John Katzenbach - Dzień zapłaty
Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - Dzień zapłaty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dzień zapłaty
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dzień zapłaty: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień zapłaty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dzień zapłaty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień zapłaty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– I co ci się przydarzyło?
– Kiedy to zrozumiałem, Ramon i ja byliśmy razem. Uznałem, że właściwie nie ma sposobu, by się przekonać, czy jeszcze na mnie polują. Tak więc zrobiłem następny krok.
– Mianowicie?
– Skontaktowałem się z Olivią.
– Nie pojmuję – powiedział sędzia.
– Widziałeś ją, sędzio. Nic ci to nie daje do myślenia? Oni zawsze będą obserwować Olivię. Zawsze będą na nią polować. Ona ma w sobie coś takiego, czego władze nienawidzą i czego się boją, dlatego zawsze będą jej nienawidzić. Pomyśl: gdyby stanęła przed tobą, na przykład oskarżona o nieostrożne przechodzenie przez jezdnię albo o śmiecenie, jaki byś wydał na nią wyrok?
Sędzia odparł bez wahania:
– Maksymalny.
Bill Lewis odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się głośno.
– Ja też! Ja też!
Obaj mężczyźni umilkli na chwilę.
– Widzisz – podjął w końcu Bill Lewis – to właśnie dała mi ona. Powrót do prawdziwego życia. Znowu czuję, że żyję. Robię coś. Nie tylko wędruję z miejsca na miejsce, zawsze w napięciu, przyglądając się, jak ludzie budują swoją małą egzystencję, podczas gdy moje życie skończyło się dawno temu, w przeszłości.
Sędzia Pearson pokiwał głową w zamyśleniu. Nie bardzo wiedział, ku czemu ta rozmowa zmierza, spróbował więc zgadnąć.
– I wtedy skontaktowałeś się…
– Napisałem do niej list.
– List?
– Serio. Władze więzienne to tępaki, sędzio. Nie potrafią rozszyfrować najprostszego kodu. Pamiętam pierwsze linijki: "Droga Olivio, dzięki za twój liścik. Kuzyn Lew istotnie wyzdrowiał. Bill też ma się już dobrze. Chcieliby, żebyś do nich napisała…" Lew-is-totnie i Bill. Nie musiała długo myśleć, kto do niej napisał.
– I przedstawiłeś jej ten plan?
– Pozostaliśmy w kontakcie.
– Nie wyglądasz na faceta, który wpakowałby się w tego rodzaju sprawy.
– Ha, ha. To pokazuje, jak mało pan wie.
– Cóż, mogę zrozumieć jej nienawiść – spędziła tyle lat za kratkami. Ale ty byłeś na wolności i…
Sędzia zawiesił głos widząc, że twarz rozmówcy zmienia się niebezpiecznie.
Bill Lewis gwałtownie się wyprostował. Zbudowany był jak koszykarz, wyrósł nad nimi jak wieża. Nieoczekiwanie pochylił się do przodu, twarzą niemal dotykając twarzy sędziego. Sędzia Pearson odsunął się jakby zadano mu cios. Grymas wykrzywił twarz Lewisa, sztuczny szyderczy uśmieszek mieszał się niepokojąco z ledwie kontrolowaną wściekłością.
– To przez twoje pieprzone dzieciaczki, ty Świnio! Kosztowały mnie tyle samo co ją. Myślisz, że moje więzienie było czymś innym? Myślisz, że ciągłe uciekanie i ukrywanie się to coś lepszego niż życie za kratkami? Wiesz, kto tam zginął, na tej pieprzonej ulicy w Lodi? Była również moją miłością. Była moją żoną! I obydwoje kochaliśmy Olivię! A Duncan spieprzył wszystko, a ja zapłaciłem za to moją przyszłość. Niech go wszyscy diabli! Moje całe życie, sędzio, całe życie! Wiesz, że brakowało mi tylko jednego rozdziału do skończenia doktoratu z inżynierii lądowej? Mógłbym być konstruktorem. Byłbym kimś w nowym świecie, gdyby tylko ten sukinsyn nie stchórzył i nie zostawił nas. I musiałem uciekać, sędzio, od chwili kiedy on zabił naszą przyszłość, aż do dziś. A teraz zbieram haracz za wszystkie przebyte kilometry.
Pod wpływem wspomnień szrama na szyi Lewisa poczerniała, machał zaciśniętymi pięściami nad głowami chłopca i sędziego.
Tommy w pierwszej chwili się cofnął, po czym rzucił ku dziadkowi.
Sędzia oprzytomniał po początkowym zaskoczeniu. Siedział sztywno, bez jednego mrugnięcia, słuchając tyrady Lewisa. Czuł wściekłość, wypełniający go gniew i myśli, jakie nim owładnęły. Pamiętał setki takich chwil, kiedy ludzie na ławie oskarżonych pod wpływem wydanego wyroku wybuchali wściekłością. Mierzył wzrokiem tych wszystkich kryminalistów bez litości i tak samo patrzył na Billa Lewisa, z taką samą stanowczością z jaką uciszał tysiące podobnych wybuchów na sali sądowej. Zdawał sobie sprawę, że oczy mu się zwężają, że zaciska szczęki, a było to trochę tak, jakby odnajdywał na dnie schowka ulubione stare kapcie i z lubością wsuwał w nie stopy. Olivia mówiła, że Lewis jest narwany. Ale wyraźnie nie doceniła sędziego.
Bill Lewis potrząsał głową.
– Są mi to winni! – krzyczał.
– Dlaczego, do diabła? Dlatego, że im ułożyło się inaczej?
– Ty nie wiesz o niczym, stara Świnio! Nie masz o niczym pojęcia!
– Mam. Wiem, że to, co zrobiliście, było złe, i to, co robicie teraz, też jest złe.
– Zużyta stara świńska etyka.
– Zużyta stara retoryka.
Przez chwilę wydawało się, że Bill Lewis uderzy pięścią w twarz sędziego. Odwrócił się jednak i ruszył przez pokój zatrzymując tuż przed ścianą, w której usiłowali zrobić otwór. Sędzia Pearson czuł, jak Tommy sztywnieje i wstrzymuje oddech.
Wydawało się, że Lewis patrzy prosto na obluzowane deski. Ze swojego miejsca sędzia mógł dostrzec ślady drapania i zdradliwe drzazgi, które mówiły wszystko o ich planach. Zamarł, nie wiedząc, co teraz powiedzieć.
Wtedy, po jednej przeraźliwie długiej sekundzie odezwał się Tommy:
– Ale dlaczego nie wróciłeś po prostu do domu?
– Co? – Bill Lewis odwrócił się od ściany, wciąż trzęsąc się z wściekłości.
– Dlaczego po prostu nie wróciłeś do domu? – powtórzył Tommy.
– Nie mogłem.
– Ale dlaczego?
– Do domu! Po prostu wrócić do domu! Dlaczegóż by nie? – Lewis roześmiał się, przez chwilę płonął gniewem. A potem uspokoił się – równie nagle, jak przedtem się rozjuszył. Stęknął jak balon, z którego uchodzi powietrze. Sędzia niemal widział, jak jego złość rozprasza się po ciepłym poddaszu.
– Pewnie, chciałbym… – powiedział cicho. – Ale nie miałem domu, tak jak ty, Tommy.
– Nie miałeś?
– Nie. Moi starzy nie chcieli mieć nic do czynienia ze mną i z Emily. Zgrabnie pozbyli się nas. Mój stary był zawodowym oficerem. Sierżantem od musztry. Nie lubił długich włosów, nie lubił mojej szkoły, radykalizmu w polityce i całej fury innych rzeczy. - Uśmiechnął się. – A szczególnie długich włosów. – Przejechał palcem po czerwonej bliźnie na szyi. – Ten stary skurwiel zrobił mi to, kiedy miałem siedem lat. Chyba tyle co ty, Tommy. Nie wykonywałem jego rozkazów wystarczająco szybko, a on stał obok ze skórzanym żołnierskim pasem w ręku. Bach! – Lewis klasnął w dłonie, aż obaj drgnęli. – Moja staruszka wezwała nawet żandarmerię wojskową, kiedy zobaczyła krew. Przewieźli mnie do szpitala w bazie, zszyli i po wszystkim. – Po chwili milczenia dodał: – Wszyscy mamy jakieś blizny. Tyle że ta jest najbardziej widoczna.
To akurat, pomyślał sędzia, jest prawdą.
Zaczęli jeść, jakby zapominając o wybuchu, jaki miał miejsce przed chwilą. Sędzia powiedział ze spokojem w głosie:
– Przygotowałeś niezłe sandwicze. Chciałbym ci podziękować. Bill Lewis skinął głową.
– Przepraszam. Ja przecież nie mam nic przeciwko panu czy Tommy'emu. Ale plan jest planem, sędzio. Trzeba się trzymać procedury i pan wie to lepiej niż kto inny. Tak właśnie jest w sądzie, prawda? Procedura.
Sędzia Pearson przełknął kęs.
– Tu masz rację. Byłeś tam kiedyś?
– Nie. Raz tylko byłem na kolegium za złamanie przepisów drogowych, w Miami. Udało mi się wtedy. – Bill Lewis uśmiechnął się. – Wie pan, co było w tym wszystkim najgłupsze? Wtedy, w sześćdziesiątym ósmym, kiedy wszyscy byliśmy w brygadzie, chciałem, żebyśmy się pozbyli Duncana i Megan. Nie uważałem, by byli odpowiednim materiałem, by tak rzec. Nie byli poważnie zaangażowani w nasze plany i całą filozofię. Szkoda, że nie nalegałem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dzień zapłaty»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień zapłaty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dzień zapłaty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.