– Jezu, naprawdę dostałem – wykrztusił przed kolejnym atakiem kaszlu.
– Cliff? – nie ustępowała Walling. – Pozwól mi tam wejść. Chcę ci pomóc.
– Nie, jak wejdziesz, wtedy…
Dalsze słowa utonęły w huku, gdy Maxwell otworzył ogień do lady chłodniczej, strzelając na oślep do szklanych drzwi, które rozprysnęły się na kawałki. Rachel zrobiła unik, a Bosch wyszedł z ukrycia i uniósł pistolet, trzymając go oburącz. Nie strzelał, lecz nie spuszczał oka z lufy broni Maxwella. Gdyby wycelował do Walling, był gotów strzelić Maxwellowi w głowę.
Maxwell opuścił broń i wybuchnął śmiechem. Krew sączyła się z kącików jego ust, nadając mu wygląd upiornego klowna.
– Chyba… chyba właśnie zabiłem befsztyk z polędwicy.
Znowu się zaśmiał, ale zaraz zaniósł się kaszlem, który wyraźnie sprawiał mu ból. Kiedy się uspokoił, zaczął mówić.
– Chcę tylko powiedzieć… że to ona. Ona chciała, żeby zginął. A ja… chciałem jej. To wszystko. Ale upierała się, że to ma tak wyglądać… zrobiłem, co chciała. I za to… niech mnie szlag trafi.
Bosch zrobił krok w jego stronę. Przypuszczał, że Maxwell jeszcze go nie zauważył. Kiedy zrobił jeszcze jeden krok, Maxwell znów się odezwał.
– Przykro mi. Rachel? Powiedz im, że mi przykro.
– Cliff – odpowiedziała Walling. – Sam im to możesz powiedzieć.
Bosch zobaczył, jak Maxwell przyłożył sobie lufę do podbródka i bez wahania nacisnął spust. Siła strzału odrzuciła mu głowę do tyłu, a na drzwi lodówki trysnęła struga krwi. Pistolet wylądował na betonowej podłodze między jego wyciągniętymi nogami. W chwili śmierci Maxwell przyjął tę samą pozycję co jego kochanka, kobieta, którą właśnie zabił.
Walling obeszła witrynę, stanęła obok Boscha i oboje popatrzyli na martwego agenta. Rachel milczała. Bosch spojrzał na zegarek. Dochodziła pierwsza. Poprowadził sprawę od początku do końca w ciągu nieco ponad dwunastu godzin. Straty zamknęły się liczbą pięciu ofiar śmiertelnych, jednej osoby rannej i jednej umierającej na chorobę popromienną.
Sam też nie wyszedł bez szwanku. Bosch zastanawiał się, czy w ostatecznym rozrachunku nie dołączy do listy ofiar. Gardło paliło go żywym ogniem, a w piersi czuł bolesny ucisk.
Spojrzawszy na Rachel, zobaczył strużkę krwi spływającą po jej policzku. Będą musieli założyć jej szwy na ranę.
– Wiesz co? – rzekł – Zawiozę cię do szpitala, jeżeli ty zawieziesz mnie.
Uśmiechnęła się ze smutkiem.
– Dorzuć Iggy'ego umowa stoi.
Bosch zostawił ją przy Maxwellu i wrócił pod Million Dollar Theater sprawdzić, jak się czuje jego partner. Kiedy szedł, ulicę zaczęły wypełniać radiowozy i tłumy gapiów. Bosch uznał, że zostawi zabezpieczenie miejsc zdarzenia funkcjonariuszom patroli.
Ferras siedział w otwartych drzwiach samochodu, czekając na karetkę. Trzymał rękę pod dziwnym kątem i wyraźnie cierpiał. Koszulę miał we krwi.
– Chcesz wody? – spytał go Bosch. – Mam w bagażniku butelkę.
– Nie, zaczekam. Chciałbym, żeby już przyjechali.
Z oddali dobiegł charakterystyczny dźwięk syreny karetki pogotowia, która zbliżała się do nich.
– Harry, co tam się stało?
Bosch oparł się o tok samochodu i powiedział mu, że Maxwell popełnił samobójstwo, kiedy go otoczyli.
– To dopiero zejście – rzekł Ferras. – W osaczeniu, bez wyjścia.
Bosch skinął głową ale milczał. Gdy czekali na ratowników, wrócił myślą na punkt widokowy na wzgórzu, gdzie ostatnią rzeczą, jaką Stanley Kent zobaczył przed śmiercią, było miasto mieniące się u jego stóp tysiącami pięknych świateł. Może Stanley owi zdawało się, że to niebo, które na niego czeka.
Lecz Bosch nie sądził, by to miało jakiekolwiek znaczenie, czy człowiek umiera osaczony w sklepie mięsnym, czy na wzgórzu ze świetlistą panoramą raju. Schodzisz z tego świata i finał nie ma większego znaczenia. Wszyscy spływamy do ścieku, pomyślał. Niektórzy są bliżej czarnej dziury niż inni. Niektórzy widzą, co się święci, inni nie mają pojęcia, kiedy wpadną w wir, który na zawsze wciągnie ich w ciemność.
Ważne, żeby z nim walczyć, powiedział sobie Bosch. Nigdy się nie poddawać. Nigdy nie dać się pokonać wirowi.
Zza rogu wyjechała karetka, ominęła kilka zaparkowanych na Broadwayu samochodów, po czym zahamowała u wylotu alejki i wyłączyła syrenę. Bosch pomógł partnerowi wstać i razem podeszli do ratowników.
***
[1]„Crate and Barrel" (dosł. „skrzynka i beczka") – nazwa sieci sklepów meblowych (przyp. tłum.).
[2]Done badly – nieudane, sfuszerowane.
[3]JTTF – Połączony Zespół do Zwalczania Terroryzmu; NRC – Komisja Nadzoru Nuklearnego; DOE – Departament Energii; RAP – Program Wsparcia Ochrony Radiologicznej; FEMA – Federalna Agencja Zarządzania w Sytuacjach Kryzysowych.
[4]Zdanie wypowiedziane przez podpułkownika Kilgore'a w filmie Francisa Forda Coppoli „Czas Apokalipsy".