigów konnych.

Powiedział, że dowiedział się o nas od przyjaciela pełniącego funkcję ubezpieczyciela u Lloydsa i od tej pory zasięgnął tu i ówdzie języka na nasz temat.

– Wygląda na to, że wasza firma cieszy się niezłą renomą – rzekł z niewzruszoną powagą w głosie. – Muszę przyznać, że nie sądziłem, iż istnienie takiej organizacji jest w ogóle konieczne, ale słyszę, że na świecie każdego roku dochodzi do mniej więcej dwustu porwań dla okupu, nie licząc waśni plemiennych w Afryce ani przewrotów politycznych na terenie Ameryki Środkowej i Południowej.

– Ee – mruknąłem niepewnie.

Ciągnął dalej: – Powiedziano mi, że zjawisko to może mieć o wiele większą skalę, ale nie wszystkie przypadki porwań są zgłaszane na policję. Chodzi mi o przypadki, kiedy rodzina lub firma po cichu dogaduje się z porywaczami, wypłacając okup i nie informując stróżów prawa, co się stało.

– Najprawdopodobniej – przyznałem.

– To głupie – skwitował krótko.

– W większości wypadków, tak.

– Komendanci policji, z którymi rozmawiałem, potwierdzili, że nie mają nic przeciwko współpracy z waszą firmą, gdy zaistnieje taka potrzeba. – Przerwał i niemal niechętnie dorzucił: – Nie powiedzieli o was złego słowa.To miło z ich strony, pomyślałem.

– Ustalmy zatem – rzekł stanowczo i z rozwagą w głosie – że w razie gdyby doszło do kolejnych incydentów związanych z wyścigami konnymi, możecie liczyć na wsparcie Jockey Clubu, pomożemy wam, oczywiście na tyle, na ile będziemy w stanie.

– Bardzo dziękuję – powiedziałem ze zdziwieniem.

Pokiwał głową. – Mamy doskonałą ochronę. Nasi ochroniarze też z pewnością w razie potrzeby nie odmówią wam pomocy. W Jockey Clubie – dodał ze smutkiem w głosie – sporo czasu poświęcamy na demaskowanie wszelkiej nieuczciwości, ponieważ niestety wyścigi konne przyciągają rozmaitych oszustów.

Nie wiedziałem, co mam na to odpowiedzieć, więc milczałem.

– Niech mi pan da znać, panie… ee… Douglas – rzekł, wstając – gdyby w przyszłości pańska firma została zaangażowana przez osobę ze środowiska związanego z wyścigami w sytuacji i okolicznościach, w których moglibyśmy wam jakoś pomóc. Mam na myśli wszystko, co mogłoby zachwiać niewzruszonym dotąd fundamentem świata wyścigów. A za taki precedens uważam wymuszanie okupu związane ze sprzedażą koni wyścigowych.

Ja również wstałem. – Moja firma może jedynie doradzić klientowi, aby powiadomił Jockey Club o tym, co go spotkało – odpowiedziałem wymijająco. – Nie możemy go do tego przymuszać.

Otaksował mnie wzrokiem. – Lubimy wiedzieć, co się dzieje na naszym własnym podwórku – powiedział. – Chcielibyśmy wiedzieć, przed czym mamy się bronić.

– Liberty Market będzie zawsze skłonna do pełnej współpracy – zapewniłem.

Uśmiechnął się krótko, niemal sardonicznie. – Ale pan, podobnie jak my, nie wie, gdzie ani w jaki sposób uderzy wróg, i w tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak być przygotowanym na najgorsze i mieć nadzieję, że zastosowane środki zapobiegawcze okażą się skuteczne.

– Mhm – mruknąłem – takie jest życie.

Znów mocno, zdecydowanie uścisnął moją dłoń i wstał od biurka, aby odprowadzić mnie do drzwi swego gabinetu.

– Miejmy nadzieję, że na tym się skończy. Gdyby jednak stało się inaczej, proszę się ze mną skontaktować.

– Oczywiście – zapewniłem.

Któregoś wieczora zadzwoniłem do Villa Francese. Telefon odebrała Ilaria.

– O, Pan Dobra Rada – uśmiechnęła się. – Jak leci?

– Jako tako – odparłem. – A co u pani?

– Nuda. Jak zawsze zresztą.

– Zastałem Alessię? – zapytałem.

– Nasza złota dziewczyna poszła z ojcem w odwiedziny.

– Och…

– Aczkolwiek – dodała wolno Ilaria – powinna wrócić około dziesiątej. Proszę zadzwonić później.

– Dobrze. Dziękuję.

– Niech mi pan nie dziękuje. Poszła odwiedzić Lorenzo Traventiego, który wraca do zdrowia po tamtym postrzale, a ostatnio wygląda coraz lepiej, miewa napady romantycznego nastroju i przy lada okazji całuje Alessię po rękach.

– A pani, Ilario, jak zawsze uprzejma i miła.

– Staram się – mruknęła z rozbawieniem. – Może powiem jej, że pan dzwonił.

Powiedziała. Kiedy znów zadzwoniłem, Alessia odebrała niemal natychmiast.

– Przepraszam, nie było mnie – powiedziała. – Co słychać?

– Może lepiej powiedz, co u ciebie.

– Och… całkiem nieźle. Naprawdę. Odkąd wróciłam do domu, wzięłam udział w kilku gonitwach. Dwa zwycięstwa. Nieźle. Pamiętasz Brunelleschiego?

Poszperałem w pamięci. – Tego konia, na którym z wiadomych przyczyn nie mogłaś pojechać podczas Derby?

– Zgadza się. Widzę, że pamiętasz doskonale. To właśnie na nim odniosłam jedno zwycięstwo w ubiegłym tygodniu, a teraz wysyłają go do Waszyngtonu, aby wziął udział w gonitwie International i możesz w to wierzyć lub nie, poproszono mnie, abym to właśnie ja na nim pojechała.

– I zamierzasz pojechać?

– Sama nie wiem.

– Do Waszyngtonu? – spytałem. – Tego w Ameryce?

– No tak. Na torze w Laurei odbywa się doroczna gonitwa światowej rangi. Zaprasza się najlepsze konie z całej Europy, oczywiście na koszt gospodarzy, to oni płacą wszystkie rachunki, także za trenerów i dżokejów. Nigdy tam nie byłam, ale słyszałam, że jest naprawdę wspaniale. I co o tym sądzisz?

– Jeżeli możesz, to jedź – odparłem.

Zapadła krótka cisza. – O to w tym wszystkim chodzi, prawda? Jeżeli mogę. Cóż, już prawie mogę. Ale muszę podjąć ostateczną decyzję najdalej do jutra. Aby w razie czego mieli czas na znalezienie innego dżokeja.

– Zabierz z sobą Ilarię – powiedziałem.

– Ona nie zechce – odparła z przekonaniem w głosie, a po chwili z lekkim powątpiewaniem spytała: – Nie zechce, prawda?

– Sama ją zapytaj.

– Dobrze. Może faktycznie ją zapytam. Poproszę, aby tam ze mną pojechała, zobaczymy, co odpowie. Choć tak naprawdę wolałabym, abyś to ty mógł mi towarzyszyć. Poradziłabym sobie ze wszystkim bez trudu, gdybym wiedziała, że tam będziesz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zagrożenie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zagrożenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dick Francis - Straight
Dick Francis
Francis Dick - Dowód
Francis Dick
Felix Francis - Dick Francis's Gamble
Felix Francis
Dick Francis - Versteck
Dick Francis
Dick Francis - Todsicher
Dick Francis
Dick Francis - Sporen
Dick Francis
Dick Francis - Rivalen
Dick Francis
Dick Francis - Gefilmt
Dick Francis
Dick Francis - Festgenagelt
Dick Francis
Dick Francis - Hot Money
Dick Francis
Dick Francis - For Kicks
Dick Francis
Отзывы о книге «Zagrożenie»

Обсуждение, отзывы о книге «Zagrożenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x