Nieprzyzwyczajony, by ktoś go poprawiał, Hadley zmrużył oczy i przez chwilę taksował wzrokiem Ferrasa.
– Wszystko jedno. Nazwa nie ma dużego znaczenia, synu, jeżeli wrzucił to do jeziora po drugiej stronie ulicy albo właśnie pakuje to do bomby, podczas gdy my siedzimy tu i czekamy na nakaz.
– Federalni nic nie mówili, że to zagrożenie może się przenosić przez wodę – zauważył Bosch.
Hadley pokręcił głową.
– Nieważne. Sęk w tym, że mamy zagrożenie. Jestem pewien, że o tym federalni mówili. Zresztą niech FBI sobie gada. My bierzemy się do roboty.
Bosch cofnął się, próbując tchnąć w dyskusję odrobinę świeżego powietrza. To wszystko działo się zbyt szybko.
– A więc chcecie wejść? – zapytał.
Hadley mocno pracował szczęką, miażdżąc gumę w zębach. Zdawał się nie zauważać silnego zapachu odpadków unoszącego się ze śmieciarki.
– Otóż to, chcemy wejść – odparł. – Jak tylko będziemy mieć w rękach nakaz.
– Sędzia podpisał wam nakaz tylko dlatego, że przed domem stoi skradziony samochód? – spytał Bosch.
Hadley machnął rękąjednemu ze swoich ludzi.
– Perez, przynieś torebki – zawołał. Zwracając się do Boscha, powiedział: – Nie, mamy coś więcej. Dzisiaj jest dzień wywózki śmieci, detektywie. Wysłałem na ulicę śmieciarkę i moi ludzie opróżnili dwa kubły stojące przed domem Samira. To absolutnie legalne, jak pan wie. I proszę, co znaleźliśmy.
Perez podbiegł do nich, niosąc plastikowe torebki z dowodami, które podał Hadley owi.
– Kapitanie, rozmawiałem z punktem obserwacyjnym – zameldował. – Ciągle spokój.
– Dziękuję, Perez.
Hadley odwrócił się z torebkami do Boscha i Ferrasa. Perez wrócił do samochodu.
– Nasz punkt obserwacyjny to facet na drzewie – wyjaśnił z uśmiechem Hadley. – Jeżeli ktoś się tam ruszy, zanim będziemy gotowi, da nam znać.
Podał torebki Boschowi. W dwóch znajdowały się czarne wełniane kominiarki. W trzeciej tkwiła kartka papieru z ręcznie narysowaną mapą. Bosch uważnie ją obejrzał. Widniała na niej siatka krzyżujących się linii, z których dwie były oznaczone jako Arrowhead i Mulholland. Kiedy to zobaczył, stwierdził, że mapa jest dość dokładnym szkicem dzielnicy, w której mieszkał i zginął Stanley Kent.
Bosch oddał torebki i pokręcił głową.
– Kapitanie, myślę, że powinien pan wstrzymać akcję.
Hadley wyglądał na wstrząśniętego tą propozycją.
– Wstrzymać? Niczego nie wstrzymujemy. Jeżeli ten facet i jego kumple doprowadzą do skażenia zbiornika tą trucizną, myśli pan, że mieszkańcy miasta spokojnie przyjmą do wiadomości, że wstrzymaliśmy akcję, bo musieliśmy dopiąć wszystko na ostatni guzik? Nie wstrzymujemy akcji.
Podkreślił swoją determinację, wyjmując gumę z ust i wrzucając ją do śmieciarki. Zdjął nogę ze zderzaka i ruszył w kierunku swojej grupy, lecz nagle zawrócił i podszedł prosto do Boscha.
– Jeżeli chodzi o moje zdanie, to w tym domu kryje się przywódca komórki terrorystycznej. Chcemy tam wejść i ją zlikwidować. O co panu chodzi, detektywie Bosch?
– Chodzi mi o to, że to jest za proste. Nie musimy niczego dopinać na ostatni guzik, bo właśnie to zrobili już mordercy. To dokładnie zaplanowana zbrodnia, kapitanie. Nie zostawiliby samochodu przed domem ani nie wyrzucali tych rzeczy do śmieci. Proszę się zastanowić.
Bosch zamilkł, przyglądając się, jak Hadley przez kilka chwil rozważa jego słowa. Wreszcie kapitan pokręcił głową.
– Może wcale nie zostawili tego samochodu – powiedział. – Może zamierzają go wykorzystać do transportu. Jest wiele znaków zapytania, Bosch. Wiele niewiadomych. Wchodzimy. Wyłożyliśmy sprawę sędziemu, a on powiedział, że mamy prawdopodobieństwo winy. Tyle mi wystarczy. Czekamy na nakaz wejścia bez pukania i zamierzamy z niego skorzystać.
Bosch nie dawał za wygraną.
– Skąd pan dostał cynk, kapitanie? Jak znaleźliście samochód?
Hadley znów zaczął pracować szczęką, lecz przypomniał sobie, że wyrzucił gumę.
– Z jednego z moich źródeł – odparł. – Od czterech lat budujemy sieć wywiadowców w tym mieście. Dzisiaj zbieramy owoce.
– To znaczy, że pan wie, kto jest źródłem, czy wiadomość była anonimowa?
Hadley zniecierpliwiony machnął ręką.
– Nieważne – oświadczył. – Informacja była dobra. Że to ten samochód. Co do tego nie ma wątpliwości.
Wskazał w stronę zbiornika. Unik Hadleya powiedział Boschowi, że wiadomość była anonimowa, co mogło oznaczać pułapkę.
– Kapitanie, nalegam, żeby się pan wycofał – rzekł Bosch. – Coś tu się nie zgadza. To się wydaje za proste, a plan wcale nie był prosty. Podejrzewam jakiś podstęp i musimy spraw…
– Nie wycofamy się, detektywie. Tu się może ważyć ludzkie życie.
Bosch pokręcił głową. Nie umiał przemówić Hadleyowi do rozsądku. Facet był przekonany, że tylko jeden krok dzieli go od zwycięstwa, które wymaże jego wszystkie dotychczasowe wpadki.
– Gdzie jest FBI? – spytał Bosch. – Czy agenci nie powinni…
– Nie potrzebujemy FBI – uciął Hadley, ponownie obracając się do Boscha i patrząc mu prosto w oczy. – Jesteśmy wyszkoleni, mamy sprzęt i praktykę. Poza tym mamy jaja. I tym razem sami zajmiemy się własnym podwórkiem.
Szerokim gestem pokazał cały teren, jak gdyby miała się tu rozegrać ostateczna bitwa między policją a FBI.
– A komendant? – spróbował Bosch. – Wie o tym? Właśnie…
Urwał, przypomniawszy sobie przestrogę komendanta, by nikomu nie mówić o spotkaniu w Donut Hole.
– Co właśnie? – spytał Hadley.
– Właśnie się zastanawiam, czy wie o tej akcji i się na nią zgadza.
– Komendant dał mi wolną rękę w kierowaniu jednostką. A pan dzwoni do komendanta przed każdym aresztowaniem?
Odwrócił się i z godnością odmaszerował do swoich ludzi, zostawiając Boscha i Ferrasa, którzy patrzyli w ślad za nim.
– Oho – powiedział Ferras.
– Taa – odrzekł Bosch.
Bosch oddalił się nieco od cuchnącej śmieciarki i wyciągnął telefon. Znalazł w spisie numer Rachel Walling. W momencie, gdy wcisnął przycisk, Hadley znów wszedł mu w drogę.
– Detektywie! Do kogo pan dzwoni?
Bosch odparł bez wahania:
– Do swojego porucznika. Polecił mi, żebym go informował, co się dzieje.
– Żadnych rozmów przez telefony komórkowe. Mogą je monitorować.
– Kto?
– Proszę mi oddać telefon.
– Słucham?
– Proszę mi oddać telefon albo każę go panu odebrać. Nie pozwolę, żeby cokolwiek zagroziło operacji.
Bosch zamknął telefon, nie rozłączając się. Jeśli będzie miał szczęście, Walling odbierze telefon i będzie słuchać. Liczył na to, że Rachel zorientuje się, co jest grane. Być może FBI uda się nawet namierzyć komórkę i dotrzeć do Silver Lake, zanim wszystko zupełnie się schrzani.
Oddał komórkę Hadleyowi, który odwrócił się do Ferrasa.
– Pański telefon, detektywie.
– Kapitanie, moja żona jest w dziewiątym miesiącu ciąży i muszę…
– Pański telefon. Albo jest pan z nami, albo przeciw nam.
Hadley wyciągnął rękę, a Ferras z ociąganiem zdjął komórkę z paska i oddał.
Hadley podszedł do jednego z samochodów terenowych, otworzył drzwi po stronie pasażera i włożył komórki do schowka. Zamaszyście zatrzasnął klapkę i wyzywająco spojrzał na Boscha i Ferrasa, jak gdyby dawał im do zrozumienia, by nie ważyli się próbować ich odzyskać.
Uwagę kapitana odwrócił trzeci czarny wóz, który wjechał na parking. Kierowca pokazał mu uniesiony kciuk. Hadley wycelował palec w niebo i zakręcił nim młynka.
Читать дальше