– To absolutnie nie do wiary, że to jest ten młody zbir, który dziś rano przyjechał ze mną pociągiem.
– To niby ja? – odparłem zimno, a October roześmiał się. Posadził mnie na krześle tyłem do drzwi, siedziałem tak pijąc sherry i słuchając towarzyskiej pogawędki o koniach Octobra. Kręcił się wokół kominka nieco skrępowany i zastanawiałem się, co ma w zanadrzu.
Wkrótce się przekonałem. Drzwi otworzyły się. October spojrzał ponad moim ramieniem i uśmiechnął się.
– Chciałbym wam obydwu kogoś przedstawić – powiedział.
Wstałem i odwróciłem się. Patty i Elinor stały obok siebie. W pierwszej chwili nie poznały mnie. Patty uprzejmie wyciągnęła rękę i powiedziała: „Witam pana”, czekając najwyraźniej, żeby jej ojciec dokonał prezentacji. Wziąłem jej rękę w moją lewą i podprowadziłem ją do krzesła.
– Proszę usiąść. Dozna pani szoku.
Patty nie widziała mnie trzy miesiące, ale od czasu niefortunnej wizyty Elinor w stajni Humbera minęły zaledwie cztery dni. Elinor rzekła więc z wahaniem:
– Nie wygląda pan tak samo… ale pan jest Daniel.
– Skinąłem głową, a ona oblała się rumieńcem.
Błyszczące oczy Patty spojrzały prosto na mnie, jej różowe usta rozchyliły się.
– Pan… pan jest naprawdę Danny?
– Tak.
– Och… – I rumieniec, znacznie głębszy niż u jej siostry, zaczął obejmować jej szyję, dla Patty była to istotnie chwila wstydu.
October obserwował ich zmieszanie.
– Dobrze im tak – powiedział – to im się należy za wszystkie kłopoty, jakich narobiły.
– Ależ nie – wykrzyknąłem – nie bądź dla nich tak surowy… Ciągle jeszcze nie mówiłeś im o mnie?
– Nie – odparł October niepewnie, zaczynając podejrzewać, że córki mają więcej powodów do rumieńców, niż jemu się wydaje, i że to niespodziewane spotkanie okazało się niezwykłym sukcesem.
– To powiedz im teraz, a ja pójdę porozmawiać z Terencem… Kiedy wróciłem do saloniku obie wyglądały na pokonane, a October przyglądał się im niepewnie. Pomyślałem, że ojcowie mogą być bardzo niegrzeczni dla swoich córek w sposób niezamierzony.
– Głowy do góry – powiedziałem. – Bardzo nudno byłoby mi w Anglii, gdyby nie wy obydwie.
– Był pan okropny – orzekła Patty, upierając się przy swoim.
– Tak… i przykro mi.
– Mógł pan nam powiedzieć – szepnęła Elinor.
– Nonsens – wtrącił October. – Nie mógł mieć zaufania do języka Patty.
– Rozumiem – rzekła wolno Elinor. Spojrzała na mnie kusząco. – Nie podziękowałam panu jeszcze za… za uratowanie mnie. Lekarz powiedział mi… wszystko. – Znów oblała się rumieńcem.
– Była pani jak śpiąca królewna – uśmiechnąłem się. – Wyglądała pani jak moja siostra.
– Pan ma siostrę?
– Dwie. Mają szesnaście i siedemnaście lat.
– Och – powiedziała Elinor i była tym wyraźnie pocieszona. October mrugnął na mnie.
– Zdecydowanie jesteś dla nich zbyt dobry, Daniel. Przez jedną z nich znienawidziłem cię, druga o mało nie spowodowała twojej śmierci, a ty zupełnie jakbyś na to nie zwracał uwagi.
– Nie. Naprawdę nie zwracam. Zapomnijmy o tym – uśmiechnąłem się do niego.
I tak, mimo niezbyt obiecujących początków, wieczór stopniowo stawał się coraz milszy, dziewczęta pozbywały się zażenowania, a nawet, pod koniec, zdolne były wytrzymać mój wzrok i nie rumienić się.
Kiedy już poszły spać, October włożył dwa palce do wewnętrznej kieszeni, wyciągnął kawałek papieru i podał mi go. Rozwinąłem, był to czek na dziesięć tysięcy funtów. Przyjrzałem mu się w milczeniu. A potem, powolnym ruchem przedarłem fortunę na pół i wrzuciłem kawałki do popielniczki.
– Bardzo dziękuję, ale nie mogę tego przyjąć.
– Wykonałeś pracę. Dlaczego nie chcesz zapłaty?
– Ponieważ… – Urwałem. Ponieważ co? Nie byłem pewien, czy potrafię to sformułować. Ale miało to jakiś związek z tym, że nauczyłem się więcej, niż się spodziewałem. Nurkowałem zbyt głęboko. Nawet zabiłem… Jednego byłem pewny: nie mogłem nawet myśleć o przyjęciu za to pieniędzy.
– Musisz mieć jakieś powody… – odezwał się lekko poirytowany October.
– Po pierwsze, to nie zrobiłem tego tak naprawdę dla pieniędzy, a poza tym nie mogę przyjąć od ciebie takiej sumy. Kiedy wrócę, zamierzam oddać ci to, co zostało z pierwszych dziesięciu tysięcy.
– Nie ma mowy – zaprotestował. – Zarobiłeś je. Zatrzymaj te pieniądze. Potrzebujesz ich dla rodziny.
– To, czego potrzebuję dla rodziny, zarobię sprzedając konie. October zgniótł cygaro.
– Jesteś tak denerwująco niezależny, że nie wiem, jak mogłeś pogodzić się z rolą stajennego. Jeżeli nie zrobiłeś tego dla pieniędzy, to w imię czego?
Poruszyłem się na krześle. Moje obrażenia odczuwałem jeszcze ciągle bardzo boleśnie. Uśmiechnąłem się lekko.
– Myślę, że dla przeżycia takiego dreszczu…
Drzwi gabinetu otworzyły się i Beckett nie spiesząc się wszedł do środka. Wstałem. Wyciągnął rękę.
– Dawno się nie widzieliśmy, panie Roke.
– Ponad trzy miesiące.
– I skończył pan bieg.
Pokręciłem głową, uśmiechając się.
– Obawiam się, że z upadkiem na ostatniej przeszkodzie. Beckett zdjął płaszcz, powiesił go na wieszaku i odwiązał z szyi szary wełniany szalik. Miał niemal czarny garnitur, kolor ten podkreślał jego niezwykłą bladość i chudość, ale oczy miał bystre jak zawsze, choć podkrążone. Obrzucił mnie długim badawczym spojrzeniem.
– Proszę usiąść. Przepraszam, że pan na mnie czekał. Widzę, że zajęto się panem.
– Tak, dziękuję.
Usiadłem z powrotem na skórzanym krześle, a Beckett obszedł biurko i usiadł ostrożnie na krześle po drugiej stronie. Było to krzesło z wysokim oparciem, na którym opierał głowę i łokcie.
– Dostałem pana raport dopiero w niedzielę rano, kiedy wróciłem do Londynu z Newbury. Dwa dni szedł z Posset i dopiero w piątek dotarł do mnie do domu. Zaraz po przeczytaniu raportu zatelefonowałem do Edwarda do Slaw i dowiedziałem się, że właśnie dzwoniła do niego policja z Clavering. Wtedy sam zatelefonowałem do Clavering. Większą część niedzieli spędziłem na licznych rozmowach na wysokich szczeblach i rano w poniedziałek w biurze oskarżyciela publicznego zapadła decyzja, aby nie wysuwać przeciwko panu oskarżenia.
– Bardzo panu dziękuję – powiedziałem. Beckett milczał przyglądając mi się.
– Więcej pan zrobił, żeby się z tego wyplątać, niż my z Edwardem – zaczął po chwili. – My tylko potwierdziliśmy to, co pan powiedział, i przez to uwolniliśmy pana o dzień czy dwa wcześniej. Okazało się jednak, że policja w Clavering dzięki starannym oględzinom kantoru w stajni stwierdziła już, że wszystkie pana zeznania miały oparcie w faktach. Rozmawiali także z lekarzem, który zajmował się Elinor. I z samą Elinor. Znaleźli szopę z miotaczem płomieni i wysłali telegram do pańskiego adwokata po kopię kontraktu, jaki podpisał pan z Edwardem. Kiedy ja z nimi rozmawiałem, byli tuż absolutnie przekonani o prawdziwości pańskiej historii, i zgadzali się, że pobił pan śmiertelnie Adamsa działając w obronie własnej.
Lekarz policyjny, który pana badał, powiedział im, że siła uderzeń, jakie spadły na pańską rękę, wystarczyłaby w zupełności na zmiażdżenie czaszki. Uważał, że cios trafił wzdłuż wewnętrznej części przedramienia, a nie prostopadle, dlatego też poczynił znaczne szkody w mięśniach i tkankach, ale nie spowodował złamania kości Powiedział im także, że było naprawdę możliwe, żeby pan kwadrans później jechał motocyklem, jeżeli tylko bardzo panu na tym zależało…
Читать дальше