„Koła autobusu kręcą się wraz, kręcą się wraz, kręcą się wraz”.
Wszystko zaczęło się w innym autobusie, szkolnym, kiedy odwrócono trasę po naleganiach pozostałych rodziców i Sunny popołudniami zaczęła jeździć sama.
– Będzie ci przeszkadzało, jeśli włączę radio? – zapytał któregoś dnia kierowca. To był zastępca, młody i przystojny, zupełnie niepodobny do pana Madisona, który zwykle jeździł na tej trasie. – Ale musisz obiecać, że to pozostanie tajemnicą. Nie wolno nam włączać radia. Mój ojciec, właściciel firmy przewozowej, jest bardzo surowy.
– Jasne – zgodziła się, zawstydzona tym, jak piskliwie zabrzmiał jej głos. – Nic nie powiem.
Potem – nie następnym razem, kiedy prowadził, ani jeszcze następnym, ale za czwartym, w listopadzie, kiedy robiło się już zimno:
– Może przesiądziesz się tu do przodu i porozmawiasz ze mną, dotrzymasz mi towarzystwa? Strasznie nudno tak siedzieć tu samemu.
– Pewnie. – Przycisnęła książki do piersi i poczuła się głupio, kiedy autobus wpadł w dziurę na drodze, a ona mocno uderzyła biodrem w jeden z foteli. Ale Tony nie śmiał się z niej ani nie przedrzeźniał.
– Przepraszam – powiedział. – Od tej pory będę prowadził ostrożniej, moja pani.
Kolejny raz – piąty, może szósty. Ich spotkania zlewały się już w jedno, chociaż bardzo rzadko widywała go częściej niż dwa, trzy razy w miesiącu.
– Fajna piosenka? Ma tytuł Samotna dziewczyna. Kojarzy mi się z tobą.
– Naprawdę? – Nie była pewna, czy piosenka się jej podoba, ale wysłuchała uważnie, zwłaszcza ostatniego wersu, o samotnym chłopaku. Czy to znaczyło… ale nie odrywała wzroku od swojego niebieskiego zeszytu. Inne dziewczyny wypisywały na okładkach imiona sympatii, ale ona nigdy się nie odważyła. Kilka tygodni później spróbowała i wykaligrafowała maleńkie „TD” w dolnym prawym rogu.
– Co to znaczy? – spytała Heather, wścibska Heather, wiecznie szpiegująca Heather.
– Tylko dotknij, a dostaniesz w zęby – odparła szybko Sunny. Potem przerobiła inicjały na figury trójwymiarowe, tak jak nauczyła się na geometrii.
Tony, przy muzyce, coraz więcej mówił o sobie. Próbował wstąpić do wojska, pojechać do Wietnamu, ale nie chcieli go przyjąć, ku uldze matki i rozczarowaniu jego samego. Sunny nie przypuszczała, że istnieją ludzie, którzy z własnej woli chcą jechać na wojnę. Tony miał wadę serca, wypadanie płatka zastawki dwudzielnej. Sunny nie mogła uwierzyć, że z jego sercem może być coś nie w porządku. Miał gęste włosy z przedziałkiem na środku, które często czesał małym grzebieniem, trzymanym w kieszeni dżinsów; nosił też złoty łańcuszek. Palił pall maile, ale tylko kiedy pozostałe dzieci wysiadły z autobusu.
– Nie wydaj mnie. – Mrugnął do niej w lusterku. – Ładna z ciebie dziewczyna. Mówił ci to już ktoś? Powinnaś nosić fryzurę jak Susan Dey. Ale i bez tego jesteś niezła.
„Koła autobusu kręcą się wraz”.
– Bardzo bym chciał spędzić z tobą trochę czasu. Nie tylko w autobusie. Nie byłoby fajnie, gdybyśmy mogli być gdzieś sami?
Pewnie że tak, ale jak to załatwić. Nawet bez pytania rodziców wiedziała – choć uważali się za otwartych i wyluzowanych – że nie pozwoliliby się jej spotykać z dwudziestotrzyletnim kierowcą autobusu. Tylko ciekawe, co by im przeszkadzało najbardziej – te dwadzieścia trzy lata, kierowca czy to, że chciał jechać do Wietnamu.
W końcu Tony oznajmił, że chce się z nią ożenić. Jeśli spotka się z nim w centrum handlowym w którąś sobotę, pojadą do Elkton i pobiorą się w małej kaplicy, gdzie brali ślub ludzie z Nowego Jorku, bo tam sprawę załatwiano od ręki i nie wymagano badań krwi. Powiedziała „nie”. Na pewno żartował.
– Mówię poważnie. Jesteś taka ładna, Sunny. Kto by nie chciał się z tobą ożenić?
Przypomniała sobie, że jej prawdziwa matka uciekła w wieku siedemnastu lat, by wyjść za swoją prawdziwą miłość, prawdziwego ojca Sunny, a ludzie przecież teraz dużo szybciej dorastali. Rodzice bez przerwy powtarzali: „Dzieci teraz tak szybko dorastają”.
Następnym razem, kiedy się spotkali, dwudziestego trzeciego marca, powiedziała, że tak, spotka się z nim; a teraz, ledwie sześć dni później, jechała innym autobusem, na spotkanie z Tonym. Wieczorem miała ruszyć na miesiąc miodowy. Trochę się tego bała. Do tej pory udało się im tylko pocałować, a i tak wszystko się jej w środku przewracało. Ojciec Tony’ego bardzo dobrze znał rozkład jazdy. O wszystko wypytywał dokładnie, jeśli syn spóźnił się do domu. Obwąchiwał wnętrze autobusu i pytał, czy Tony palił. Zabawne, ale bycie dzieckiem właściciela firmy przewozowej nie dawało Tony’emu żadnych przywilejów, wręcz przeciwnie. W wieku dwudziestu trzech lat wciąż mieszkał z rodzicami tylko z jednego powodu – gdyby się wyprowadził, matce pękłoby serce.
– Ale po ślubie nie będziemy z nimi mieszkali – obiecał. – Wynajmiemy sobie jakiś kąt w mieście, a może w Yorku.
„Koła autobusu kręcą się wraz”.
A potem Heather musiała wszystko zepsuć, ciągnąc się nie tylko do centrum handlowego, ale i na Chinatown, gdzie Sunny miała się spotkać z Tonym. Kiedy je wyrzucono, Sunny uciekła. Nie wiedziała, co robić. Jak miała teraz znaleźć Tony’ego? Poszła do Harmony Hut. Przecież właśnie muzyka ich połączyła. W końcu jednak się spotkali, ale Tony był zdenerwowany i wzburzony, jakby wyłącznie przez nią plan legł w gruzach. Wtedy Heather znalazła ich oboje. Zauważyła, że Sunny stoi w Harmony Hut, przed płytami The Who, i trzyma za rękę mężczyznę. Zaczęła wołać, że to jakiś podejrzany facet, który zaczepia dziewczynki przed sklepem z organami. Zagroziła, że powie rodzicom. Musieli ją ze sobą zabrać, prawda? Inaczej rodzice by się o wszystkim dowiedzieli. A wtedy to już koniec. Obiecali jej słodycze i pieniądze. Powiedzieli, że wróci do domu, kiedy się pobiorą, że zostanie druhną i świadkową. To ją chyba przekonało. Ale na parkingu Heather uznała, że jednak nie chce jechać, więc Tony złapał ją, trochę brutalnie, i wepchnął do samochodu. Podczas szarpaniny upuściła torebkę, ale Tony nie chciał wracać, a Heather przez całą drogę po autostradzie płakała i marudziła: „Nie mam swojej ulubionej torebki. Z pomadką. I z grzebieniem, pamiątką z Rehoboth Beach. Nie mam mojej torebki”.
W Elkton jednak nie wzięli ślubu. Sąd był zamknięty, więc nie mogli dostać zaświadczenia. Tony udawał, że jest zaskoczony. Pojechali do zarezerwowanego pokoju w motelu w Aberdeen. „Dlaczego zrobiłeś rezerwację, a nie sprawdziłeś, czy sąd jest otwarty?” Sunny zrobiło się niedobrze – to było zupełnie inne uczucie niż skurcze żołądka, które czuła, kiedy się całowali. Tony był wściekły, bo nie mógł zostać w pokoju sam na sam z Sunny, Heather wciąż zawodziła, że nie ma torebki. Sunny poczuła się uwięziona, skołowana. Nie wiedziała, czy jest zła na Heather za pokrzyżowanie planów, czy jej wdzięczna. Wszystko to zaczynało wyglądać na głupi pomysł. Chciała iść do liceum, a potem na studia, zwiedzić świat, jak ojciec, tylko z samym plecakiem. Zaproponowała, że pójdzie na drugą stronę ulicy i kupi wszystkim obiad. Postanowiła nie wspominać, że zapłaci pieniędzmi podebranymi ze skarbonki Heather.
Bar nazywał się Nowy Ideał i był staroświecki, dokładnie taki, jakie najbardziej lubił ojciec, gdzie wszystko robiono na miejscu. Na hamburgery czekało się dość długo, ale było warto. Nawet ktoś, kto ma świra na punkcie zdrowego jedzenia, raz na jakiś czas musi sobie pofolgować, mawiał ojciec. Rano zrobił im naleśniki z posypką czekoladową, a ona swojego nie dojadła. Teraz żałowała. W ogóle żałowała, że nie może się cofnąć do poranka. Mogła za to wrócić do domu. Postanowiła, że poprosi Tony’ego, aby je odwiózł. Wymyśli jakieś kłamstwo i przekona Heather, żeby ją poparła. Przekupi siostrę jej własnymi pieniędzmi.
Читать дальше