Ale to niewątpliwie był dylemat etyczny.
Mikael pracował dla Henrika Vangera, którego pozycja umożliwiała finansową pomoc dla czasopisma. Co by się stało, gdyby doszło między nimi do sprzeczki?
I przede wszystkim – jak oceniała swoją własną wiarygodność i którędy przebiegała granica między redaktor niezależną a skorumpowaną?
LISBETH SALANDER odłączyła się od sieci i zamknęła swój PowerBook. Była bezrobotna i głodna. To piewsze nie martwiło jej specjalnie, odkąd odzyskała kontrolę nad swoim kontem w banku, a adwokat Bjurman odszedł w niebyt jako nieprzyjemny zgrzyt z przeszłości. Problem głodu rozwiązała, udając się do kuchni, gdzie nastawiła ekspres do kawy i zrobiła trzy duże kanapki z serem, pastą kawiorową i rozgotowanym jajkiem. To był jej pierwszy posiłek od wielu godzin. Jadła, siedząc na kanapie, pogrążona w materiałach, które właśnie ściągnęła z Internetu.
Dirch Frode z Hedestad zlecił jej wywiad środowiskowy na temat Mikaela Blomkvista, skazanego na karę więzienia za zniesławienie finansisty Hansa-Erika Wennerstróma. Kilka miesięcy później Henrik Vanger, również z Hedestad, wkracza do zarządu „Millennium", twierdząc, że uknuto spisek w celu zniszczenia pisma. Dokładnie tego samego dnia, kiedy Mikael Blomkvist idzie do więzienia. A najbardziej niesamowity ze wszystkiego jest artykuł sprzed dwóch lat, znaleziony w sieciowym wydaniu „Finansmagasinet Monopol". W tekście Z dwiema pustymi rękami wspomniano, że Wennerstróm zapoczątkował swój finansowy aufmarsch w końcu lat sześćdziesiątych właśnie w firmie Vangera.
Nie trzeba być geniuszem, żeby wyciągnąć następujący wniosek: te wydarzenia są w jakiś sposób powiązane. Gdzieś leżał pies pogrzebany, a Lisbeth uwielbiała odkopywać pogrzebane psy. A poza tym nie miała nic ciekawszego do roboty.
13 procent szwedzkich kobiet doświadczyło pozamałżeńskiej przemocy seksualnej.
16 maja – 14 czerwca
Piątek 16 maja – sobota 31 maja
MIKAEL BLOMKVIST został zwolniony z zakładu karnego w piątek 16 maja, dwa miesiące po przybyciu do Rullaker. Tego samego dnia, kiedy zaczął odsiadywanie kary, nie robiąc sobie większych nadziei, złożył podanie o skrócenie jej wymiaru. Nigdy nie zrozumiał przyczyn wcześniejszego zwolnienia, ale podejrzewał, że wpłynęły nań niewykorzystane weekendowe przepustki oraz fakt, że w zakładzie obliczonym na trzydzieści jeden osób znajdowało się obecnie czterdziestu dwóch więźniów. W każdym razie szef więzienia, pochodzący z Polski czterdziestoletni Peter Sarowsky, z którym Mikael nigdy nie miał kłopotów, wystąpił o skrócenie kary.
W Rullaker było przyjemnie i spokojnie. Zakład przyjmował, jak wyraził się Sarowsky, popaprańców i pijanych kierowców, z których jednak żaden nie był prawdziwym przestępcą. Codzienna rutyna przypominała życie w schronisku turystycznym. Czterdziestu jeden więźniów, z których połowę stanowili potomkowie emigrantów, traktowało Mikaela trochę jak zamorskiego ptaka. I taki też niewątpliwie był. W każdym razie był jedynym więźniem, o którym mówiono w telewizji, co niewątpliwie zapewniało mu pewien status, ale z drugiej strony nikt nie traktował go jak poważnego przestępcy.
Nie uważał go za takiego również szef więzienia. Już pierwszego dnia wezwał Mikaela na rozmowę, w trakcie której zaproponował mu terapię, Komvux, inne formy dokształcania oraz doradztwo zawodowe. Mikael odpowiedział, że nie odczuwa szczególnych potrzeb w zakresie dostosowania społecznego, że swoje plany studiów zrealizował kilkadziesiąt lat temu i że już ma pracę. Poprosił natomiast o możliwość korzystania w celi z iBooka, niezbędnego mu do pracy nad książką, do której napisania został zatrudniony. Sarowsky bez problemu udzielił zezwolenia i nawet przydzielił Mikaelowi zamykaną szafkę, w której można było chować komputer, chroniąc go przed kradzieżą czy aktami wandalizmu. Nie żeby któryś z więźniów tak naprawdę chciał dopuścić się tych czynów; współtowarzysze Mikaela otaczali go raczej szczególną opieką.
Tak więc Mikael spędził dwa stosunkowo przyjemne miesiące, pracując sześć godzin dziennie nad kroniką rodziny Vangerów. Pracę przerywał jedynie na kilkugodzinne obowiązkowe sprzątanie oraz na rekreację. Razem z dwoma innymi więźniami, z których jeden pochodził ze Skóvde, a drugi z Chile, sprzątał codziennie więzienną siłownię. Rekreacja polegała na oglądaniu telewizji, grze w karty albo ćwiczeniu na siłowni. Mikael odkrył w sobie talent do pokera, chociaż każdego dnia przegrywał kilka groszowych monet. Regulamin zakładu dopuszczał grę na pieniądze, jeżeli w puli nie było więcej niż pięć koron.
Wiadomość o przedterminowym zwolnieniu otrzymał dzień wcześniej. Zaproszony do gabinetu Sarowskiego napił się z nim wódki, a wieczór spędził na pakowaniu ubrań i notatek.
PROSTO Z WIĘZIENIA pojechał do swojej chatki w Hedeby Przechodząc przez most, usłyszał znajome miauczenie i w drodze do domu towarzyszył mu rudobrązowy kot, który najpierw przywitał się z nim, łasząc się do nóg.
– No dobra, właź – powiedział Mikael przy drzwiach. – Ale nie zdążyłem kupić mleka.
Rozpakował swój bagaż. Nie mogąc pozbyć się wrażenia, że wrócił z urlopu, odkrył, że brakuje mu towarzystwa współwięźniów i Sarowskiego. Jak absurdalnie by to nie brzmiało, było mu tam dobrze. Przedterminowe zwolnienie przyszło tak nagle, że Mikael nie zdążył nikogo zawiadomić o swoim powrocie.
Właśnie minęła szósta wieczorem. Pospieszył do najbliższego sklepu, żeby przed zamknięciem zrobić podstawowe zakupy. Wróciwszy do domu, włączył komórkę i zadzwonił do Eriki, której poczta głosowa poinformowała, że abonent jest chwilowo niedostępny. Nagrał wiadomość.
A później pomaszerował do swojego pracodawcy, który z podniesionymi brwiami przywitał go zdziwionym:
– Uciekłeś?
– Przedterminowo zwolniony, zgodnie z prawem.
– A to niespodzianka!
– Dla mnie też. Dowiedziałem się o tym wczoraj wieczorem.
Patrzyli na siebie przez kilka sekund. I nagle starzec, objąwszy zaskoczonego Mikaela, przytulił go serdecznie.
– Właśnie schodziłem na kolację. Zjesz ze mną?
Anna podała naleśniki z boczkiem i brusznicą. Siedząc ciągle w jadalni, rozmawiali jeszcze dwie godziny. Mikael zrelacjonował postępy w pracy nad kroniką rodzinną i opowiedział o istniejących tu i ówdzie lukach. Nie wspomnieli ani słowem o Harriet, ale odbyli szczegółową rozmowę na temat „Millennium".
– Mieliśmy trzy zebrania zarządu, pani Berger i wasz partner Christer Malm byli tak uprzejmi, że przenieśli dwa z nich tutaj, do Hedestad, a na trzecim, w Sztokholmie, reprezentował mnie Dirch. Chciałbym być o kilka lat młodszy. Prawda jest taka, że dłuższe podróże są dla mnie zbyt męczące. Ałe spróbuję pojechać na południe latem.
– Myślę, że wszystkie zebrania mogą się odbywać tutaj – odpowiedział Mikael. – A jak czujesz się jako współwłaściciel gazety?
Henrik Vanger uśmiechnął się krzywo.
– To naprawdę najwspanialsza rzecz, jaka mnie spotkała w ciągu ostatnich lat. Przyjrzałem się sytuacji finansowej, wygląda całkiem znośnie. Nie będę musiał inwestować tak dużo, jak myślałem. Przepaść między dochodami a wydatkami maleje.
– Rozmawiałem z Eriką mniej więcej raz w tygodniu. Rozumiem, że na froncie ogłoszeniowym trochę się polepszyło.
Henrik skinął głową.
Читать дальше