– John Edward Dunn, 39 lat, mieszkaniec Ottawy w Kanadzie. Wracał samochodem do domu z urlopu w Los Angeles. Nigdy nie dojechał do celu podróży – domu swego brata na Granada Hills. Jego trzydziestostopowy wóz kempingowy odnaleziono 29 grudnia 2001 na parkingu dla takich wozów w Laughlin.
Było to dwadzieścia dni po jego spodziewanej dacie przybycia do Granada Hills.
– Lloyd Rockland, 61 lat, zniknął w Las Vegas w dniu 17.06.2002. Jego samolot z Atlanty przyleciał na lotnisko McCarran o godzinie 11. Rockland wypożyczył samochód u Hertza, ale nigdy nie zgłosił się do MGM Grand, gdzie miał zarezerwowany pokój. Jego samochód został zwrócony do wypożyczalni o godzinie 14 następnego dnia, nikt jednak nie pamięta, czy zwracał go pan Rockland, ojciec czwórki dzieci, mający troje wnuków.
– Fenton Weeks, 29 lat, mieszkaniec Dallas. Zaginięcie zgłoszono 25.01.2001, po tym jak nie wrócił ze służbowego wyjazdu do Las Vegas. Policja ustaliła, że zameldował się w hotelu Golden Nugget w centrum Las Vegas i brał udział w pierwszym dniu targów elektronicznych odbywających się w centrum konferencyjnym, natomiast drugiego i trzeciego dnia nie przyszedł na nie. Zaginięcie zgłosiła żona. Dzieci nie ma.
– Joseph O'Leary, 55 lat, z Berwyn w Pensylwanii, zniknął 15 maja zeszłego roku z kasyna Bellagio, gdzie przebywał razem z żoną. Alice O'Leary zostawiła męża przy stole do blackjacka, sama zaś udała się do centrum odnowy biologicznej. Kilka godzin później mężczyzna nie wrócił do apartamentu. Jego zaginięcie zostało zgłoszone policji następnego dnia. O'Leary był maklerem giełdowym.
– Rogers Eberle, 40 lat, z Los Angeles, zniknął 1 listopada, kiedy miał dzień wolny od pracy. Pracował jako grafik w studiach Disneya w Burbank. Jego samochód znaleziono przed Buffalo Bill's Casino w Primm, tuż za granicą stanu Kalifornia, przy autostradzie nr 15.
Prowadzący śledztwo twierdzą, że dysponują kilkoma śladami. Wskazują, że prawdopodobnie najlepszym z nich jest wypożyczony samochód Rocklanda. Zwrócono go 27 godzin po wypożyczeniu. W ciągu tego czasu, według dokumentów Hertza, przejechano nim 328 mil. Osoba oddająca go pozostawiła auto przed wjazdem, nie czekając na pokwitowanie ani na odbiór przez pracownika firmy.
– Ktoś po prostu przyjechał, wysiadł z samochodu i poszedł – mówi Ritz. – Nikt nic nie pamięta. W tej filii obsługuje się około tysiąca samochodów dziennie. Nie ma tam ani kamer, ani żadnych zapisów, poza rejestrem wypożyczeń.
Ritz i pozostali detektywi mówią, że zastanawia ich właśnie te 328 mil.
– To szmat drogi – mówi detektyw Peter Echerd, partner Ritza. – Ten samochód mógł objechać pół stanu. Proszę sobie wyobrazić: 164 mile tam i z powrotem – wychodzi całkiem sporawe kółko do zbadania.
Niemniej prowadzący śledztwo próbują to zrobić w nadziei, że uda im się trafić na ślad, który zmniejszy to koło i być może doprowadzi do wyjaśnienia tajemnicy sześciu zaginięć.
– To nieprzyjemna sprawa – mówi Ritz. – Oni wszyscy mają rodziny. Robimy, co w naszej mocy, ale w tej chwili mamy jedynie mnóstwo pytań i żadnych odpowiedzi.
Artykuł zawierał piękne uogólnienia, typowe dla „Timesa”. W tym wypadku były to spekulacje, że zaginięcia są symptomatyczne dla nowego wizerunku Las Vegas – centrum rozrywki tylko dla dorosłych. Przypomniało mi to pewną sprawę, nad którą pracowałem. Właściciel warsztatu samochodowego przeciął przewody hydrauliczne podnośnika i trzyipółtonowy cadillac zwalił się na jego wieloletniego wspólnika, zabijając go. Reporter „Timesa” zapytał mnie wtedy, czy to zabójstwo jest symptomatyczne dla napiętej sytuacji gospodarczej, w której problemy finansowe nastawiają współwłaścicieli firmy przeciwko sobie. Odpowiedziałem, że nie, że według mnie jest symptomatyczne dla sytuacji, w której gościowi nie podoba się, że wspólnik posuwa jego żonę.
Pominąwszy już uogólnienia, historia była podrzucona. To biło po oczach. Sam swego czasu robiłem dokładnie tak samo, z tą samą dziennikarką. Ritz zarzucał sieć na informacje. Skoro połowa zaginionych albo pochodziła, albo wybierała się do Los Angeles, dlaczego by nie zadzwonić do „Timesa”, nie sprzedać historii dziennikarce z działu kryminalnego i nie zobaczyć, co i kto ewentualnie wyskoczy?
Jedną osobą, która wyskoczyła, był Terry McCaleb. Na pewno przeczytał artykuł z 7 stycznia w dniu, kiedy się ukazał, bo taką datę miały pierwsze notatki na klapce teczki. Zapiski te były skrótowe i enigmatyczne. Na górze skrzydełka zanotowane było nazwisko „Ritz” i numer telefonu do Las Vegas. Pod spodem McCaleb zapisał:
7.01:
śr 44
41 – 39 – 40
znaleźć punkt wspólny
nieregularny cykl – jest ich więcej
samochód – 328 mil
teoria trójkąta?
1 punkt daje 3
UzD – sprawdzić pustynię
9.01: oddzwonili – PnG
2.02:
Hinton – 702 259 4050
n/c story?
28.02:
Zzyzx? to możliwe? jak?
mile
Wzdłuż krawędzi teczki zapisane były jeszcze dwa numery telefoniczne z kierunkowymi Las Vegas. Widniały przy nich imię i nazwisko: „William Bing”.
Jeszcze raz przestudiowałem notki i spojrzałem na wycinek. Po raz pierwszy zauważyłem, że McCaleb zakreślił w nim dwie rzeczy – zdanie o 328 milach przejechanych przez samochód z wypożyczalni oraz słowo „kółko”, mówiące, że śledztwo obejmuje koło o promieniu 164 mil. Nie wiedziałem, dlaczego zakreślił akurat to, rozumiałem natomiast, co oznaczała większość jego skrótów. Studiowałem papiery od przeszło siedmiu godzin, patrzyłem na teczkę po teczce, notatkę po notatce. Były agent federalny używał skrótów własnego pomysłu, ale mogłem je rozczytać, bo to, co w jednym miejscu skracał, w innym pisał pełnymi słowami.
Od razu wiedziałem, co miał na myśli, pisząc „UzD” – Uznany za Denata. W większości zaginięć, które analizował, właśnie tak je klasyfikował i taki wyciągał wniosek. Łatwo było również domyślić się, co to jest „PnG” – persona non grata: znaczyło to, że jego propozycja pomocy w dochodzeniu nie została dobrze przyjęta albo w ogóle nie została przyjęta.
McCaleb znalazł także jakąś prawidłowość w wieku zaginionych. Zapisał sobie średnią ich wieku, a potem wiek trzech spośród nich, ponieważ różnił się tylko o dwa lata i był bardzo bliski średniej. To wyglądało mi na zapiski odnoszące się do profilu ofiary, lecz nie było tu takiego dokumentu, poza tym nie wiedziałem, czy McCaleb w ogóle wyszedł poza fazę notatek.
„Znaleźć punkt wspólny” – to również wydawało się dotyczyć profilu ofiar. Chodziło mu o geograficzną albo odnoszącą się do stylu życia „część wspólną” wszystkich ofiar. Jak twierdził w artykule detektyw z policji miejskiej, tak McCaleb przyjął założenie, że pomiędzy ofiarami zachodzi jakiś związek. Oczywiście, pochodziły z tak odległych miast jak Ottawa i Los Angeles oraz nie znały się nawzajem, ale musiały mieć jakiś element wspólny.
„Nieregularny cykl – jest ich więcej”. Przypuszczałem, że chodzi o okresy między zaginięciami. Jeśli ktoś tych mężczyzn porywał i zabijał, jak zakładał McCaleb, powinien być w tym zauważalny cykl. Seryjni mordercy na ogół działają w ten sposób, bo gwałtowne psychoseksualne popędy narastają w nich, a potem, po zabójstwie, przygasają. Terry najwyraźniej rozrysował sobie cykl i znalazł w nim dziury – czyli brakujące ofiary. Uważał więc, że zaginęło więcej niż sześciu mężczyzn.
Najbardziej zagadkowa w tych zapiskach była „teoria trójkąta” oraz „1 punkt daje 3” pod spodem. Czegoś takiego nie dostrzegłem w poprzednich teczkach i nie wiedziałem, co to miało znaczyć. Było to zanotowane razem z faktami dotyczącymi samochodu – o owych przejechanych milach. Ale im dłużej nad tym myślałem, tym bardziej stawało się zagadkowe. Był to skrót, kryptonim oznaczający coś, czego nie znałem. Męczyło mnie to, ale na tym etapie nic nie mogłem z tym zrobić.
Читать дальше