Czterdzieści metrów dalej w zaułku stał ukośnie radiowóz. Zupełnie pusty, z otwartymi drzwiami. Harry usłyszał radiostację, włączoną na główny kanał komunikacyjny. Dalszy koniec zaułka po tej stronie tarasował samochód policjantów z obyczajówki.
Szybko ruszył w stronę radiowozu, wytężając słuch i wzrok. Po dojściu do samochodu wyjął krótkofalówkę i spróbował skontaktować się z kimkolwiek na kanale taktycznym. Bez powodzenia.
Zobaczył, że radiowóz stoi przed pochyłym zjazdem do podziemnego garażu pod największą z kamienic. Przypomniał sobie, że Stokes zajmował się kradzieżą samochodów, i zrozumiał, po co recydywista uciekał do garażu. Jeśli ukradnie samochód, ma szansę uciec.
Harry zbiegł po rampie w ciemność.
Wielki garaż miał bodajże takie same rozmiary jak budynek nad nim. Samochody stały zaparkowane w trzech rzędach, a kolejna rampa prowadziła na niższy poziom. Nikogo nie było widać. Dobiegało jedynie kapanie z rur pod sklepieniem. Bosch szybko wyszedł na środkowy przejazd. Dopiero teraz wyciągnął broń. Stokes posłużył się już spryskiwaczem jako bronią. W garażu mógł użyć czegoś innego.
Posuwając się naprzód, Bosch zaglądał do środka nielicznych samochodów – domyślał się, że większość mieszkańców była w pracy. Szukał śladów włamania, ale nigdzie ich nie znalazł. Unosił właśnie krótkofalówkę do ust, kiedy usłyszał tupot biegnącego człowieka, dochodzący od wylotu zjazdu na niższy poziom. Szybko ruszył w tamtą stronę i zaczął iść w dół, starając się to robić jak najciszej.
Na niższym poziomie było jeszcze ciemniej, bo wpadało tu mniej dziennego światła. Gdy Bosch wyszedł na poziomą posadzkę, jego wzrok przyzwyczaił się już do mroku. Nikogo nie zobaczył, ale konstrukcja zjazdu zasłaniała mu widok na połowę piętra. Zaczął ją okrążać, kiedy usłyszał dobiegający z przeciwległego końca wysoki, przejęty głos Julii Brasher.
– Stój! Stój! Nie ruszaj się!
Bosch z uniesioną bronią ruszył w tamtą stronę wzdłuż skraju zjazdu. Wyszkolenie podpowiadało mu, żeby zawołać, dać znać drugiemu funkcjonariuszowi o swojej obecności. Wiedział jednak, że jeśli Julia jest sam na sam ze Stokesem, jego krzyk przypuszczalnie by ją rozproszył, a wówczas Stokes mógłby rzucić się do ucieczki lub zaatakować policjantkę.
Gdy wszedł pod zjazd, zobaczył ich obydwoje pod przeciwną ścianą, niecałe dwadzieścia metrów od siebie. Julia zmusiła Stokesa do stanięcia z rozpostartymi rękami i nogami pod ścianą. Przyciskała go do niej. Obok jej prawej stopy leżała latarka; snop światła padał na mur, o który opierał się Stokes.
Julia postąpiła zgodnie z procedurą. Bosch poczuł ulgę i prawie natychmiast dotarło do niego, że wywołała ją świadomość, iż nic się jej nie stało. Wyprostował się z półprzysiadu i ruszył w ich stronę, opuszczając broń. Był za nimi. Gdy zrobił kilka kroków, zobaczył, że Julia zdejmuje Stokesowi rękę z ramienia, cofa się i rozgląda na boki. Bosch natychmiast uznał to za błąd. Było to całkowicie sprzeczne z wpajanymi na szkoleniach regułami. Umożliwiało Stokesowi ucieczkę.
Czas jakby zwolnił bieg. Bosch zaczął krzyczeć, ale przerwał mu gwałtowny huk. Julia upadła na posadzkę, Stokes został na miejscu. Echo wystrzału odbiło się od betonowych ścian, uniemożliwiając zorientowanie się, gdzie było jego źródło.
Miał w głowie tylko jedną myśl: skąd strzelano?
Uniósł broń i równocześnie przykucnął w pozycji strzeleckiej. Zaczął się rozglądać, zobaczył jednak, że Stokes odwraca się od ściany. Moment później ujrzał, że Julia unosi rękę znad posadzki, mierząc w obracającego się kryminalistę. Bosch wycelował swojego glocka w Stokesa.
– Nie ruszać się! – krzyknął. – Nie ruszać się!!!
Sekundę potem był już przy nich.
– Nie strzelaj, człowieku! – wrzasnął Stokes. – Nie strzelaj!
Bosch nie spuszczał z niego wzroku. Oczy wciąż go paliły i musiał je przemyć, wiedział jednak, że nawet mrugnięcie mogło być fatalne w skutkach.
– Kładź się! Na ziemię! Już!
Stokes wyciągnął się na brzuchu i rozpostarł ramiona pod kątem prostym do reszty ciała. Bosch stanął nad nim i przećwiczonym tysiąc razy ruchem zakuł go w kajdanki.
Schował broń do kabury i obrócił się w stronę Julii. Miała rozszerzone źrenice i wodziła oczami tam i z powrotem. Krew zachlapała jej szyję i przesączyła się już przez przód munduru. Klęknął nad nią i rozdarł jej koszulę. Krwi było tak wiele, że przez chwilę nie potrafił zlokalizować rany. Pocisk trafił ją w lewy bark, parę centymetrów nad rzepem kamizelki kuloodpornej.
Krew wypływała z rany bez przeszkód. Twarz Julii szybko nabierała ziemistej barwy. Poruszała ustami, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Bosch rozejrzał się za czymś, by zatamować krwawienie. Dostrzegł ścierkę do mycia samochodów, wystającą z tylnej kieszeni Stokesa. Wyszarpnął ją i przycisnął do rany. Julia jęknęła z bólu.
– Julio, to będzie bolało, ale muszę zatamować krwawienie.
Ściągnął jedną ręką krawat, wsunął go pod jej bark i przeciągnął z wierzchu. Zacisnął węzeł tylko z taką siłą, by ścierka się nie przesunęła.
– No dobrze, trzymaj się, Julio.
Chwycił krótkofalówkę z posadzki i szybko przełączył się na główny kanał.
– Dyspozytor, postrzelony funkcjonariusz, dolny poziom garażu w La Brea Park, róg La Brea i Santa Monica. Potrzebujemy karetki, NATYCHMIAST! Podejrzany zatrzymany. Potwierdź.
Czekał niemal wieczność, aż dyspozytor odpowiedział, że kontakt się rwie i żeby Bosch powtórzył wezwanie. Bosch wyłączył i włączył przycisk nadawania. '
– Gdzie sanitariusze?! Został trafiony funkcjonariusz!! – Przełączył się na częstotliwość taktyczną. – Edgar, Edgewood, jesteśmy na dolnym poziomie garażu. Brasher dostała. Mam Stokesa pod kontrolą. Powtarzam, Brasher dostała.
Upuścił krótkofalówkę i krzyknął „Edgar” tak głośno, jak tylko potrafił. Zerwał z siebie marynarkę i zwinął ją w kłębek.
– Człowieku, ja tego nie zrobiłem! – zawołał Stokes. – Nie wiem, co się…
– Zamknij się! Kurwa mać, zamknij się!
Wsunął Julii pod głowę marynarkę. Zaciskała zęby z bólu, zbielały jej wargi.
– Już jedzie karetka, Julio. Wezwałem ją, zanim jeszcze dostałaś. Jasnowidz ze mnie czy co? Musisz się trzymać, Julio. Trzymaj się!
Uchyliła usta, chociaż widać było, że wiele ją to kosztuje. Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, znów rozkrzyczał się Stokes.
– To nie moja wina, człowieku! – wołał ze strachem, który graniczył z histerią. – Nie pozwól, żeby mnie zabili! To nie ja ZROBIŁEM!!!
Bosch przechylił się i przycisnął z całych sił Stokesa do posadzki.
– Zamknij ryj, kutasie, albo sam cię zabiję! – krzyknął mu prosto w ucho.
Natychmiast odwrócił się z powrotem do Julii. Miała wciąż otwarte oczy, po policzkach ciekły jej łzy.
– Jeszcze tylko parę minut, Julio. Musisz wytrzymać!
Wyjął jej pistolet z ręki i położył go jak najdalej od Stokesa.
Ujął dłoń Julii w obie ręce.
– Co się stało? Co się stało, do diabła?!
Otworzyła i znowu zamknęła usta. Na rampie rozległ się tupot biegnących ludzi. Bosch usłyszał, że woła go Edgar. – Tutaj! Po chwili byli przy nim Edgar i Edgewood.
– Julia! – zawołał Edgewood. – Och, do diabła!
Bez chwili wahania podszedł do Stokesa i wymierzył mu z furią kopniaka w bok.
– Pierdolony skurwysynu! Przygotował się, by powtórzyć kopnięcie.
Читать дальше