– To znaczy?
– Cóż, jesteśmy całkiem pewni, że udało nam się oczyścić Nicholasa Trenta. Rozglądamy się więc gdzie indziej. Obrażenia kości wskazują na przewlekłe maltretowanie, trwające od wczesnego dzieciństwa. Matka odeszła wcześniej, przyjrzymy się więc ojcu. Jeszcze się z nim nie kontaktowaliśmy. Zbieramy informacje. Jeśli oświadczymy, że zidentyfikowaliśmy zwłoki, a ojciec się o tym dowie, będzie to dla niego przedwczesne ostrzeżenie.
– Jeśli to on zakopał tam dziecko, to i tak jest już ostrzeżony.
– W pewnym stopniu. Wie jednak, że jeśli nie zdołamy zidentyfikować ciała, to nigdy go z nim nie powiążemy. Brak identyfikacji gwarantuje mu bezpieczeństwo. W ten sposób zyskujemy czas, żeby mu się przyjrzeć.
– Rozumiem – powiedział Irving.
Przez kilka chwil siedzieli w milczeniu. Harry oczekiwał, że Irving powie coś jeszcze, ale zastępca komendanta milczał. Obejrzał się na Grace Billets i rozłożył ręce w geście oznaczającym: „Co jest grane?”. Wzruszyła ramionami.
– W takim razie… – zaczął mówić – nie ogłaszamy, tak?
Milczenie.
– Myślę, że to przezorne z naszej strony – rzekł wreszcie Irving.
Medina wyrwał zapisaną właśnie w notesie kartkę, zmiął ją i wrzucił do kosza w rogu.
– Czy cokolwiek możemy ogłosić? – zapytał.
– Tak – odparł szybko Bosch. – Możemy oczyścić Trenta.
– Odmawiam – odparł równie szybko Irving. – Zrobimy to na końcu. Kiedy – jeśli – uda się panu znaleźć winnego, wtedy sprostujemy wszystkie niejasności.
Bosch popatrzył na Edgara, a następnie na Grace Billets.
– Jeśli tak postąpimy, komendancie, może to zaszkodzić dochodzeniu – powiedział.
– W jaki sposób?
– To stara sprawa. Im starsza, tym mniejsze szanse na jej rozwiązanie. Nie możemy ryzykować. Jeśli nie wystąpimy z oświadczeniem, że Trent był niewinny, to damy sprawcy linię obrony. Będzie mógł wskazywać na Trenta i upierać się, że Trent to zrobił, bo był pedofilem.
– Będzie mógł tak zrobić bez względu na to, czy go oczyścimy, czy nie.
– Prawda – przytaknął Bosch. – Patrzę na to jednak pod kątem zeznawania na rozprawie. Chcę móc powiedzieć, że sprawdziliśmy Trenta i szybko wyłączyliśmy z grona podejrzanych. Nie chcę, żeby jakiś adwokat dopytywał, dlaczego skoro tak szybko go oczyściliśmy, czekaliśmy dwa tygodnie z ogłoszeniem tego faktu. Będzie to drobiazg, ale mający znaczenie. Członkowie ławy przysięgłych szukają wszelkich powodów, żeby nie wierzyć policji w ogóle, a Departamentowi Policji Los Angeles w szcze…
– No dobrze, detektywie, przedstawił pan swój punkt widzenia. Podtrzymuję moją decyzję. Nie będzie żadnego oświadczenia w sprawie
Trenta. Nie w tej chwili, dopóki nie mamy solidnego podejrzanego.
Harry potrząsnął głową i osunął się w fotelu.
– Co jeszcze? – zapytał Irving. – Za dwie minuty mam odprawę u komendanta.
Harry popatrzył na Grace Billets i ponownie potrząsnął głową.
– Myślę, że to wszystko, czym dysponujemy w tej chwili, panie komendancie – odezwała się porucznik.
– Kiedy zamierzacie porozmawiać z ojcem?
Harry dał znak swojemu partnerowi.
– Hę, komendancie, tu detektyw Edgar. Wciąż szukamy świadka, z którym chcielibyśmy porozmawiać, zanim przesłuchamy ojca. Zamierzamy dzień z tym poczekać. Chodzi o przyjaciela ofiary z dzieciństwa. Myślimy, że może wiedział o maltretowaniu chłopca. Naszym zdaniem jest w Hollywood i rozgląda się za nim mnóstwo…
– Bardzo dobrze, detektywie. Wrócimy do tej rozmowy jutro rano.
– Tak jest, panie komendancie – powiedziała Grace Billets. – Znów o wpół do dziesiątej?
Odpowiedzi nie było. Irving już się rozłączył.
Bosch i Edgar spędzili resztę przedpołudnia na uaktualnianiu raportów w książce dochodzenia oraz dzwonieniu do szpitali w całym mieście w celu odwołania wniosków o wydanie dokumentacji, rozwiezionych w poniedziałek rano. Do południa Bosch miał już jednak dosyć urzędniczej roboty i powiedział, że musi wyrwać się z posterunku.
– Dokąd chcesz jechać? – zapytał Edgar.
– Mam dosyć wyczekiwania – odparł Bosch. – Pojedźmy mu się przyjrzeć.
Użyli prywatnego samochodu Edgara, bo był nieoznakowany, a na parkingu nie stał ani jeden wóz nie w policyjnych barwach. Dojechali autostradą 101 do Doliny, a następnie drogą 405 do zjazdu w Van Nuys. Manchester Trailer Park leżał przy Sepulveda, niedaleko Victory. Przejechali obok niego, następnie zawrócili i wjechali do środka.
Nie było stróżówki, jedynie garb na drodze w żółte pasy. Osiedlowa droga biegła po zewnętrznej stronie domów na kółkach. Przyczepa Sama Delacroix stała z tyłu osiedla i sąsiadowała z siedmiometrowym ogrodzeniem, tłumiącym hałas dobiegający z autostrady. Przynajmniej takie było założenie; faktycznie zmieniało tylko jego tonację i kierunek rozchodzenia się dźwięku.
W przyczepie z większości otworów na nity w aluminiowych ściankach rozchodziły się zacieki rdzy. Pod markizą stał stolik piknikowy oraz grill na węgiel drzewny. Sznur na pranie przeciągnięto od jednego ze wsporników markizy do sąsiedniego domku. W głębi wąskiego podwórka za przyczepą tuliła się do tłumiącego dźwięk ogrodzenia aluminiowa szopa wielkości toalety. Okna i drzwi przyczepy były zamknięte. Pojedyncze miejsce do parkowania było puste. Edgar przejechał obok domku z prędkością dziesięciu kilometrów na godzinę.
– Chyba nikogo nie ma w domu.
– Zajrzyjmy na pole golfowe – zaproponował Bosch. – Jeśli tam jest, to możesz wystrzelać wiaderko piłek albo coś w tym rodzaju.
– Zawsze przyda się poćwiczyć.
Gdy dotarli na pole golfowe, dostrzegli na nim niewielu graczy, wyglądało jednak na to, że rankiem było ich znacznie więcej. Piłki golfowe zaścielały cały trzystumetrowy pas do ćwiczeń – po samo dźwiękoszczelne ogrodzenie, które sąsiadowało z osiedlem. W przeciwnym końcu na wysokich słupach z tablicami ogłoszeniowymi rozpięto siatkę, chroniącą kierowców przed piłkami. W oddali jechał powoli ciągniczek z przyczepionymi z tyłu zgarniarkami i zbierał kule. Kierowcę chroniła szczelna kabina.
Bosch rozglądał się przez kilka chwil, zanim Edgar wrócił z wiadrem piłek wypełnionym do połowy i wyciągniętą z bagażnika torbą z kijami.
– Pewnie to on – powiedział.
– No.
Harry usiadł na ławce i patrzył, jak jego partner przymierza się do wybijania piłek z niewielkiego kwadratu gumy naśladującej trawę. Po zdjęciu marynarki i krawata Edgar nie wyróżniał się spośród pozostałych ćwiczących. Kilka kwadratów dalej piłki wybijało dwóch mężczyzn w spodniach od dresów i białych koszulach – najwidoczniej korzystali z przerwy obiadowej, by wyrwać się z biura i szlifować formę.
Edgar wsparł torbę na drewnianej podstawce i wybrał jeden z kijów. Włożył wciągniętą z torby rękawiczkę, zrobił kilka zamachów dla rozgrzewki i zaczął wybijać piłki. Z początku kilka razy posłał je za blisko i zaklął. Gdy wreszcie zaczęły lądować dalej, wyglądał na zadowolonego z siebie.
Harry był rozbawiony. Ani razu w życiu nie grał w golfa i nie potrafił pojąć, co w tej grze pociąga tak wielu ludzi. W istocie większość detektywów z wydziału grało w golfa prawie z nabożeństwem, a w stanie odbywał się cały cykl policyjnych turniejów. Z przyjemnością jednak się przyglądał, jak Edgar się przykłada do tego zajęcia, chociaż ćwiczenie nie wiązało się ze zdobywaniem żadnych punktów.
Читать дальше