Dick Francis - Dreszcz

Здесь есть возможность читать онлайн «Dick Francis - Dreszcz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dreszcz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dreszcz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Oferta, jaką Dan Roke – właściciel stadniny w malowniczych krajobrazach Australii – usłyszał z ust hrabiego Octobra, wydawała mu się zbyt kusząca finansowo, by z niej nie skorzystać. Wystarczyło zaszyć się jako stajenny w Yorkshire w Wielkiej Brytanii i wyświetlić sprawę tajemniczych dopingów na wyścigach konnych. Faworyci bowiem przegrywali tam podejrzanie często pewne gonitwy. Problemem było tylko to, że węszący już wcześniej wokół tej sprawy dziennikarz, Tommy Stapleton, miał dziwny wypadek samochodowy, z którego nie wyszedł cało…

Dreszcz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dreszcz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Migawki z ostatnich kilku dni przesuwały się leniwie w moich myślach.

Cztery noce i trzy dni w celi aresztu, spędzone na próbie pogodzenia się z faktem, że naprawdę zabiłem Adamsa. Dziwne, choć wielokrotnie myślałem, że mogę zostać zabity, ani razu nie przyszło mi do głowy, że sam mógłbym zabić. Na to, podobnie jak na wiele innych rzeczy, byłem całkowicie nieprzygotowany, jednak spowodowanie śmierci innego człowieka, choćby nie wiem jak na nią zasługiwał, wymagało jakiegoś dojścia do ładu z sobą.

Cztery noce i trzy dni stopniowego odkrywania, że nawet kolejne upodlenia dawały się wytrzymać, jeśli przyjmowało sieje spokojnie. Odczuwałem niemal wdzięczność dla rudego policjanta za jego rady.

Pierwszego ranka, po tym jak sędzia uznał, że mam zostać tu, gdzie jestem, przez siedem dni, przyszedł lekarz policyjny i kazał mi się rozebrać. Nie mogłem tego zrobić, więc musiał mi pomóc. Obojętnie przyglądał się dziełu Adamsa i Humbera, zadał mi kilka pytań, obejrzał prawą rękę, która była sinoczarna od nadgarstka aż powyżej łokcia. Mimo ochronnej warstwy, złożonej z dwóch swetrów i kurtki skórzanej, w miejscu, gdzie wylądowała noga krzesła, skóra była przecięta. Lekarz pomógł mi się ubrać i wyszedł. Nie pytałem go o opinię, sam nic mi nie powiedział.

Przez większą część tych czterech nocy i dni po prostu czekałem, godzina za godziną, w milczeniu. Myśląc o Adamsie, żywym i umarłym. Niepokojąc się o Humbera. Myśląc o tym, jak inaczej mogłem rozwiązać sprawę. Oswajając się z myślą, że jednak mogę nie wyjść bez procesu… a nawet w ogóle nie wyjść. Czekając aż przestaną mnie boleć potłuczenia i nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji na betonie. Licząc ilość cegieł od podłogi do sufitu i mnożąc ją przez długość ścian (minus drzwi i okno). Myśląc o mojej stadninie, o moich siostrach, o braciszku i reszcie mojego życia.

W poniedziałek rano rozległo się znane mi już brzęczenie otwieranych z klucza drzwi, ale kiedy się otworzyły, nie stanął w nich jak zazwyczaj policjant w mundurze, ale October.

Stałem oparty o ścianę. Nie widziałem Octobra przez trzy miesiące. Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę i najwyraźniej mój bardzo obszarpany wygląd był dla niego szokiem.

– Daniel – powiedział. Jego głos był niski i gruby.

Nie odczuwałem potrzeby współczucia. Wsadziłem lewy kciuk do kieszeni, przybrałem postawę wyprostowaną i wyszczerzyłem zęby.

– Witaj, Edward.

Twarz Octobra rozjaśniła się, roześmiał się.

– Widzę, że jesteś cholernie twardy – powiedział. No cóż… może lepiej nie wyprowadzać go z błędu.

– Czy mógłbyś użyć swoich wpływów i załatwić mi kąpiel?

– Możesz mieć wszystko, co chcesz, jak tylko stąd wyjdziesz.

– Wyjdę? Na dobre?

– Na dobre – skinął głową. – Umarzają sprawę. Nie zdołałem ukryć ulgi.

October uśmiechnął się sardonicznie:

– Uważają, że szkoda pieniędzy na twój proces. Możesz być pewien całkowitego uniewinnienia. Usprawiedliwione zabójstwo, całkiem legalne.

– Nie przypuszczałem, że mi wierzą.

– Wszystko sprawdzili. To, co powiedziałeś im we czwartek, jest teraz wersją oficjalną.

– Czy Humber…?

– Wczoraj odzyskał przytomność, zdaje się. Ale podobno nie może jeszcze odpowiadać na pytania. Czy policja nie powiedziała ci, że nie grozi mu niebezpieczeństwo?

Potrząsnąłem głową.

– Oni tu nie są bardzo rozmowni. A jak Elinor?

– Już dobrze. Jest tylko trochę osłabiona.

– Przykro mi, że została w to wciągnięta. To moja wina.

– Ależ, chłopie, to wyłącznie jej wina – zaprotestował. – Daniel… chodzi o Patty… i to, co ci powiedziałem.

– Do licha – przerwałem mu. – To było tak dawno. Czy kiedy mówiłeś o wyjściu, to miałeś na myśli teraz, w tej chwili?

– Jak najbardziej.

– To nie tkwijmy tu dłużej. Jeśli nie masz nic przeciwko temu. October rozejrzał się po celi i drgnął. Napotkawszy mój wzrok rzekł przepraszająco:

– Nie przewidywałem takich rzeczy.

– Ani ja – uśmiechnąłem się blado.

Pojechaliśmy do Londynu, najpierw samochodem do Newcastle, a dalej pociągiem. Ze względu na to, że zatrzymano nas dłużej w komisariacie przy omawianiu szczegółów dotyczących mojego stawienia się na urzędowe dochodzenie przyczyny zgonu Adamsa, wszelkie ablucje pociągnęłyby za sobą spóźnienie się na pociąg ekspresowy Flying Scotchman, w którym October zarezerwował miejsca. Pojechałem więc tak, jak stałem.

Do wagonu restauracyjnego October wszedł pierwszy, ale kiedy miałem usiąść naprzeciwko niego, kelner złapał mnie za łokcie.

– Hej, ty – krzyknął ostro – zmiataj. Tylko dla pasażerów pierwszej klasy.

– Mam bilet pierwszej klasy – powiedziałem cicho.

– Coś podobnego! Może zobaczymy?

Wyciągnąłem z kieszeni kawałek białego kartoniku. Kelner pociągnął nosem i wskazał mi miejsce naprzeciwko Octobra.

– No dobrze. Jeżeli będzie się naprzykrzał, proszę pana – zwrócił się do Octobra – proszę mi powiedzieć, a zaraz go wyrzucę, z biletem czy bez.

Odszedł kołysząc się zgodnie z ruchem pociągu.

Nie trzeba chyba podkreślać, że wszyscy w restauracyjnym wagonie obrócili się w naszą stronę, żeby dokładnie przyjrzeć się awanturze. Uśmiechając się usiadłem naprzeciwko Octobra. Wyglądał na bardzo zażenowanego.

– Nie przejmuj się z mojego powodu – powiedziałem. – Jestem do tego przyzwyczajony. – I nagle zdałem sobie sprawę, że rzeczywiście jestem w końcu do tego przyzwyczajony i że tego typu traktowanie nigdy już nie będzie dla mnie problemem. – Ale jeśli wolisz raczej udawać, że mnie nie znasz, to nie krępuj się… – Wziąłem do ręki kartę.

– Nie bądź bezczelny.

– Tak jest – uśmiechnąłem się do niego znad menu.

– Trudno ci dorównać w przewrotności, Daniel. Może potrafi to jedynie Roddy Beckett.

– Drogi Edwardzie… kawałek chlebka proszę.

Roześmiał się, w przyjacielskiej atmosferze dojechaliśmy do Londynu, tworząc najbardziej niedobraną parę, jaka kiedykolwiek korzystała z wykrochmalonych białych podgłówków na siedzeniach brytyjskich kolei.

Dolałem sobie jeszcze kawy i spojrzałem na zegarek. Pułkownik Beckett był spóźniony o dwadzieścia minut. Gołębie siedziały spokojnie na parapecie okiennym, zmieniłem pozycję na krześle, nie nudziłem się jednak, nie traciłem cierpliwości, przypominałem sobie swoją wizytę u fryzjera hrabiego Octobra i przyjemność, jaką sprawiło mi obcięcie włosów i zgolenie bokobrodów. Sam fryzjer (który prosił o zapłacenie z góry) był, jak mówił, zdziwiony wynikami tego zabiegu.

– Wyglądamy teraz bardziej na dżentelmena, co? Czy mógłbym jednak zaproponować… szampon?

Szczerząc zęby w uśmiechu przystałem na szampon, który zostawił czysty ślad w połowie mojej szyi.

A potem, już w domu Octobra czekał mnie luksus gorącej kąpieli, zrzucenia mojego cuchnącego przebrania, i dziwne uczucie ubierania się we własne rzeczy. Wtedy dopiero spojrzałem znów w to samo długie lustro. Widoczny był w nim mężczyzna, który przed czterema miesiącami przyjechał z Australii, mężczyzna w dobrym szarym garniturze, białej koszuli i granatowym jedwabnym krawacie. W każdym razie widoczna była jego zewnętrzna powłoka. Bo w środku nie byłem na pewno tym samym mężczyzną, i nigdy już nie będę.

Zszedłem na dół do szkarłatnego saloniku, gdzie October z całą powagą chodził koło mnie, poczęstował mnie szklaneczką dobrego wytrawnego sherry i powiedział:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dreszcz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dreszcz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dick Francis - Straight
Dick Francis
Felix Francis - Dick Francis's Gamble
Felix Francis
Dick Francis - Versteck
Dick Francis
Dick Francis - Todsicher
Dick Francis
Dick Francis - Sporen
Dick Francis
Dick Francis - Rivalen
Dick Francis
Dick Francis - Knochenbruch
Dick Francis
Dick Francis - Gefilmt
Dick Francis
Dick Francis - Festgenagelt
Dick Francis
Dick Francis - Hot Money
Dick Francis
Dick Francis - For Kicks
Dick Francis
Отзывы о книге «Dreszcz»

Обсуждение, отзывы о книге «Dreszcz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x