Przesłuchanie odniosło w każdym razie jeden pozytywny skutek: przywołało ją do rzeczywistości. Niebotyczna tępota, z jaką Feijoo nie dopuszczał do siebie rzeczy oczywistych, zakłamanie, z jakim potakiwał podawanym przez ich troje informacjom, kompletnie nic nie pojmując – te fakty uzmysłowiły jej, że ze strony policji nie powinna liczyć na zbyt wiele. Po telefonie od funkcjonariusza wysłanego do Maxa i po zeznaniach dwóch świadków Feijoo, bezmyślnie jak typowy gliniarz, doszedł do następującego wniosku: najprostszy motyw jest motywem najbardziej prawdopodobnym. Zgoda, całkiem ciekawa ta historyjka z szachami. Na pewno pozwoli uzupełnić kilka szczegółów. Natomiast jeśli chodzi o sedno sprawy, to trzeba ją traktować raczej anegdotycznie… Kluczem jest butelka. Patologia znana z dziejów kryminalistyki. Bo wbrew temu, co się czytuje w powieściach kryminalnych, panienko, pozory nigdy nie mylą.
– No to teraz nie ma wątpliwości – powiedziała Julia. Na schodach jeszcze słychać było kroki Feijoo. – Alvaro został zamordowany, podobnie jak Menchu. Ktoś od dawna ukrywał się za obrazem.
Koło stołu stał Muńoz, z rękami w kieszeniach marynarki, i wpatrywał się w papier, na którym tuż po odejściu nadinspektora zapisał treść karteczki, znalezionej koło trupa. Cesar siedział na sofie, na której Menchu spędziła ostatnią noc, i osłupiały gapił się na puste sztalugi. Słysząc stówa Julii, pokręcił głową.
– To nie był Max – powiedział po krótkim zastanowieniu. – To całkowicie wykluczone, żeby ten bałwan potrafił wszystko zorganizować.
– Ale był tutaj. Przynajmniej na klatce.
Antykwariusz skulił się w sobie wobec tego dowodu, ale nie wyglądał na przekonanego.
– W takim razie ktoś jest z nim w zmowie… Jeżeli Max był, nazwijmy to, ślepym mieczem, do kogoś innego musiała należeć ręka. – Uniósł powoli dłoń i palcem wskazującym puknął się w czoło. – Do kogoś, kto jest tu mózgiem.
– Do tajemniczego szachisty. Który wygrał partię.
– Jeszcze nie – odezwał się Muńoz ku ich zaskoczeniu.
– Ma obraz – wyjaśniła Julia. – Jeśli to nie oznacza zwycięstwa…
Szachista podniósł wzrok znad notatki leżącej na stole. W jego oczach można było dostrzec podziw i fascynację, a rozszerzone źrenice zdawały się widzieć gdzieś dalej, poza czterema ścianami pokoju, w świecie trudnych kombinacji, jakiś wzór matematyczny.
– Z obrazem czy bez obrazu, partia będzie się toczyć dalej – powiedział i pokazał im kartkę:
…H:W
He7 (?) – Hb3+
Kd4 (?) – b7:c6
– Tym razem – dodał – zabójca nie proponuje jednego ruchu, ale trzy. – Podszedł do płaszcza przewieszonego przez oparcie krzesła i wyciągnął składane szachy. – Pierwszy jest ewidentny: H:W, czarny hetman bije białą wieżę… Menchu Roch została zamordowana właśnie w ramach tej symboliki, wedle której pani znajomy Alvaro, a na obrazie Roger d'Arras, byli białymi skoczkami – nie przerywając mówienia, ustawiał sytuację na planszy. – Czarny hetman zbił więc do tej pory w naszej partii tylko dwie figury. W wymiarze praktycznym – zerknął na Cesara i Julię, którzy podeszli do szachownicy – tym dwóm zbitym figurom odpowiadają dwa morderstwa… Nasz przeciwnik utożsamia się z czarną królową, czyli hetmanem. Kiedy inna czarna bierka bije, jak zdarzyło się dwa posunięcia temu, gdy straciliśmy pierwszą wieżę, nic szczególnego się nie wydarzyło. Przynajmniej o ile wiemy. Julia pokazała na papier.
– Dlaczego postawił pan znaki zapytania przy dwóch kolejnych ruchach białych?
– Ja ich nie postawiłem. Były na bileciku. Morderca przewiduje nasze kolejne ruchy. Mam wrażenie, że jest to forma zaproszenia, żebyśmy je wykonali… “Jeśli wy zrobicie tak, ja zrobię tak”, mówi do nas. W ten sposób – przesunął kilka bierek – sytuacja wygląda następująco:
– … Jak państwo widzą, zaszły poważne zmiany. Po zbiciu naszej wieży na b2 czarne przewidziały, że zdecydujemy się na posunięcie optymalne, przesuwając naszego hetmana z pola e1 na e7. Zyskujemy w ten sposób pewną przewagę: powstaje przekątna linia ataku na czarnego króla, i tak już mocno osaczonego wobec sąsiedztwa białego skoczka, gońca i pionów… Uznawszy, że zagramy tak, jak właśnie zagraliśmy, czarny hetman przechodzi z b2 na b3, żeby wesprzeć kontrgrą swojego króla i zaszachować białego, na co my nie mamy innego ratunku, jak tylko, co zresztą czynimy, uciec królem na sąsiednie pole, z c4 na d4, poza zasięg hetmana…
– To już trzeci szach, jakiego nam daje – zauważył Cesar.
– Tak. Można to rozumieć rozmaicie… Na przykład: do trzech razy sztuka, i za trzecim razem morderca kradnie obraz. Chyba zaczynam go powoli poznawać. Także jego szczególne poczucie humoru.
– A co teraz? – zapytała Julia.
– Teraz ofiarowujemy czarnym białego piona z c6, bije go czarny pion, który stał na polu b7. To posunięcie osłania czarny skoczek z b8… Potem następuje nasza kolej, ale przeciwnik niczego nam dalej na kartce nie sugeruje… Może mówi w ten sposób, że odpowiedzialność za następne nasze posunięcia spada już wyłącznie na nas.
– I co my zrobimy? – zainteresował się Cesar.
– Jest tylko jedna korzystna opcja: grać dalej białym hetmanem. – Tu szachista spojrzał na Julię. – Ale to także oznacza, że ryzykujemy jego utratę.
Julia wzruszyła ramionami. Pragnęła tylko dotrwać do końca, niezależnie od ryzyka.
– No to jedziemy z tą królową.
Cesar założył ręce za siebie i pochylił się nad szachownicą, jakby to była sztuka starej porcelany niewiadomej wartości, którą chciał ocenić.
– Ten biały skoczek na b1 też nie najlepiej wygląda – rzekł cicho do Muńoza. – Nie sądzi pan?
– Owszem. Wątpię, żeby czarne na długo darowały mu życie. Stwarza potencjalne zagrożenie na tyłach i stanowi doskonałe wsparcie przy ataku białego hetmana… Podobnie zresztą jak biały goniec na d3. Obydwie te figury plus hetman mają kluczowe znaczenie.
Mężczyźni popatrzyli na siebie w milczeniu i Julia dostrzegła coś, czego przedtem między nimi nie było: silną nić sympatii. Przypominali połączonych straceńczą solidarnością dwóch Spartan pod Termopilami, którzy łowią z oddali dźwięki zbliżających się perskich wozów bojowych.
– Wiele bym dał, żeby wiedzieć, którą figurą jest każde z nas… – oznajmił Cesar, unosząc brew. Na jego ustach zakwitł blady uśmiech. – Prawdę mówiąc, nie chciałbym wystąpić w roli tego konika.
Muńoz uniósł palec.
– Niech pan pamięta, skoczek to naprawdę rycerz: knight. Przy takim rozumieniu hańba znika.
– Nie chodzi mi o rozumienie słów. – Cesar przyglądał me figurze z zaniepokojeniem. – Ten konik, rycerz czy jakkolwiek go nazwiemy, ma wyrok wypisany na pysku.
– Jestem tego samego zdania.
– Pan nim jest czy ja?
– Nie mam pojęcia.
– Wyznam panu, że wolałbym wcielić się w gońca.
Muńoz przechylił głowę zamyślony, nie odrywając wzroku od szachownicy.
– Ja też. Jest zdecydowanie mniej zagrożony niż skoczek.
– Właśnie o tym mówię, mój drogi.
– Życzę więc panu szczęścia.
– Nawzajem. A ostatni gasi światło.
Nastała dłuższa cisza. Wreszcie Julia postanowiła ja przerwać.
– Skoro teraz jest nasza kolej, jaki zrobimy ruch…? Wspominał pan o białej królowej…
Szachista niedbale rzucił okiem na planszę. Już dawno przeanalizował każdą możliwość.
Читать дальше