Francis Dick - Zagrożenie

Здесь есть возможность читать онлайн «Francis Dick - Zagrożenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zagrożenie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zagrożenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Andrew Douglas to "doradca w przypadku porwania", jak sam określa, pracujący zawsze w cieniu. Bo jedynie tak pomoże ofiarom kidnapingu i tym, do których porywacze zwracają się o okup. Gdy młoda włoska dżokejka, Alessia Cenci, zostaje uprowadzona, Douglas zaczyna pertraktacje. jako fikcyjny szofer ojca Alessi jedzie z nim potajemnie złożyć okup – co budzi sprzeciw szefa miejscowej policji, który wolałby bez skrupułów rozprawić się z bandytami…

Zagrożenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zagrożenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Uśmiechnąłem się do niej. – Świetnie wygląda, nieprawdaż?

– Cudownie. Wciąż myślę o tych pierwszych dniach, kiedy była taka blada i rozdygotana. Nareszcie wraca do formy. Jest prawie taka jak dawniej.

– Czy jeździła już sama?

Popsy spojrzała na mnie. – Nie. Jeszcze nie.

– Pewnego dnia to zrobi.

– A potem…

– Cóż… potem… odejdzie.

W moim głosie usłyszałem coś, co było zgoła niezamierzone i nieoczekiwane, nutę szczerego smutku i żalu wynikającego z bolesnej, uświadomionej straty. Tak to już jest. Czujesz się świetnie, opiekując się ptakiem, który ma złamane skrzydło, ale masz wrażenie, jakbyś tracił cząstkę siebie, kiedy w jakiś czas potem wypuszczasz go na wolność.

Nie będę jej już potrzebny, kiedy w końcu stanie na nogi. Wiedziałem o tym od samego początku. Przypuszczam, że mógłbym spróbować obrócić jej uzależnienie ode mnie w przelotny romans, ale to byłoby głupie, okrutne dla niej, dla mnie zaś niesatysfakcjonujące. Powinna się usamodzielnić i dorosnąć w poczuciu bezpieczeństwa, a ja – znaleźć sobie silną, odpowiednią dla mnie partnerkę. Związki osób uzależnionych od swoich partnerów bywają z reguły krótkotrwałe.

Znajdowaliśmy się teraz na podwórzu przy domu Popsy, gdzie Alessia powoli, niespiesznie oprowadzała Mirandę, opowiadając jej o każdym z koni z osobna. Dominic odzyskał już dość pewności siebie, by stać na własnych nogach, choć przez cały czas jedną rączką trzymał się mamy i prosił, by brać go na ręce, gdy w pobliżu pojawiał się ktoś obcy. Wciąż był cichy i milczący, ale z dnia na dzień, w miarę jak opadał poziom stresu i przerażenia, rosły szanse na to, że znów zacznie mówić.

Popsy i ja poszliśmy w ślad za kobietami, a ja, pod wpływem jakiegoś impulsu, przyklęknąłem obok Dominica i powiedziałem: – Czy chciałbyś, abym wziął cię na barana?

Miranda podniosła Dominica i posadziła go delikatnie na moich barkach.

– Złap Andrew za włosy – rzekła Alessia, a ja, wstając, poczułem, jak małe paluszki chwytają mnie za włosy.

Nie widziałem twarzy Dominica, ale wszyscy się uśmiechali, więc po prostu ruszyłem dalej, przystając obok kolejnych boksów, aby malec mógł zajrzeć do środka.

– Piękne koniki – powiedziała Miranda z odrobiną niepokoju w głosie. – Zobacz, kochanie, jakie wielkie. Popatrz tylko.

W ten właśnie sposób zakończyliśmy zwiedzanie stajni, a kiedy wreszcie postawiłem chłopca na ziemi, natychmiast wyciągnął rączki, prosząc o jeszcze. Uniosłem go lekko w górę i patrząc mu prosto w oczy, powiedziałem: – Bardzo grzeczny z ciebie chłopiec.

Przytulił się do mnie tak jak wcześniej do Mirandy i wyszeptał cichutko, ale tak, abym mógł go usłyszeć: – Andrew.

– Zgadza się – powiedziałem półgłosem. – A to kto? – wskazałem na Mirandę.

– Mamusia. – To słowo zabrzmiało jak szept, ale usłyszałem je wyraźnie.

– A to?

– Lessia.

– A to?

– Popsy.

– Doskonale. – Odszedłem z nim na stronę. Nie wydawał się tym zaniepokojony Zapytałem normalnym głosem: – Może masz ochotę na herbatę?

Po dłuższej chwili usłyszałem odpowiedź: – Czekoladę.

– Świetnie. Zaraz dostaniesz. Naprawdę bardzo grzeczny z ciebie chłopiec.

Odszedłem z nim jeszcze kawałek. Obejrzał się wstecz raz czy dwa, aby upewnić się, że Miranda wciąż jest w zasięgu wzroku, a ja uznałem, że najgorsze ma już za sobą. Koszmary senne i chwile rozpaczliwej niepewności pozostaną, ale pierwszy, najtrudniejszy krok został wreszcie zrobiony i moje zadanie dobiegło końca.

– Ile masz lat, Dominicu? – zapytałem.

Zamyślił się. – Trzy – odparł, nieco głośniej niż dotychczas.

– Czym chciałbyś się pobawić? Chwila przerwy. – Autkiem.

– Jakim autkiem?

Zanucił mi do ucha. – Di-du, di-du, di-du – naśladując dźwięk policyjnej syreny.

Zaśmiałem się i mocno przytuliłem Dominica.

– Załatwione – zapewniłem go z uśmiechem.

Powrót Alessi na tor wyścigów konnych nie należał do spektakularnych, gdyż w gonitwie, w której wzięła udział, dotarła na metę ostatnia. W dodatku była blada jak ściana.

Sama gonitwa, bieg na kilometr dla dwulatków, była przynajmniej jak dla mnie wyjątkowo krótka. Ledwie dokłusowała na swoim koniu do boksu startowego, przygarbiona i ubrana w błyszczącą jedwabną kurtkę, gdy rozpoczęła się gonitwa. Czerwona, jedwabna kurtka była widoczna tylko przez chwilę i zaraz znikła wśród innych krzykliwych barw, a potem została za nimi, daleko w tyle. Wyprostowała się w siodle, mijając linię mety, i niemal natychmiast zatrzymała swego wierzchowca. Podszedłem do miejsca, gdzie wszyscy dżokeje, prócz pierwszej czwórki, zsiadali z koni, gdzie w małych grupkach gromadzili się właściciele wierzchowców, mężczyźni o posępnych twarzach, oraz trenerzy słuchający utyskiwań mało chyba jednak przejętych dżokejów. Słuchałem fragmentów ich rozmów i cierpliwie, usiłując nie rzucać się w oczy, czekałem na Alessię.

– Nie chciał za cholerę przyspieszyć…

– Nie mogłem postępować pochopnie…

– Zostałem potrącony… wzięli mnie w kleszcze… nie dałem rady się przebić.

– To jeszcze młodziak…

– Trzymałem się z lewej…

Mike Noland, tym razem sam, a nie w towarzystwie innych właścicieli wierzchowców, z nieodgadniona miną przyglądał się zbliżającej się ku niemu Alessi, po czym poklepał konia po szyi i krytycznym wzrokiem obejrzał jego pęciny. Alessia przez chwilę mocowała się ze sprzączką popręgu, aż w końcu wyręczył ją w tym Noland, a w chwilę potem usłyszałem, jak mówi do niego: – Dziękuję… i przepraszam – na co Mike pokiwał głową i poklepał ją po ramieniu. I to by było na tyle.

Alessia nie zauważyła mnie i niezwłocznie pospieszyła do sali ważeń – wyszła stamtąd dopiero po jakichś dwudziestu minutach.

Wciąż wyglądała blado. Była też wymizerowana, wychudzona, rozdygotana i trochę zagubiona.

– Cześć – powiedziałem.

Odwróciła się i przystanęła. Wysiliła się na uśmiech. – Cześć.

– Co się stało? – spytałem.

– Widziałeś.

– Widziałem tylko, że koń nie był dość szybki.

– Nieprawda. Straciłam talent.

Pokręciłem głową. – Nikt nie spodziewa się, że primabalerina da występ światowej klasy, skoro przez trzy miesiące nie miała możliwości, aby tańczyć.

– To co innego.

– Wcale nie. Zbyt wiele od siebie oczekiwałaś. Nie powinnaś być względem siebie tak okrutna.

Przyglądała mi się przez chwilę, po czym odwróciła wzrok, poszukując kogoś w tłumie. – Widziałeś gdzieś Mike’a Nolanda? – spytała.

– Od zakończenia tego wyścigu, nie.

– Będzie wściekły. – Wydawała się przybita i załamana. – Już nigdy nie da mi drugiej szansy.

– Czy liczył, że jego koń wygra? – zapytałem. – Stawki na niego wynosiły dwanaście do jednego. Nie wygląda mi na faworyta.

Znów na mnie spojrzała, a jej usta wykrzywił leciutki uśmiech.

– Nie wiedziałam, że grasz na wyścigach.

– Nie gram. Nie postawiłem ani funta. Po prostu sprawdziłem, jak przedstawia się sytuacja na tabeli gonitw i jakie stawki proponują bukmacherzy. Tak z czystej ciekawości.

Przyjechała z Lambourn z Mikiem Nolandem, a ja dotarłem tu z Londynu. Kiedy się spotkaliśmy, szła właśnie, aby przebrać się przed gonitwą. Była mocno podenerwowana – oczy rozszerzone, zaróżowione policzki, drobne, mimowolne ruchy i uśmiech błąkający się na bladych wargach – ta dziewczyna liczyła na cud.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zagrożenie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zagrożenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dick Francis - Straight
Dick Francis
Francis Dick - Dowód
Francis Dick
Felix Francis - Dick Francis's Gamble
Felix Francis
Dick Francis - Versteck
Dick Francis
Dick Francis - Todsicher
Dick Francis
Dick Francis - Sporen
Dick Francis
Dick Francis - Rivalen
Dick Francis
Dick Francis - Gefilmt
Dick Francis
Dick Francis - Festgenagelt
Dick Francis
Dick Francis - Hot Money
Dick Francis
Dick Francis - For Kicks
Dick Francis
Отзывы о книге «Zagrożenie»

Обсуждение, отзывы о книге «Zagrożenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x