Bosch naprowadził ją dokładnie tam, gdzie zamierzał.
– Wobec tego należy zawęzić parametry – ciągnął. – Gdzie mogłaby spotkać kogoś, kto wiedział o Mobym, a jednocześnie wiedział, że jej mąż ma dostęp do materiałów radioaktywnych, które mogłyby interesować Moby'ego?
Walling lekceważąco potrząsnęła głową.
– Nigdzie. Musiałoby dojść do nadzwyczajnego zbiegu okoliczności, żeby…
Urwała, kiedy wreszcie do niej dotarło. Doznała olśnienia. I szoku, gdy zrozumiała, co Bosch ma na myśli.
– Mój partner i ja na początku zeszłego roku odwiedziliśmy Kentów, żeby ich ostrzec. Chyba chcesz mi dać do zrozumienia, że jestem podejrzana.
Bosch pokręcił głową.
– Mówiłem o podejrzanym w rodzaju męskim, pamiętasz? Nie przyjechałaś tu sama.
Gdy pojęła sugestię, w jej oczach zamigotała złość.
– To absurd. Wykluczone. Nie wierzę, że mógłbyś…
Nie dokończyła, jak gdyby odnalazła w pamięci jakiś szczegół, który mógł podważyć jej zaufanie i lojalność wobec partnera. Bosch wychwycił ten sygnał i podszedł bliżej.
– Co? – spytał.
– Nic.
– Co?
– Słuchaj, dobrze ci radzę – powiedziała stanowczo – lepiej nie mów nikomu o swojej teorii. Masz szczęście, że ja pierwsza ją usłyszałam. Bo gadasz jak jakiś pomyleniec, któremu zależy tylko na wendecie. Nie masz dowodów, nie masz motywu, nie masz żadnych obciążających zeznań, nic. Tylko chorą hipotezę opartą na… plakacie z pozycjami jogi.
– Nie ma innego wyjaśnienia, które pokrywa się z faktami. Mówię o faktach sprawy. Nie o fakcie, że FBI, Departament Bezpieczeństwa i reszta rządu federalnego byliby zachwyceni, gdyby to był zamach terrorystyczny, bo dzięki temu udowodniliby, że są potrzebni i odwrócili uwagę krytyków od swoich wpadek. Wbrew temu, co myślisz, są dowody i są obciążające zeznania. Gdybyśmy podłączyli Alicii Kent wykrywacz kłamstw, przekonałabyś się, że wszystko, co powiedziała mnie, tobie i temu mistrzowi przesłuchiwania to łgarstwo. Prawdziwym mistrzem była Alicia Kent. Mistrzynią manipulacji.
Walling pochyliła się i spuściła wzrok na podłogę.
– Dziękuję, Harry. Tak się składa, że tym mistrzem przesłuchiwania, z którego tak sobie szydzisz, jestem ja.
Bosch na moment otworzył usta.
– Och… tak… to przepraszam… ale to nie ma znaczenia. Ważne, że Alicia Kent jest mistrzynią kłamstwa. Nakłamała nam, ale skoro już wiemy, jak było naprawdę, łatwo ją będzie zdemaskować.
Walling wstała z fotela i podeszła do okna panoramicznego. Pionowe żaluzje były zasłonięte, ale rozchyliła je palcami i wyjrzała na ulicę. Bosch widział, że rozmyśla nad jego teorią, analizując wszystkie szczegóły.
– A świadek? – spytała, nie odwracając się. – Słyszał, jak morderca krzyknął „Allah". Też należał do spisku? A może przypadkiem wiedzieli, że tam jest, i krzyknęli „Allah" w ramach swojej mistrzowskiej manipulacji?
Bosch delikatnie odchrząknął. Gardło go piekło i coraz trudniej było mu mówić.
– Nie, to akurat lekcja na temat słyszenia tego, co chce się usłyszeć. Przyznaję się, że kiepski ze mnie mistrz przesłuchiwania. Chłopak powiedział mi, że morderca krzyknął, naciskając spust. Mówił, że nie jest pewien, ale brzmiało to jak „Allah", co oczywiście zgadzało się z tym, co wtedy myślałem. Usłyszałem to, co chciałem usłyszeć.
Walling odsunęła się od okna, usiadła i znów założyła ręce. Bosch w końcu także usiadł na fotelu naprzeciw niej.
– Ale skąd świadek mógł wiedzieć, że krzyczał morderca, a nie ofiara? – ciągnął. – Siedział ponad pięćdziesiąt metrów od nich. Było ciemno. Skąd mógł wiedzieć, że to nie Stanley Kent wykrzyczał ostatnie słowo przed egzekucją? Imię kobiety, którą kochał, bo miał umrzeć, nie wiedząc nawet, że go zdradziła.
– Alicia.
– Otóż to. „Alicia" zagłuszona przez strzał zmieniła się w „Allaha".
Walling opuściła ręce i wychyliła się do przodu. To był dobry znak. Z języka jej ciała Bosch odczytał, że powoli osiąga cel.
– Mówiłeś wcześniej o pierwszym zestawie opasek-powiedziała. – Co miałeś na myśli?
Bosch skinął głową i podał jej teczkę z fotografiami z miejsca zdarzenia. Najlepsze zostawił na koniec.
– Przyjrzyj się tym zdjęciom – rzekł. – Co widzisz? Otworzyła teczkę i zaczęła oglądać fotografie. Przedstawiały różne ujęcia sypialni Kentów.
– Sypialnie – odparła. – Czegoś nie zauważyłam?
– Otóż to. – Co?
– Chodzi o to, czego nie widzisz. Na zdjęciu nie ma ubrania. Alicia powiedziała nam, że kazali jej usiąść na łóżku i się rozebrać. Mamy uwierzyć, że zanim ją związali, pozwolili jej schować ubranie? Włożyć do kosza na brudną bieliznę? Popatrz na ostatnie zdjęcie. Jest z e-maila, którego wysłali do Stanleya Kenta.
Walling przerzuciła dokumenty w teczce i znalazła wydruk zdjęcia z e-maila. Oglądała je w skupieniu. Bosch dostrzegł w jej oczach błysk zrozumienia.
– Co teraz widzisz?
– Szlafrok – odrzekła z przejęciem. – Kiedy pozwoliliśmy się jej ubrać, poszła po szlafrok do garderoby. Na fotelu nie było szlafroka!
Bosch przytaknął i zaczęli wspólnie uzupełniać brakujące elementy historii.
– Co nam to mówi? – zapytał. – Że terroryści byli tak uprzejmi, że kiedy zrobili zdjęcie, powiesili szlafrok w garderobie?
– A może pani Kent została związana dwa razy, a szlafrok zniknął między jednym a drugim?
– Popatrz jeszcze raz na to zdjęcie. Zegar na nocnej szafce jest wyłączony.
– Dlaczego?
– Nie wiem, może się bali, żeby na fotografii nie znalazł się żaden ślad wskazujący na godzinę. Może pierwszego zdjęcia w ogóle nie zrobiono wczoraj tylko podczas próby generalnej dwa dni albo dwa tygodnie temu.
Rachel skinęła głową, a Bosch widział, że już mu wierzy.
– Pierwszy raz została związana do zdjęcia, a potem przed naszym przyjazdem – powiedziała.
– Tak jest. Dzięki temu mogła pomóc w realizacji planu na punkcie widokowym. Nie zabiła męża, ale siedziała w drugim samochodzie. Gdy Stanley już nie żył, cez trafił do śmieci, a samochód podrzucono Samirowi, wróciła ze swoim wspólnikiem do domu i dała się związać.
– Kiedy przyjechaliśmy, wcale nie zemdlała. Grała zgodnie z planem. A zmoczyła łóżko tylko po to, żeby lepiej sprzedać nam numer.
– Zapach moczu zamaskował też zapach soku winogronowego.
– O czym ty mówisz?
– O sinych śladach na jej kostkach i przegubach. Teraz wiemy, że nie leżała związana przez parę godzin. Mimo to miała sińce. W lodówce stoi otwarta butelka soku winogronowego, a w kuble na śmieci leżą papierowe ręczniki z granatowymi plamami. Zrobiła sobie sińce sokiem.
– O Boże, nie mogę w to uwierzyć.
– W co?
– Byłam z nią w taktycznym, w małym pokoiku. Zdawało mi się, że czuję zapach soku winogronowego. Myślałam, że ktoś tam był przed nami i pił sok. Czułam go!
– Sama widzisz.
Nie było już wątpliwości. Bosch zdołał ją przekonać. Nagle jednak przez twarz Walling niczym chmura przemknął cień niepokoju i zwątpienia.
– Ale co z motywem? – spytała. – Mówimy o agencie federalnym. Żeby go oskarżyć, musimy mieć wszystko, nawet motyw. Nie można niczego pozostawiać przypadkowi.
Bosch był przygotowany na to pytanie.
– Sama widziałaś motyw. Alicia Kent to piękna kobieta. Jack Brenner jej pragnął, a na drodze stał mu Stanley Kent.
Walling w szoku otworzyła szeroko oczy. Bosch dowodził dalej.
Читать дальше