– Czy to możliwe, że NIE obejrzałaś zdjęć w moim kompie?
– Nie miałam czasu. Bardziej zależało mi na poznaniu twojego rozumowania i wyciągniętych przez ciebie wniosków.
Mikael westchnął. Włączył iBooka i otworzył folder ze zdjęciami.
– To niesamowite. Wizyta w Norsjó była jednocześnie i sukcesem i totalnym rozczarowaniem. Odnalazłem zdjęcie, ale ono mi kompletnie nic nie mówi. Ta kobieta, Mildred Berggren, przechowuje w albumie wszystkie fotki z urlopów. Powklejała je starannie, te ważnie i mniej ważne, między innymi to właśnie. Zrobione na taniej kolorowej kliszy. Po trzydziestu siedmiu latach samo zdjęcie wyblakło i nabrało żółtawego odcienia, ale w pudełku po butach znalazły się negatywy. Pożyczyłem je i zeskanowałem. A oto, co zobaczyła Harriet.
Mikael kliknął w dokument zatytułowany [HARRIET/ bd-19. eps].
Lisbeth zrozumiała jego rozczarowanie. Miała przed sobą lekko nieostrą fotografię, zrobioną aparatem z szerokokątnym obiektywem i przedstawiającą klaunów w świątecznym korowodzie. W tle widać było róg budynku z konfekcją męską Sundstróma i jakieś dziesięć osób, które stały między klaunami a przodem kolejnej ciężarówki.
– Myślę, że Harriet zobaczyła właśnie tę osobę. Wnioskuję to częściowo z pomiarów na podstawie kąta odwrócenia twarzy – dokładnie wyrysowałem skrzyżowanie ulic – a częściowo z faktu, że to jedyna osoba, która patrzy prosto w obiektyw. To znaczy, że ten mężczyzna wpatrywał się w Harriet.
Lisbeth zobaczyła niewyraźną sylwetkę mężczyzny, który stał trochę za pozostałymi gapiami, odrobinę cofnięty w przecznicę. Miał na sobie ciemną kurtkę z czerwonymi wstawkami i ciemne spodnie, prawdopodobnie dżinsy. Mikael skadrował zdjęcie tak, że ekran wypełniły tors i głowa nieznajomego. Fotografia rozmyła się jeszcze bardziej.
– To jest na pewno mężczyzna. Ma mniej więcej sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, normalną budowę ciała i stosunkowo długie, zaczesane do tyłu włosy. Szatyn, bez zarostu. Ale nie da się rozróżnić rysów twarzy ani określić wieku. Ten facet może mieć kilkanaście albo kilkadziesiąt lat.
– Próbowałeś pokombinować ze zdjęciem?
– Oczywiście. Wysłałem nawet kopię Christerowi z „Millennium", specowi od obróbki zdjęć – odpowiedział, otwierając nowy dokument. – To absolutnie najlepsza wersja. Aparat był zbyt kiepski, a odległość zbyt duża.
– Pokazałeś komuś to zdjęcie? Może ludzie potrafią rozpoznać samą sylwetkę?
– Pokazałem Dirchowi Frodemu.
– No… Dirch Frode nie jest chyba najbardziej spostrzegawczą osobą w Hedestad.
– Nie jest, ale pracuję dla niego i dla Henrika. Zanim zacznę rozpowszechniać fotografię, chcę ją pokazać Henrikowi.
– Może to tylko jeden z gapiów.
– Może. Ale w takim razie udało mu się wywołać u Harriet dość osobliwą reakcję.
NASTĘPNY TYDZIEŃ Mikael i Lisbeth poświęcili nieprzerwanej pracy. Lisbeth kontynuowała lekturę sprawozdań ze śledztwa, rzucając od czasu do czasu pytania, na które Mikael próbował udzielić odpowiedzi. W ostateczności istniała tylko jedna prawda i każda niepewność czy najmniejsza niejasność prowadziły do pogłębionych dyskusji. Cały jeden dzień poświęcili na sprawdzenie, co robiły wszystkie obecne na wyspie osoby podczas wypadku na moście.
Z biegiem czasu Lisbeth coraz bardziej jawiła się Mikaelowi jako osoba pełna sprzeczności. Mimo że czytała dokumenty bardzo pobieżnie, zatrzymywała się na najbardziej podejrzanych i niepasujących do siebie szczegółach.
Po południu, kiedy upał stawał się nie do zniesienia, robili przerwę. Kilka razy kąpali się w kanale, parokrotnie przeszli się na taras kawiarni Susanny. Susanna nagle zaczęła traktować Mikaela ostentacyjnie chłodno. Domyślił się, że chodziło o Lisbeth, którą łatwo było wziąć za niepełnoletnią, a która mieszkała u niego w domu, co w oczach właścicielki kawiarni zamieniało go w podstarzałego lubieżnika. To nie było przyjemne.
Mikael biegał każdego wieczoru. Gdy wracał zdyszany do chatki, Lisbeth pozostawiała jego treningi bez komentarza. Przeskakiwanie w biegu przez pieńki i kamienie najwyraźniej nie mieściło się w jej wyobrażeniu o wakacyjnych rozrywkach.
– Mam ponad czterdzieści lat – powiedział kiedyś. – Jeżeli nie chcę straszliwie zaokrąglić się w pasie, to muszę trenować.
– Aha.
– A ty nigdy nie trenujesz?
– Czasami boksuję.
– Boksujesz?
– Tak. No wiesz, w rękawicach.
Stojąc pod prysznicem, Mikael próbował sobie wyobrazić Lisbeth na ringu. Nie był pewien, czy dziewczyna sobie z niego nie kpi. Musiał postawić to pytanie.
– W jakiej klasie wagowej?
– W żadnej. Od czasu do czasu sparinguję z chłopakami w klubie bokserskim na Sóder.
Dlaczego mnie to nie dziwi, pomyślał Mikael. Stwierdził jedynie, że przynajmniej coś mu o sobie powiedziała. W dalszym ciągu nie wiedział o niej podstawowych rzeczy, a mianowicie: jak to się stało, że zaczęła pracować u Armanskiego, jakie ma wykształcenie i co robią jej rodzice. Gdy tylko próbował zadać jakieś osobiste pytanie, zamykała się jak małż i odpowiadała monosylabami albo najzwyczajniej go ignorowała.
PEWNEGO POPOŁUDNIA Lisbeth odłożyła nagle skoroszyt i – marszcząc brwi – popatrzyła na Mikaela.
– Co wiesz o Ottonie Falku, pastorze?
– Niewiele. Na początku roku spotkałem parę razy obecną pastor i od niej dowiedziałem się, że Falk żyje i mieszka w jakimś domu opieki w Hedestad. Alzheimer.
– Skąd pochodzi?
– Stąd, z Hedestad. Studiował w Uppsali i wrócił tutaj, gdy miał kolo trzydziestki.
– Nie był żonaty. I Harriet się z nim spotykała.
– Dlaczego pytasz?
– Stwierdzam tylko, że ten Moreli, glina, był wobec niego dość łagodny w trakcie przesłuchania.
– W latach sześćdziesiątych duchowni mieli ciągle jeszcze szczególną pozycję w społeczeństwie. To, że mieszkał na wyspie, blisko centrum władzy, że tak powiem, było czymś zupełnie naturalnym.
– Zastanawiam się, jak dokładnie policja przeszukała plebanię. Ze zdjęcia wynika, że to był dość duży drewniany dom. Musiało tam być sporo miejsc, w których można było na jakiś czas ukryć zwłoki.
– To prawda. Ale w materiale nie ma niczego, co wskazywałoby na jego powiązanie z seryjnymi morderstwami albo ze zniknięciem Harriet.
– Właśnie że jest – powiedziała Lisbeth, uśmiechając się krzywo. – Po pierwsze był pastorem, a pastorzy, jeżeli ktoś w ogóle, mają specyficzny stosunek do Biblii. A po drugie był ostatnią osobą, która widziała Harriet i rozmawiała z nią.
– Ale zaraz potem poszedł na miejsce wypadku i spędził tam kilka godzin. Widać go na mnóstwie zdjęć, szczególnie tych zrobionych w czasie, kiedy zniknęła Harriet.
– Eee tam, mogłabym bez trudu podważyć jego alibi. Ale pomyślałam o czymś innym. To jest historia o sadystycznym mordercy kobiet.
– No i?
– Byłam… Wiosną miałam trochę czasu i czytałam sporo o sadystach w zupełnie innej sprawie. Jednym z tekstów była instrukcja FBI, w której podkreślano, że uderzająco wielu morderców seryjnych pochodzi z dysfunkcyjnych rodzin i w dzieciństwie torturowało zwierzęta. A oprócz tego część amerykańskich seryjnych morderców schwytano z powodu wzniecania przez nich pożarów.
– Ofiary zwierzęce, ofiary całopalne, to masz na myśli?
– Tak. Zarówno męczone zwierzęta, jak i pożary pojawiają się kilkakrotnie w przypadkach morderstw zapisanych przez Harriet. Ale chodzi mi głównie o to, że w latach siedemdziesiątych spłonęła na wyspie plebania.
Читать дальше