Laura Lippman - Co wiedzą zmarli

Здесь есть возможность читать онлайн «Laura Lippman - Co wiedzą zmarli» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Co wiedzą zmarli: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Co wiedzą zmarli»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wyszły z domu i nigdy nie wróciły. Kilkunastoletnie siostry zniknęły bez śladu. Nigdy nie odnaleziono ich ciał. Nigdy nie rozwiązano zagadki ich zaginięcia.
Trzydzieści lat później zagadkowa kobieta powoduje wypadek samochodowy. Przesłuchiwana przez policję wyznaje, że jest jedną z sióstr Bethany – tą, która uszła z życiem z rąk porywacza. Jej oszczędnie dawkowane zeznania są jednak pełne luk i nieścisłości, a wskazywane przez nią tropy okazują się ślepymi uliczkami.
Czy naprawdę jest tym, za kogo się podaje? Dlaczego tak długo zwlekała z ujawnieniem się? Co stało się z jej siostrą?
W poszukiwaniu odpowiedzi detektyw wydziału zabójstw zagłębia się w przeszłość, z której z porażającą siłą wyłania się ponura tajemnica cierpienia i zbrodni.

Co wiedzą zmarli — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Co wiedzą zmarli», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Część VI

Automatyczna sekretarka

(1983)

Rozdział 24

Telefon zadzwonił o szóstej trzydzieści rano. Dave bez namysłu złapał za słuchawkę. A przecież powinien pamiętać, by tego nie robić. Już w zeszłym tygodniu, oczekując na ten doroczny telefon, zamówił sobie automatyczną sekretarkę u Wilsona, w sklepie na Security Boulevard. Prawdopodobnie sprzedawali tam je taniej, chociaż Dave nie był tego całkiem pewien, bo nigdy nie miał cierpliwości do porównywania ofert. Jednak – jako też kupiec detaliczny, chociaż na znacznie mniejszą skalę – interesował się, jak zmniejszają tam koszty stałe przez ograniczenie do minimum personelu i zlikwidowanie magazynu. Klienci wybierali kody żądanych towarów, ustawiali się w jednej kolejce, aby złożyć zamówienie, i w drugiej po odbiór. Może cała sztuczka polegała na tym, że te utrudnienia przekonywały ludzi, iż robią świetny interes? Czekanie w ogonku musiało się przecież w końcu opłacić, prawda? Rosjanie ustawiali się po papier toaletowy, Amerykanie po automatyczne sekretarki, irygatory i naszyjniki z czternastokaratowego złota.

Automatyczne sekretarki gwałtownie rozpowszechniły się wskutek rozpadu A &T. Nagle wszyscy zaczęli je kupować. Ludzie rejestrowali sobie głupawe wiadomości, odgrywali skecze, czasem nawet śpiewali. Okazało się, że Stany Zjednoczone są krajem zrozpaczonych samotników, gdzie każdy martwi się, że przegapi ten jeden, jedyny telefon mogący odmienić jego losy. Dawny Dave, Dave „przed”, pewnie długo musiałby się przekonywać do takiego gadżetu, jeśli w ogóle by się przekonał. Zawsze jednak istniała możliwość, że ktoś zadzwoni raz, a potem już nigdy. Były też takie telefony, których nie chciało się odbierać, a maszyna pozwalała chwilę posłuchać i zdecydować, czy podnosić słuchawkę. Dave jeszcze nie przyswoił sobie etykiety związanej z tym ostatnim – kiedy już wyjawisz komuś, że odsłuchałeś wiadomość, to jak możesz później nie odebrać telefonu od tej osoby? Może lepiej w ogóle nie odpowiadać? Prawie trzy godziny zajęło mu nagranie odpowiedniego powitania. „Tu Dave Bethany, nie ma mnie teraz w domu”. Nie, to nie do końca prawda, a on nie lubił kłamać, nawet obcym; tym bardziej nie zamierzał dawać wskazówek włamywaczom. „Dodzwoniłeś się do domu państwa Bethanych”. Ale już nie było państwa Bethanych, został tyko jeden Bethany w coraz bardziej odpychającym domu, gdzie nic nie było zepsute, ale tak naprawdę nie działało, jak powinno. „Tutaj Dave. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału”. Niezbyt oryginalne, ale dobre.

Automatyczna sekretarka była ustawiona tak, by przed jej uruchomieniem dzwonek brzęczał cztery razy. Dave, odurzony pozbawionym marzeń snem, który teraz uznawał za błogosławieństwo, wyciągnął na oślep rękę i chwycił za słuchawkę. W ułamku sekundy, w którym podniósł ją do ucha, przypomniał sobie dzisiejszą datę, jedyny powód, dla którego kupił automatyczną sekretarkę. Za późno.

– Wiem, gdzie one są – wychrypiał cienki męski głos.

– Spieprzaj. – Dave rzucił słuchawką, ale dopiero po tym, jak usłyszał odgłos walącej w coś pięści.

Takie telefony zaczęły się cztery lata temu. Pod względem treści były identyczne. Tylko co roku głos brzmiał inaczej. Dave uznał, że ten człowiek cierpi na alergię, która oddziałuje na struny głosowe. W tym roku zboczeniec chrypiał. Wiosna musiała więc być za pasem, pyłki już unosiły się w powietrzu. Facet stanowił jego osobistą pogodynkę. Automatycznego sekretarza.

Dave skrupulatnie zapisał datę, czas i treść rozmowy w notatniku trzymanym obok aparatu. Detektyw Willoughby mówił, by donosić o wszystkim, nawet o głuchych telefonach. Chociaż Dave robił staranne zapiski, nigdy nie przyznał się Willoughby’emu do tego szczególnego, wiosennego rytuału. „Pozwól, że to my zadecydujemy, co jest ważne”, wielokrotnie powtarzał mu detektyw przez ostatnich osiem lat, jednak Dave tak nie potrafił. Musiał dokonywać rozróżnień, chociażby dla własnego spokoju. Odkrył, że nadzieja to emocja, z którą nie sposób żyć; towarzyszka wymagająca i drażniąca. Emily Dickinson nazywała ją pierzastą rzeczą, ale jej nadzieja była przyjacielską obecnością usadowioną w piersi. Nadzieja, jaką znał Dave Bethany, także miała pióra, ale przypominała raczej gryfa z błyszczącymi oczami i ostrymi pazurami. Szponami, poprawił się w myślach. Gryf miał głowę orła, ale ciało lwa. Wersja nadziei znana Dave’owi Bethany siedziała mu na piersi, rozgrzebywała ją szponami, dziurawiąc mięsistą substancję serca.

Nie musiał wstawać z łóżka jeszcze przez co najmniej godzinę, ale na pewno już by nie usnął. Wstał więc, sięgnął po gazetę i zaczął gotować wodę na kawę. Dave zawsze nalegał, by do robienia kawy używać ekspresu Chemex. Miriam natomiast chciała, by kupili ekspres elektryczny, który stał się ostatnim krzykiem mody, kiedy rozpropagował go Joe DiMaggio. Teraz to – zdaniem Dave’a – opętani kulinariami dekadenci wracali do starych metod parzenia kawy. Ziarna mełli w małych maszynach, kręcących się z pompatycznym ceremoniałem, jak przerośnięte wibratory smakosza-fetyszysty. Zalał zmielone ziarno wrzącą wodą.

– Mówiłem ci, że wszystko wraca.

Nigdy nie zerwał ze zwyczajem rozmawiania z Miriam przy śniadaniu. Spodobało mu się to najbardziej właśnie wtedy, kiedy odeszła, bo nie wysłuchiwał już sprzeciwów, nikt się z nim nie drażnił ani nie wyrażał wątpliwości. Mówił, a ona w ciszy zgadzała się ze wszystkim. Nie potrafił sobie wyobrazić bardziej satysfakcjonującego układu.

Przejrzał strony z lokalnymi wiadomościami w „Beaconie”. Ani wzmianki o powadze dzisiejszej daty, chociaż tego akurat można się było spodziewać. Temat mógł się wydawać atrakcyjny na rok, może dwa, ale nie dłużej. Ale gdy mijało pięć lat i wciąż nie widział żadnej informacji na ten temat, czuł się zdumiony. Kiedy znowu wypłynie sprawa jego córek? Za dziesięć lat, za dwadzieścia? Na srebrne czy na złote gody?

– Media zrobiły tyle, ile mogły – powiedział Willoughby w zeszłym miesiącu, kiedy oglądali ekipy przekopujące starą farmę przy drodze na Finksburg.

Wiejska okolica była urocza. Dlaczego nigdy wcześniej nie przyjechał do Finksburga, nie zobaczył, jaki jest piękny, chociaż nazwę miał do dupy? Jednak autostradę dociągnięto do tej części hrabstwa dopiero niedawno, a przed wybudowaniem drogi nie dało się mieszkać tutaj i pracować w mieście.

– Teraz śledztwo zejdzie do poziomu aresztu – oznajmił Willoughby pod koniec dnia, kiedy wykopano jeszcze więcej dziur, a detektyw przestał już się temu przyglądać. – Dotrzemy do kogoś, kto coś wie i będzie chciał użyć tego jako monety przetargowej. A może trafimy na samego sprawcę. Nie zdziwiłbym się, gdyby on już siedział za coś innego. Jest mnóstwo nierozwiązanych spraw, które przyciągają uwagę szerokiego grona: Etan Patz, Adam Walsh.

– Oni zaginęli później – oznajmił Dave, jakby kolejność odgrywała dużą rolę. – A rodzice Adama Walsha przynajmniej mają ciało.

– Głowę – uściślił Willoughby, jak zwykle pedantyczny. – Nigdy nie odnaleziono ciała.

– Wiesz co? Teraz dałbym się pociąć, chociażby i za głowę.

Telefon z informacją o farmie w Finksburgu był przecież taki obiecujący. Po pierwsze, dzwoniła kobieta. Zasadniczo kobiety nie są normalniejsze od mężczyzn, ale nie ulegają szaleństwu, które znajduje upust w drwinach z rodziny dwóch domniemanych ofiar morderstwa. Po drugie, to była sąsiadka; przedstawiła się imieniem i nazwiskiem. Niejaki Lyman Tanner sprowadził się w te okolice wiosną 1975 roku, tuż przed zniknięciem dziewczynek. Przypomniała sobie, że mył samochód bardzo wcześnie rano w niedzielę wielkanocną, dzień po zniknięciu dzieci, co wydało jej się dziwne, bo zapowiadano deszcz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Co wiedzą zmarli»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Co wiedzą zmarli» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Co wiedzą zmarli»

Обсуждение, отзывы о книге «Co wiedzą zmarli» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x