Samantha wzruszyła ramionami, rumieniąc się.
– Mhm, ładniejsza. I masz trochę ciała. Nareszcie. Byłaś taką chudziną. – Rebecca podeszła i mocno uściskała Samanthę. Odsunęła się, wciąż trzymając dłonie na jej ramionach. – Świetna robota… Co sobie zrobiłaś?
– Implanty w policzkach i szczęce. Przede wszystkim usta i oczy. No i oczywiście nos. A potem… – Spuściła wzrok na krągły biust, uśmiechając się lekko. – Ale to od dawna chciałam zrobić.
– Nie mogę w to uwierzyć – zaszlochała Linda, padając jej w objęcia.
– Jak się teraz nazywasz?
Nie patrząc na żadną z nich, odrzekła:
– Wolałabym nie mówić. Posłuchajcie. Bardzo was proszę, nie mów cie o mnie nikomu. Jeżeli złapią Daniela i będziecie chciały rozmawiać z dziennikarzami, w ogóle o mnie nie wspominajcie.
– Nie ma sprawy.
– Twój mąż nic nie wie? – zapytała Linda, patrząc na jej pierścionek zaręczynowy i obrączkę.
Przecząco pokręciła głową.
– Jak tyś to zrobiła? – zdumiała się Rebecca.
Samantha przełknęła ślinę.
– Skłamałam.
Dance wiedziała, że małżonkowie od czasu do czasu się okłamują, choć rzadziej niż partnerzy pozostający w wolnym związku. Większość kłamstw to jednak błahostki; niewiele dotyczy tak zasadniczych spraw jak w wypadku Samanthy.
– To musi być cholernie trudne – zauważyła Rebecca. – Trzeba mieć dobrą pamięć.
– Nie mam wyboru – odrzekła Samantha. Dance dostrzegła kinezyczne sygnały postawy obronnej, zaplatanie rąk, krzyżowanie nóg, garbienie się, gesty niechęci. Samantha była wulkanem stresu.
– Przecież musi wiedzieć, że siedziałaś – powiedziała Rebecca.
– Tak.
– No to jak…
– Opowiedziałam mu, że pomogłam zdefraudować szefowi parę akcji, bo potrzebował pieniędzy na operację żony.
– I uwierzył?
Samantha posłała Rebecce lękliwe spojrzenie.
– To dobry człowiek. Ale gdyby poznał prawdę, od razu by odszedł. Gdyby się dowiedział, że byłam w sekcie…
– To nie była sekta – wtrąciła szybko Linda.
– Wszystko jedno, w każdym razie stał za tym Daniel Pell. Wystarczyłoby, żeby mnie zostawić. I nie mogłabym mieć mu tego za złe.
– A twoi rodzice? – spytała Rebecca. – Wiedzą?
– Matka nie żyje, a ojciec interesuje się moim życiem tak jak zawsze. Czyli w ogóle. Ale przecież pamiętacie. Przepraszam. Wolałabym o tym nie rozmawiać.
– Jasne, Sam odrzekła Rebecca.
Agentka wróciła do sprawy. Najpierw poinformowała kobiety o szczegółach morderstwa Susan Pemberton i kradzieży firmowych dokumentów.
– Jest pani pewna, że to on? – spytała Linda.
– Tak. Znaleziono jego odciski palców.
Kobieta zamknęła oczy i półgłosem zmówiła modlitwę. Twarz Rebecki stężała w grymasie gniewu.
Żadna z nich nigdy nie słyszała nazwiska Pemberton ani nazwy Brock Company. Nie przypominały sobie żadnego przyjęcia obsługiwanego przez tę firmę, na której mógł być obecny Pell.
– W tamtych czasach raczej się nie chodziło na eleganckie imprezy – powiedziała Rebecca.
Zapytana o wspólniczkę Pella Samantha, podobnie jak jej towarzyszki, nie miała pojęcia, kim może być ta kobieta. Nie przypominała też sobie żadnych wzmianek o Charlesie Pickeringu z Redding. Dance powiedziała im o e-mailu od Richarda Pella, pytając, czy kiedykolwiek się z nim kontaktowały.
– Z kim? – zdziwiła się Rebecca.
Dance wyjaśniła, o kogo jej chodzi.
– Starszy brat? – wtrąciła Linda. – Nie, Scotty był młodszy. Kiedy poznałam Daniela, już od roku nie żył.
– Miał brata? – zapytała Rebecca. – Mówił, że jest jedynakiem.
Dance opowiedziała o przestępstwach, jakie Pell popełnił ze szwagierką brata.
Linda pokręciła głową.
– Nie, nie, na pewno się pani myli. Jego brat miał na imię Scott i był niepełnosprawny umysłowo. Między innymi dlatego tak dobrze się rozumieliśmy. Mój kuzyn ma porażenie mózgowe.
– A mnie powiedział, że jest jedynakiem, tak jak ja – oznajmiła Rebecca. Parsknęła śmiechem. – Okłamywał nas, żeby zdobyć naszą życzliwość. A tobie co powiedział, Sam?
Ociągała się z odpowiedzią. Po chwili powiedziała:
– Richard był starszy. Nie byli zgodnymi braćmi. Richard znęcał się nad Danielem. Ich matka ciągle piła, w ogóle nie zajmowała się domem i ojciec kazał sprzątać synom. Ale Richard całą pracę zwalał na brata. A kiedy Daniel czegoś nie zrobił, spuszczał mu lanie.
– Powiedział ci prawdę? – spytała chłodno Linda.
– No, po prostu mi o tym wspominał.
– Myszka górą – zauważyła ze śmiechem Rebecca.
– Mnie mówił, że nie chce, żeby ktokolwiek inny z Rodziny wiedział o jego bracie – powiedziała Linda. – Że ufa tylko mnie.
– Ja miałam nikomu nie wspominać, że jest jedynakiem dodała Rebecca.
Linda miała zatroskaną minę.
– Wszyscy czasami opowiadamy jakieś bujdy. Zdarzenie z tą dziewczyną… to, o którym pisał do pani jego brat. Pewnie w ogóle do niego nie doszło albo wcale nie było takie poważne, a jego brat wykorzystał je jako pretekst, żeby się odciąć od Daniela.
Rebecca najwyraźniej nie była co do tego przekonana.
Dance przypuszczała, że Pell uznał Rebeccę i Lindę za większe zagrożenie od Samanthy. Linda pełniła w Rodzinie funkcję matki, miała więc pewien autorytet. Rebecca była harda i bezczelna. Ale Samantha… nad nią mógł mieć o wiele większą kontrolę i wiedział, że może wyjawić jej prawdę – lub przynajmniej część prawdy.
Dance cieszyła się, że jednak postanowiła im pomóc. Zauważyła, że Samantha patrzy na dzbanek z kawą.
– Ma pani ochotę?
– Jestem trochę zmęczona. Ostatnio kiepsko sypiam.
– Witaj w klubie – powiedziała Rebecca.
Samantha zaczęła wstawać, lecz Dance powstrzymała ją gestem.
– Mleko, cukier?
– Och, naprawdę proszę sobie nie robić kłopotu.
Agentka dostrzegła, jak Linda i Rebecca lekkim uśmiechem skwitowały objaw nieśmiałości Samanthy. Myszka…
– Dziękuję. Tylko mleko.
Dance podjęła:
– Linda wspominała, że Pell chciał się gdzieś przenieść, na jakiś „szczyt góry”. Wie pani, co mógł mieć na myśli?
– Daniel nieraz mi mówił, że chce się wyprowadzić na wieś. Prze nieść się z całą Rodziną. Bardzo mu zależało, żeby od wszystkich uciec. Nie lubił sąsiadów, nie lubił rządu. Potrzebował miejsca dla nowych ludzi. Chciał powiększyć Rodzinę.
– Naprawdę? – zdziwiła się Rebecca.
Linda się nie odezwała.
– Wspominał kiedykolwiek o Utah?
– Nie.
– Jakie miejsce mogło wchodzić w grę?
– Nie mówił. Ale wydawało mi się, że poważnie się nad tym zastanawiał.
Przypomniawszy sobie, że po morderstwie Pemberton Pell prawdopodobnie uciekł z miejsca zbrodni łodzią, Dance wpadła na pewną myśl.
– Czy kiedykolwiek wspominał o wyspie? – spytała.
Samantha roześmiała się.
– O wyspie? Wykluczone.
– Dlaczego?
– Bał się wody. Za nic w świecie nie wsiadłby do niczego pływającego.
Linda spojrzała na nią zaskoczona.
– Nie wiedziałam.
Rebecca też nigdy o tym nie słyszała. Uśmiechnęła się drwiąco.
– Jasne. Swoimi lękami dzielił się tylko z Myszką.
– Daniel mówił, że ocean to świat kogoś innego i ludzie nie mają tam czego szukać. Człowiek nie powinien być w miejscu, nad którym nie może panować. To samo dotyczyło latania. Nie ufał pilotom ani samo lotom.
Читать дальше