– O przestępstwie…? Przeciwko komu?
Nadinspektor zwlekał z odpowiedzią, mając może nadzieję, że dziewczyna sama się domyśli.
– Przeciwko nieznanemu sprawcy lub sprawcom – rzekł w końcu. – Odpowiedzialnym za próbę pozbawienia życia.
– Alvara?
– Nie, pani. – Zęby znów wychynęły spod wąsów. – Bo owa tajemnicza osoba, która posyła karteczki, ma troszkę poważniejsze zamiary, niż tylko pograć sobie w szachy. Spray, którym napompowano pani koło po spuszczeniu powietrza, można kupić w każdym sklepie z częściami samochodowymi… Tyle że akurat ten pojemnik wcześniej napełniono benzyną za pomocą strzykawki… Mieszanka paliwa z substancją, która była tam przedtem, nabiera silnych właściwości wybuchowych przy pewnej temperaturze… Wystarczyłoby przejechać kilkaset metrów, żeby opona się nagrzała i nastąpiła eksplozja dokładnie pod bakiem. Samochód razem z państwem stałby się wielką pochodnią. – Uśmiechał się ze złośliwym zachwytem, jakby ta zarezerwowana na koniec opowieść miała przynieść mu drobną satysfakcję. -…Prawda, że to potworne?
Szachista pojawił się w sklepie Cesara godzinę później. Uszy sterczały mu nad kołnierzem płaszcza, włosy ociekały wodą. Wygląda niby wychudły, bezpański pies – pomyślała Julia, patrząc, jak otrząsa się na progu z deszczu, chlapiąc na kobierce, porcelanę i obrazy, które kosztowały więcej, niż był w stanie zarobić przez cały rok. Muńoz podał dziewczynie rękę – krótkim, prostym gestem, pozbawionym ciepła i jakiegokolwiek znaczenia – i skinął Cesarowi głową na powitanie. Następnie, starając się nie pomoczyć dywanów butami, wysłuchał z zimną krwią relacji o tym, co się stało na Rastro. Kilka razy przytaknął beznamiętnie, jakby historia o niebieskim fordzie i pogrzebaczu Cesara wcale go nie interesowała, a jego mętne oczy rozbłysły, dopiero gdy Julia wyciągnęła z torebki karteczkę i mu ją podała. Niebawem miał już przed sobą na stoliku małą szachownicę, z którą się chyba ostatnio nie rozstawał, i przyglądał się nowemu położeniu.
– Jednego nie rozumiem – powiedziała Julia, patrząc mu przez ramię. – Dlaczego postawili pusty pojemnik na masce? Przecież od razu musieliśmy go zobaczyć… Chyba że ten ktoś bardzo się spieszył.
– Może chodziło tylko o groźbę – odezwał się Cesar, siedzący na skórzanym fotelu pod witrażem. – Groźbę w najgorszym stylu.
– No to włożyła w nią dużo wysiłku, prawda? Spreparować spray, spuścić powietrze, znów napompować koło… I jeszcze ryzykowała, że ją przy tym ktoś zobaczy – Julia liczyła z niedowierzaniem na palcach. -To dziwne – zaskoczyły ją własne słowa. -…Zauważyliście? Mówię o tajemniczym graczu w rodzaju żeńskim, jakby był kobietą… Ta podejrzana dama w płaszczu nie daje mi spokoju.
– Może posuwamy się za daleko – zastanawiał się Cesar. -Jak dobrze przemyśleć, rano na Rastro mogło być i kilkanaście blondynek w płaszczach przeciwdeszczowych. Niektóre mogły też mieć ciemne okulary… Ale z tym pojemnikiem to masz słuszność. Tak na widoku, na samochodzie… Jakaś groteska.
– Może nie do końca – powiedział Muńoz i obydwoje spojrzeli na niego. Szachista siedział na stołku przy niewielkim stoliku i patrzył na szachownicę. Zdjął wcześniej płaszcz i marynarkę, był teraz w samej koszuli, pomiętej i byle jakiej. Rękawy podwinął kilka razy do łokci, może nie chcąc pokazać, że ma za długie mankiety.
Mówił, nie odrywając wzroku od bierek, dłonie trzymał na kolanach, a stojąca obok Julia dostrzegła w kąciku ust ten tak już dobrze jej znany grymas, coś pomiędzy milczącą zadumą a półuśmiechem. Wtedy zrozumiała, że Muńozowi udało się rozszyfrować kolejny ruch.
Szachista zbliżył palec do pionka stojącego na polu a7.
– Czarny pion z a7 bije białą wieżę na b6… – powiedział i zademonstrował tę sytuację. – To właśnie oznacza zapis, jaki dostaliśmy od przeciwnika na karteczce.
– A co się za tym kryje? – spytała Julia.
Muńoz jakiś czas zwlekał z odpowiedzią.
– Ze rezygnuje z innego posunięcia, którego jakoś tam się obawialiśmy: z bicia białego hetmana na e1 czarną wieżą z c1… Taki ruch z konieczności oznaczałby wymianę hetmanów, czy, jak pani woli, królowych – podniósł wzrok znad szachownicy i popatrzył na Julię z niepokojem. – I wszystkie dalsze konsekwencje.
Julia otworzyła szeroko oczy.
– Czyli że rezygnuje ze zbicia mnie?
Szachista miał niewyraźną minę.
– Można to w taki sposób zinterpretować. – Przyjrzał się białemu hetmanowi. – Zatem przesyłałby nam komunikat: “Mogę zabić, ale zrobię to wtedy, kiedy zechcę”.
– Jak kot bawiący się z myszką – mruknął Cesar, waląc dłonią w oparcie fotela. – Nikczemnik!
– Albo nikczemniczka – dodała Julia. Antykwariusz cmoknął językiem z niedowierzaniem.
– Przecież nikt nie twierdzi, że kobieta w płaszczu, jeśli to naprawdę ona była w zaułku, działa na własny rachunek. Może być czyimś wspólnikiem.
– Dobrze, ale czyim?
– Sam chciałbym wiedzieć, kochanie.
– W każdym razie – powiedział Muńoz – jeżeli zechcą państwo zapomnieć na chwilę o damie w płaszczu przeciwdeszczowym i przyjrzeć się karteczce, to możemy wyciągnąć kolejny wniosek na temat osobowości naszego przeciwnika… – Spojrzał na Julię, potem na antykwariusza, wzruszył ramionami i pokazał dłonią na szachownicę, jakby szukanie odpowiedzi poza nią uważał za stratę czasu. – Wiemy już, że ma bardzo dziwny umysł, ale teraz dowiadujemy się, że jest na dodatek samowystarczalny… I próżny. Albo próżna. Otóż ten ktoś usiłuje nas nabrać… – Gestem ręki zachęcił ich, by pochylili się nad szachownicą. – Niech państwo patrzą. Według czystych reguł szachowych zbicie białego hetmana byłoby fatalnym posunięciem… Białe nie miałyby wyboru, musiałyby zgodzić się na wymianę hetmanów i zbić czarnego hetmana białą wieżą z b2, co z kolei postawiłoby czarne w bardzo niekorzystnej sytuacji. Począwszy od tego momentu, ich jedynym wyjściem byłby ruch wieżą z e1 na e4 i szach białemu królowi… Ten zaś mógłby zyskać ochronę dzięki przesunięciu białego piona z d2 na d4. Wówczas czarny król, będąc w otoczeniu bierek przeciwnika i bez szansy na ratunek, nie mógłby już uniknąć mata. Czarne przegrałyby partię.
– To znaczy – zapytała Julia – że cała historia ze sprayem na samochodzie i szach białej królowej to tylko zasłona dymna?
– Wcale by mnie to nie zdziwiło.
– Dlaczego?
– Bo nasz przeciwnik wybrał ruch, na który sam bym się na jego miejscu zdecydował: bicie białej wieży pionem z a7. To zmniejsza napór białych na czarnego króla, który znajdował się już w przykrej sytuacji. – Pokręcił głową z podziwem. – Już państwu mówiłem, że to dobry szachista.
– I co teraz? – zapytał Cesar.
Muńoz potarł dłonią czoło i zadumał się nad szachownicą.
– Teraz mamy dwie możliwości… Może powinniśmy zbić czarnego hetmana, ale to mogłoby zmusić przeciwnika do dokonania wymiany hetmanów – popatrzył na Julię – co mi się nie podoba. Nie skłaniajmy go do ruchu, którego nie zrobił… – Znowu pokręcił głową, jakby białe i czarne kwadraty potwierdziły jego rozumowanie. – On w zadziwiający sposób wie, że tak właśnie będziemy kombinować. To godne uwagi, bo ja widzę ruchy, jakie on robi i nam wysyła, on zaś tylko może wyobrażać sobie moje… A przy tym je zakłada. Na razie robimy to, co on chce, żebyśmy robili.
Читать дальше