– To właśnie motyw, Rachel. Sama…
– Ale przecież…
– Daj mi skończyć. Wyglądało to tak. Ty i twój partner zjawiliście się tu w zeszłym roku, żeby ostrzec Kentów przed zagrożeniem związanym z jego pracą. Między Alicią i Jackiem coś zaiskrzyło. Zainteresowała go, on zainteresował ją. Zaczynają się potajemnie umawiać na kawę, na drinka, wszystko jedno. Sprawa rozwija się krok po kroku. Nawiązują romans i angażują się coraz bardziej, aż wreszcie dochodzą do wniosku, że trzeba coś zrobić. Ona musi zostawić męża. Albo muszą się go pozbyć, bo stawką jest ubezpieczenie i połowa firmy. To wystarczający motyw, Rachel, i o to chodzi w tej sprawie. Nie o cez ani terroryzm. Mamy podstawową formułę: seks plus pieniądze równa się morderstwo. To wszystko.
Pokręciła głową, marszcząc brwi.
– Nie wiesz, o czym mówisz. Jack Brenner jest żonaty, ma troje dzieci. Jest spokojnym, nudnym facetem i nie interesują go skoki w bok. Nie był…
– Każdego faceta interesują skoki w bok. Nieważne, czy jest żonaty ani ile ma dzieci.
– Pozwolisz mi skończyć? – spytała cicho. – Mylisz się co do Brennera. Poznał Alicię Kent dopiero dzisiaj. Kiedy tu przyjechałam w zeszłym roku, nie był moim partnerem. Ani razu nie mówiłam ci, że to był on.
Wiadomość wstrząsnęła Boschem. Od początku zakładał, że jej obecny partner współpracował z nią też w zeszłym roku. Przedstawiając jej swoją wersję wypadków, cały czas miał w głowie obraz Brennera.
– Na początku roku we wszystkich zespołach w taktycznym były przetasowania. W ramach promowania lepszej koncepcji współpracy. Z Jackiem pracuję od stycznia.
– Kto był twoim partnerem w zeszłym roku, Rachel?
Przez dłuższą chwilę patrzyła mu w oczy.
– Cliff Maxwell.
Harry Bosch omal się nie roześmiał, lecz był zbyt zszokowany, więc tylko z niedowierzaniem pokręcił głową. Rachel Walling powiedziała mu, że wspólnikiem Alicii Kent w morderstwie był Cliff Maxwell.
– Nie mogę w to uwierzyć – rzekł w końcu. – Pięć godzin temu morderca leżał tu na podłodze, skuty kajdankami!
Rachel wydawała się upokorzona świadomością że morderstwa Stanleya Kenta nie dokonał nikt obcy, a kradzież cezu okazała się jedynie dobrze rozegranym podstępem.
– Rozumiesz już resztę? – spytał Bosch. – Rozumiesz, jak to się miało potoczyć dalej? Po śmierci jej męża tak bardzo jej współczuje, że zaczyna ją odwiedzać, poza tym prowadzi sprawę. Zaczynają się spotykać, zakochują się w sobie i nikt się niczemu nie dziwi. Wszyscy nadal szukają Moby'ego i El-Fayeda.
– A co by się stało, gdybyśmy ich złapali? – podjęła Walling. -Mogliby się wszystkiego wypierać, dopóki Osama bin Laden nie umarłby ze starości w swojej jaskini, ale kto by im uwierzył i kogo by to obchodziło? Nie ma lepszego pomysłu, niż wrobić terrorystów w zbrodnię, której nie popełnili. Nie zdołaliby się obronić.
Bosch pokiwał głową.
– Zbrodnia doskonała – rzekł. – Plan posypał się tylko dlatego, że Digoberto Gonzalves zajrzał do kontenera. Gdyby nie on, ciągle ścigalibyśmy Moby'ego i El-Fayeda, przekonani, że Samir ukrywał ich w swoim domu.
– Co teraz zrobimy, Bosch?
Bosch wzruszył ramionami, lecz mimo to odpowiedział:
– Chyba zastawimy klasyczną pułapkę na szczury. Wsadzamy oboje do pokojów przesłuchań, odsłaniamy karty i zapowiadamy, że kto pierwszy zacznie mówić, może liczyć na ugodę z prokuratorem. Stawiałbym na Alicię. Złamie się, pewnie zrzuci całą winę na niego, powie, że działała pod jego wpływem.
– Coś mi mówi, że masz rację. Prawdę mówiąc, nie sądzę, żeby Maxwell miał tyle oleju w głowie, żeby tego dokonać. Pracowałam z…
Zadzwonił jej telefon. Wyciągnęła aparat z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz.
– To Jack.
– Dowiedz się, gdzie jest Maxwell.
Odebrała i najpierw odpowiedziała na parę pytań o stan Boscha, zapewniając Brennera, że nic mu nie jest, tylko traci głos, bo boli go gardło. Bosch poszedł po następną butelkę wody, ale słuchał z kuchni. Walling mimochodem spytała o Maxwella.
– Przy okazji, powiedz mi, gdzie jest Cliff? Chciałam z nim pogadać o tym zajściu z Boschem w korytarzu. Nie podobało mi się, co…
Urwała, słuchając odpowiedzi, a Bosch dostrzegł wyraz zaniepokojenia w jej oczach. Coś było nie tak.
– Kiedy? – zapytała.
Po chwili wstała.
– Słuchaj, Jack, muszę kończyć. Boscha chyba zaraz zwolnią. Zadzwonię, gdy tylko wszystko tu załatwimy.
Zamknęła telefon i spojrzała na Boscha.
– Nie cierpię go tak okłamywać. Nie wybaczy mi tego.
– Co powiedział?
– Że na wiadomość o znalezieniu cezu zjechało się tam za dużo agentów – ściągnęli prawie wszyscy z centrum i czekali na zespół radiologiczny. Maxwell zgłosił się na ochotnika, że pojedzie po świadka do „Marka Twaina". Nikt tam nie dotarł, bo odwołałam zespół, który go miał odebrać.
– Pojechał sam?
– Tak mówił Jack.
– Dawno?
– Pół godziny temu.
– Zabije go.
Bosch szybkim krokiem ruszył do wyjścia.
Tym razem prowadził Bosch. W drodze do Hollywood powiedział
Walling, że Jesse Mitford nie ma telefonu w pokoju. Zakres usług w hotelu Mark Twain pozostawiał wiele do życzenia. Bosch zadzwonił więc do szefa zmiany w komendzie Hollywood i poprosił o wysłanie patrolu do hotelu, aby sprawdzono, czy świadek jest bezpieczny. Następnie zadzwonił na informację i został połączony z recepcją hotelu.
– Alvin, tu detektyw Bosch. Byłem u was rano, pamiętasz?
– Tak, tak. O co chodzi, detektywie?
– Czy ktoś pytał o Stephena Kinga?
– Hmm, nie.
– A czy w ciągu ostatnich dwudziestu minut wpuszczałeś kogoś, kto wyglądał na gliniarza albo nie mieszkał w hotelu?
– Nie, detektywie. Co się stało?
– Posłuchaj, musisz iść na górę i powiedzieć Stephenowi Kingowi, żeby się stamtąd zabierał, a potem zadzwonił na moją komórkę.
– Jestem sam w recepcji, detektywie. Nie mam kogo tu zostawić.
– To bardzo pilne, Alvin. Muszę go wyciągnąć z hotelu. To ci zajmie najwyżej pięć minut. Zapisz mój numer: trzy dwa trzy, dwa cztery cztery, pięć sześć trzy jeden. Zapisałeś?
– Zapisałem.
– Dobra, idź. Gdyby ktoś poza mną go szukał, powiedz, że się wymeldował, odebrał resztę pieniędzy i wyszedł. Idź, Alvin, z góry dziękuję.
Bosch zamknął telefon i popatrzył na Rachel. Jego mina wskazywała, że nie dowierza recepcjoniście.
– Ten facet to chyba ćpun.
Przyspieszył, starając się koncentrować na prowadzeniu samochodu. Właśnie skręcili z Barham na Cahuenga i jechali na południe. Przypuszczał, że jeśli nie utkną w korku, powinni dotrzeć do „Marka Twaina" w ciągu pięciu minut. Bezradnie potrząsnął głową. Maxwell miał pół godziny przewagi, więc zapewne już był w hotelu. Mógł się zakraść tylnym wejściem i dopaść Mitforda.
– Maxwell mógł tam wejść od tyłu – powiedział do Walling. -Podjadę od strony alejki.
– Wiesz – odrzekła Walling – może wcale nie chce mu zrobić krzywdy. Zabierze go z hotelu, pogada z nim i sam oceni, czy chłopak widział tyle, żeby stanowić zagrożenie.
Bosch pokręcił głową.
– Wykluczone. Maxwell na pewno wie, że jeżeli znaleziono cez, jego plan rozleciał się na kawałki. Musi zlikwidować wszystkie zagrożenia. Najpierw pozbędzie się świadka, potem Alicii Kent.
– Alicii Kent? Myślisz, że mógłby wykonać ruch przeciwko niej? Przecież to wszystko stało się przez nią.
Читать дальше