Francis Dick - Zagrożenie

Здесь есть возможность читать онлайн «Francis Dick - Zagrożenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zagrożenie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zagrożenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Andrew Douglas to "doradca w przypadku porwania", jak sam określa, pracujący zawsze w cieniu. Bo jedynie tak pomoże ofiarom kidnapingu i tym, do których porywacze zwracają się o okup. Gdy młoda włoska dżokejka, Alessia Cenci, zostaje uprowadzona, Douglas zaczyna pertraktacje. jako fikcyjny szofer ojca Alessi jedzie z nim potajemnie złożyć okup – co budzi sprzeciw szefa miejscowej policji, który wolałby bez skrupułów rozprawić się z bandytami…

Zagrożenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zagrożenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Znów pokiwałem głową, choć nie miałem pojęcia, czym różni się cwał, dajmy na to, od galopu, ale gdy u wylotu kotliny pojawiły się czarne punkciki, wierzchowce, zrozumiałem, o jakiej prędkości mówiła Popsy. Patrzyła w głębokim skupieniu przez wielką lornetkę, aż punkciki stały się kształtami, a te z kolei nabrały ostrości i zmieniły się w rozpędzone wierzchowce, gnając jeden za drugim, tak że każdy z nich był dobrze widoczny. Wydęła wargi, ale nie wyglądała na niezadowoloną i już wkrótce podążyliśmy za nimi, by zatrzymać się pod nawisem wzgórza, a gdy wysiedliśmy z samochodu, ujrzeliśmy konie biegające w koło, potrząsające łbami i parskające głośno.

– Widzi pan te przeszkody? – spytała Popsy, wskazując na stojące w równych odstępach formacje z drewna i krzewów, wyglądające jak odrzuty z toru wyścigów konnych. – To przeszkody szkoleniowe.

Aby konie nauczyły się skakać. – Spojrzała na mnie i dorzuciła. – To stacjonaty i oksery, używane przy treningach do biegów z przeszkodami. – Znów skinąłem głową. – Na placu ćwiczeń znajduje się po sześć stacjonat z każdego rodzaju, aby konie mogły dobrze się rozruszać, ale dziś nie są w najlepszej formie, więc pokonają tylko cztery ostatnie przeszkody.

Nagle oddaliła się i podeszła do swojej podekscytowanej czworonożnej rodzinki, Alessia zaś z czułością rzekła: – Jest wspaniałym trenerem, widzi, kiedy koń nie czuje się najlepiej, nawet jeśli z pozoru wszystko jest z nim w porządku. Kiedy pojawia się na placu, wszystkie zwierzęta instynktownie wyczuwają jej obecność. I od razu unoszą łby, jakby chciały się z nią przywitać.

Popsy skierowała trzy wierzchowce na drugi koniec placu ćwiczeń.

– Teraz te trzy konie pokonają przeszkody – tłumaczyła Alessia. – A potem ich jeźdźcy przesiądą się na inne wierzchowce i powtórzą ćwiczenie.

Zdziwiłem się. – Czyżby nie wszyscy jeźdźcy potrafili skakać? – spytałem.

– Większość z nich nie jeździ na tyle dobrze, aby móc uczyć. Z tych trzech prowadzących szkolenie, dwaj są zawodowymi dżokejami, a trzeci to najlepszy stajenny Popsy.

Popsy stanęła przy nas z lornetką w dłoni, podczas gdy trzy konie pokonały przeszkodę. Z wyjątkiem tętentu kopyt przy podejściu do stacjonaty, wszystko odbyło się niemal w zupełnej ciszy – po części dlatego, że brakowało komentarza sprawozdawcy, jak podczas relacji z zawodów w telewizji. Konie zdawały się czynić więcej hałasu, gdy pokonały już wszystkie przeszkody i zaczęły się oddalać.

Popsy wymamrotała coś pod nosem, zaś Alessia rzekła: – Borodino dobrze skoczył – z takim naciskiem w głosie, że nie musiała dodawać, iż dwa pozostałe wykonały fatalne skoki.

Czekaliśmy, podczas gdy trzej jeźdźcy szkoleniowi przesiedli się na inne wierzchowce i pomknęli w dół zbocza na punkt startowy. Poczułem, że Alessia poruszyła się nagle nerwowo tuż obok mnie i wzięła głęboki oddech, po czym odeszła na bok i zaczęła niespokojnie krążyć w kółko. Popsy spojrzała na nią, lecz nie odezwała się słowem, a po chwili Alessia zatrzymała się i rzuciła: – Jutro…

– Dziś, tu i teraz – oznajmiła stanowczo Popsy i zawołała kogoś imieniem Bob, żądając, aby natychmiast do niej podjechał.Bob okazał się mężczyzną w średnim wieku dosiadającym kasztanowatego ogiera, który odłączył się od reszty grupy i podszedł do nas leniwym, wręcz niedbałym krokiem.

– Zeskakuj – rzekła do niego Popsy, a gdy Bob zsunął się z siodła, zwróciła się do Alessi: – Dobrze, trochę sobie pospacerujesz. Nie masz kasku, więc nie możesz przesadzać z prędkością, a poza tym pamiętaj, że stary Paperbag nie jest w tak dobrej formie jak pozostałe konie.

Podsadziła Alessię, układając dłonie w siodełko, o które dziewczyna oparła kolano i lekko jak piórko wskoczyła na grzbiet wierzchowca. Wsunęła stopy w strzemiona, ścisnęła w dłoniach lejce i spojrzała na mnie przez chwilę, jakby rozbawiona tempem rozwoju wypadków. Następnie dźgnęła wierzchowca piętami i pospieszyła w ślad za trójką pozostałych koni na plac ćwiczeń.

– Nareszcie – rzekła Popsy. – Już myślałam, że nigdy tego nie zrobi.

– To dzielna dziewczyna.

– O tak. Jedna z najlepszych – przyznała.

– Ale ma za sobą koszmarne przejścia.

Popsy przez dłuższą chwilę patrzyła mi prosto w oczy. – Domyślam się – odparła. – W ogóle nie chce ze mną o tym rozmawiać. Wyrzuć to z siebie, mówiłam jej, a ona tylko kręciła głową i mrugała powiekami, by pozbyć się łez. W ostatnich dniach przestałam ją pocieszać, bo to i tak nic nie dawało. Chciałam, żeby choć trochę się rozchmurzyła, ale bez powodzenia.

Uniosła lornetkę, by przyjrzeć się, jak konie pokonują przeszkody, a potem przeniosła wzrok na Alessię.

– Bóg jeden wie, po kim to ma…

– Teraz już będzie z nią lepiej – powiedziałem z uśmiechem. – Ale proszę nie liczyć na…

– Natychmiastowe całkowite wyzdrowienie? – wtrąciła, a ja zamilkłem.

Pokiwałem głową. – To jak rekonwalescencja. Postępuje stopniowo.

Popsy opuściła lornetkę i zerknęła na mnie. – Mówiła mi o pańskiej pracy. O tym, co zrobił pan dla jej ojca. Mówi, że czuje się przy panu bezpieczniej. – Przerwała. – Nigdy dotąd nie słyszałam o pracy takiej jak pańska. Nie sądziłam, że istnieją w ogóle tacy ludzie.

– Jest nas garstka… rozsiana po całym świecie.

– Jak pan siebie określa, gdy ktoś zapyta o zawód?

– Konsultantem do spraw bezpieczeństwa. Albo konsultantem do spraw ubezpieczeń. To zależy od nastroju.

Uśmiechnęła się. – Oba tytuły brzmią nudnie i godnie.

– I właśnie o to chodzi.

Patrzyliśmy, jak Alessia wjeżdża cwałem na zbocze, stając miękko w strzemionach.

Choć miałem okazję zaobserwować to już wcześniej, aż do teraz nie zdawałem sobie sprawy, że tak właśnie jeżdżą dżokeje, nie siedzą w siodle, lecz wychylają się lekko do przodu, by ich ciężar opierał się na łopatkach wierzchowca, a nie na dolnej części jego grzbietu. Alessia zatrzymała się obok Boba, który ujął cugle wierzchowca, po czym ześlizgnęła się z siodła, przenosząc prawą nogę ponad końską szyją, i zeskoczyła miękko na ziemię, lądując ze złączonymi stopami i lekko ugiętymi kolanami – zrobiła to z iście baletową zwinnością i gracją.

To całkiem inny wymiar, pomyślałem. Wprawa zawodowca. Takie rzeczy zdumiewały laików, podobnie czułem się, obserwując ulicznych artystów szkicujących portrety.

Poklepała wierzchowca po szyi, podziękowała Bobowi i podeszła do nas, chuda jak patyk, ubrana w dżinsy i koszulę, ale uśmiechnięta.

– Dzięki – rzekła do Popsy.

– Jutro? – spytała Popsy. – Na powrózku?

Alessia pokiwała głową, rozcierając obolałe uda. – Mam nogi miękkie jak galareta.

Z niezmąconym spokojem patrzyła, jak trenuje ostatnia trójka wierzchowców, po czym Popsy odwiozła nas z powrotem do domu. Konie wróciły do stajni w marszowym tempie, aby mogły trochę ochłonąć.

Przy kawie w kuchni Alessia ponownie sporządziła listę utworów instrumentalnych, których tak często słuchała, i choć zrobiła to bez większego trudu, czynność ta nie była dla niej przyjemna.

– Mogłabym zanucić wszystkie te melodie, których tytułów nie znam – powiedziała. – Choć szczerze mówiąc, wolałabym nigdy więcej ich nie usłyszeć.

Podała mi listę – Verdi, tak jak wcześniej, a prócz tego współczesne, łagodne piosenki w stylu „Yesterday” i „Bring in the Clowns”, więcej utworów angielskich i amerykańskich niż włoskich.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zagrożenie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zagrożenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dick Francis - Straight
Dick Francis
Francis Dick - Dowód
Francis Dick
Felix Francis - Dick Francis's Gamble
Felix Francis
Dick Francis - Versteck
Dick Francis
Dick Francis - Todsicher
Dick Francis
Dick Francis - Sporen
Dick Francis
Dick Francis - Rivalen
Dick Francis
Dick Francis - Gefilmt
Dick Francis
Dick Francis - Festgenagelt
Dick Francis
Dick Francis - Hot Money
Dick Francis
Dick Francis - For Kicks
Dick Francis
Отзывы о книге «Zagrożenie»

Обсуждение, отзывы о книге «Zagrożenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x