– Joe, co to jest OCP? – spytał cicho Bosch.
– Ostra choroba popromienna. Ratownicy mówili, że nie wiedzą z czym ten gość miał kontakt. Był poparzony i ciągle rzygał, a lekarz na izbie powiedział, że musiał dostać cholernie dużą dawkę, Harry. Teraz ratownicy muszą sprawdzić, czy sami nie są napromieniowani.
Bosch zaczął iść w kierunku Rachel Walling.
– Gdzie go znaleźli?
– Nie pytałem, ale skoro przywieźli go tutaj, to pewnie gdzieś w Hollywood.
Bosch przyspieszył kroku.
– Joe, zaczekaj tam na mnie i niech ktoś z ochrony szpitala przypilnuje tego faceta. Już jadę.
Bosch zatrzasnął klapkę telefonu i co sił w nogach ruszył biegiem za Rachel.
Sznur samochodów na Hollywood Freeway posuwał się powoli w kierunku centrum. Zgodnie z prawami fizyki ruchu drogowego – według których każdej akcji towarzyszy reakcja równa co do wartości i skierowana przeciwnie – na północnej nitce autostrady Harry Bosch miał prawie wolną drogę. Oczywiście pomagała mu syrena i światła ostrzegawcze, na których dźwięk i widok nieliczni kierowcy szybko zjeżdżali na bok. Innym dobrze znanym Boschowi pojęciem była „siła czynna". Pędził starym fordem crown victoria sto czterdzieści pięć na godzinę, mocno ściskając kierownicę.
– DOKĄD JEDZIEMY? – pytała Rachel Walling, przekrzykując wycie syreny.
– Mówiłem ci. Zabieram cię do cezu.
– To znaczy?
– To znaczy, że karetka właśnie przywiozła do „Queen of Angels" faceta z objawami ostrej choroby popromiennej. Za cztery minuty będziemy na miejscu.
– Niech to szlag! Dlaczego nie powiedziałeś?
Chciał po prostu uzyskać przewagę, ale tego jej nie powiedział. Milczał, podczas gdy Walling otworzyła telefon i wstukiwała numer. Po chwili sięgnęła do dachu i wyłączyła dźwigienkę syreny.
– Co robisz? – krzyknął Bosch. – Musi być włączona…
– A ja muszę mieć warunki do rozmowy!
Bosch zdjął nogę z gazu i dla bezpieczeństwa zwolnił do stu dziesięciu. Po chwili usłyszał, jak Rachel rzuca do słuchawki polecenia. Miał nadzieję, że telefon odebrał Brenner, nie Maxwell.
– Skieruj zespół z „Marka Twaina" do „Queen of Angels". Zawiadom oddział ochrony radiacyjnej, niech też tam przyjadą.
Przyślij wsparcie i grupę ekspertów z Departamentu Energetyki. Mamy przypadek napromieniowania, który może nas doprowadzić do zaginionych materiałów. Zadzwoń potem do mnie. Będę na miejscu za trzy minuty.
Zamknęła telefon, a Bosch ponownie włączył syrenę.
– POWIEDZIAŁEM, ŻE ZA CZTERY MINUTY! – wrzasnął.
– POSTARAJ SIĘ! – odkrzyknęła Walling.
Znów wcisnął pedał gazu, mimo że nie musiał. Był pewien, że pierwsi dotrą do szpitala. Minęli już Silver Lake i zbliżali się do Hollywood. Ale ilekroć miał okazję legalnie rozpędzić wóz do stu pięćdziesięciu na Hollywood Freeway, zawsze z niej korzystał. Niewiele osób w mieście mogło się pochwalić, że dokonało tego w biały dzień.
– KIM JEST OFIARA? – krzyknęła Rachel.
– NIE MAM POJĘCIA!
Przez długą chwilę nie odzywali się do siebie. Bosch skoncentrował się na prowadzeniu samochodu. I na szczegółach sprawy. Mnóstwo rzeczy nie dawało mu spokoju. Musiał się podzielić z Rachel gnębiącymi go pytaniami.
– JAK TWOIM ZDANIEM GO ZNALEŹLI? – zapytał.
– CO? – krzyknęła Walling, wyrwana z zamyślenia.
– MOBY I EL-FAYED. JAK NAMIERZYLI STANLEYA KENTA?
– NIE WIEM. MOŻE BĘDZIEMY MOGLI ZAPYTAĆ, JEŻELI TO JEDEN Z NICH JEST W SZPITALU.
Bosch umilkł, zmęczony krzykiem. Zaraz jednak zadał kolejne pytanie.
– NIE ZASTANAWIA CIĘ, ŻE WSZYSTKO POCHODZIŁO Z TEGO DOMU?
– O CZYM TY MÓWISZ?
– O RZECZACH, KTÓRYCH UŻYLI. BROŃ, APARAT, KOMPUTER. WSZYSTKO. W SPIŻARNI STOI COLA W LITROWYCH BUTELKACH, ZWIĄZALI ALICIĘ KENT IDENTYCZNYMI OPASKAMI, JAKIMI PODWIĄZY WAŁA RÓŻE W OGRODZIE. NIE DZIWI CIĘ TO? GDY WESZLI DO DOMU, MIELI TYLKO NÓŻ I KOMINIARKI. W OGÓLE CIĘ TO NIE DZIWI?
– MUSISZ PAMIĘTAĆ, ŻE SĄ BARDZO ZARADNI. UCZĄ SIĘ TEGO W OBOZACH. EL-FAYED BYŁ SZKOLONY W OBOZIE AL-KAIDY W AFGANISTANIE. I NAUCZYŁ NASSARA. WYSTARCZA IM TO, CO MAJĄ POD RĘKĄ. MOŻNAPOWIEDZIEĆ, ŻE ZBURZYLI WORLD TRADE CENTER ZA POMOCĄ DWÓCH SAMOLOTÓW I DWÓCH SKŁADANYCH NOŻY WSZYSTKO ZALEŻY OD TEGO, JAK NA TO SPOJRZYSZ. WAŻNIEJSZE OD NARZĘDZI JEST ICH ZDECYDOWANIE – JAK SAM NA PEWNO DOBRZE WIESZ.
Bosch chciał odpowiedzieć, ale dotarli do zjazdu z autostrady i musiał się skupić na manewrowaniu między samochodami na ulicach. Po dwóch minutach wyłączył syrenę i zatrzymał forda przed szpitalem „Queen of Angels" na podjeździe dla karetek.
Felton czekał na nich w zatłoczonej izbie przyjęć, a potem zaprowadził ich do sali oddziału ratunkowego, w której znajdowało się sześć stanowisk dla pacjentów. Przed jednym z zasłoniętych łóżek stał ochroniarz. Bosch podszedł do niego i pokazał odznakę. Niemal nie zwracając uwagi na wynajętego strażnika, odsunął zasłonę i podszedł do łóżka.
Pacjent – drobny, ciemnowłosy mężczyzna o brązowej skórze -leżał pod gęstą siecią rurek i przewodów, które łączyły jego ręce, nogi, usta i nos z aparaturą medyczną. Łóżko przykrywał przezroczysty plastikowy namiot. Mężczyzna zajmował zaledwie połowę łóżka i wyglądał jak ofiara zaatakowana przez otaczającą go maszynerię.
Miał półprzymknięte, nieruchome oczy i obnażone prawie całe ciało. Genitalia przysłaniał niewielki ręczniczek, ale nogi i tułów były widoczne. Prawą stronę brzucha i prawe biodro pokrywały czerwone ślady oparzeń. Na skórze prawej ręki widniały identyczne bolesne oparzeliny – czerwone kręgi otaczające wilgotne, fioletowe pęcherze. Oparzenia posmarowano jakimś przezroczystym żelem, lecz odnosiło się wrażenie, że to niewiele pomogło.
– Gdzie są wszyscy? – spytał Bosch.
– Harry, nie podchodź – ostrzegła Walling. – Jest nieprzytomny, więc zanim cokolwiek zrobimy, lepiej chodźmy porozmawiać z lekarzem.
Bosch wskazał na oparzenia pacjenta.
– To może być od cezu? – spytał. – Tak szybko?
– Owszem, jeżeli doszło do bezpośredniej ekspozycji na dużą dawkę. Zależy, jak długo trwała ekspozycja. Wygląda na to, że ten facet nosił materiał radioaktywny w kieszeni.
– Wygląda jak Moby albo El-Fayed?
– Nie, nie przypomina żadnego z nich. Chodź.
Walling cofnęła się za zasłonę, a Bosch poszedł za nią. Poleciła ochroniarzowi sprowadzić lekarza, który zajmował się pacjentem. Otworzyła telefon i wcisnęła jeden przycisk. Odebrano natychmiast.
– To potwierdzone – powiedziała. – Mamy przypadek bezpośredniej ekspozycji. Trzeba założyć stanowisko dowodzenia i uruchomić procedurę awaryjną.
Przez chwilę słuchała, a potem odpowiedziała na pytanie:
– Nie, to żaden z nich. Nie znam jeszcze tożsamości. Zadzwonię, kiedy tylko będę wiedziała.
Zamknęła komórkę i spojrzał na Boscha.
– W ciągu dziesięciu minut będzie tu zespół radiologiczny -powiedziała. – Będę dowodzić akcją.
Podeszła do nich kobieta w niebieskim kitlu, z podkładką z dokumentami w ręku.
– Jestem doktor Garner. Nie należy się zbliżać do pacjenta, dopóki nie dowiemy się czegoś więcej o tym, co się z nim stało.
Walling i Bosch pokazali legitymacje.
– Co może nam pani powiedzieć? – spytała Rachel.
– Na razie niewiele. Ma pełen zespół objawów prodromalnych -pierwsze symptomy napromieniowania. Kłopot w tym, że nie wiemy, z czym miał kontakt ani jak długo trwała ekspozycja. Dlatego nie znamy pochłoniętej dawki, a bez tego nie możemy podjąć właściwej terapii. Improwizujemy.
Читать дальше