Dick Francis - Dreszcz

Здесь есть возможность читать онлайн «Dick Francis - Dreszcz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dreszcz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dreszcz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Oferta, jaką Dan Roke – właściciel stadniny w malowniczych krajobrazach Australii – usłyszał z ust hrabiego Octobra, wydawała mu się zbyt kusząca finansowo, by z niej nie skorzystać. Wystarczyło zaszyć się jako stajenny w Yorkshire w Wielkiej Brytanii i wyświetlić sprawę tajemniczych dopingów na wyścigach konnych. Faworyci bowiem przegrywali tam podejrzanie często pewne gonitwy. Problemem było tylko to, że węszący już wcześniej wokół tej sprawy dziennikarz, Tommy Stapleton, miał dziwny wypadek samochodowy, z którego nie wyszedł cało…

Dreszcz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dreszcz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– To wszystko?

– Jeżeli chodzi panu o to, czy znajdowałem się w stanie permanentnego napięcia nerwowego, to odpowiedź brzmi nie.

– Rozumiem. – I znów chwila milczenia. – Co było dla pana najtrudniejsze?

Zamrugałem oczami, wyszczerzyłem zęby w uśmiechu i skłamałem:

– Noszenie tych obrzydliwych butów ze szpicami.

Beckett skinął potakująco głową, jak gdyby usłyszał zadowalającą odpowiedź. A może rzeczywiście tak było. Buty ze szpicami raniły moją dumę, nie palce u nóg.

Duma wzięła też górę w czasie mojej wizyty u Elinor w college’u, kiedy to nie potrafiłem grać idioty w jej obecności. A ten numer z Markiem Aureliuszem był zwykłym popisywaniem się, miał zresztą zatrważające konsekwencje. Trudno było o tym myśleć, a co dopiero przyznać się do tego.

– Czy brałby pan pod uwagę robienie czegoś podobnego jeszcze raz? – zapytał Beckett od niechcenia.

– Przypuszczam, że tak. Ale nie w taki sposób.

– Co pan ma na myśli?

– No… przede wszystkim byłem nieprzygotowany. Na przykład to, że Humber zostawiał kantor nie zamknięty na klucz, było zwykłym szczęściem, bo w przeciwnym razie nigdy bym się tam nie dostał, nie umiem otwierać drzwi bez klucza. Przydałby mi się aparat fotograficzny… Mógłbym sfotografować niebieską księgę w biurze Humbera. I tak dalej, ale moja wiedza o fotografii jest niemal równa zeru. Na pewno wszystko naświetliłbym źle. Poza tym nigdy w życiu nie biłem się z nikim. Gdybym wiedział cokolwiek o walce wręcz, zapewne nie zabiłbym Adamsa i sam bym tyle nie oberwał. Poza tym nie miałem możliwości przesłania panu ani Edwardowi wiadomości, która mogłaby dojść szybko. Sposób porozumiewania był, prawdę mówiąc, beznadziejny.

– Rozumiem. Ale mimo tych niedogodności wykonał pan zadanie.

– Miałem szczęście. A nie można na to liczyć więcej niż raz.

– Myślę, że nie. – Beckett uśmiechnął się. – Co ma pan zamiar zrobić z dwudziestoma tysiącami funtów?

– Mam zamiar… zwrócić większość Edwardowi.

– Co to znaczy?

– Nie mogę przyjąć takich pieniędzy. Wszystko, o co mi naprawdę chodziło, to wyrwanie się na jakiś czas. To Edward zaproponował taką sumę, nie ja. Przypuszczał pewnie, że nie podjąłbym się tej pracy za mniejszą sumę, ale mylił się… gdybym mógł, zrobiłbym to za darmo. Wszystko, co mogę przyjąć, to zwrot kosztów, jakie wynikły z powodu mojej nieobecności, Edward wie o tym, powiedziałem mu wczoraj wieczorem.

Teraz nastąpiło długie milczenie. Wreszcie Beckett wyprostował się na krześle i podniósł słuchawkę.

Wykręcił numer i czekał.

– Mówi Beckett. W sprawie Daniela Roke… Tak, jest tutaj. – Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął kartkę. – Te punkty, o których mówiliśmy rano… rozmawiałem z nim. Czy masz swoją kartkę?

Przez chwilę słuchał, znów oparty na krześle. Nie spuszczał wzroku z mojej twarzy.

– Można? – Mówił do telefonu. – Numery od jednego do czterech twierdząco. Numer pięć zadowalająco. Numer sześć, jego najsłabszy punkt… nie utrzymał się w swojej roli wobec Elinor Tarren. Powiedziała o nim, że jest dobrze wychowany i inteligentny. Nikt poza tym tak nie uważał… Tak, tak bym to określił… męska duma… prawdopodobnie dlatego, że Elinor jest równie mądra jak ładna, skoro nie załamał się wobec jej siostry… O tak, niewątpliwie pociągał ją w równym stopniu intelekt, co wygląd… Tak, bardzo przystojny. Zdaje się, że czasem uważasz to za pożyteczne… Nie, on nie. Nie patrzył w lustro w umywalni w klubie ani w lustro w moim gabinecie… nie, nie przyznał tego dzisiaj, ale wydaje mi się, że zdaje sobie sprawę, że w tym punkcie zawiódł… Tak, raczej brutalna lekcja… może ryzyko, a może czysty brak profesjonalizmu… Twoja panna Jones mogłaby się o tym przekonać.

Nie byłem specjalnie zachwycony tą obojętną wiwisekcją, ale poza wyjściem z gabinetu nie było specjalnego sposobu, żeby jej uniknąć. Oczy Becketta pozbawione jakiegokolwiek wyrazu wciąż były utkwione w mojej twarzy.

– Numer siedem… reakcja normalna. Osiem nieco obsesyjna, ale to chyba lepiej z twojego punktu widzenia. – Przez chwilę patrzył na kartkę trzymaną w ręku. – Dziewięć, no, chociaż jest Anglikiem z urodzenia i tu spędził dzieciństwo, z zamiłowania jest Australijczykiem i wątpię, czy podporządkowanie się przychodzi mu łatwo… nie wiem… o tym nie będzie mówił… Nie, nie powiedziałbym, że ma skłonności męczennika, to jest jasne. Oczywiście, że nigdy nie znajdziesz doskonałości… to zależy całkowicie od ciebie. Numer dziesięć? Trzy punkty. Zdecydowanie nie na pierwsze dwa, zbyt dumny. Co do trzeciego, należy do typów, którzy przybiegną od razu po pomoc. Tak, jest jeszcze tutaj. Nie drgnął mu nawet mięsień… Tak, myślę, że tak… dobrze… zadzwonię później.

Odłożył słuchawkę. Czekałem. Nie spieszył się, a ja świadomie unikałem okazywania niepokoju pod jego spojrzeniem.

– No i…? – zapytał w końcu.

– Jeżeli pan pyta, co o tym myślę, to odpowiedź brzmi „nie”.

– Dlaczego, że pan nie chce, czy z powodu rodzeństwa?

– Philip ma dopiero trzynaście lat.

– Rozumiem. – Wykonał gest ręką. – Mimo wszystko wolałbym się upewnić, że pan wie, co pan odrzuca. Kolega, który zatrzymał mnie dziś rano i z którym w tej chwili rozmawiałem, prowadzi jeden z oddziałów kontrwywiadu – nie tylko politycznego, ale naukowego, przemysłowego i właściwie wszystkiego, co się nawinie. Jego dział jest raczej dobry w robocie, jaką pan właśnie wykonał, nie rzucają się w oczy, wkomponowani w tło. Zadziwiające jest, jak niewielką uwagę zwracają nawet fachowi agenci na służbę czy robotników… jego sekcja miała wiele bardzo spektakularnych osiągnięć. Często zajmują się sprawdzaniem, czy podejrzani imigranci i uchodźcy polityczni nie są czymś więcej, nie tyle obserwując ich z daleka, ile pracując dla nich czy razem z nimi dzień po dniu. Ostatnio na przykład wielu pracowników sekcji było zatrudnionych w charakterze robotników na ściśle tajnej budowie, skąd donoszono o niepokojących przeciekach. Kompletne plany sekretnych instalacji zostały sprzedane za granicą i okazało się, że firma zajmująca się szpiegostwem politycznym zdobywała informacje przez swoich agentów pracujących na budowie i fotografujących kolejne jej stadia.

– Philip – powtórzyłem – ma dopiero trzynaście lat.

– Nikt się nie spodziewa, że wskoczy pan prosto w tego rodzaju pracę. Jak pan sam powiedział, jest pan nieprzygotowany. Zanim dostanie pan jakieś zadanie, przejdzie pan co najmniej roczne przeszkolenie.

– Nie mogę.

– W przerwach między operacjami wszyscy pracownicy sekcji dostają urlop. Jeżeli zadanie trwa aż sześć miesięcy, jak to, które pan właśnie ukończył – urlop jest sześciotygodniowy. Jeżeli to możliwe, nigdy nie pracują więcej jak dziewięć miesięcy w roku. Często będzie pan mógł być w domu podczas ferii szkolnych.

– Jeżeli nie będę tam przez cały czas, nie wystarczy pieniędzy na szkoły i nie będzie tam prawdziwego domu.

– To prawda, że rząd brytyjski nie zapłaci panu tak dobrze, jak pan obecnie zarabia – powiedział – ale istnieje przecież taka instytucja, jak zarządzający stadniną koni.

Otworzyłem usta i zaraz zamknąłem.

– Niech pan to przemyśli – dodał uprzejmie. – Muszę zobaczyć się z innym kolegą… Wrócę za godzinę.

Podniósł się z krzesła i powoli wyszedł z pokoju.

Gołębie spokojnie gruchały na parapecie okiennym. Myślałem o latach, jakie spędziłem na tworzeniu hodowli, i o tym, co osiągnąłem. Mimo mojego stosunkowo młodego wieku interes był pewnym sukcesem i mogłem liczyć na to, że w wieku lat pięćdziesięciu przy odrobinie szczęścia będę się zaliczał do czołowych hodowców w Australii.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dreszcz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dreszcz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dick Francis - Straight
Dick Francis
Felix Francis - Dick Francis's Gamble
Felix Francis
Dick Francis - Versteck
Dick Francis
Dick Francis - Todsicher
Dick Francis
Dick Francis - Sporen
Dick Francis
Dick Francis - Rivalen
Dick Francis
Dick Francis - Knochenbruch
Dick Francis
Dick Francis - Gefilmt
Dick Francis
Dick Francis - Festgenagelt
Dick Francis
Dick Francis - Hot Money
Dick Francis
Dick Francis - For Kicks
Dick Francis
Отзывы о книге «Dreszcz»

Обсуждение, отзывы о книге «Dreszcz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x