Ian Rankin - Kaskady

Здесь есть возможность читать онлайн «Ian Rankin - Kaskady» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kaskady: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kaskady»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Edynburgu zaginęła studentka… Tyle że nie jakaś tam, a córka niezwykle zamożnego i wielce wpływowego bankiera. Brak wszelkich śladów, a detektyw inspektor John Rebus nabiera przeświadczenia, iż chodzi tu o coś więcej niźli tylko wyskok zbuntowanej smarkuli, której do głowy uderzyły pieniądze tatusia i nie tylko. Pojawiają się dwa tropy: drewniana laleczka w piętnastocentymetrowej trumience, którą ktoś podrzucił nad brzegiem strumienia i interaktywna gra internetowa, którą zarządza tajemniczy cybernetyczny guru. Dramatyczne zdarzenia i zawzięty upór detektywa, który woli słuchać starych longplayów niż plików MP3 powodują, że historia i współczesność zaczynają się z sobą mieszać i wzajemnie przenikać.

Kaskady — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kaskady», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rebus odczekał, aż skończy rozmawiać. Przypomniał sobie konferencję prasową i to ciągłe „ja” zamiast „my” w jego ustach, tak jakby jego żona nie przeżywała tego na równi z nim, jakby jej w ogóle nie było…

– Dzwonił John – powiedziała, a Rebus kiwnął głową.

– Mąż dużo czasu spędza w Londynie, prawda? Nie czuje się pani wtedy samotna w tym domu?

Spojrzała na niego z ukosa.

– Mam przecież przyjaciół.

– Ani przez chwilę w to nie wątpiłem. Często jeździ pani do Edynburga?

– Raz, dwa razy w tygodniu.

– A często spotyka się pani ze wspólnikiem męża?

Znów go obrzuciła spojrzeniem.

– Z Ranaldem? On i jego żona to nasi najbliżsi przyjaciele… Dlaczego pan pyta?

Rebus znacząco podrapał się w głowę.

– Właściwie to sam nie wiem. Pewnie dla podtrzymania rozmowy.

– To niech pan tego nie robi.

– Mamy nie rozmawiać?

– Nie lubię tego, czuję się jakby wszyscy wokół zastawiali na mnie sidła. To samo jest na tych wszystkich służbowych przyjęciach, John mnie wiecznie ostrzega, żeby się pilnować i z niczym się nie wygadać, bo nigdy nie wiadomo, kto i kiedy stara się wyciągnąć coś o banku.

– Ale my to nie konkurencja, proszę pani.

Pochyliła lekko głowę.

– Oczywiście, że nie. Przepraszam. Tylko że…

– Nie ma za co przepraszać – powiedział Rebus, wstając. – Jesteśmy w pani domu i obowiązują tu pani reguły. Czyż nie tak?

– No cóż, jeśli chce pan to tak ująć… – Wydawało się, że odrobinę się rozchmurzyła. Mimo to Rebus pomyślał, że gdy jej mąż jest w domu, obowiązują tu pewnie tylko jego reguły…

W środku było dwoje policjantów siedzących wygodnie w salonie. Policjantka przedstawiła się jako Nicola Campbell, a policjant okazał się funkcjonariuszem biura kryminalnego z centrali na Fettes. Nazywał się Eric Bain, jednak powszechniej znany był jako „Bania”. Bain siedział przy biurku, na którym leżał aparat telefoniczny, notes z długopisem i urządzenie nagrywające, a obok telefon komórkowy podłączony do laptopa. Po upewnieniu się, że dzwoni pan Balfour, Bain zsunął z uszu słuchawki i zawiesił je sobie wokół szyi. Popijał truskawkowy jogurt wprost z pojemniczka i kiwnął Rebusowi głową na powitanie.

– Nieźle wam się powodzi w tym luksusie – powiedział Rebus, rozglądając się po wnętrzu.

– Pozwolisz, że cię poprawię i powiem: nie powodzi, tylko nudzi – odparła Campbell. A ten laptop po co?

– Żeby Bania mógł sobie pogadać ze swoimi durnymi kolesiami.

Bain pogroził jej palcem.

– To nowa technika telekomunikacyjna służąca do namierzania i lokalizowania rozmów. – Zajęty wygrzebywaniem resztek jogurtu nie zauważył, że Campbell robi do Rebusa minę i bezgłośnie wymawia: „Palant”.

– To na pewno wspaniała technika – powiedział Rebus – oby tylko było co namierzać.

Bain pokiwał smętnie głową.

– Na początku było mnóstwo telefonów z wyrazami współczucia od przyjaciół i rodziny. Dzwoniło zdumiewająco mało pomyleńców. Pewnie pomogło trochę to, że numer jest zastrzeżony.

– Tylko musicie pamiętać – ostrzegł ich Rebus – że ten, którego szukamy, też może być pomyleńcem.

– Świrów tu nigdzie nie brakuje – oświadczyła Campbell, zakładając nogę na nogę. Siedziała na jednej z trzech stojących tu kanap, z rozłożonymi egzemplarzami „Caledonii” i „Scottish Field”. Na stoliku obok leżała sterta innych czasopism. Rebus odniósł wrażenie, że oboje czuli się tu jak w domu i że Campbell już co najmniej raz przeczytała te wszystkie pisma.

– Co masz na myśli?

– Byłeś już w wiosce? Widziałeś tych wszystkich albinosów na drzewach, brzdąkających na banjo?

Rebus uśmiechnął się, ale Bain wyglądał na zaskoczonego.

– Nie widziałem żadnego – powiedział.

Wzrok Campbell, którym go obrzuciła, mówił wyraźnie: „To dlatego, że w jakimś innym równoległym świecie ty tam siedzisz razem z nimi…”

– Słuchajcie – odezwał się Rebus. – Na konferencji prasowej pan Balfour wspomniał coś o swoim telefonie komórkowym…

– Nie powinien był tego robić – odparł Bain, kręcąc głową. – Specjalnie prosiliśmy, żeby tego nie robił.

– Chodzi o to, że nie tak łatwo namierzyć rozmowę na komórkę?

– Bo komórki są znacznie bardziej elastyczne niż linie naziemne.

– Ale wciąż możliwe do namierzenia?

– Tylko do pewnego stopnia. Przede wszystkim na rynku jest mnóstwo lewych komórek. Może się zdarzyć, że namierzymy kogoś tylko po to, żeby się dowiedzieć, że mu w zeszłym tygodniu ukradli telefon.

– No więc sam widzisz, jak to jest – powiedziała Campbell, zwracając się do Rebusa i tłumiąc ziewanie. – Sensacja goni sensację…

Wracał do miasta, zbytnio się nie spiesząc i obserwując narastający ruch samochodowy w przeciwną stronę. Zaczynała się godzina szczytu i z miasta wyjeżdżały dyrektorskie limuzyny, kierując się do wiejskich rezydencji ich właścicieli. Słyszał, że są tacy, którzy codziennie dojeżdżają do Edynburga z tak oddalonych miejscowości jak Borders, Fife czy Glasgow. Winę za to zrzucali na ceny mieszkań w Edynburgu. Połowa bliźniaka z trzema sypialniami w przyzwoitej części miasta potrafiła kosztować od ćwierć miliona funtów w górę. Za takie pieniądze można było kupić duży wolnostojący dom w Zachodnim Lothian albo pół ulicy gdzieś w Cowdenbeath. Z drugiej strony Rebus wciąż był nagabywany przez potencjalnych nabywców i dostawał listy adresowane do „Pana Właściciela”, zawierające oferty kupna. Bo tak wyglądała druga strona mieszkaniowego medalu w Edynburgu: jakby ceny nie rosły, wciąż znajdowali się chętni do kupna. W przypadku Marchmont byli to często właściciele nieruchomości szukający okazji, by powiększyć swoje zasoby, lub zamożni rodzice, których dzieci chciały mieszkać w pobliżu uniwersytetu. Rebus mieszkał tu już od dwudziestu kilku lat i obserwował zachodzące wokół zmiany. Spotykało się coraz mniej rodzin z dziećmi i ludzi starszych, a coraz więcej studentów i młodych, bezdzietnych małżeństw. Grupy te zdawały się nie integrować i żyły obok siebie. Ludzie, którzy mieszkali całe życie w Marchmont, patrzyli, jak ich dzieci wynoszą się gdzieś daleko, bo nie stać ich na kupno czegoś w pobliżu. Rebus nie znał już nikogo z sąsiadów mieszkających w jego kamienicy ani w pobliskich kamienicach. Z tego, co wiedział, był już ostatnim lokatorem-właścicielem mieszkania w całej kamienicy. Co gorsza, wyglądało też, że jest jej najstarszym mieszkańcem. A oferty kupna wciąż przychodziły i ceny wciąż rosły.

I dlatego postanowił się stąd wyprowadzić. Nie zdecydował się jeszcze na kupno czegoś nowego, zastanawiał się bowiem, czy nie wrócić do wynajmowania mieszkania. W ten sposób miałby dużo większą swobodę: rok w domku na wsi, potem rok gdzieś nad morzem i rok albo dwa w pobliżu jakiegoś pubu… Zdawał sobie sprawę, że to mieszkanie jest dla niego o wiele za duże. Nikt nigdy nie korzystał z dodatkowych sypialni, a jemu samemu często zdarzało się usnąć na fotelu w pokoju dziennym. Wystarczyłaby mu właściwie kawalerka; wszystko ponad będzie już zbytkiem.

Mijał jadące z naprzeciwka i wracające do domów duże volva, BMW i sportowe audi. Rebus zastanawiał się, czy sam też chciałby dojeżdżać. Z Marchmont mógł spacerkiem dojść do pracy. Zajmowało mu to piętnaście minut i stanowiło jego jedyny ruch na powietrzu. Nie chciałby na przykład dojeżdżać codziennie do pracy z Kaskad. Kiedy był tam rano, drogi były puste, przypuszczał jednak, że teraz ta dość wąska szosa jest zatłoczona samochodami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kaskady»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kaskady» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Ian Rankin - Fleshmarket Close
Ian Rankin
Ian Rankin - Hide And Seek
Ian Rankin
Ian Rankin - En La Oscuridad
Ian Rankin
Ian Rankin - Resurrection Men
Ian Rankin
Ian Rankin - Aguas Turbulentas
Ian Rankin
Ian Rankin - The Complaints
Ian Rankin
Ian Rankin - Mortal Causes
Ian Rankin
Ian Rankin - Strip Jack
Ian Rankin
Ian Rankin - Westwind
Ian Rankin
Отзывы о книге «Kaskady»

Обсуждение, отзывы о книге «Kaskady» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x