Armstrong skinął głową.
– Dziękuję za to. I dziękuję za dzisiaj, wam wszystkim. Oboje dziękujemy. Tak naprawdę tylko po to tu przyjechałem.
Ochrona osobista zrozumiała aluzję i odprowadziła go do drzwi. Niewidoczny, otaczający go pęcherz przesuwał się szybko, sprawdzając korytarze z przodu, bok, tyły. Trzy minuty później Stuyvesant odebrał przez radio meldunek z samochodu. Armstrong był bezpieczny, jechał na północ i zachód do Georgetown.
– Cholera – mruknął Stuyvesant. – Jakbyśmy mieli za
mało na głowie. Teraz niedziela stanie się prawdziwym
koszmarem.
Nikt nie patrzył na Reachera, prócz Neagley. We dwójkę wyszli z sali i zastali Swaina w recepcji. Zdążył już włożyć płaszcz.
– Idę do domu – oświadczył.
– Za godzinę – odparł Reacher. – Najpierw pokaże nam pan akta.
Akta biograficzne liczyły dwanaście teczek. W jedenastu zgromadzono surowe dane, wycinki z gazet, wywiady, zeznania i inne dokumenty pierwszej generacji. Dwunastą wypełniało dokładne podsumowanie pierwszych jedenastu. Grubością dorównywała średniowiecznej Biblii, czytało się ją jak książkę. Opowiadała całą historię życia Brooka Armstronga. Po każdym istotnym fakcie następował podany w nawiasach numer, wskazujący w skali od jednego do dziesięciu, jak solidnie fakt ten został udokumentowany. Większość numerów stanowiły dziesiątki.
Historia zaczynała się na stronie pierwszej od rodziców. Matka Armstronga dorastała w Oregonie. Przeniosła się do stanu Waszyngton, aby skończyć college, po czy wróciła do Oregonu i zaczęła pracę farmaceutki. Pokrótce nakreślono biografię jej rodziców i rodzeństwa, a także historię wykształcenia, od przedszkola po studia. Kolejno wymieniono pracodawców, a początkowi własnego biznesu aptekarskiego poświęcono trzy stronice. Wciąż była właścicielką apteki i czerpała z niej zyski, przeszła już jednak na emeryturę i chorowała na coś, co mogło okazać się śmiertelne.
Opisano też edukację ojca Armstronga. W historii służby wojskowej podano datę rozpoczęcia i zwolnienia z powodów medycznych, lecz żadnych szczegółów. Armstrong
senior urodził się w Oregonie i po powrocie do cywila poślubił tamtejszą farmaceutkę. Razem przenieśli się do samotnej wioski w południowo-zachodnim krańcu stanu. Korzystając z pieniędzy rodziny, Armstrong kupił tartak. Wkrótce po ślubie małżonkom urodziła się córka. Dwa lata później na świat przyszedł Brook Armstrong. Interes prosperował i rozrastał się. Opis całego procesu zajmował kilkanaście stron. Miła historia z prowincji.
Biografia siostry miała ponad centymetr grubości. Reacher pominął ją i zajął się wykształceniem Brooka. Podobnie jak u wszystkich innych, historia zaczynała się w przedszkolu. Mnóstwo najdrobniejszych szczegółów, zbyt wiele, by poświęcić im uwagę. Zaczął przerzucać kartki. Armstrong przeszedł przez wszystkie kolejne etapy lokalnego szkolnictwa. Świetnie sobie radził w sporcie. Miał znakomite stopnie. Tuż po wyjeździe Armstronga do college'u jego ojciec zmarł na wylew. Rodzina sprzedała tartak. Apteka prosperowała. Armstrong spędził siedem lat na dwóch różnych uniwersytetach – najpierw Cornell w Nowym Jorku, potem Stanforda w Kalifornii. Miał długie włosy, ale nie dowiedziono, że zażywał narkotyki. W Stanfordzie poznał dziewczynę z Bismarck, podobnie jak on sam studentkę na wydziale politologii. Pobrali się. Zamieszkali w Dakocie Północnej, a on rozpoczął karierę polityczną, prowadząc kampanię w wyborach do władz stanowych.
– Muszę wracać do domu – powiedział Swain. – Jest Święto Dziękczynienia. Mam dzieci, a żona mnie zamorduje.
Reacher przyjrzał się reszcie materiałów. – Armstrong zaczynał właśnie swe pierwsze lokalne wybory. Czekało go jeszcze piętnaście centymetrów dokumentów. Przerzucił je kciukiem.
– Nie ma tu nic, co mogłoby nas zaniepokoić? – spytał.
– Nigdzie nic nie ma – odparł Swain.
– Czy wszystko jest takie szczegółowe?
– Jeszcze bardziej.
– Znajdę tu coś, jeśli będę czytał całą noc?
– Nie.
– Czy te materiały wykorzystano w letniej kampanii? Swain skinął głową.
– Jasne, to świetna biografia. Dzięki niej w ogóle go wybrano. Mnóstwo szczegółów poznaliśmy podczas kampanii.
– I jest pan pewien, że w jej trakcie nie przysporzył sobie wrogów?
– Jestem pewien.
– Skąd w takim razie pańskie przeczucie? Kto tak bardzo nienawidzi Armstronga i dlaczego?
– Nie wiem – przyznał Swain. – To tylko wrażenie.
Reacher skinął głową.
– Dobrze – rzekł. – Proszę jechać do domu.
Swain chwycił płaszcz i wyszedł pospiesznie, a Reacher na wyrywki sprawdził kolejne lata. Neagley grzebała w stosach materiałów źródłowych. Po godzinie oboje zrezygnowali.
– Wnioski? – spytała Neagley.
– Swain ma bardzo nudną robotę. Uśmiechnęła się.
– Zgadzam się.
– Ale coś mnie tu uderzyło, poprzez swoją nieobecność,
coś, czego tu nie ma. Politycy to ludzie cyniczni, wykorzystują wszystko, co stawia ich w dobrym świetle. Weźmy na przykład jego matkę. Mamy tu mnóstwo niekończących się szczegółów dotyczących jej stopni w college'u
i pracy farmaceutki. Po co?
– By zdobyć przychylność niezależnych kobiet i drobnych biznesmenów.
– Zgadza się. A opis choroby. Po co?
– Żeby Armstrong wyglądał na troskliwego syna, obowiązkowego, dla którego cenne są wartości rodzinne. To go uczłowiecza i dodaje szczerości jego poglądom w sprawie opieki zdrowotnej.
– Mamy też sporo na temat tartaku ojca.
– Znów, to dla biznesmenów, i dochodzą względy ochrony środowiska. No wiesz, drzewa, drwale i tak dalej. Armstrong może twierdzić, że dysponuje wiedzą praktyczną. Jego ojciec przerobił to wszystko na własnej skórze.
– Właśnie – przytaknął Reacher. – Zawsze starają się coś znaleźć. Dla każdego coś miłego.
– No i?
– Całkowicie pominęli jego służbę wojskową. A zwykle uwielbiają takie historie, zwłaszcza podczas kampanii. Jeśli ojciec był w wojsku, wrzeszczą o tym na wszystkie strony, załatwiając dodatkowe poparcie. Ale tu brakuje szczegółów. Wstąpił do wojska, został zwolniony. Wiemy tylko tyle. Widzisz, o co mi chodzi? Wszędzie indziej toniemy po uszy w drobiazgach, ale nie tutaj. Dlatego się wyróżnia.
– Ojciec zmarł wieki temu.
– Nieważne. Gdyby mogli coś zyskać, z pewnością by o tym wspomnieli. A te względy medyczne? Gdyby był ranny, na pewno by to wykorzystali. Nawet wypadek podczas szkolenia. Zrobiliby z niego bohatera. I wiesz co? Nie lubię niewyjaśnionych zwolnień z przyczyn medycznych. Wiesz, jak to jest. Człowiek zaczyna się zastanawiać. Prawda?
– Chyba faktycznie. Ale z pewnością nie ma to związku ze sprawą: zdarzyło się jeszcze przed urodzeniem Armstronga, a facet zmarł prawie trzydzieści lat temu. Sam
mówiłeś, że katalizator stanowiło coś, co Armstrong zrobił podczas kampanii.
Reacher przytaknął.
– Mimo wszystko jednak wolałbym wiedzieć więcej. Chyba możemy spytać wprost Armstronga?
– Nie musimy – odparła Neagley. – Jeśli naprawdę chcesz, mogę się dowiedzieć. Wystarczy parę telefonów, mamy mnóstwo kontaktów. Ludziom, którzy chcą u nas pracować, gdy odejdą na emeryturę, zwykle zależy na tym, by zrobić jak najlepsze wrażenie.
– Dobra, zrób to, jutro rano.
– Załatwię to jeszcze dzisiaj. Wojsko wciąż pracuje dwadzieścia cztery godziny na dobę. To się nie zmieniło.
– Powinnaś się przespać. Mogę zaczekać.
Читать дальше