Bosch odetchnął z ulgą, zapłacił za kawę, a resztę wrzucił do pojemnika na napiwki. Usiadł przy wolnym stoliku w rogu. O tej porze kupowano głównie na wynos. Ludzie w drodze do pracy zaopatrywali się w niezbędne paliwo. Bosch przez dziesięć minut obserwował tłoczący się przy ladzie przekrój wielokulturowego miasta, zjednoczony we wspólnym uzależnieniu od cukru i kofeiny.
Wreszcie zobaczył wjeżdżającego na parking czarnego lincolna town car. Komendant siedział z przodu. Obaj z kierowcą wysiedli. Obaj rozejrzeli się po parkingu i skierowali się do cukierni. Bosch wiedział, że kierowca jest funkcjonariuszem policji i pełni też funkcję ochroniarza.
Kiedy weszli, przy ladzie nie było kolejki.
– Witam, komendancie – powiedział sprzedawca.
– Dzień dobry, panie Ming – odparł komendant. – Dla mnie to co zwykle.
Bosch wstał i podszedł do lady. Stojący za komendantem ochroniarz odwrócił się i zrobił krok w kierunku Boscha. Bosch przystanął.
– Mogę panu postawić kawę, komendancie? – zapytał.
Komendant odwrócił się i dopiero po chwili poznał Boscha, uświadamiając sobie, że nie zaczepia go pragnący się przymilić obywatel. Bosch dostrzegł, jak przez jego twarz przemknął cień – komendant jeszcze się nie uporał ze skutkami sprawy Echo Park – lecz mars szybko ustąpił miejsca wyrazowi obojętności.
– Detektywie Bosch, chyba nie ma pan dla mnie żadnych złych wiadomości? – spytał komendant.
– Raczej ostrzeżenie.
Komendant wziął z rąk Minga filiżankę kawy i małą torebkę.
– Proszę usiąść – powiedział. – Ma pan pięć minut, a za kawę sam zapłacę.
Bosch wrócił do swojego stolika, podczas gdy komendant płacił za kawę i pączki. Usiadł i czekał, a komendant podszedł do lady obok, gdzie nalał śmietankę i wsypał słodzik do kawy. Bosch uważał, że komendant zrobił dla departamentu dużo dobrego. Wprawdzie popełnił kilka politycznych gaf i podjął parę dyskusyjnych decyzji personalnych, lecz w dużej mierze przyczynił się do podniesienia morale w szeregach funkcjonariuszy.
Nie było to łatwe zadanie. Gdy komendant odziedziczył departament, właśnie wynegocjowano ugodę z władzami federalnymi w następstwie dochodzenia FBI w sprawie skandalu w sekcji Rampart oraz ogromu innych afer. Odtąd nadzór federalny brał pod lupę każdy krok policji, oceniając, czy jest zgodny z wymogami. Skutek był taki, że departament nie tylko został podporządkowany władzy federalnych, ale także zalany federalnymi papierzyskami. Kadra była szczupła, więc czasem trudno się było zorientować, czy policja robi to, co do niej należy. Ale pod kierownictwem nowego komendanta szeregi policji zdołały się zmobilizować i robić to, co do nich należało. Spadły nawet wskaźniki przestępczości, co zdaniem Boscha mogło oznaczać, że istotnie zmniejszyła się liczba przestępstw – zawsze podejrzliwie traktował statystyki.
Pomijając to wszystko, Bosch lubił komendanta głównie z jednego powodu. Otóż szef przed dwoma laty przyjął go z powrotem do pracy. Bosch przeszedł na emeryturę, zostając prywatnym detektywem. Niebawem przekonał się, że to był błąd, a gdy doszedł do tego wniosku, komendant powitał go z powrotem. Dlatego Bosch był zawsze wobec niego lojalny i dlatego postanowił zaaranżować spotkanie w cukierni.
Komendant usiadł naprzeciw niego.
– Ma pan szczęście, detektywie. Zwykle zaglądam tu godzinę wcześniej. Ale wczoraj pracowałem do późna, musiałem uczestniczyć w zebraniach sąsiedzkich grup prewencyjnych w trzech dzielnicach miasta.
Zamiast otworzyć torebkę z pączkami i sięgnąć do niej, komendant rozdarł ją pośrodku i rozłożył, aby zjeść dwa pączki prosto z papieru. Miał pączka z cukrem pudrem i polewą czekoladową.
– Oto najbardziej niebezpieczny morderca w mieście – powiedział, unosząc pączka z czekoladą i nadgryzając kęs.
Bosch pokiwał głową.
– Pewnie ma pan rację.
Bosch uśmiechnął się niepewnie i spróbował przełamać lody. Jego poprzednia partnerka Kiz Rider właśnie wróciła do pracy po rekonwalescencji po odniesionych ranach postrzałowych. Przeniosła się z wydziału rabunków i zabójstw do biura komendanta, gdzie już kiedyś pracowała.
– Co słychać u mojej dawnej partnerki, panie komendancie?
– U Kiz? Kiz świetnie sobie radzi. Bardzo mi pomaga i uważam, że jest na właściwym miejscu.
Bosch znów skinął głową. Często to robił.
– A pan jest na właściwym miejscu, detektywie?
Bosch spojrzał na komendanta, zastanawiając się, czy to może aluzja do faktu, że pominął drogę służbową, zwracając się bezpośrednio do niego. Zanim zdążył odpowiedzieć, komendant zadał kolejne pytanie.
– Przyszedł tu pan w związku ze sprawą punktu widokowego na Mulholland?
Bosch przytaknął. Przypuszczał, że komendant zna szczegóły sprawy od porucznika Gandle'a, który przekazał wiadomość wyżej.
– Codziennie rano ćwiczę przez godzinę, żeby móc jeść te słodkości – ciągnął komendant. – Dostaję raporty z nocy faksem i czytam je na rowerze treningowym. Wiem, że sprawę punktu widokowego przydzielono panu i że zainteresowały się nią służby federalne.
Dzwonił też do mnie rano kapitan Hadley. Mówił, że mogą za tym stać terroryści.
Bosch zdziwił się, że kapitan Done Badly i BBK już zostali wprowadzeni do gry.
– Co robi kapitan Hadley? – zapytał. – Do mnie nie dzwonił.
– To co zwykle. Sprawdza nasze informacje, stara się być w kontakcie z federalnymi.
Bosch skinął głową.
– No więc co może mi pan powiedzieć, detektywie? Po co pan tu przyszedł?
Bosch zdał mu bardziej szczegółowy raport ze sprawy, podkreślając zaangażowanie służb federalnych, które, jak podejrzewał, próbowały wyeliminować policję z jej własnego śledztwa. Przyznał, że priorytetem jest kwestia zaginionego cezu, z powodu której federalni rozstawiają wszystkich po kątach. Zaznaczył jednak, że dochodzenie dotyczy zabójstwa, co automatycznie włącza do sprawy policję. Poinformował komendanta o zebranych dowodach i podzielił się z nim niektórymi teoriami, jakie chodziły mu po głowie.
Zanim Bosch skończył, komendant zjadł obydwa pączki. Otarł usta serwetką, po czym spojrzał na zegarek. Obiecane pięć minut dawno już minęło.
– Co pan zataił? – spytał.
Bosch wzruszył ramionami.
– Niewiele. Właśnie miałem małe starcie z agentem w domu ofiary, ale nie sądzę, żeby to miało ciąg dalszy.
– Dlaczego nie ma tu pańskiego partnera? Dlaczego czeka w samochodzie?
Bosch zrozumiał. Rozglądając się po parkingu, komendant zauważył Ferrasa.
– Doszło między nami do drobnej różnicy zdań. To dobry chłopak, ale zbyt łatwo chce ustąpić federalnym.
– A to oczywiście nie do pomyślenia w policji Los Angeles.
– Nie za moich czasów, panie komendancie.
– Czy pański partner uznał, że należy pominąć hierarchię służbową i zwrócić się bezpośrednio do mnie?
Bosch wbił wzrok w stolik. W głosie komendanta zabrzmiał surowy ton.
– Prawdę mówiąc, nie był z tego zadowolony, panie komendancie – odrzekł Bosch. – To nie był jego pomysł, ale mój. Sądziłem, że mamy za mało czasu, żeby…
– Nieważne, co pan sądził. Ważne, co pan zrobił. Dlatego na pańskim miejscu nie mówiłbym nikomu o tym spotkaniu, boja zachowam dyskrecję. 1 niech pan nigdy więcej nie postępuje w ten sposób, detektywie. Czy to jest jasne?
– Tak, jasne.
Komendant zerknął w stronę szklanej witryny, gdzie stały tace pełne pączków.
– Nawiasem mówiąc, skąd pan wiedział, że tu będę? – zapytał.
Читать дальше