– Pamiętajcie o jednym – powiedział Bosch. – Tutaj prawie każdy człowiek z odkurzaczem, gąbką czy wiadrem z wodą prawdopodobnie przed czymś ucieka – nawet jeśli jest to tylko la migra. Dlatego jeśli nawet zdejmiemy bez problemów Stokesa, pozostali mogą zrobić zadymę. Kiedy w myjni pokazują się policjanci, to jakby krzyknąć w teatrze, że się pali. Wszyscy zaczną uciekać, aż zorientują się, o kogo chodziło.
Pozostali pokiwali głowami, a Harry popatrzył znacząco na najmniej doświadczoną w tym gronie Julię. Zgodnie z tym, co uzgodnili poprzedniego wieczoru, nie okazywali, że łączy ich cokolwiek poza służbą. Teraz chciał jednak wyraźnie zaznaczyć, w jak różny sposób mogło przebiegać takie aresztowanie.
– Zrozumiałaś, nowa? – zapytał.
– Tak, zrozumiałam. – Julia się uśmiechnęła.
– No dobrze, skupmy się… Ruszamy.
Wydało mu się, że widzi uśmiech na twarzy Julii, gdy wsiadała z Edgewoodem do radiowozu.
Podszedł ze swoim partnerem do jego lexusa. Zatrzymał się, gdy dotarło do niego, że samochód wygląda na świeżo umyty i wywoskowany.
– Cholera.
– Co mam powiedzieć, Harry? Dbam o swój samochód.
Bosch się rozejrzał. Za jadłodajnią stał otwarty kontener na śmieci w świeżo umytej betonowej niszy. Na chodniku zebrała się czara wody.
– Przejedź kilka razy przez tę kałużę – powiedział. – Pochlapiesz samochód.
– Harry, nie będę paćkał tym gównem wozu.
– Daj spokój, samochód musi wyglądać, jakby wymagał mycia, bo ktoś może się zorientować. Sam powiedziałeś, że facet zwieje przy pierwszej okazji. Nie dajmy mu powodu.
– Przecież nie zależy nam na tym, żeby rzeczywiście umyć wóz. Jak pochlapię go tym gównem, to nie da się usunąć.
– Coś ci powiem, Jerry. Jeśli zgarniemy faceta, to każę Eymanowi i Leiby'emu odwieźć go na komendę, a ty umyjesz samochód. Nawet za to zapłacę.
– Cholera.
– Daj spokój, wjedź tylko w tę kałużę. Tracimy czas.
Gdy Edgar zachlapał samochód, w milczeniu podjechali pod myjnię. Kiedy dotarli do wjazdu, zobaczyli zaparkowany kilka długości wozu dalej samochód policjantów z obyczajówki. Za myjnią widać też było radiowóz, który stał w rzędzie zaparkowanych samochodów. Harry sięgnął po mikrofon.
– No dobrze, wszyscy na miejscach?
Jeden z policjantów z obyczajówki prztyknął dwukrotnie przyciskiem nadawania.
– Gotowi – odpowiedziała na głos Julia.
– W porządku. Wjeżdżamy.
Edgar wjechał na pas obsługi, gdzie klienci podstawiali samochody pod stanowisko odkurzania i zamawiali określony rodzaj mycia lub woskowania. Bosch natychmiast zaczął przypatrywać się pracownikom, ubranym w identyczne pomarańczowe kombinezony i czapki baseballowe. Utrudniało to identyfikację, lecz wkrótce dostrzegł niebieską wiatę stanowiska woskowania i Johnny'ego Stokesa.
– Jest tutaj – powiedział do Edgara. – Pracuje przy czarnym bmw.
Zdawał sobie sprawę, że kiedy tylko wysiądą z samochodu, większość recydywistów w myjni pozna, że są policjantami. Potrafili zidentyfikować stróżów prawa, tak samo jak Bosch rozpoznawał kryminalistów z dziewięćdziesięcioośmioprocentową pewnością. Musiał szybko aresztować Stokesa.
Obejrzał się na Edgara.
– Gotowy?
– Zgarniamy go.
Równocześnie uchylili drzwi. Harry wysiadł i obrócił się w stronę Stokesa, stojącego tyłem do niego dwadzieścia pięć metrów dalej. Johnny przykucnął i prysnął czymś na koło czarnego bmw.
Harry usłyszał, jak Edgar mówi komuś, że odkurzanie jest niepotrzebne i że zaraz wróci.
Obydwaj pokonali połowę dystansu do celu, gdy zostali rozpoznani przez któregoś z pracowników. Za ich plecami rozległo się wołanie: „Psy!”.
Dotarło to natychmiast do Stokesa. Wyprostował się i zerwał do biegu. Bosch pognał za nim.
Był pięć metrów za Stokesem, gdy recydywista zorientował się, że jest celem pościgu. Najłatwiej byłoby mu uciekać w lewo, przez wjazd do myjni, ale drogę tarasowało bmw. Skręcił w prawo i zatrzymał się, kiedy dotarło do niego, że to ślepy zaułek.
– Nie! – zawołał Bosch. – Chcemy tylko porozmawiać! Jedynie pogadać!
Stokes wyraźnie się zgarbił. Bosch ruszył w jego stronę, podczas gdy Edgar zatoczył łuk w prawo na wypadek, gdyby recydywista zdecydował się na dalszą ucieczkę.
Bosch zwolnił i rozłożył szeroko ręce. W jednej z nich trzymał krótkofalówkę.
– Policja Los Angeles. Chcemy tylko zadać kilka pytań, nic więcej.
– O co, człowieku?
– O…
Stokes nagle uniósł rękę i prysnął Harry'emu w twarz środkiem czyszczącym do opon. Skoczył potem w prawo – chociaż wydawało się, że to ślepy zaułek, który kończy się w miejscu, gdzie tylny mur myjni przylega do ściany dwupiętrowego budynku mieszkalnego.
Harry instynktownie podniósł dłonie do oczu. Usłyszał, jak Edgar krzyczy na Stokesa, a następnie szuranie butów po betonie, gdy jego partner ruszył w pościg. Harry nie mógł otworzyć oczu. Przyłożył krótkofalówkę do ust.
– Czerwony! Czerwony! – krzyknął. – Biegnie w róg z tyłu!
Upuścił krótkofalówkę na wystawiony but, żeby nie roztrzaskała się o beton. Otarł rękawem marynarki piekące oczy. Po dłuższej chwili mógł je otworzyć na moment. Wypatrzył skręcony wąż, leżący z tyłu bmw. Dotarł do niego, odkręcił kran i polał sobie twarz, nie przejmując się tym, że moczy ubranie. Wciąż czuł się, jakby oczy wpadły mu do wrzątku.
Po kilku chwilach woda złagodziła pieczenie. Wypuścił wąż, ale wody nie zakręcił. Wrócił po krótkofalówkę. Wszystkie kształty wydawały mu się rozmyte, lecz przynajmniej już widział, gdzie idzie. Gdy nachylił się po krótkofalówkę, usłyszał śmiech któregoś z ludzi w pomarańczowym kombinezonie. Nie zwracając na to uwagi, przełączył się na kanał patrolu Hollywood.
– Jednostki z Hollywood: oficer ściga podejrzanego o napaść, róg La Brea i Santa Monica. Podejrzany to biały mężczyzna, trzydzieści pięć lat, ciemne włosy, pomarańczowy kombinezon. Widziany w okolicy Washaterii w Hollywood.
Nie przypominał sobie dokładnego adresu myjni, ale tym się nie przejmował. Na pewno każdy funkcjonariusz wiedział, gdzie to jest. Przełączył się na główny kanał komunikacyjny wydziału i zażądał wysłania ambulansu dla udzielenia pomocy policjantowi. Nie miał pojęcia, co dostało się do jego oczu. Bolały go już wprawdzie mniej, ale nie chciał ryzykować trwałego uszkodzenia wzroku.
Przełączył się wreszcie na kanał taktyczny i zapytał o położenie pozostałych. Zgłosił się jedynie Edgar.
– W rogu z tyłu jest dziura. Stokes przedostał się do zaułka. Jest w jednej z kamienic na północ od myjni.
– Gdzie pozostali?
Odpowiedź Edgara była przerywana – widocznie znalazł się w miejscu, gdzie fale radiowe ulegały wytłumieniu.
– Z tyłu… rozstawili się. Myślę… w garażu. Nic… jest, Harry?
– Poradzę sobie. Wezwałem posiłki.
Nie wiedział, czy Edgar to usłyszał. Wsadził krótkofalówkę do kieszeni i pobiegł w tylny róg kompleksu myjni. Znalazł dziurę, przez którą uciekł Stokes: za paletami pięćdziesięciopięciogalonowych beczek mydła w płynie, stojących w dwóch warstwach w betonowym murze, ziała wyrwa. Wyglądało na to, że na mur wpadł kiedyś samochód od strony zaułka. Czy było to działanie zamierzone, czy nie, o dziurze na pewno wiedzieli wszyscy poszukiwani ludzie, którzy pracowali w myjni.
Harry skulił się i przelazł na drugą stronę. Zaczepił marynarką o wystający z betonu zardzewiały pręt zbrojeniowy. Po drugiej stronie był zaułek, biegnący za rzędem kamienic przez całą przecznicę.
Читать дальше